Скачать книгу

nie chodzi tylko o alkoholika, który w szale zabił przypadkową dziewczynę.

      Jeżeli w akcji brało udział środowisko narkotykowe, to brutalność zbrodni Emilii nie zaskakiwała. Dilerzy i ich mocodawcy nie patyczkowali się, jeżeli chcieli kogoś ukarać. Zwłaszcza że być może Julia Szymańska podpadła jakiemuś większemu graczowi. Strzałkowska pamiętała opowieści starszych kolegów z czasów, kiedy pracowała jeszcze w Warszawie. Gangi obcinaczy palców i nie tylko. Może tu działo się teraz coś podobnego. Obcinają dłonie i stopy dla przykładu? Masakrują ciało siekierą dla odpowiedniego efektu?

      Zastanawiała się, kogo może zapytać o ewentualne związki Julii ze światkiem narkotykowym. Kłopot w tym, że jeżeli ktoś coś na ten temat wiedział, to i tak nic nie powie. W takich sytuacjach z reguły wszyscy trzymali język za zębami. Między innymi dlatego tak trudno było rozbić takie grupy.

      Emilia przejechała ręką po włosach w zamyśleniu. Radykalne rozjaśnianie trochę je zniszczyło, ale i tak nie zamierzała przestać. Białe włosy dodawały jej wyrazistości. Kiedy intensywnie nad czymś myślała, ręka sama do nich wędrowała.

      – Chyba znalazłem coś ciekawego – rozległo się z głębi mieszkania. – Przyjdziesz na chwilę? – zapytał Mikołaj z Rypina.

      – Zaraz wracam – rzuciła Emilia do Ziółkowskiego.

      Wróciła szybko do sypialni ofiary.

      – Przeglądam rozmowy na Messengerze. Tak jak prosiłaś – wyjaśnił Mikołaj. – Zainteresowała mnie rozmowa z niejaką Kaliną Pietrzak.

      No proszę, pomyślała policjantka. Pamela Anderson znów pojawiała się w sprawie. Zanim jednak Emilia zdążyła zajrzeć do otwartego okienka konwersacji, które pokazywał jej na ekranie kolega, za drzwiami wejściowymi dało się słyszeć jakieś zamieszanie.

      – Co tu się dzieje?! – rozległo się wołanie.

      To był bez wątpienia głos Oliwiera Pietrzaka. Czyli szef Julii Szymańskiej wrócił do domu. Doskonale się składało, bo Strzałkowska obiecała sobie z nim porozmawiać.

      Wyszła na korytarz i zaniemówiła. Nie tego się spodziewała.

      ROZDZIAŁ 26

      Zakład produkcyjny Dąbrowskich.

      Środa, 14 lutego 2018. Godzina 15.15.

      Zofia Dąbrowska

      Zofia Dąbrowska usiadła przy toaletce i przeczesała długie czarne włosy szczotką oprawioną w masę perłową. Mogła tak siedzieć godzinami i dbać, żeby doczepiane włosy zachowały miękkość i delikatność. Od lat je przedłużała, żeby uzyskać odpowiedni efekt. Przynajmniej po włosach nie widać było upływających lat. Dodawały jej seksapilu i kobiecości, a tego nigdy za wiele. Zarówno w kontaktach z kobietami, jak i mężczyznami.

      Odłożyła szczotkę z głuchym stuknięciem. Nie mogła przestać myśleć o policjantce, która ich dziś odwiedziła. Emilia Strzałkowska. Zofia z jakiegoś powodu czuła, że z nią mogłaby pozwolić sobie na większą szczerość. Dlatego kłamstwo dotyczące zapasowych kluczy ją męczyło. Kiedy to wyjdzie na jaw, Strzałkowska zapewne w nic już jej nie uwierzy.

      Jakub miał rację, że nie powinna była kłamać.

      W jednym mąż nie miał racji. Uważał, że Zofia nie umie kłamać. Mylił się. I to bardzo. Przecież nikt nie wiedział, jak dobrze Zofia zna Franciszka Sadowskiego. Może nie dobrze, poprawiła się w duchu, ale wystarczająco dobrze, żeby łączyła ich wspólna tajemnica. I to od lat.

      Miała nadzieję, że za tę wspólną tajemnicę nigdy nie przyjdzie im ponieść konsekwencji.

      ROZDZIAŁ 27

      Mieszkanie Oliwiera Pietrzaka w Rypinie.

      Środa, 14 lutego 2018. Godzina 15.15.

      Młodszy aspirant Emilia Strzałkowska

      Mieszkanie Oliwiera Pietrzaka wystrojem nie przypominało ani trochę lokum, które wynajmował swojej pracownicy. U niego wszystko było aż nadto spersonalizowane i nowoczesne. Plakaty filmowe i modowe pokrywały wszystkie ściany. Zajmowały dosłownie każdą wolną powierzchnię. Kolorowe meble dopełniały całości.

      Pokój tuż przy wejściu do mieszkania w całości przeznaczony był na pokaźną garderobę. Z tego, co Emilia widziała, kiedy przechodziła korytarzem, było tam wszystko. Szale boa z różowych piór, wielkie kapelusze, strojne suknie. Kiedy przed chwilą zobaczyła Oliwiera Pietrzaka, bogactwo tej garderoby wcale jej nie zaskoczyło.

      Oliwier wkroczył do mieszkania Julii Szymańskiej ubrany zupełnie inaczej, niż kiedy Emilia widziała go rano w Starych Świątkach. W więzieniu miał na sobie elegancki, a przede wszystkim męski sweter. Teraz włożył obcisłą damską sukienkę z cekinami. Na głowie miał blond perukę, a na twarzy ostry makijaż. Gdyby nie był taki wysoki, Emilia uznałaby go z daleka za przesadnie wystylizowaną kobietę. Drag queens widziała wielokrotnie, kiedy służyła jeszcze w Warszawie, ale w tej okolicy pierwszy raz.

      – Wszyscy mówią na mnie Oli, kiedy jestem w stroju drag – poinformował. – Ale co ja się będę tłumaczył. I tak pewnie ma mnie pani za zboczeńca. Ludzie mylnie nas postrzegają. A przecież to rodzaj przedstawienia. I to takiego, które daje do myślenia. To nie jest kwestia tożsamości płciowej. Chociaż tak, jestem gejem, skoro już pani chce wiedzieć.

      Zabrzmiało to dość agresywnie. Być może nie miał zbyt dobrych doświadczeń w informowaniu otoczenia o swojej orientacji. Spodziewał się chyba najgorszego i dlatego był tak nastawiony, nie czekając nawet na jej reakcję.

      Emilia uśmiechnęła się do niego uspokajająco.

      – Nie przyszłam pytać pana o preferencje seksualne ani sprawdzać, w jakich ubraniach pan chodzi – wyjaśniła. – To nie moja sprawa. Mnie interesuje śmierć pana pracownicy. I jeżeli pan jest sprawcą, wtedy już taka miła nie będę.

      Zaśmiała się jeszcze raz, żeby słowa nie zabrzmiały zbyt ostro.

      – Gdzie pan był szóstego lutego? – spytała, żeby mieć już za sobą sprawdzanie alibi.

      – Tu w domu. Raczej nikt tego nie potwierdzi, bo pewnie o to pani pyta. Ale oczywiście nie zabiłem Julii – zapewnił Oliwier. Wyglądał na trochę rozluźnionego. – Usiądźmy w salonie. Tylko że tam mam bałagan, bo przygotowuję stroje dla siebie i dla moich dziewczyn. Do sesji. Robię makijaż i tak dalej.

      – Nie ma problemu. Bałagan mi nie przeszkadza.

      – Julia pracowała u mnie od początku stycznia, ale zgadaliśmy się wcześniej – wyjaśnił Oliwier, kiedy usiedli w salonie. – W tym mieszkaniu obok zamieszkała w Wigilię. Dość długo nosiła się z zamiarem wyprowadzki od rodziców, więc nie miałem nic przeciwko temu, żeby jej wynająć. I to tanio. Tym bardziej że miała dla mnie pracować. Być może pani już wie, ale Julia trafiła do mnie poprzez Kalinę. Kalina to moja kuzynka. Zaprzyjaźniły się, kiedy Kalina chodziła z Pawłem Krupą. Ucieszyłem się, że Julia będzie dla mnie pracować, bo była naprawdę piękna. Kwintesencja kobiecości. Klientom też się podobała. Już miałem dla niej zabukowane sesje zdjęciowe. No ale teraz… wiadomo.

      – No właśnie – podchwyciła Strzałkowska. – O to też chciałam zapytać. Julia miała chyba jakąś robotę we wtorek, szóstego lutego.

      Policjantka celowo użyła tego samego słowa, którym zamordowana dziewczyna podpisała swoje

Скачать книгу