Скачать книгу

Chcą rozmawiać też z Samem. Pytają, gdzie przebywał w czasie porannych morderstw. I pozostałych też. Totalna masakra.

      „Sam Porter jest 4MK”.

      – Bishop zgrał to wszystko z Upchurchem – stwierdziła Clair tonem pobawionym wyrazu. – W jakiś sposób z góry to wszystko zaplanowali.

      Zaczął dzwonić telefon Clair.

      – Kurwa, co znowu?

      Wygrzebała komórkę i odebrała. Dzwonił Stout.

      – Potrzebujemy was w stołówce. Mamy tu poważną…

      Połączenie przerwano.

      Usłyszeli hałas, gdy tylko wyszli do holu: zgiełk wzburzonego tłumu, głosy przekrzykujące się wzajemnie. Stout stał z trójką swoich ludzi między rozwścieczoną tłuszczą – nie dało się tego inaczej opisać – a przeszklonymi drzwiami prowadzącymi ze stołówki na główny korytarz szpitala, do foyer i dalej do wyjścia. Jeden z mężczyzn w tłumie trzymał nad głową krzesło, inny wymachiwał metalowym wieszakiem na płaszcze. Nigdzie nie było widać dwójki funkcjonariuszy, których Clair tu postawiła.

      Przecisnęła się między ludźmi na przód pomieszczenia. Stanęła między Stoutem a Facetem z Wieszakiem, trzymając dłoń na kolbie pistoletu.

      – Co, teraz zaczniecie do nas strzelać? – zapytał zaczepnie Wieszak.

      – Proszę się uspokoić! – Clair próbowała krzyknąć, ale głos jej się załamał i dostała napadu gwałtownego kaszlu.

      – Ona jest taka sama jak reszta tych potworów z policji! – wrzasnęła kobieta w niebieskiej sukience w kwiaty. Trzymała w ręku telefon, obiektywem aparatu celując w Clair. – Chcą nas tu wszystkich trzymać zamkniętych i czekać, aż po kolei pozdychamy. Nie próbują nas chronić, tylko opanować. Nie chcę już dłużej siedzieć w klatce! Wracam do domu!

      Zawtórowało jej kilka głosów i Clair musiała zwalczyć pokusę, żeby się cofnąć i ustąpić.

      Facet z Wieszakiem zamachnął się tym razem na nią. Czubek metalowego pręta ze świstem przeleciał jej obok głowy. Tłum na sekundę ucichł, po czym wybuchł jeszcze głośniejszym jazgotem.

      Clair była już gotowa dobyć broni, kiedy nagle rozległ się ogłuszająco głośny gwizd. Odwróciła się i zobaczyła Klozowskiego, który stał za nią z dwoma palcami w kącikach ust.

      – Dosyć! – huknął.

      Tym razem cisza zapadła na dobre i wzrok wszystkich skierował się na niego.

      – My też wcale nie chcemy tutaj być, tak samo jak wy. My też tu utknęliśmy.

      – Było mówione, że mamy tu siedzieć, bo 4MK chce nas zabić. Skoro go złapali, to czemu nie możemy sobie iść? – zapytał starszy mężczyzna stojący pod lewą ścianą. Miał na sobie tweedową marynarkę i ciemne spodnie. Zauważył chyba, że Clair próbuje go sobie przypomnieć, bo przedstawił się, zanim zdążyła zapytać. – Doktor Barrington z onkologii. Wielu z tych dobrych ludzi dla mnie pracuje i wszyscy chcielibyśmy wrócić do swoich spraw.

      – To nie takie proste – odparła Clair.

      – Chodzi o wirusa?

      Nie odpowiedziała.

      Barrington uniósł dłoń.

      – Spokojnie, proszę pani. Większość z nas pracuje w służbie zdrowia. Rozumiemy, jakie procedury wiążą się z kwarantanną. Wiemy też jednak dobrze, jak rozprzestrzeniają się wirusy, a zamknięcie nas wszystkich w jednej przestrzeni nie ma sensu. Chorzy powinni zostać odizolowani od zdrowych. Przez cały czas powinny obowiązywać środki bezpieczeństwa, takie jak noszenie masek.

      Clair zorientowała się, że sama nie ma na sobie maski. Zostawiła ją na podłodze w gabinecie. W stołówce nosiło je około połowy zgromadzonych.

      – CDC sprawnie rozdystrybuowało leki antywirusowe i inne środki zaradcze, jesteśmy za to bardzo wdzięczni, ale poza usunięciem garstki osób z ewidentnymi objawami SARS traktują nas jak jednorodną grupę, zamykając nas w tej stołówce i sąsiednich pomieszczeniach – ciągnął Barrington. – Mamy teraz szczyt sezonu grypowego, więc wiele osób było chorych już przed przyjściem do szpitala. Nie wiadomo, kto zaraził się SARS, kto ma grypę, a kto zwykłe przeziębienie… Zresztą objawy może wywołać nawet siła sugestii. Zaręczam pani, że mamy tu ludzi, którzy wcale nie są chorzy, choć może im się tak wydawać. Taka jest nasza natura. Kiedy znajdujemy się w pobliżu osoby chorej, nasz organizm zaczyna się bronić. Może to wywoływać symptomy podobne do zaobserwowanej dolegliwości, a nasz umysł jest nauczony bać się takich objawów, więc wpadamy w błędne koło.

      – Co pan proponuje?

      – Bardzo trudno jest rozpoznać SARS, dopóki nie wystąpią wszystkie objawy. We wczesnych stadiach infekcji choroba przypomina grypę, czasem występują tylko lekkie bóle, może katar czy kaszel. Na podstawie takich symptomów nie sposób stwierdzić, czy komuś dolega przeziębienie, grypa, czy, Boże broń, SARS. Problem w tym, że wszystkie te choroby są najbardziej zaraźliwe na samym początku. Musimy rozważyć podział na podgrupy do izolacji. Skarżący się na bóle powinni być trzymani razem. Z drapaniem w gardle razem. Kichanie i inne dolegliwości ze strony układu oddechowego razem. Każdą osobę z gorączką powinno się odizolować od wszystkich pozostałych. Większość tych zaleceń to standardowe procedury: CDC dobrze o tym wie, ale ich nie stosuje. Wydaje im się, że wystarczy nas tu wszystkich trzymać. Owszem, ma to sens, jeśli chodzi tylko o niedopuszczenie do powszechnej epidemii, ale nie pomaga chronić tych z nas, którzy nie są chorzy… na razie. Bo jeśli nic się nie zmieni, to niedługo wszyscy będziemy.

      Clair poczuła łaskotanie w nosie, ale całą siłą woli powstrzymała się przed kichnięciem. Ci ludzie wyglądali, jakby w przeciwnym razie mogli zanieść ją prosto do pieca krematoryjnego.

      Barrington zrobił krok w jej stronę i zniżył głos, żeby nikt poza nią go nie słyszał.

      – Słyszałem, że macie jeszcze jedno ciało, Stanforda Pentza z kardiologii. Ta wiadomość oczywiście wzbudziła wcześniej pewną panikę, ale od czasu aresztowania Bishopa atmosfera się nieco uspokoiła. Muszę panią jednak uprzedzić, że jeśli nie zapanujecie jakoś nad tym tłumem, sprawy mogą bardzo szybko przyjąć mocno nieciekawy obrót. Robi nam się coraz silniejsze nastawienie „my kontra wy”. Mogę pomóc wam to jakoś naprawić, póki się jeszcze da. Jestem do usług, jeśli mi pozwolicie.

      Clair wiedziała, że lekarz ma rację. Widziała też jasno, że ci ludzie mu ufają, wystarczyło spojrzeć, jak na niego patrzyli, jak ucichli, gdy tylko zaczął mówić.

      – Niech pan poprosi kolegę, żeby odłożył ten wieszak, a ja udam, że nie próbował właśnie zaatakować funkcjonariuszki na służbie. Od tego zacznijmy.

      Barrington się obrócił, nie odrywając jednak wzroku od Clair.

      – Odłóż to, Harry. Nikomu nie byłoby przykro, gdyby do ciebie strzeliła. Może lepiej nie dawać jej powodu.

      Facet z Wieszakiem łypnął na niego spode łba, po czym mruknął i odstawił broń na podłogę. Stout podszedł i zabrał wieszak.

      – Aresztować go?

      Clair pokręciła głową.

      – Musimy się po prostu wszyscy uspokoić.

      – Jeśli skontaktowałaby mnie pani z osobą odpowiedzialną w CDC, mógłbym pomóc – zadeklarował się Barrington. Znowu ściszył głos. – Proszę znaleźć tym ludziom jakieś zajęcie, żeby nie stali tak bezczynnie, a zaręczam, że spotulnieją.

      Clair wiedziała, że

Скачать книгу