Скачать книгу

równowagi. Także w ludzkich duszach. Nigdzie tyle kobiet nie decyduje się na krok ostateczny – samospalenie. W samym tylko 2011 roku było ich siedemdziesiąt pięć. Nigdzie w Afganistanie urzędy nie odnotowują tylu rozwodów. Przemysł kidnaperski kwitnie. Spośród wszystkich afgańskich miast to tu najwyraźniej widać burzliwe ścieranie się tradycji z nowoczesnością.

      Za murami poprawczaka zima, wkrótce okaże się najsurowszą od dziesięcioleci. W fugach osadza się szron, radio donosi o dwucyfrowych temperaturach na minusie. W grudniu Halima tnie brzytwą ręce. Koleżanka donosi o tym psycholożce Salisze, która odwiedza kobiety dwa razy w tygodniu.

      – Czego ty chcesz, dziewczyno? – pyta czterdziestopięcioletnia Saliha. – Chcesz umrzeć, ale chcesz spędzić życie z Rafim, to przecież sprzeczność.

      Halima przetrwa zimę, a Rafi będzie znajdywał wciąż nowe sposoby, żeby przesyłać wiadomości do skrzydła dla dziewcząt. Przekupuje strażniczkę Jontab, daje jej pieniądze, kartę SIM dla córki, dla wnuczki suszone owoce. Jest dla niej miły nawet wtedy, gdy Jontab ma zły humor i celowo przekazuje Halimie nieprawdziwe wieści. „Nie kocham cię już”, oznajmiła jej pewnego razu, rzekomo są to słowa Rafiego. Halimą wstrząsają spazmy płaczu. Strażniczka tak sobie czasem z nimi pogrywa. Co tydzień w dzień odwiedzin brat albo wuj Rafiego przynoszą pieniądze.

      Korpulentna dyrektorka poprawczaka to też prawniczka. Pochodzi z dobrego domu. Nosi pstrokate chusty i robi w zakładzie, co chce. Jest bardzo drażliwa: gdy coś nie przypadnie jej do gustu, po prostu się obraża. Jest też kapryśna, w jednej chwili może się zmienić w bliźniaczkę Królowej Kier z Alicji w Krainie Czarów. „Służę dzieciom” – mówi. Jednak najczęściej, latem i zimą, z nogami na taborecie, ogląda na zapleczu telewizję. Opuszcza swoje stanowisko jedynie w skrajnych sytuacjach. Jej trzyletni syn cały dzień biega po korytarzach, dla zabawy pluje na personel. Pluje na więziennego lekarza, który znudzony siedzi przy szafce z lekarstwami i jak mówią, ze szczególnym upodobaniem robi osadzonym dziewczętom zastrzyki w uda, nigdy w ręce.

      – Młodzież wychodzi stąd gorsza, niż przyszła – moralizuje. – Osobiście byłbym za karą chłosty.

      Syn dyrektorki, robiąc swoje rundki, mija także biuro księgowego, który do perfekcji opanował sztukę spania przy biurku z otwartymi oczami. Przebiega obok drzwi, za którymi drzemią specjaliści od różnych spraw, nie robiąc nic sensownego. A młodzież w obu skrzydłach pozostawiona jest sama sobie. Starsi rozkazują młodszym. W celi Rafiego siedzi chłopak należący do talibów. Dorośli rzadko tu zaglądają.

      Niespodziewanie któregoś lutowego dnia ojciec Halimy wycofuje zgodę na ślub.

      – Zażądał za pannę młodą miliona afgani albo dziewczyny z rodziny Rafiego jako żony dla swojego pięćdziesięcioletniego brata kawalera – skarży się Khisrawi.

      Rodzina chłopaka jest oburzona. Nie są w stanie wyłożyć tak horrendalnej sumy, w przeliczeniu to szesnaście tysięcy euro. Rafi jest w więzieniu. Jego ojciec zginął w sąsiedzkiej waśni wiele lat temu. Starszy brat nie ma pracy, tylko wuj zarabia na szkółce drzewek. Siostry chłopaka mają po siedem i dziesięć lat, są zdaniem matki za młode na małżeństwo. Wygląda na to, że negocjacje znów utknęły w martwym punkcie.

      Tego dnia Rafi wypala sobie żelazkiem literę H w zgięciu łokcia. To czwarte H na jego ciele. Jedno wyciął sobie na ramieniu brzytwą, drugie wypalił na prawej ręce zapałkami, trzecie wykłuł igłą na lewej. Nocą leży bezsennie i zastanawia się, co robić.

      Za murami poprawczaka kraj czeka jeszcze jeden zwrot. W Kabulu rząd Hamida Karzaja planuje politykę po 2014. Na ten rok NATO zapowiedziało wycofanie wszystkich wojsk koalicji. Zachód ogłosił ponadto, że drastycznie ograniczy środki pomocowe. Karzaj szuka sposobu na utrzymanie równowagi w walce z talibami, przed którymi sam nie jest w stanie się bronić. To daje miejsce w afgańskiej polityce konserwatywnym mułłom, odczuwalnie wzmacniając wpływy radykałów. Khisrawi obawia się, że obrończynie praw kobiet zostaną złożone w ofierze. Przerwy obiadowe adwokatki spędzają w biurze, nerwowo dyskutują. W pałacu prezydenckim Rada Ulemów Afganistanu (najwyższa władza religijna) przed kilkoma dniami ogłosiła nowe decyzje, którym Karzaj przyklasnął. Kobiety nie będą mogły wychodzić z domu bez męskiego towarzystwa i rozmawiać z obcymi mężczyznami. Odbiera się im prawo uczestnictwa w życiu publicznym. Listy nowych zakazów rozdawane są we wszystkich meczetach w kraju. Na razie są to tylko zalecenia, jeszcze nie mają mocy ustawy. Ale gdy niedawno jedna z adwokatek miała lecieć na kurs do Kabulu, została zatrzymana na lotnisku. Czy mężczyźni z jej rodziny o tym wiedzą?

      – To się nie zdarzyło od czasów panowania talibów – mówi Khisrawi.

      Negocjacje z ojcem Halimy zmieniają się w wyścig z czasem. Młodzi mają zostać zwolnieni w pierwszych dniach kwietnia, trzy miesiące przed upływem kary. Prośba o ułaskawienie złożona do sądu najwyższego odniosła skutek.

      – Chcę dwieście pięćdziesiąt tysięcy afgani – oświadcza mężczyzna na dwa tygodnie przed terminem zwolnienia. Rodziny jeszcze raz spotykają się w centrum mediacyjnym. – Od innych mógłbym za nią dostać milion.

      Koniec końców strony godzą się na pięć tysięcy dolarów płatne w dwóch transzach, jedna od razu, druga w dniu ślubu. Pieczętują kontrakt odciskami palców.

      W dzień poprzedzający opuszczenie poprawczaka dyrektorka wzywa do siebie Halimę i Rafiego. Młodzi widzą się pierwszy raz od momentu pojmania. Siedzą naprzeciw siebie na wyściełanych krzesłach. Przyglądają się sobie, słuchają, co dyrektorka ma do powiedzenia o uwolnieniu, są skonsternowani. Jak bardzo więzienie ich zmieniło!

      – Halima jest inna – mówi potem niepewnie Rafi. – Taka cicha. To nie ta, którą znałem.

      Zapamiętał ją jako wesołą dziewczynę. Gdy rozmawiali przez telefon, często chichotała, wygłupiała się.

      Ona także jest zdziwiona. Więzienie, opowiada koleżankom w celi, zrobiło z chłopaka innego człowieka.

      – Jak on rozmawiał z dyrektorką! Jest taki pewny siebie. – O sobie mówi, że poprawczak odebrał jej apetyt na życie. – Nigdy nie będę taka jak dawniej.

      Rafi stara się odsunąć wątpliwości. Gdy tylko wyjdą, Halima się otrząśnie.

      – Bardzo się o nią boję – martwi się tego wieczoru Saliha.

      Podczas ostatnich odwiedzin w więzieniu ktoś usłyszał, jak jej ojciec powtarzał w rozmowie ze strażnikiem: „Robię to, żeby wyszła. Ale ta dziewczyna i tak musi umrzeć”.

      W nocy oboje nie mogą spać. Rafi rozmawia ze swoim najlepszym przyjacielem w zakładzie, czternastoletnim złodziejem, który bez niego będzie bezbronny. Chłopcy płaczą. Halima nie śpi, bo do zdenerwowania dołączyła miesiączka. Ból w podbrzuszu jest silny jak nigdy dotąd.

      – Jesteś szczęśliwa tak jak ja? – szepce Rafi następnego ranka do białego jak śnieg telefonu. Przekupił strażnika, żeby móc do niej zadzwonić. Ona z kolei dała pieniądze Jontab, by mogła odebrać. – Co teraz robisz? Stoisz? Siedzisz? – Za każdym razem, gdy mija go jakiś strażnik, chłopak ukrywa telefon w dłoni. – Pamiętasz, jak ci powiedziałem, że pewnego dnia wyjdziemy? Dziś jest ten dzień.

      W życie Halimy i Rafiego wreszcie wkraczają mechanizmy tradycji, zasady i zwyczaje. Świadomość tego, co należy zrobić, przygotowując się do ślubu, przynosi ulgę. Rodzina Rafiego udekorowała jeden pokój nowymi kremowymi makatkami. Tu świeżo poślubieni spędzą pierwsze noce. Ciotki kupują cukierki i czekoladki, które rozsypią na drodze do domu. Kuzyni wybierają się na targ po mięso i warzywa na wesele. Gliniany dom położony jest idyllicznie nad niewielką rzeczką meandrującą przez dzielnicę. Szkółka drzewek wuja znajduje się tuż obok. Zima się skończyła, sosny wypuszczają delikatne pędy.

      – Oddam życie, żeby ochronić mojego bratanka przed ojcem Halimy – oznajmia zabiegany

Скачать книгу