Скачать книгу

Heng mógł się wydawać osobą uwolnioną po latach odosobnienia z obozu koncentracyjnego, gdzie żył wyłącznie o chlebie i wodzie. Nikt z siedzących wówczas przy stole nie widział nigdy, żeby ktoś tak bardzo cieszył się jedzeniem.

      - Masz już ochotę na drugiego, Ta? – spytała Din.

      Heng chwycił prześcieradło, otulające jego ramiona, i przesunął je. Den w ostatniej chwili uratował przed stłuczeniem spadający z jego kolan talerz.

      - Poczekamy, aż strawi się pierwszy – rzekł Heng. – A potem zjemy więcej. Pyszne jedzonko. Hengowi bardzo smakować.

      Den spojrzał na matkę. Kobieta wiedziała, co miał na myśli. Heng mówił w trzeciej osobie, czego nigdy wcześniej nie robił. Co prawda jego zdolności językowe od zawsze były dalekie od ideału. Pewnie dlatego, że był z pochodzenia Chińczykiem.

      W końcu wszyscy zaczęli zajmować się własnym jedzeniem, a Heng się uspokoił. Nagle z jego kierunku dobiegł stłumiony chlupot. Dla nikogo nie było zagadką, co się stało. Jednak przez grzeczność postanowili udawać, że niczego nie słyszeli. Potem wybrzmiał kolejny chlupot, a w powietrzu pojawił się straszny fetor.

      Jedynie Wan i Da zdobyły się na odwagę spojrzeć w stronę Henga. Mężczyzna miał na twarzy szeroki uśmiech, który malował się pod jego ciemnymi okularami.

      Den zaczął chichotać. Z początku po cichu, ale nie mógł dłużej wytrzymać. Wkrótce Din zaraziła się od niego śmiechem.

      - Cicho, dzieci! To silniejsze od waszego ojca, jest chory – powiedziała Wan. – Porządny posiłek przeszedł prosto przez niego.

      Mimo tej połajanki Den i Din nie mogli się pohamować. Heng siedział sobie z uśmiechem zadowolenia na twarzy. Po kilku minutach smród nie odpuszczał, więc Wan odezwała się do Dena:

      - Zanieś ojca do toalety, żeby mógł się umyć. Jeśli będą jakieś problemy, krzyknij po mnie. Heng, wrzuć majtki do prania. Jutro je wyczyszczę.

      Gdy zniknęli Wan rzekła:

      - Ojej! Co o tym myślisz, ciotuniu Da?

      - Dziwne, prawda? Heng przypomina zachowaniem ptaka. Nie jestem w stanie znaleźć przyczyny, ale siedział jak na żerdzi, jadł w specyficzny sposób, a potem wydalał… Tak robią ptaki. Pewnie tak samo, jak wiele innych zwierząt, ale przyjrzyjcie się kurom w waszej zagrodzie. Nie mogę pozbyć się z głowy widoku jego moszczenia się w prześcieradle i nałożenia okularów po zjedzeniu kotleta.

      - Czyli nie uważasz, że nie trzyma stolca? Martwię się nieco o nasze łóżko… Zaledwie kilka tygodni temu kupiliśmy nowy materac… Byłaby szkoda, prawda? Czy dopóki nie nabierzemy pewności co mu jest możemy umieścić go w stodole?

      - Nie przejmuj się! Nawet ptaki nie robią do własnego gniazda. Aczkolwiek pielucha nie byłaby złym pomysłem… Mogą być też pieluchomajtki. Musiałabyś jednak jechać po nie do miasta.

      Gdy Den wrócił z Hengiem mężczyzna wyglądał na przybitego. Nawet nieco zawstydzonego.

      - Wszystko dobrze, Heng? – spytała żona.

      - Tak, wypadek. Nie martw się. Nic się nie stało. Dziś już nie. Iść teraz do łóżka.

      - Tak, to dobry pomysł. Ciotuniu, co z jego koktajlem?

      - Moim zdaniem powinien się go napić na sen. Nie martw się o wasze nowe łóżko. Nie narobił do niego wczoraj, więc dziś też tego nie zrobi. Mieszkając z nim pod jednym dachem bardziej przejmowałabym się, czy w środku nocy nie zacznie szukać czegoś do jedzenia.

      - Chyba masz rację. Den, usadź ojca na chwilę przy stole. Din, przynieś szklankę koktajlu, dobrze?

      Po wypiciu napoju ze strony Henga nie dochodziły żadne podejrzane odgłosy ani zapachy. Wan poleciła zatem dzieciom zaprowadzić ojca do łóżka.

      - Za chwilę pójdę sprawdzić co u niego. Wydaje mi się jednak, że teraz będzie spał – oznajmiła Da.

      - No, no, no. Cóż nam począć, ciotuniu? Mamy teraz w gospodarstwie człowieka-ptaka! Co o tym sądzisz? – spytała Wan.

      - Jeszcze nie mam pewności. Jednak twój żart wcale nie musi się bardzo mijać z prawdą. Musimy po prostu czekać. Ciekawe czy na zimę poleci do ciepłych krajów.

      Wan nie była pewna czy Da mówi poważnie. Odpowiedziała na tę wypowiedź połowicznym uśmieszkiem, który w jej mniemaniu był enigmatyczny. W głębi ducha wiedziała jednak, że dla szamanki Da wcale taki nie był.

      Kobieta była bardzo zaniepokojona, ale któż na jej miejscu by nie był?

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEBkAGQAAD/4QBWRXhpZgAATU0AKgAAAAgABAEaAAUAAAABAAAAPgEbAAUA AAABAAAARgEoAAMAAAABAAIAAAITAAMAAAABAAEAAAAAAAAAAAGQAAAAAQAAAZAAAAAB/9sAhAAD AwMDAwMEBAQEBQUFBQUHBwYGBwcLCAkICQgLEQsMCwsMCxEPEg8ODxIPGxUTExUbHxoZGh8mIiIm MC0wPj5UAQMDAwMDAwQEBAQFBQUFBQcHBgYHBwsICQgJCAsRCwwLCwwLEQ8SDw4PEg8bFRMTFRsf GhkaHyYiIiYwLTA+PlT/wgARCAnEB1MDASIAAhEBAxEB/8QAHgABAAMAAgMBAQAAAAAAAAAAAAEC AwQHBQYICQr/2gAIAQEAAAAA+LbQumU2tKbbTaukTEXjVNr11tMznWbVtVaE2i8L6TpW1qWoIreM sM1661wI0nPOed5bTkaaaL20vJTWtaStrvaZ11ZxtlFcpYWxplamcRUQmE12yRE2smtsbxWS06xN L200tCdJWclMKxgvfPSuc0mcKxOV84zveGWmUQlneaTN+o4XimkWvaZlN7zaZtUW0VvrTSSIXms0 ui2lbRnrZa2kaUox1NGWOS0IyVrtpjlbbyfP5V9ZtfTW1ZyjVkta2mld28TaEWyzz0pXJnlXLXOl 4rBXSqaqym9LVvGaLzEaWi9qciNotTZal9d8taxWYhaIrnF87YIrBnF62iaZzRpFUwT1HKYtEXve Jsve6bJpalrrTpVMWSvJFWi0VVm2tryupM5xaLRGGUUtVGVL7Xvm05HkebyNGszbSbUQi1Z3i9td YjWKSvjWLxNM8qsWOtM14zvW1ZRF60vJMVjPSZra0Widr2lS951TqtSk7Y2ppS8ZXymZpnWlLK1m cp1498WuVmk5Q6ltAjRN5my1p0tW01heybWtEK3ib2iaprrWK5m+l7aWZCKra0zzqnKlIpnrvrta aTyvI8idNbze7WMYstF7WvadK2tWb0hLSymU1ZUZ55U2pCqFq60RApeki9qIto0m8XiN7Uvtna1M zW2Vic5mItWuaud6WM7ZxmLXotSuXVRMTa0zaL2mTW0omLJum9bIi1LTaLKtGVa56aW11TZOVNkT MTERRXPOKo132mumk8vkTXfk7Ta185imkxraL3rNtoqy5GVtLW2iKVuzrXPLjZ6VZ2lGla5zalUT aloU2rJeL3tFq22rerSyudorrMakZxWJ0iaZzWJjK2dFYrMWtVauevUloLVta17TeUXmt7xC9q2t aylSbxW8bVWzpSk02001smVZNM40SvmthFa0idtbUpy7Xvreu/J5EaXVsvFltLVjWK6zlvSbTpMb TELwxnPHi1pesL5WrF0RWIqqmNakTO2d9ZjO8bVlebV1pRNrwsrWKpjWkKUUZZ3tmisL5cilsa36 ni0zF5mb6VvWdJrF9KlrRpF5RWEXiYvW61aUqvfauumVrzEaUpFmt4qiKoiKt9VVpu3a8nk6Re2k Wrras2aQtMRbPWLLW5C9NC1aRVTDG1IrSZz0rOaJoL4zReYx0tpWb6VgmZmdqxe05U3jSkita2pq L4Vyxra+Wd01i1LxWbV6mtW1rNC8XrrF5grpNomUXExMRMmlqItnaY1tdNNYvW0VREatKIzi62dL 8ja1bzExOmu+217RpplpdDas2rplZOel4ta19K6xaU4Wis5Wrx7Z0RERE52plpWsg0iqV02iZnO2 qNVa6TVonO86ZWY2uiK3pXFnNZpBamdrVm006mm0zFrWi02laJTF5qvalp0RFqzZXSJrMzXQtWdE aTatpjPWtKXvWbVrSk2iFt+Zq0nNx777300vreFrrTEtBMqXiNK6WuvadKQhW9qxTOtK52xtSKxS c7pil752mcbVte8znEXXtW05Wsma7xakaoLZWtWmtaK55xpWkK3RFbWitOqZm0WsnRW9rRJDSrSt YsvaI2iUFpi8qXmtpldeYiy1mTO69YtWlK3nO19OVytb1rhlpydN7a6tKaS1w3iFdIvForNprpdN 41m1c9YmlkznelK1zzpFCK10yml62muiuN72jRSazTarW+SYtXWbQtGiKXrVW05xNJyTatIM7KTo yp1Ym8yssTeYmNYSiqq15jSGk2pMTqUXnO1bTbRa16Q3pGdaa2i2VoRRasa35HI5F6XxieVa17bV tadZjWk2mkTaka10mKW0ryM9I1U0raNKwtDNHHtkypFJtRakRF0TOczet7TnZBoiZUmm9pmt7TWu lVZpGkZxnpSq1IhVlat74zEdV3lMW0haLlpNIibUysWW2ItMotKtdERXObaaTF95qmc0Ra9K3pEo leNNNXL3vNdKX1i0tFm1kwutF6Ji6WN9ab1vWm03ztJaZpMUplMZ0pWq2VZvVNZqWaUTNVlY2Ima RC+ld4svRacYiZmkReK0vlNZpOF601gV6rm0zMzMpi010mJTEKWra9psXTMEUhpFsMrGmk576bJs iK5WujObW1TnZfXXXl63mFdbLVXutay9dbVta2dLTXSKU2rqmUaU2rK6qbwjOta5xWtKRWpeFLIv F

Скачать книгу