Скачать книгу

Uśmiechnął się. Odtąd – wiedział o tym – każdy dzień przynosił mu będzie szczęście. Każdy dzień, w którym ujrzy Lucię.

      Oparty o parapet wpatrywał się w róg ulicy, czekając, aż się pojawi. Drgnął, słysząc pieśń bojową. Na końcu placu dostrzegł grupę mężczyzn w niebieskich koszulach. Wypolerowane buty, spodnie do jazdy konnej – falangiści11 chcieli upodobnić się do włoskich czarnych koszul12, ale stali się ich karykaturą. Wyraźnie podchmieleni, bełkotliwym głosem rzucali podniosłe slogany ku chwale nieśmiertelnej Hiszpanii i jej wodza zwanego Caudillem. Tristan z niepokojem zerknął na uliczkę, z której dobiegał już stukot obcasów Lucii. Błyskawicznie przeszedł przez salę, wyskoczył na korytarz i zbiegł po schodach. Drzwi muzeum były otwarte. Pierwszy gwizd odbił się echem od fasad, w ślad za nim rozbrzmiał gromki śmiech. Jeden z frankistów poruszał biodrami, niedwuznacznie pokazując, co mu chodzi po głowie. Rozległa się kolejna salwa obleśnego śmiechu. Lucia zwolniła, ale rozkrzyczana horda już ją opadła.

      – Cóż to, pequeña, przechadzasz się sama po ulicy?

      – Nie nauczyli cię, że miejsce kobiety jest w domu?

      – Kogoś szukasz?

      – Popatrzcie tylko na jej sukienkę, prowokuje nas!

      Jeden z mężczyzn chwycił ją za rękę.

      – Dobrze wiemy, jak obchodzić się z takimi putas jak ty.

      – A jak obchodzisz się z mężczyznami, co? – rzucił pod jego adresem Tristan.

      Zaskoczony milicjant odwrócił głowę. Na widok przeciwnika uśmiechnął się pogardliwie.

      – ¡Un intelectual! I taki szuka zaczepki! Przyda ci się dobra nauczka!

      Podniósł dłoń w czarnej rękawiczce, ale w tej samej chwili pięść Tristana trafiła go prosto w twarz. Przeraźliwy trzask kości wdarł się pod czaszkę. Zaatakowany nie wiedział już nawet, jak się nazywa. Zepchnięta pod mur Lucia krzyknęła ile tchu w piersi, zanim cała banda rzuciła się na jej ukochanego. Przerażona patrzyła na ciosy sypiące się jak grad.

      – Hijo de puta, zatłuczemy cię!

      – Zabić tego podłego zdrajcę!

      Tristan cofał się, odciągając hordę jak najdalej od Lucii. Po jego twarzy już spływała krew. Żywym gestem kazał jej uciekać. Spanikowana wahała się chwilę, ale potem pobiegła. Po raz ostatni zobaczył, jak jej suknia tańczy wokół kostek. W pewnej chwili wydawało mu się, że słyszy stukot jej obcasów o bruk, ale zaraz potem cios pałki dosięgnął jego potylicy.

      I zapadła noc.

      5

      Katalonia

      25 października 1940

      Oficjalny konwój z dużą prędkością dojechał do bram na pół zburzonego miasteczka. Opancerzony mercedes, czarny i lśniący jak skarabeusz, poprzedzał oddział motocyklowy armii hiszpańskiej. Na przedzie karoserii dwa proporce z czarną swastyką na białym tle łopotały na wietrze, który niósł drobiny pyłu.

      Jeden z jadących na czele motocyklistów polecił kierowcy limuzyny zwolnić. Konwój skręcił, by wjechać przed ratusz, na plac otoczony szpalerami kalekich platanów i pokancerowanymi domami. Tłum falangistów entuzjastycznie prężył ramiona w powitalnym geście. Za nimi trzydziestu wychudzonych i nędznie ubranych mieszkańców machało niemieckimi chorągiewkami.

      Siedzący na tylnej kanapie auta Reichsführer opuścił szybę i wpatrywał się w oblicze wybawcy katolickiej Hiszpanii zawieszone na fasadzie budowli z szarego kamienia. Portret, mimo że gigantyczny, nie zdołał osłonić ospowatych dziobów po kulach, które trafiły w mur. Generał Franco miał smagłą, pucołowatą twarz, a jego zsunięte brwi zdradzały podejrzliwość.

      Himmler westchnął, biorąc chusteczkę, którą podał mu siedzący przed nim tłumacz, kapitan SS, blondyn jak z obrazka.

      – Niezbyt aryjski ten Caudillo… Nie zdziwiłbym się, gdyby miał żydowskich przodków. – Reichsführer wydmuchał nos i podjął z powątpiewaniem: – Bardzo miło ze strony gubernatora Katalonii, że powiadomił wszystkie wsie, przez które przejeżdżamy. Ale czy witają nas prawdziwi mieszkańcy czy aktorzy, którym zapłacono, żeby serdecznie nas ugościli?

      Młody kapitan pokręcił głową.

      – Nowa Hiszpania oczyściła się z chorej tkanki komunistycznej i masońskiej. Ma pan przed sobą dumnych, żarliwych Hiszpanów.

      Himmler lekko się skrzywił.

      – I cwanych… Wydalili swoich Żydów w 1492 roku, rozpuścili ich po całej Europie. A dziś to my musimy uporać się z tym „problemem”… W tej kwestii nie mam do Franco nawet odrobiny zaufania, ponoć zresztą on wcale nie jest antysemitą.

      – Z całą pewnością jest zagorzałym antykomunistą i antymasonem. Nie ma co do tego wątpliwości.

      Kapitan Wehrmachtu wyznaczony przez ambasadę w Madrycie na tłumacza Himmlera był podczas wojny domowej przez trzy lata oficerem łącznikowym między swym krajem a hiszpańskimi nacjonalistami. Przez ten czas zdążył pokochać tę ziemię i jej mieszkańców – przynajmniej tych, którzy dołączyli do obozu Caudilla.

      Ciągnął tym samym tonem:

      – Walczyłem u boku żołnierzy Franco przeciw czerwonym. I mogę pana zapewnić, że ten człowiek jest wielkim przyjacielem Niemiec.

      Himmler głośno pociągnął nosem.

      – Tuż przed wyjazdem z Barcelony rozmawiałem telefonicznie z Führerem przebywającym w Hendaye. Miał za sobą dwie godziny negocjacji z tym pańskim „wielkim przyjacielem”.

      – Podpiszą układ? Hiszpania wypowie wojnę Anglii?

      Samochód opuścił już plac i rozpaczliwie wolno toczył się po wyboistej ulicy.

      Himmler pokręcił głową, z politowaniem patrząc na kapitana.

      – Niezupełnie… Oto co mi powiedział na temat Caudilla: „Wolałbym pozwolić, żeby wyrwali mi trzy zęby, niż znowu negocjować z tym typkiem”. Ten iberyjski zuchwalec przedstawił całą listę wygórowanych żądań. Führer wpadł w szał. Powiedziałbym, że Churchill może spać spokojnie, „pańscy przyjaciele” Hiszpanie nigdy nie zajmą Gibraltaru.

      Kolumna przyspieszyła, opuszczając miasteczko, i pojechała wąską drogą wijącą się u stóp masywu górskiego.

      – To niepojęte – powiedział kapitan. – Niemcy zmiażdżyły wszystkich wrogów, są przyszłością Europy.

      Na ustach Himmlera pojawił się cień uśmiechu.

      – Już od czterech dni jeżdżę po tym kraju wyniszczonym czteroletnią wojną domową. Franco zręcznie nas czaruje. Urządził dla nas w Madrycie defiladę najlepiej wyposażonych oddziałów, oprowadził nas po muzeum Prado, przedstawił arystokracji i nacjonalistycznej elicie obecnej podczas wystawnych przyjęć. Być może fasada nowej Hiszpanii błyszczy, ale rzeczywistość bliższa jest tym zdewastowanym miasteczkom, przez które przejeżdżamy. Ten kraj to ruina, naród jest wycieńczony, armia wyczerpana. Franco doskonale o tym wie. W dodatku ten fanatyczny bigot chce tu wprowadzić cuchnący narodowy katolicyzm; jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się widzieć na każdym kroku tylu księży i biskupów. Nienawidzę tego.

      Samochód jechał drogą, która pięła się między pastwiskami. Kapitan się nie poddawał:

      – Czy jednak nie zaimponowało

Скачать книгу


<p>11</p>

Falangiści – skrajnie nacjonalistyczne ugrupowanie polityczne popierające generała Franco.

<p>12</p>

Czarne koszule – włoskie faszystowskie bojówki, których brutalność umożliwiła Mussoliniemu dojście do władzy.