Скачать книгу

Czy ją innemu obiecał, czy na służbę Bożą ochwiarował966, tego ja nie wiem – ale wręcz powiedział, że nie da…

      – Mówiłżem wam – zapytał Zych – że opat tak Jagienkę miłuje, jakby była jego? Ostatni raz to jej rzekł tak: „Krewnych mam jeno po kądzieli967, ale z tej kądzieli więcej będzie nici dla ciebie niż dla nich”.

      Na to Maćko spojrzał niespokojnie, a nawet podejrzliwie na Zycha i dopiero po chwili odpowiedział:

      – Naszej krzywdy przecie byście nie chcieli…

      – Za Jagienką pójdą Moczydoły – rzekł wymijająco Zych.

      – Zaraz?

      – Zaraz. Innej bym nie popuścił, a jej popuszczę.

      – Bogdaniec i tak w połowie Zbyszków968, a da Bóg zdrowie, to mu go zagospodaruję jako się patrzy. Miłujecież wy Zbyszka?

      Na to Zych począł mrugać oczyma i rzekł:

      – Gorzej to, że jakoś Jagienka, byle kto o nim wspomniał, zaraz się do ściany obraca.

      – A jak wspominacie innych?

      – Jak innego wspomnę, to jeno prychnie i powiada: „czegóż?!”

      – Ano widzicie. Da Bóg, że przy takiej dziewce zapomni Zbyszko o tamtej. Ja stary, a też bym zapomniał… Napijecie się miodu?

      – Napiję się.

      – No, opat… juści mądry człowiek! Bywają między opatami, jako wiecie, całkiem świeccy ludzie, ale ten, choć między mnichami nie siedzi – przecie jest ksiądz – a ksiądz zawsze lepiej poradzi od zwykłego człeka, bo i na czytaniu się zna, i z Duchem Świętym jest w pobliskości. A wy, że dziewczynie zaraz Moczydoły puścicie – to słusznie. Ja też, byle Pan Jezus do zdrowia pomógł, co będę mógł Wilkowi z Brzozowej kmieciów odmówić969, to odmówię. Po źrebiu970 dobrej ziemi każdemu dam, bo w Bogdańcu ziemi nie brak. A Wilkowi971 niech się na Boże Narodzenie972 pokłonią i do mnie przyjdą. Albo to im nie wolno? Z czasem to i gródek w Bogdańcu zbuduję, godny kasztelik z dębów i z rowem wokół… Zbyszko i Jagienka niech sobie ninie973 na polowiczko974 razem chadzają… Myślę, że i śniegu niezadługo czekać… Wezwyczai975 się jedno do drugiego – i chłopak o tamtej zapomni. Niech sobie chadzają. Co tam długo gadać! Dalibyście mu Jagienkę czy nie dali?

      – Dałbym. Z dawna my to przecie uradzili976, żeby jedno było dla drugiego, a Moczydoły i Bogdaniec dla naszych wnuków.

      – Grady! – zawołał z radością Maćko. – Bóg da, że posypie się ich jak gradu. – Opat będzie ich nam krzcił…

      – Byle nadążył! – zawołał wesoło Zych. – Ale was to już dawno w takiej radości nie widziałem.

      – Bo mi pocieszno w sercu… Zadziora wyszła, a co do Zbyszka, wy się o niego nie bójcie. Wczoraj, jak Jagienka na koń siadała… wiecie… wiatr dął… Pytam ja tedy Zbyszka: „Widziałeś?” – a jego zaraz ciągoty977 wzięły. I tom też zmiarkował978, że z początku mało ze sobą gadali, a teraz, jak razem chodzą, to ciągle jedno ku drugiemu szyję obraca i tak uradzają… uradzają!… Napijcie się jeszcze.

      – Napiję się…

      – Za zdrowie Zbyszka i Jagienki!

      Rozdział czternasty

      Stary Maćko nie mylił się mówiąc, że Zbyszko i Jagienka radzi979 z sobą przestają980, a nawet że tęsknią do siebie. Jagienka pod pozorem odwiedzin chorego Maćka przyjeżdżała częstokroć do Bogdańca, z ojcem lub sama, Zbyszko przez samą wdzięczność wpadał co czas jakiś do Zgorzelic, więc wraz z upływem dni wyrodziła się między nimi bliska zażyłość i przyjaźń. Poczęli się lubić i chętnie z sobą „uradzać”, to jest rozmawiać o wszystkim, co ich mogło obchodzić. Było też trochę wzajemnego podziwu w tej przyjaźni, albowiem młody i śliczny Zbyszko, który i na wojnie się już wsławił, i w gonitwach981 brał udział, i na pokojach królewskich bywał, wydawał się dziewczynie w porównaniu z takim Cztanem z Rogowa lub z Wilkiem z Brzozowej prawdziwym dworskim rycerzem i niemal królewiczem, jego zaś zdumiewała chwilami uroda dziewczyny. Myślał wiernie o swojej Danusi, nieraz jednak, gdy spojrzał niespodzianie na Jagienkę, czy to w lesie, czy w domu, mimo woli mówił sobie: „Hej! to ci łania!” – gdy zaś wziąwszy ją pod boki, wsadzał na konia i wyczuwał pod dłońmi jej czerstwe982, jakby z kamienia wykrzesane983 ciało, to aż go ogarniał niepokój i – jak powiadał Maćko: – „brały go ciągoty984”, a zarazem coś poczynało mu chodzić po kościach i morzyć go niby sen.

      Jagienka, z natury harda, skora do wyśmiewania, a nawet zaczepna, stawała się stopniowo z nim coraz pokorniejsza, zupełnie jak służka, która tylko w oczy patrzy, w czym by usłużyć i dogodzić, on zaś rozumiał tę jej wielką przychylność, był jej wdzięczen985 i coraz mu milej było z nią przestawać986. W końcu, zwłaszcza od czasu gdy Maćko począł pijać niedźwiedzie sadło, widywali się prawie codziennie, a po wyjściu szczebrzucha987 z rany, wybrali się razem na bobry po świeży skrom988 do gojenia bardzo potrzebny.

      Wzięli kuszę, siedli na koń i pojechali naprzód do Moczydołów, które miały być w przyszłości wianem989 Jagienkowym, potem pod las, gdzie zostawili konie pachołkowi, i dalej poszli piechotą, gdyż przez gęstwę i mokradła trudno było przejechać. Po drodze pokazała Jagienka za rozległą, pokrytą szuwarami łąką siną wstęgę lasu i rzekła:

      – To bory Cztana z Rogowa.

      – Tego, który by cię rad wziął?

      A ona poczęła się śmiać:

      – Wziąłby, żebym się jeno990 dała!

      – Łacnie991 mu się obronisz, mając Wilka do pomocy, który, jako słyszałem, na tamtego zęby szczerzy. I dziwno mi to nawet, że się jeszcze nie pozwali na śmierć.

      – Bo tatulo, jadąc na wojnę, powiedzieli im tak: „Jeśli się pobijecie, to żadnego na oczy nie chcę widzieć”. To i cóż mieli robić? Jak są w Zgorzelicach, to na się sapią, ale potem piją razem w gospodzie w Krześni, póki pod ławy nie pozlatują.

      – Głupie chłopy!

      – Czemu?

      – Bo jak Zycha nie było doma, powinien był jeden alibo drugi nastąpić na Zgorzelice i siłą cię brać. Cóż by Zych

Скачать книгу


<p>966</p>

ochwiarować – dziś popr.: ofiarować. [przypis edytorski]

<p>967</p>

po kądzieli – w linii żeńskiej; kądziel – pęk włókien przygotowanych do przędzenia. [przypis edytorski]

<p>968</p>

Zbyszków (daw.) – Zbyszkowy, należący do Zbyszka. [przypis edytorski]

<p>969</p>

odmówić – tu: przekonać do odejścia. [przypis edytorski]

<p>970</p>

źreb – dawna miara powierzchni ziemi. [przypis edytorski]

<p>971</p>

Wilkowi – poddani Wilka. [przypis edytorski]

<p>972</p>

na Boże Narodzenie – Boże Narodzenie stanowiło zwyczajowy termin, do którego obowiązywały umowy. [przypis edytorski]

<p>973</p>

ninie (daw.) – teraz. [przypis edytorski]

<p>974</p>

polowiczko – polowanie. [przypis edytorski]

<p>975</p>

wezwyczaić się – przyzwyczaić się. [przypis edytorski]

<p>976</p>

uradzić (daw.) – ustalić. [przypis edytorski]

<p>977</p>

ciągoty – pożądanie. [przypis edytorski]

<p>978</p>

zmiarkować (daw.) – zauważyć, zorientować się. [przypis edytorski]

<p>979</p>

radzi (daw.) – chętnie. [przypis edytorski]

<p>980</p>

przestawać (daw.) – przebywać. [przypis edytorski]

<p>981</p>

gonitwy – turnieje rycerskie. [przypis edytorski]

<p>982</p>

czerstwy (daw.) – zdrowy. [przypis edytorski]

<p>983</p>

wykrzesać – wykuć z kamienia. [przypis edytorski]

<p>984</p>

ciągoty – pożądanie. [przypis edytorski]

<p>985</p>

wdzięczen – dziś popr.: wdzięczny. [przypis edytorski]

<p>986</p>

przestawać (daw.) – przebywać. [przypis edytorski]

<p>987</p>

szczebrzuch – słowniki podają znaczenie: wiano panny młodej. Sienkiewicz prawdop. skontaminował to ze słowem ”brzeszczot”. [przypis edytorski]

<p>988</p>

skrom – tłuszcz zwierzęcy. [przypis edytorski]

<p>989</p>

wiano – posag. [przypis edytorski]

<p>990</p>

jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]

<p>991</p>

łacnie a. łacno (daw.) – łatwo. [przypis edytorski]