Скачать книгу

myśl o byłej żonie! Nie, nie myśl! To impuls! Co tam impuls! Miriady impulsów jednocześnie! Synaptyczne szaleństwo! Wszystkie aksony spuszczone ze smyczy jednocześnie! Eksplozja engramów! Rollercoaster neuroprzekaźników! Dopamina! Serotonina! Adrenalina! Nagle wszystko zaczęło się zgadzać! Zapach! Smak! Dźwięk głosu! Faktura skóry pod palcami! Silnik zawył! Turbina podniosła obroty! Bolid wyrwał do przodu! Pieprzyłem teraz moją żonę! Jak za pierwszym razem! Jak za drugim! Za setnym! Za tysięcznym! Byliśmy znowu młodzi i bezwstydnie bezgrzeszni! Jeszcze wąż nie zaproponował nam jabłka! Jeszcze go nie przerobiliśmy na przesłodzony kompot codzienności! Jeszcze usta, w krótkich chwilach, gdy odrywaliśmy je od siebie, szeptały: kocham, wielbię, na zawsze i nikt inny! Tak! To był właściwy kierunek! Zamknąć oczy, pozwolić zniknąć Ninie i myśleć o Agnieszce! Myśleć już tylko o niej! Tylko o niej! Nie pozwolić uciec tej pięknej wizji! Trzymać się jej za wszelką cenę i dźgać! Dźgać, ile sił w biodrach, w tę wypiętą zastępczą samiczość, rozbić ją jak chińską podróbkę greckiej wazy! Co myśmy sobie zrobili, Aga?! Co myśmy sobie, kurwa, zafundowali?! Przecież…

      Dryń-dryń!

      Dryń-dryń-dryń!

      – Nie przerywaj! Nie przerywaj, Kuba! Nie w tym momencie!

      – Halo…? Tak, Jakub Solański przy telefonie. Co się stało? Złamany…? Jest pani pewna…? Kto…? Tak, tak, zaraz będę…

      Zerknąłem na Ninę. Leżała z komórką przy uchu i ze mną ciągle w środku. Próbowała uspokoić oddech.

      – Tak, Nina Broszkiewicz. Co? Mój syn? To niemożliwe! – wykrzywiła głowę, starając się odczytać sposób, w jaki na nią patrzę. – Boże kochany!

      Jej telefon zadzwonił w tym samym momencie co mój. Teraz go odrzuciła. Wysunąłem się z niej, a ona natychmiast zakryła się kołdrą.

      – Mój syn… – powiedziała, odwracając wzrok. – Twojemu…

      – Wiem.

      W poczytnych książkach mówi się o takich momentach: i poczuli, że są nadzy.

      – Muszę tam jechać – wstałem z łóżka.

      – Ja też. Zawieziesz mnie?

      Kiwnąłem głową.

      Jak wychodziliśmy, złapała jeszcze butelkę ze stołu. Znowu były korki i zdążyła ją poważnie osuszyć, zanim dojechaliśmy do szkoły.

      Kiedy szliśmy po korytarzu, myślałem o Bogu. W czasie, gdy ja posuwałem Ninę, jej syn złamał mojemu nos. Czyżby Bóg chciał mi przez to coś powiedzieć? On często łamie nosy niewinnym, żeby nawrócić grzeszników. A może postanowił mnie w ten sposób ukarać, bo wyciąłem guza arcybiskupowi? Jak wiadomo, niezbadane są wyroki. Choć niejednokrotnie już zbadano, że to wyroki.

      – Nienawidzę tego! – rzuciła Nina.

      – Przestań. Chłopcy muszą się czasami bić.

      – Mówię o niedorżnięciu!

      Kiedy wyszliśmy zza rogu, wpadliśmy na Agnieszkę.

      – Co ty tu robisz? – krzyknąłem, widząc, jak badawczo przygląda się mnie i Ninie.

      Cholernej Ninie, która na widok mojej byłej żony nie przestała się uśmiechać.

      – Janek mnie przywiózł.

      – Jaki Janek?

      – Mój Janek – wtrąciła Nina, patrząc w bok. – Znaczy się były mój, dupek jeden.

      Idąc za wzrokiem Niny, dostrzegłem na dziecięcej ławeczce w końcu korytarza jej eksmęża. Kiedy skrzyżowaliśmy spojrzenia, ukłonił się z fałszywym uśmiechem wysoko postawionego pracownika sektora bankowego. Istotnie, dupek. Kiwnąłem głową i odwróciłem się do Agnieszki.

      – Z przemieszczeniem…?

      – Co? – Zamrugała oczami.

      – No, złamanie, czy z przemieszczeniem?

      – Na szczęście nie ma złamania. Tylko krew mu poszła – uśmiechnęła się.

      Dlaczego ona się uśmiecha? Co w tym śmiesznego, że nasz syn zalał się krwią? A może nie chodzi o Matiego? Może ona śmieje się ze mnie? Daje do zrozumienia, że wie o Ninie? A jak ja nią pachnę? Nie było czasu się umyć, kurwa! Bzdura, to niemożliwe! To z pewnością stresowa reakcja na krzywdę dziecka! Swoją drogą, dlaczego ja to ukrywam? Jesteśmy przeszło rok po rozwodzie i mogę robić, na co mam ochotę!

      – Ja pierdolę! – ryknęła niespodziewanie Nina. – Czyli fałszywy alarm?

      Już wiem, dlaczego to ukrywam.

      Agnieszka spojrzała na Ninę z obrzydzeniem.

      – Nie dla ciebie, Nina! Twój syn to kawał łobuza i powinnaś coś z tym zrobić!

      – A co ja mogę? – Nina skrzywiła się i oskarżycielsko skierowała palec w stronę byłego męża, który zdążył już do nas podejść. – On po tym pierdolonym psychopacie ma geny mordercy!

      Zanosiło się na poważną awanturę, której zdecydowanie chciałem uniknąć.

      – Nina, błagam, jesteśmy w szkole – powiedziałem ściszonym głosem, mając nadzieję, że się do niego dostroi.

      Na próżno. Torfowa whisky miała znacznie większą siłę oddziaływania.

      – Ty w szkole nigdy nie kląłeś, kurwa?!

      Popatrzyłem błagalnie na Jana Broszkiewicza. W końcu jest prezesem wielkiego banku. Musiał negocjować z dużo gorszymi skurwysynami.

      – Nina, natychmiast się opanuj – powiedział bez przekonania.

      Najwyraźniej miał innych ludzi od negocjacji.

      Nina wbiła w niego mętny, ale niepozbawiony pogardy wzrok.

      – Ty mnie już więcej w życiu nie strofuj, sadysto! Dosyć się nasłuchałam! Że głupia, że niewychowana, że chujumuju!

      – Piłaś, tak? – rzucił krótko prezes banku i nerwowo chrząknął.

      Boże, co za dupek! Jak na to wpadłeś, człowieku?

      – Może i piłam! – Nina wydęła wargi. – A co? Zabronisz mi?

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEAYABgAAD/2wBDAAEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQH/2wBDAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQEBAQH/wgARCASnAyADAREAAhEBAxEB/8QAHgABAQEBAQEBAAMBAAAAAAAAAAoJCAcGBQEDBAL/xAAUAQEAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA/9oADAMBAAIQAxAAAAHfwAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

Скачать книгу