Скачать книгу

a chłopak jej doradza. No więc tak, pomogę ci. Doradzę. A przy szczególnie udanej kreacji wpadnę w zachwyt, obiecuję.

      – Trzymam cię za słowo.

      – Weronika.

      – Słucham.

      – Dziękuję. Za zaproszenie i… za jeszcze jedną szansę. Tak sobie myślę, że w gruncie rzeczy to jedyne, czego człowiekowi trzeba. Świadomości, że nawet jeśli ileś tam drzwi jest już dla nas zamkniętych, to jedne wciąż pozostają otwarte.

      – Tak – powtórzyła. – Te jedne są otwarte. A wiesz, co jest najpiękniejsze? Że nigdy się nie ma pewności, czy za nimi nie otworzą się kolejne.

      MAGDALENA WITKIEWICZ

      Nudne-cudne

      Alicja Kowalska siedziała w fotelu i od pewnego czasu nie mogła sklecić żadnego zdania. Termin oddania książki mijał za tydzień, a ona miała zaledwie jedną trzecią.

      – Nie lubią krótkich – mówił wydawca. – I seksu więcej.

      – Ale jeszcze więcej? – jęknęła Alicja. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jeżeli jeszcze doda seksu w swoich książkach, to doprawdy nic poza nim nie zostanie. I być może dlatego te książki sprzedawały się tak doskonale. Tylko nikt o tym nie wiedział.

      Bo ona sama przecież była bardzo nudna.

      Nieinteresująca.

      Miała męża, z którym zgodnie żyła od dwudziestu lat, dwoje dzieci – Marcin był na pierwszym roku geodezji na politechnice, a Kamila na drugim ekonomii na uniwersytecie.

      Mieli kota. Dachowca.

      Kłócili się jak w każdym małżeństwie, ale byli sobie wierni. Oboje. Czasem jeździli nad jezioro, chodzili na spacery do parku. Naprawdę ich życie było całkiem nudne. Przewidywalne, ale też bezpieczne.

      Pracowała jako tłumacz języka angielskiego. Marzyła o tym, że zrobi nowy przekład sióstr Brontë, a potem będzie po kolei tłumaczyć to, co jej się w poprzednich przekładach literatury nie podobało. Niestety okazało się, że to nie jest taka łatwa sprawa i wyżyć specjalnie za to nie można, zatem tłumaczyła głównie nakazy sądowe i dokumenty urzędowe, jednak i to do końca nie wystarczało. Kiedyś, gdy Norbert był w pracy do późna, robił jakieś dodatkowe fuchy, by mogli jechać na wakacje, usiadła i zaczęła pisać.

      Pisała po angielsku. Nie miała wtedy wyrzutów sumienia, że nie pracuje. Przecież szlifowała i tak już dobrze wyszlifowany język.

      I trafiło.

      Najpierw wydała się sama na Amazonie. Spektakularny sukces. Zupełnie się go nie spodziewała. W zasadzie uwierzyła, gdy zajrzała na konto bankowe. Trzy razy sprawdzała, czy się nie pomyliła. Potem zwrócił się do niej agent literacki. Akurat smażyła naleśniki. Nie mogła rozmawiać, obiecała, że oddzwoni.

      Bała się tego telefonu jak ognia. W końcu zadzwoniła. Chcieli kolejną książkę i kolejną.

      Zupełnie nie mogła w to uwierzyć. A już w ogóle była zaskoczona, jak odezwał się do niej jeden z polskich wydawców w sprawie przetłumaczenia „spektakularnego debiutu”.

      Wydawca, dla którego już kiedyś pracowała, zachwycał się scenami seksu.

      – One są dosyć ostre, pani Alicjo – mówiła pani redaktor. – Nawet, powiedziałabym, wyuzdane! Pani Alicjo, bardzo proszę mi obiecać, jeżeli pani poczuje, że to nie dla pani, proszę mi powiedzieć. Ja sama byłam trochę zaskoczona, ale świetnie się to czyta! A jak poprawia relacje małżeńskie! W łóżku idylla!

      Alicja na relacje małżeńskie nie narzekała, aczkolwiek bardzo by jej zależało na tej idylli w łóżku.

      Mąż pracował za dwóch, wiecznie zmęczony przychodził do domu, a ona potrzebowała czułości, miłości i cóż. Seksu potrzebowała. Bardzo.

      – Norberta nie ma ciągle w domu. Jak sobie radzisz, że nie masz na co dzień czułości? – zapytała ją koleżanka.

      No właśnie. Nie radziła sobie z tym kompletnie. I chyba dlatego zaczęła pisać ten erotyk. O zwykłej kurze domowej, smażącej naleśniki. A w wolnych chwilach spełniającej swoje marzenia. Bez żadnych, nawet najmniejszych konsekwencji.

      Od jej debiutu minęło pięć lat. Każdego roku obiecywała, że wreszcie się przyzna Norbertowi, że to ona jest tą pisarką, o której ostatnio jej czytał w gazecie.

      – Słuchaj, a może ty byś zaczęła pisać? – zapytał. – Zobacz, nikt nic nie wie o tej Kate O’rally, a dosłownie widzę ją wszędzie. Jej nie widzę, ale artykuły o niej – powiedział kiedyś znad gazety. – Czytałaś coś jej? Naprawdę dobre?

      – Nie czytałam.

      – A ja myślałem, że ty wszystko już czytałaś – roześmiał się. – Kupię ci na urodziny.

      Zastanawiała się wtedy, czy to dobry moment, by mu powiedzieć o tym, że ona to napisała, że ona jest autorką. Dlaczego tego nie zrobiła? Bała się, że on przeczyta, że tam jest zbyt dużo jej własnych myśli i jej marzeń. Także tych erotycznych.

      Znał te marzenia, była przecież z nim już tyle lat. Ale tam były też takie, o których nie mówiła nikomu. O książce też nie wiedział nikt, poza agentem, któremu musiała podać prawdziwe dane, ale strzegł ich jak ognia Wiedział, że jeżeli je zdradzi, to sam utraci kurę znoszącą złote jajka.

      Postanowiła, że powie mężowi w dniu, w którym uzbiera tyle pieniędzy, by spłacić kredyt i zabrać Norberta jeszcze na fajne wakacje. Nie jeździli często na urlop. Zawsze były inne wydatki. Od tych pięciu lat czasem udawało jej się okłamać męża, że ma dodatkowe pieniądze za świetną fuchę, która jej niespodziewanie wpadła.

      Zastanawiała się też, czy nie napisać czegoś, jako ona. Jako Alicja Kowalska. Przecież to by trafiło. Jednak agent jej to wyperswadował.

      – Aliszia Kołalsky? No! – huknął przez telefon.

      Argumentował to, że po raz kolejny będzie trzeba ją promować, a za granicą promować polską pisarkę jest bardzo trudno. I w ogóle Polska to się nie kojarzy z erotyzmem. No, może Polki są śliczne, ale mimo wszystko.

      Próbowała go przekonać, że może zatem wystarczy wyjść z ukrycia. Powiedzieć, kim jest…

      I znowu na nią huknął.

      Dowiedziała się, że jej życie jest zbyt nudne. Wprawdzie cudne, ale nudne. Że bardzo ciężko promować kurę domową, że lepiej, jak jest wokół niej aura tajemniczości. On nawet nie potrzebuje wiedzieć, jak ona, Alicja Kowalska, wygląda. No tak, przyjmuje argumenty, że prekursorka literatury erotycznej też nie była zbyt atrakcyjna.

      Nie powiedział nic, o czym by do tej pory nie wiedziała. Zatem dalej tkwiła w ukryciu. Kilka razy próbowała powiedzieć Norbertowi. Ale wciąż nie było okazji. Zresztą przez cały czas wyobrażała sobie jego radość, gdy ona spłaci kredyt i zabierze męża gdzieś na koniec świata. Zawsze mówił, że chciałby pojechać koleją transsyberyjską. Mogliby udać się w taką podróż. Choćby i do Pekinu.

      Kredyt wzięli kilka lat temu na mieszkanie. Kiedy dzieciaki były małe, jakoś dawali radę w dwóch pokojach, ale potem, gdy poszły do szkoły, było ciężko. Norbert pracował na etacie, więc postanowili, że zadłużą się na „dziesiąt” lat, po to, by żyło im się lepiej. Z jednej strony

Скачать книгу