Скачать книгу

w Europie rozpoczęła się pod koniec XVIII wieku, starali się zastąpić gęstą siatkę niewyraźnych i niestałych granic kulturowych, językowych, religijnych i etnicznych granicą ostateczną, granicą kultury narodowej, w głębokim przekonaniu, że ujednolicając różnorodny językowo i stylistycznie materiał folklorystyczny, najlepiej ukażą obraz jedynego ducha narodu, takiego, jakim stworzył go Bóg. Dziś nazywa się to wyznaczaniem duchowej przestrzeni swojego narodu. Opisując w Porażce myślenia pełne egzaltacji zainteresowanie tożsamością narodową w Niemczech po klęsce pod Jeną i napoleońskiej okupacji, Alain Finkielkraut podkreślił rolę poetów w budowaniu tej tożsamości i jej kultu. „Rzeczą poetów jest – powiada – obrona narodowego geniusza przed elementami obcymi, oczyszczenie języka przez zastąpienie niemieckich słów pochodzenia łacińskiego słowami germańskimi, odkopanie ukrytego skarbca pieśni ludowej i wzorowanie się we własnej twórczości na folklorze, oazie świeżości, niewinności i doskonałości, gdzie osobowość ludu nie jest jeszcze skażona kontaktem z obcymi i wyraża się unisono”20.

      Trzeba jednak powiedzieć, że pisarze i filozofowie tego okresu (choć najczęściej ich natchnieniem były uczucia patriotyczne) starali się poszukiwanie tożsamości własnego narodu w poezji, przede wszystkim w poezji ludowej, połączyć z zainteresowaniem innymi narodami i ich poezją. Nacjonalizm romantyków zawsze bronił się przed wykraczaniem poza ramy uniwersalizmu. Począwszy od Herdera, który Volksgeist uczynił paradygmatem epoki, aż do połowy XIX wieku zainteresowanie własnym narodem i poezją, w której ponoć materializował się jego specyficzny duch, było interpretowane jako uzasadniona i, by tak rzec, naturalna forma zainteresowania ludzkością. „Nie można zaprzeczyć – pisze historyk europejskiego folkloru Giuseppe Cocchiara – że dla każdego narodu badanie folkloru oznaczało wyjście poza duchowe i kulturowe opłotki w kierunku uznania szerszej wspólnoty, to jest tej, która jednoczy narody […]. Folklor skłaniał uczonych do tego, by myśleli po niemiecku, po angielsku, po francusku, po rosyjsku czy jak tam jeszcze chcemy, ale jednocześnie uczył ich, by użyć wyrażenia pani de Staël, »myśleć po europejsku«”21.

      O tym, jak szerokie były horyzonty Herdera, najlepiej świadczy fakt, że w jego dorobku nie ma zbioru niemieckich pieśni ludowych, ale są za to antologie ludowej poezji różnych narodów europejskich. Po śmierci Herdera jedna z nich, którą on nazwał po prostu Pieśni ludowe (Volkslieder), została opublikowana pod tytułem bliżej określającym jej zawartość: Głosy ludów (Stimmen der Völker). Herder nie wątpił, że te różnorodne głosy mogą zostać ze zrozumieniem przyjęte przez niemieckich czytelników, że podporządkowują się one wszechludzkiej, dokładniej mówiąc, obowiązującej wszystkich ludzi, boskiej harmonii. Jak obrazowo wyraził to Heine, Herder całą ludzkość widział jako ogromną harfę w ręku wielkiego artysty (Boga), a każdy naród jako jedną, inaczej brzmiącą strunę tego olbrzymiego instrumentu.

      Ten idylliczny pejzaż spokojnego i harmonijnego współistnienia narodów, odmiennych, ale w komplementarny, kompatybilny sposób, stopniowo stawał się coraz bardziej ponury, co było skutkiem przekształcania wczesnego nacjonalizmu – nacjonalizmu poetów i filozofów romantyzmu – w ideologię narodowej hegemonii i rasizmu. Volksgeist Herdera, duch z początku dobrotliwy i pokojowo nastrojony, był potem często chwytany i więziony w zaczarowanych lampach rozmaitych tyranów, dyktatorów i wodzów mas, którzy umieli zrobić z niego budzącą strach broń przeciw humanistycznym i kosmopolitycznym ideałom jego odkrywcy. Począwszy od ostatnich dziesięcioleci XIX wieku aż do naszych dni wpajanie umiłowania poezji, kult ludowych pieśni i ich wykonawców służą przede wszystkim podkreślaniu niepokonywalnych różnic między nami i innymi, między naszymi przyjaciółmi i wrogami, budzeniu strachu i nienawiści do wszystkiego, co rzekomo zagraża naszym granicom i naszym narodowym świętościom przemienionym w graniczne strażnice22.

      Taki rozwój był jednak do pewnego stopnia logiczny. U jego początków znajduje się koncepcja, według której każdy naród zakorzeniony jest w specyficznej i niepowtarzalnej kulturze. Radykalni nacjonaliści, którzy pojawili się później, bez trudu nadali koncepcji narodu kierującego się autonomicznym duchem wąskie moralne i polityczne znaczenie, sprzeczne z uniwersalistyczną ideą tolerancji i harmonijnego współżycia, którą głosili Herder i jego następcy. Bez trudu, bo w obrazie harmonijnych stosunków między różnymi kulturami odziedziczonym po poetach i filozofach romantyzmu, znaleźli także to, na co patrzyli z przyjemnością: że kultury są tu przedstawione jako raz na zawsze oddzielone, jako przestrzenie ogrodzone czymś w rodzaju naturalnych i jednocześnie boskich granic. Zobaczyli, że dla romantyków kontakty i wymiana między kulturami są możliwe, akceptowane, wręcz pożądane, ale powierzchowne, że są gestem wzajemnej tolerancji i wyrazem pokojowej postawy, mogli więc dojść do wniosku, że różne narody, choć żyją na tym świecie obok siebie, nie mają ze sobą nic wspólnego. Mogli też zauważyć, iż pozostają wierni dziedzictwu romantyzmu, nawet uważając, że kultury narodowe są autonomiczne, niepołączone, zakorzenione każda w swym partykularnym duchu, że się do niego sprowadzają, że sam Bóg wykopał między nimi przepaść nie do pokonania, o czym niedawno mówił filozof Samuel Huntington, strasząc ludzi zderzeniem cywilizacji.

      Jeśli radykalni nacjonaliści zmuszeni są przyznać, iż kultury narodowe – narodowe poezje na przykład – mają jednak jakąś wspólną miarę, mówią, że miara ta pojawia się sub specie aeternitatis, w bożych oczach, ale tylko wtedy, kiedy badając kultury jako zjawiska naukowo-przyrodnicze, odkryje się ich wspólną morfologię. I słusznie powołują się na romantyków, a nawet na czas wcześniejszy, na Herdera. Czyż nie jest jasne, pytają, że Herder, mówiąc o harmonii Völker Stimmen, miał na myśli tylko moralną ideę harmonii między narodami, ich braterstwo i wzajemną tolerancję, na pewno zaś nie uważał, by istniała jakaś wspólna miara (w sensie muzycznym i aksjologicznym), którą można wyprowadzić z samej rzeczy (to jest z pieśni ludowych) jako ich immanentny regulator?23

      Lingua sacra

      W micie o duchowej przestrzeni narodu jej granice w gruncie rzeczy pokrywają się z granicami języka narodowego. W latach kryzysu i rozpadu Jugosławii głoszenie chwały języka jako muru, tarczy albo ostatniej ucieczki narodu zostało przekształcone w prawdziwie parareligijny kult. Język stał się świętością, o którą dbają narodowi lingwiści i pisarze. Według wybitnie wpływowego w dzisiejszej Serbii poety Matii Bećkovicia język to „nasza niewidzialna Cerkiew”, a kapłanami tej cerkwi są „kapłani języka”. Zgodnie z tym książkę, w której wyraził tę myśl, nazwał Służba.

      Językoznawcom i pisarzom powierzono zadanie pilnowania, aby ten język-świętość nie został zbezczeszczony, by nie zdradzono go lub nie porwano. Chorwacki akademik Božidar Finka wyraził opinię, że język chorwacki jest „najważniejszą cechą chorwackości” i w „strzeżeniu tej cechy nie możemy, nie wolno nam ustać”24. Podobne ostrzeżenie, ale znacznie bardziej dramatyczne, skierował do Serbów językoznawca Radmilo Marojević, przez pewien czas dziekan Wydziału Filologicznego na Uniwersytecie Belgradzkim. Powiedział on, że „każda zdrada jest zdradą, ale zdrada kulturalna narodu serbskiego jest największą zdradą narodową, a zdradzając język, zdradza się także własną historię i własną przyszłość” („Politika”, 03.04.1998). Inaczej niż Marojević, jego kolega Miloš Kovačević, autor książki o wojowniczym tytule W obronie języka serbskiego, nadal, nie boi się zdrajców, tylko złodziei, gdyż jego zdaniem serbska narodowa lingua sacra jest skarbem, który narody żyjące na jednym terytorium z Serbami i obok Serbów chętnie rabowały. „Żaden Serb – powiada on – nie sprzedał swego języka. Odbierali go przemocą silniejsi

Скачать книгу


<p>20</p>

Alain Finkielkraut, Porażka myślenia, przeł. Maryna Ochab, Warszawa 1992, s. 15.

<p>21</p>

Giuseppe Cocchiara, dz. cyt., s. 300.

<p>22</p>

Habermas opisuje, jak w drugiej połowie XIX wieku niemiecka filologia doprowadziła do przeniesienia punktu ciężkości nauczania w szkołach niemieckich z ludzkości na naród: „Jako nauka, a także poprzez swoją praktykę wydawniczą, przyczyniła się ona do przeniesienia pietystycznie obciążonego wzorca nauczania w niemieckich szkołach z »ludzkości« na »naród«. Najpóźniej od doby cesarstwa w głowach germanistów apolityczny etos naukowości zaczął iść pod rękę z mentalnością stworzoną przez narodowe mity. Zwyczajne nauczanie zyskało charakter uroczysty, niemieckich klasyków wysławiano jako duchowych bohaterów, ich teksty uwielbiano, ale ich nie analizowano” (Jürgen Habermas, cyt. za serbskim przekładem Đorđa Vukadinovicia i Aleksandry Kostić, Postnacionalna konstelacija, Beograd 2002, s. 32).

<p>23</p>

Na ten temat, a szczególnie o granicach interkulturowej komunikacji, zob. Ivan Čolović, Etno, przeł. Magdalena Petryńska, Sejny 2012.

<p>24</p>

Božidar Finka, Hrvatski jezik kao najznatnije hrvatsko obilježje, w: Duhovna obnova Hrvatske, red. don Anto Baković, Zagreb 1992, s. 96.