Скачать книгу

młodego watażki była spokojniejsza, jeno smutek śmiertelny malował się na niej widocznie. Rzekłbyś: dal, w której wzrok ginął po północnej stronie, za Kahamlikiem1300, bieg konia i powietrze stepowe uciszyły w nim tę burzę wewnętrzną, która się zerwała po przeczytaniu listów wiezionych przez Rzędziana.

      – Żar z nieba leci – rzekł pan Zagłoba – aż słoma w butach parzy. I w płóciennym kitlu za gorąco, bo wiatru wcale nie ma. Bohun, słuchaj no, Bohun!

      Watażka spojrzał swymi głębokimi, czarnymi oczyma, jakby ze snu zbudzony.

      – Uważ no, synku – mówił pan Zagłoba – aby cię melankolia nie zajadła, która gdy z wątroby, gdzie jest właściwe jej siedlisko, do głowy uderzy, snadnie rozum pomieszać może. Nie wiedziałem, że tak romansowy z ciebie kawaler. Musiałeś się w maju rodzić, a to jest miesiąc Wenery, w którym taka jest lubość aury, że nawet wiór ku drugiemu wiórowi afekt czuć poczyna, ludzie zaś w onym miesiącu urodzeni większą od innych mają w kościach do białogłów ciekawość. Wszelako ten wygrał, kto się pohamować potrafi, dlatego też radzę ci: lepiej ty zemsty poniechaj. Do Kurcewiczów słuszny możesz mieć rankor1301, ale albo to jedna dziewka na świecie?

      Bohun, jak gdyby nie Zagłobie, jeno własnemu żalowi odpowiadając, ozwał się głosem do zawodzenia niż do mowy podobniejszym:

      – Jedna ona zazula1302, jedna na świecie!

      – Choćby też i tak było, to skoro ona do innego kuka, nic ci z tego. Słusznie mówią, że serce jest to wolentarz1303, któren1304 pod jakim chce znakiem służyć, pod takim służy. Zważ przy tym, że dziewka to jest wielkiej krwi, bo Kurcewicze, słyszę, od książąt ród wywodzą… Wysokie to progi.

      – Do czorta-że wasze progi, wasze rody, wasze pergaminy! – tu watażka uderzył z całą siłą w głownię szabli: – ot, mnie ród! Ot, mnie prawo i pergamin! Ot, mnie swat i drużba! O zdrajcy! O wraża krew przeklęta! Dobry wam był Kozak, druh był i brat: do Krymu z nim chodzić, dobro tureckie brać, łupem się dzielić. Ej, hołubili i synkiem zwali, i dziewkę przyrzekli, a teraz co? Przyszedł szlachcic, Laszek cacany, i ot, Kozaka, synka i druha, odstąpili – duszę wydarli, serce wydarli, innemu donia1305, a ty choć ziemię gryź, ty Kozacze, terpy1306! Terpy!…

      Watażce głos zadrgał; zęby ścisnął, pięściami o pierś szeroką tętnić począł, aż echo jak z podziemia z niej wychodziło.

      Nastała chwila milczenia. Bohun oddychał ciężko. Ból i gniew targały na przemian zdziczałą, nie znającą hamulca duszę Kozaka. Zagłoba czekał, aż się zmorduje i uspokoi.

      – Co tedy chcesz czynić, junaku nieszczęsny? jak postąpisz?

      – Jak Kozak – po kozacku!

      – Hm, już widzę, co to będzie. Ale mniejsza z tym. Jedno ci tylko powiem, że to jest państwo wiśniowieckie i do Łubniów1307 niedaleko. Pisał pan Skrzetuski onej kniahini, żeby się tam z dziewką schroniła, to znaczy, że one są pod książęcą opieką, a książę srogi lew…

      – I chan1308 lew, a ja mu w gardziel właził i ogniem w ślepie świecił.

      – Co ty, szalona głowo, księciu chcesz wojnę wypowiadać?

      – Chmiel i na hetmanów się porwał. Co mnie wasz książę!

      Pan Zagłoba stał się jeszcze niespokojniejszy.

      – Tfu! do diabła. A to po prostu rebelią pachnie! vis armata, raptus puellae1309 i rebelia – to niby kat, szubienica i stryczek. Dobra szóstka: możesz nią zajechać, jeśli nie daleko, to wysoko. Kurcewicze też bronić się będą.

      – Taj co? Albo mnie pohybel, albo im! Ot, ja duszu by zhubyw1310 za nich, za Kurcewiczów, oni mi byli bracia, a stara kniahini mać1311, której ja w oczy jak pies patrzył! A jak Wasyla Tatary złapały, tak kto do Krymu poszedł? Kto go odbił? – ja! Kochał ich i służył im jak rab1312, bo myślał, że tę dziewczynę wysłużę. A oni za to prodały, prodały mene jak raba, na złuju dołu i na neszczastje1313… Wygnali precz – no, tak i pójdę, tylko się wprzód pokłonię; za sól i chleb, com u nich jadł, po kozacku zapłacę – i pójdę, bo swoją drogę znaju1314.

      – I gdzie pójdziesz, gdy z księciem zaczniesz? Do Chmiela obozu?

      – Żeby mnie tę dziewkę dali, ja by był wasz lacki1315 brat, wasz druh, wasza szabla, dusza wasza zaklataja1316, wasz pies. I wziąłby swoich semenów, innych z Ukrainy skrzyknął, taj na Chmiela i na rodzonych braci zaporoskich ruszył i kopytami rozniósł. A chciałby za to nagrody? – nie! Ot, wziąłby dziewczynę i za Dniepr ruszył na boży step, na dzikie ługi, na ciche wody – i mnie by było dosyć, a teraz…

      – Teraześ się wściekł.

      Watażka nic nie odrzekł, konia nahajem uderzył i pomknął naprzód, a pan Zagłoba począł rozmyślać, w jakie to tarapaty się dostał. Nie ulegało wątpliwości, że Bohun zamierzał na Kurcewiczów napaść, krzywdę swą pomścić i dziewczynę przemocą zabrać. I w tej imprezie byłby mu jeszcze pan Zagłoba kompanii dotrzymał. Na Ukrainie trafiały się takie sprawy często, a czasem i uchodziły płazem. Wprawdzie, gdy gwałtownik nie był szlachcicem, rzecz wikłała się i stawała się niebezpieczniejszą, ale za to wymiar sprawiedliwości na Kozaku był trudny, bo gdzie go było szukać i łapać? Po przestępstwie zbiegał w dzikie stepy, gdzie ręka ludzka nie sięgała – i tyle go widziano – a gdy wybuchła wojna, gdy Tatarzy kraj naszli, wtedy przestępca wypływał znowu, bo wtedy spały prawa. Tak mógł uchronić się od odpowiedzialności i Bohun, a pan Zagłoba nie potrzebował mu przecie czynnie pomagać i brać na siebie połowy winy. Nie byłby wreszcie tego w żadnym razie czynił, bo choć mu Bohun był przyjacielem, wszelako nie wypadało Zagłobie, szlachcicowi, w komitywę z Kozakiem przeciw szlachcie wchodzić, zwłaszcza, że pana Skrzetuskiego znał i pił z nim. Pan Zagłoba był warchoł nie lada, ale jego warcholstwo miało pewną miarę. Hulać po karczmach czehryńskich1317 z Bohunem i inną starszyzną kozacką, zwłaszcza za ich pieniądze – i owszem; wobec gróźb kozackich dobrze nawet było takich ludzi mieć przyjaciółmi. Pan Zagłoba o skórę swą, choć tu i owdzie poszczerbioną, dbał wielce – aż naraz spostrzegł, że i przez tę przyjaźń wlazł w okrutne błoto. Bo było jasnym, że jeśli Bohun dziewczynę, narzeczoną książęcego porucznika i ulubieńca, porwie, to z księciem zadrze, a wtedy nie pozostanie mu nic innego, jak do Chmielnickiego uciec i do buntu się przyłączyć. Na to kładł pan Zagłoba w myśli stanowcze co do swojej osoby veto1318, bo do buntu przyłączać się dla pięknych oczu Bohuna nie miał wcale zamiaru, a w dodatku księcia bał się jak ognia.

      – Tfu! tfu! – mruczał sobie teraz – diabłam za ogon kręcił, a on mnie będzie teraz za łeb kręcił – i ukręci. Niech piorun trzaśnie tego watażkę

Скачать книгу


<p>1300</p>

Kahamlik – rzeka na środkowowschodniej Ukrainie, na lewym brzegu Dniepru. [przypis redakcyjny]

<p>1301</p>

rankor (starop.) – gniew, uraza. [przypis redakcyjny]

<p>1302</p>

zazula (z ukr.) – kukułeczka. [przypis redakcyjny]

<p>1303</p>

wolentarz – żołnierz, który pełni służbę, ale nie otrzymuje za nią zapłaty. [przypis edytorski]

<p>1304</p>

któren – dziś popr.: który. [przypis redakcyjny]

<p>1305</p>

donia (ukr.) – córeczka. [przypis redakcyjny]

<p>1306</p>

terpy (ukr.) – cierp. [przypis redakcyjny]

<p>1307</p>

Łubnie – miasto na Połtawszczyźnie, na śr.-wsch. Ukrainie, rezydencja książąt Wiśniowieckich. [przypis redakcyjny]

<p>1308</p>

chan – władca tatarski. [przypis redakcyjny]

<p>1309</p>

vis armata, raptus puellae (łac.) – przemoc, porwanie panny. [przypis redakcyjny]

<p>1310</p>

ja duszu by zhubyw (ukr.) – duszę bym zgubił. [przypis redakcyjny]

<p>1311</p>

mać (starop.) – matka. [przypis redakcyjny]

<p>1312</p>

rab (daw.) – niewolnik. [przypis redakcyjny]

<p>1313</p>

prodały mene jak raba, na złuju dołu i na neszczastje (ukr.) – sprzedali mnie jak niewolnika, na złą dolę i na nieszczęście. [przypis redakcyjny]

<p>1314</p>

znaju (ukr.) – znam. [przypis redakcyjny]

<p>1315</p>

lacki (z ukr.) – polski. [przypis redakcyjny]

<p>1316</p>

zaklataja (ukr.) – zaklęta, zaprzysiężona. [przypis redakcyjny]

<p>1317</p>

Czehryn a. Czehryń (ukr. Czyhyryn) – miasto na środkowej Ukrainie, położone nad jednym z dopływów środkowego Dniepru, jedna z najdalej wysuniętych twierdz Rzeczypospolitej. [przypis redakcyjny]

<p>1318</p>

veto (z łac. veto: nie pozwalam) – sprzeciw. [przypis redakcyjny]