Скачать книгу

Bywali w zaciekłych wirach bitew, że z koni, z ludzi, ze zbroi, z Niemców i piór czynił się jakoby jeden kłąb. A czego to oni przy tym nie widzieli! Widzieli krzyżackie zamki z czerwonej cegły, litewskie grodźce825 drewniane i kościoły, jakich koło Bogdańca nie ma, i miasta, i srogie puszcze, w których nocami kwiliły powypędzane ze świątyń litewskie bożeczki, i różne, różne cuda; wszędzie zaś, gdzie do bitki przyszło, Zbyszko na przedzie, tak że dziwowali mu się najwięksi rycerze.

      Jagienka, przysiadłszy na kłodzie obok Maćka, słuchała z otwartymi ustami tego opowiadania kręcąc głową, jakby ją miała na śrubkach, to w stronę Maćka, to w stronę Zbyszka, i spoglądając na młodego rycerza z coraz większym podziwem. Wreszcie, gdy Maćko skończył, westchnęła i rzekła:

      – Bogdaj826 się to chłopakiem urodzić!

      Lecz Zbyszko, który przez czas opowiadania przyglądał się jej również bacznie, myślał w tej chwili widocznie o czym innym, gdyż niespodzianie rzekł:

      – Ale też z was kraśna827 dziewka!

      Jagienka zaś odrzekła, na wpół z niechęcią, a na wpół ze smutkiem:

      – Widzieliście wy kraśniejsze ode mnie.

      Zbyszko jednak mógł bez kłamstwa odpowiedzieć jej, że wiele takich nie widział, gdyż od Jagienki bił po prostu blask zdrowia, młodości i siły. Stary opat nie próżno mawiał o niej, że wygląda jak na wpół kalina828, wpół sosenka. Wszystko w niej było piękne: i wysmukła postawa, i szerokie ramiona, i piersi jak ze skały wykute, i czerwone usta, i modre oczki bystro patrzące. Była też przybrana staranniej niż poprzednio w lesie na łowach. Na szyi miała kraśne829 paciorki, kożuszek otwarty na przodzie, kryty zielonym suknem, spódnicę z samodziału830 w prążki i nowe buty. Nawet stary Maćko zauważył ten piękny strój i popatrzywszy na nią przez chwilę, zapytał:

      – A czemuś to się tak przybrała, jako na odpust?

      Lecz ona, zamiast odpowiedzieć, poczęła wołać:

      – Idą wozy, idą!…

      Jakoż, gdy wozy zajechały, skoczyła ku nim, a za nią poszedł Zbyszko. Wyładowanie trwało aż do zachodu słońca, ku wielkiemu zadowoleniu Maćka, który każdą rzecz z osobna oglądał i za każdą wysławiał Jagienkę. Mrok też już zapadał zupełny, gdy dziewczyna poczęła się zabierać do domu. Przy wsiadaniu na koń Zbyszko chwycił ją nagle wpół i nim zdążyła słowo wymówić, podniósł ją w górę i posadził na kulbakę831. Wówczas zarumieniła się jak zorza i zwróciwszy ku niemu twarz, rzekła przytłumionym nieco głosem;

      – Mocarny z was pachołek…

      On zaś, nie dojrzawszy jej rumieńców i zmieszania z powodu ciemności, roześmiał się i zapytał:

      – A nie boicie się zwierza?… już zaraz noc!

      – Jest na wozie oszczep… podajcie mi go.

      Zbyszko poszedł do wozu, wyjął oszczep i wręczył go Jagience:

      – Bądźcie zdrowi!

      – Bądźcie zdrowi!

      – Bóg wam zapłać! Przyjadę jutro alibo pojutrze do Zgorzelic pokłonić się Zychowi i wam za somsiedzką832 uczynność.

      – Przyjeżdżajcie! Radzi będziem! Wiśta!

      I ruszywszy koniem, znikła po chwili w przydrożnych krzach833.

      Zbyszko wrócił do stryja.

      – Czas wam do izby wracać.

      Lecz Maćko odrzekł, nie ruszając się z kłody:

      – Hej! co za dziewczyna! Aże podwórze od niej pojaśniało!

      – Bo pewnie!

      Nastała chwila milczenia. Maćko zdawał się o czymś rozmyślać, patrząc w ukazujące się gwiazdy, po czym znów rzekł jakby sam do siebie:

      – I przyszczypne834 to, i gospodarne, choć nie ma więcej nad piętnaście roków835

      – Ano! – rzekł Zbyszko – stary Zych miłuje ją też jak oko w głowie.

      – I mówił, że Moczydoły za nią pójdą, a tam jest w łęgach836 stadko świerzop837 ze źrebięty.

      – W borach moczydłowskich ponoś okrutne bagna?…

      – Ale żeremia838 bobrowe w nich są.

      I znów nastało milczenie. Maćko spoglądał czas jakiś z ukosa na Zbyszka, a wreszcie spytał:

      – Cóżeś się tak zapamiętał839? O czym rozmyślasz?

      – Bo… widzicie… po Jagience tak mi się Danuśka przypomniała, aże mnie coś w sercu zabolało.

      – Chodźmy do izby – rzekł na to stary. – Późno już.

      I wstawszy z trudem, wsparł się na Zbyszku, który odprowadził go do komory.

      Zbyszko pojechał jednak zaraz nazajutrz do Zgorzelic, albowiem Maćko bardzo o to przynaglał. Wymógł również na bratanku, by wziął z sobą dla okazałości dwóch pachołków i przybrał się jak najpiękniej, aby w ten sposób cześć Zychowi wyrządzić i należytą wdzięczność mu okazać. Zbyszko ustąpił i pojechał wystrojony jak na wesele w tę samą zdobyczną jakę840 z białego atłasu841, obszytą złotą frędzlą i zahaftowaną w złote gryfy. Zych przyjął go z otwartymi ramionami, radością i ze śpiewaniem, Jagienka zaś, wszedłszy na próg izby, stanęła jak wryta i omal nie upuściła łagiewki842 z winem na widok młodziana, myślała bowiem, że królewicz jaki przyjechał. Straciła też od razu śmiałość i siedziała w milczeniu, przecierając tylko kiedy niekiedy oczy, jak gdyby się chciała ze snu obudzić. Zbyszko, któremu brakło doświadczenia, myślał, że z niewiadomych mu przyczyn nierada go widzi, rozmawiał więc tylko z Zychem, sławiąc jego sąsiedzką hojność i podziwiając dwór zgorzelicki, który rzeczywiście w niczym nie był do bogdanieckiego podobny.

      Wszędzie znać tu było dostatek i zasobność. W izbach były okna z szybami z rogu, zestruganego cienko i tak wygładzonego, że był prawie jak szkło przeźroczysty. Nie było ognisk na środku izb, tylko wielkie kominy z okapami po rogach. Podłoga była z modrzewiowych desek czysto umytych, na ścianach zbroje i mnóstwo mis błyszczących jak słońca oraz pięknie wyciętych łyżników843, z szeregami łyżek, z których dwie były ze srebra. Gdzieniegdzie wisiały też makatki, złupione w wojnach lub nabyte od wędrownych kupców. Pod stołami leżały olbrzymie płowe844 skóry turze845, a takoż żubrze i dzicze. Zych z chęcią pokazywał swoje bogactwa, mówiąc co chwila, że to Jagienkowe gospodarowanie. Zaprowadził także Zbyszka do alkierza Скачать книгу


<p>825</p>

grodziec (daw.) – gród. [przypis edytorski]

<p>826</p>

bogdaj (daw.) – oby (od: daj Boże, aby). [przypis edytorski]

<p>827</p>

kraśny (daw.) – piękny. [przypis edytorski]

<p>828</p>

kalina – roślina o czerwonych owocach; w poezji ludowej porównanie do niej dziewczyny uchodziło za komplement. [przypis edytorski]

<p>829</p>

kraśny – tu: czerwony. [przypis edytorski]

<p>830</p>

samodział – tkanina wełniana lub lniana, wyprodukowana na ręcznym warsztacie. [przypis edytorski]

<p>831</p>

kulbaka – wysokie siodło, przeważnie wojskowe. [przypis edytorski]

<p>832</p>

somsiedzki – dziś popr.: sąsiedzki. [przypis edytorski]

<p>833</p>

kierz (daw.) – krzak. [przypis edytorski]

<p>834</p>

przyszczypny (daw. a. gw.) – zadziorny, ale na sposób humorystyczny. [przypis edytorski]

<p>835</p>

roków (gw.) – lat. [przypis edytorski]

<p>836</p>

łęg – podmokła łąka. [przypis edytorski]

<p>837</p>

świerzopa – kobyła, klacz. [przypis edytorski]

<p>838</p>

żeremie – konstrukcja z gałęzi, mchu i szlamu, budowana przez bobry, w której rodzą one młode. [przypis edytorski]

<p>839</p>

zapamiętać się – zamyślić się a. zająć się czymś, zapominając o wszystkim innym. [przypis edytorski]

<p>840</p>

jaka (daw.) – rodzaj okrycia wierzchniego. [przypis edytorski]

<p>841</p>

atłas – tkanina z jednej strony gładka, z drugiej szorstka. [przypis edytorski]

<p>842</p>

łagiewka a. łagiew – naczynie podróżne. [przypis edytorski]

<p>843</p>

łyżnik – drewniana półeczka z otworami na łyżki. [przypis edytorski]

<p>844</p>

płowy (o włosach a. futrze) – jasny. [przypis edytorski]

<p>845</p>

tur – wymarły dziki ssak z rzędu parzystokopytnych. [przypis edytorski]