Скачать книгу

publicznej trzeba uznać to, że Marek Falenta i jego trzech współpracowników odpowiadało za naruszenie tajemnicy korespondencji. Ani prokuratura, ani sąd nie znalazły podstaw, by pociągnąć ich do odpowiedzialności chociaż za udział w zorganizowanej grupie przestępczej. To obciąża polski wymiar sprawiedliwości.

      Ci, którzy na takie zawężenie problemu się godzili, wykorzystując aferę do swoich celów, zostali nagrodzeni. Tych zaś, którzy próbowali zrobić coś więcej niż tylko oskarżyć kelnerów i biznesmena ze szwagrem, spotykają szykany. Jednego z oficerów ABW, który badał udział ludzi PiS w „rozsiewaniu taśm”, próbowano skompromitować i zmuszono do odejścia ze służby. Wszczęto wobec niego tzw. postępowanie kontrolne, czego efektem było odebranie dostępu do informacji niejawnych, złożono też kilka zawiadomień o popełnieniu przestępstwa. Żadne z podjętych przez prokuraturę postępowań do dziś się nie skończyło. W jednym z nich oficer usłyszał kuriozalny zarzut przekroczenia uprawnień, i to w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inną osobę, za to, że jako pełnomocnik do spraw ochrony informacji niejawnych ABW wydał tzw. poświadczenie bezpieczeństwa byłemu szefowi agencji Krzysztofowi Bondarykowi. Dokument był potrzebny Bondarykowi, by mógł wykonywać obowiązki szefa Rady Fundacji Pomocy Rodzinom Funkcjonariuszy i Pracowników UOP i ABW (w skrócie PRoFiP). Fundacja, która działa ponad politycznymi podziałami, współpracuje z ABW przy wykonywaniu swoich statutowych zadań (m.in. pomoc w leczeniu i rehabilitacji czy zaspokojeniu potrzeb edukacyjnych dzieci funkcjonariuszy), a jej siedziba mieści się w budynkach ABW. Bez poświadczenia dającego dostęp do informacji niejawnych Bondaryk nie mógłby nawet wejść do biura ani zaglądać do danych funkcjonariuszy, które chroni tajemnica. Z wnioskiem o wydanie mu certyfikatu wystąpił w maju 2015 r. wiceprezes PRoFiP – zdaniem prokuratora osoba nieuprawniona, bo spoza ABW. Skąd się wzięła „korzyść majątkowa”? To już kuriozum, bo prokurator uznał, że korzyść tę miała osiągnąć inna osoba niż oficer, któremu postawił zarzut. Śledczy wyliczył, że wystawienie poświadczenia kosztuje kilka tysięcy złotych. A fundacja przecież nie zapłaciła nawet złotówki. Tyle że PRoFiP jest organizacją non profit, w dodatku blisko współpracującą z ABW – jej kluczowe decyzje, m.in. powoływanie i odwoływanie członków zarządu, muszą uzyskać akceptację szefa ABW. Z tego choćby powodu wiceprezes fundacji miał prawo złożyć wniosek o wydanie certyfikatu Bondarykowi.

      Żeby było jeszcze ciekawiej, nie zostało ono cofnięte, a zarzuty postawił oficerowi sam szef prokuratury okręgowej w Świdnicy Wiesław Dworczak, członek założonego przez ludzi Ziobry stowarzyszenia Ad Vocem4, po tym, gdy jego podwładny, naczelnik wydziału śledczego, nie dopatrzył się przestępstwa i sprawę umorzył. Dlaczego prokurator Dworczak zdecydował inaczej?

      To tylko jeden, choć chyba najbardziej drastyczny przykład. Ludzie lojalni wobec PiS próbowali wytropić moich informatorów, a przynajmniej wystraszyć ich na tyle, by przestali się ze mną kontaktować.

      To budzi nie tylko złość, lecz także niepokój o przyszłość naszego państwa. Do dziś nie potrafi ono zneutralizować zagrożenia w postaci nagrań, o których wiadomo, że istnieją, ale nie zostały jeszcze opublikowane. Zgoda na to, by ta bomba nadal tykała, to największy chyba skandal i najmocniejszy dowód świadczący o słabości państwa, jego struktur i instytucji. Skandal, który dziś obciąża przede wszystkim rząd PiS. „Taśmowe” ładunki wciąż są aktywne, a eksplodując od czasu do czasu, wyrządzają mniejsze i większe szkody, o czym przekonał się sam Mateusz Morawiecki, którego pozycja mocno się zachwiała po tym, jak nagranie z jego udziałem ujrzało światło dzienne jesienią 2018 r. Ponad pięć lat po rejestracji. Inne nagrania również wyciekają, nikt nie wie albo nie chce wiedzieć skąd.

      Nie wyjaśniając wszystkich okoliczności afery podsłuchowej, kierowane przez polityków PiS instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo pozwalają szantażystom trzymać państwo w szachu. To w najlepszym przypadku objaw ogromnej słabości i krótkowzroczności, ale i dowód na brak zainteresowania rozwikłaniem tej zagadki, co może oznaczać, że ci, którzy powinni to zrobić, sami są zamieszani. Ta książka pokaże, jak bardzo.

      Jeśli dodamy do tego, że wśród organizatorów spisku są również ludzie Kremla, realia działania naszego państwa zaczynają wręcz przerażać. Zbyt łatwo nasuwają się skojarzenia z tym, co działo się w Polsce w drugiej połowie XVIII w. Chyba nikt trzeźwo myślący nie chce, by Polska, słabnąc, jak 250 lat temu, znalazła się w rosyjskiej strefie wpływów. To wszystko wywołuje frustrację i sprzeciw. Wściekły i rozczarowany postanowiłem napisać tę książkę.

***

      Collusion – to słowo, powtarzane w ostatnich latach tysiące razy, zrobiło ogromną karierę po obu stronach Atlantyku za sprawą tajnych negocjacji, a potem zapewne i współpracy między obozem Donalda Trumpa i ludźmi Władimira Putina, co w konsekwencji ułatwiło wejście tego pierwszego do Białego Domu. „Zmowa” była jednocześnie formą zemsty na demokratycznej kandydatce Hillary Clinton, która w 2016 r. rywalizowała z Trumpem o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych. Interesy i stara zasada „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem” połączyła republikańskiego kandydata z jednym z największych wrogów Ameryki. Trump – nieukrywający swego podziwu dla „silnego człowieka” z Kremla, owładnięty wizją budowy Trump Tower w Moskwie i zarobienia wielkich pieniędzy – gotów był na wiele, by cel osiągnąć. Putin również, choć z innych powodów – żądny zemsty na Hillary Clinton i USA jako reprezentantach odrzucanej przez niego liberalnej demokracji.

      Putin widział też w Trumpie tego, który złagodzi skutki uchwalenia przez amerykański Kongres w 2012 r. „ustawy Magnickiego”. To właśnie ona wprowadziła sankcje – wizowe oraz finansowe – na ludzi Kremla łamiących prawa człowieka. To właśnie tej sprawie poświęcone było słynne spotkanie, do którego doszło w czerwcu 2016 r. w nowojorskiej Trump Tower. Wzięli w nim udział m.in. syn Trumpa, Donald junior, zięć Jared Kushner, szef sztabu przyszłego prezydenta Paul Manafort oraz związana z Kremlem prawniczka Natalia Weselnicka. Specjalna wysłanniczka złożyła ofertę przekazania „brudów” obciążających Clinton, czyli wykradzionych przez rosyjskich hakerów związanych z GRU e-maili i danych z krajowego komitetu Partii Demokratycznej (DNC) oraz ze skrzynki szefa sztabu wyborczego jej kandydatki Johna Podesty. Weselnicka w zamian chciała głównie jednego – uchylenia ustawy Magnickiego5.

      Tak rozkręcała się największa w historii afera, której sednem była tajna operacja rosyjskich służb mająca doprowadzić do wyboru przyjaznego Rosji prezydenta najpotężniejszego mocarstwa świata, a w dalszej perspektywie – rozbić jedność Zachodu. Konsekwencją tej Trumpowsko-Putinowskiej „zmowy” było nie tylko zaskakujące zwycięstwo miliardera celebryty, lecz także wielowątkowe śledztwo prowadzone przez specprokuratora Roberta Muellera. Wina władz Rosji wydaje się dowiedziona – Mueller i jego zespół zidentyfikowali i postawili zarzuty 13 Rosjanom podejrzanym o ingerencję w wybory prezydenckie w 2016 r. A precyzyjniej – o wspieranie Trumpa i podkopywanie pozycji Clinton. Zespół specprokuratora co prawda nie znalazł bezpośrednich dowodów na zmowę po stronie samego Trumpa i jego współpracowników, ale udowodnił, że wielokrotnie kłamali na temat swoich relacji z ludźmi Putina, co zresztą skończyło się formalnym oskarżeniem sześciu z nich. Sytuacja mocno przypominająca okoliczności polskiej „waitersgate”. Z tą różnicą, że w Polsce oskarżono jedynie wykonawców, a nie zleceniodawców. I to bez rosyjskiego kontekstu.

      Dochodzenia dotyczące tajnych działań rosyjskich władz mających wpływać na procesy wyborcze lub pogłębiać społeczne podziały i osłabiać zaufanie do władz prowadzone były w kilku europejskich państwach. Wystarczy wspomnieć Wielką Brytanię i parlamentarne śledztwo dotyczące wspierania przez Rosję kampanii przed referendum w sprawie brexitu czy prowadzone w Czarnogórze dochodzenie, które ujawniło,

Скачать книгу


<p>4</p>

Por. Prokuratura pod specjalnym nadzorem. Kadry i postępowanie „dobrej zmiany”, Stowarzyszenie Paragraf Państwo, Warszawa 2018, s. 30.

<p>5</p>

Special Counsel Robert S. Mueller III, Report On The Investigation Into Russian Interference In The 2016 Presidential Election, Volume I of II, Washington D.C., March 2019, s. 117–123.