Скачать книгу

W warunkach nieograniczonej łączności odnajdujemy podobnych nam ludzi i bliskie nam idee i zbijamy się w kupę. Do słownika trafiają nowe zwroty opisujące tę rzeczywistość: bańki filtrujące, bańki informacyjne i fake news. To nie przypadek, że słowem roku 2016 była „postprawda”.

      Czasem tego wyrazu używa się, żeby jedną poręczną formułą objaśnić skomplikowane zdarzenia. W pewnych kręgach nowym katechizmem stało się lekko protekcjonalne stwierdzenie, że durny plebs dał się zwieść internetowej dezinformacji i zagłosował za brexitem czy Trumpem. Z mojego doświadczenia wynika wręcz, że ludzie wykształceni jeszcze silniej chłoną różne absurdy, bo na ogół mają przesadnie wysokie mniemanie o swojej inteligencji i samodzielności31.

      Przemiana tożsamości politycznej za sprawą Internetu jest fenomenem znacznie głębszym niż wynik jednego czy drugiego głosowania. Wykracza poza partyjne podziały, a wagą przewyższa takie zjawiska, jak bańka informacyjna czy fake news. Pod wpływem komunikacji cyfrowej przekształcają się istota naszego zaangażowania w idee polityczne oraz nasza wizja samych siebie jako politycznych podmiotów. Tak jak YouTube i Netflix z coraz bardziej spersonalizowanymi ofertami wyparły masową telewizję, tak też stan totalnego podłączenia i nadmiaru informacji podsuwa nam nieprzeliczoną plejadę opcji politycznych. W konsekwencji następuje rozpad pojedynczych, stabilnych tożsamości – jak na przykład przynależność do partii politycznej – a w ich miejsce zjawiają się coraz mniejsze skupiska podobnie myślących ludzi32. W sieci każdy może znaleźć taką społeczność, która mu odpowiada (albo stworzyć własną), a w niej tysiące podobnie myślących osób, z którymi może połączyć siły. Każdy zdenerwowany znajdzie dziś automatycznie – czasem algorytmicznie – innych zdenerwowanych z podobnych przyczyn. Socjologowie nazywają to „homofilią”, politolodzy „polityką tożsamościową”, a mądrość ludowa uczy, że „ciągnie swój do swego”. Ja nazywam to wtórną plemiennością. Ludzie mają bardzo naturalną i dobrze opisaną skłonność, by garnąć się do siebie. Rzecz jednak w tym, że im więcej możliwych połączeń, tym lepsze są warunki, by skupiać się w grupy o coraz ściślej określonych właściwościach. Wśród nowych plemion politycznych są między innymi: powiązany z Jeremym Corbynem Ruch Momentum, Black Lives Matter, alt-prawica, Angielska Liga Obrony (EDL), antifa, radykalny weganizm i #feelthebern. Nie twierdzę, że ugrupowania te są moralnie równe, że nie mają słuszności lub są niezdolne do rozsądnej dyskusji, a jedynie, że ich cechą jest plemienność.

      Dwie rzeczy zmieniają grupę ludzi o zbliżonych poglądach w aktywne, zaangażowane plemię: wspólna walka i poczucie krzywdy. Internet jest zaś największym i najlepiej zaopatrzonym magazynem poczucia krzywdy w dziejach ludzkości.

      Jeśli jesteś osobą transpłciową, możesz cytować i udostępniać potworne statystyki przestępstw, których ofiarami padają osoby trans.

      Jeśli jesteś osobą niebiałą, badania nieustannie wykazują kolosalne różnice w twoich życiowych szansach.

      Jeśli jesteś biały lub biała i należysz do klasy pracującej, badania pokazują, że osoby z twojej grupy mają najmniejsze szanse dostać się na uniwersytet i najniższe poczucie własnej sprawczości.

      Jeśli jesteś muzułmaninem, masz największe szanse trafić do więzienia.

      Jeśli należysz do klasy średniej, badania wykazują, że w ciągu ostatnich trzydziestu lat globalizacji nastąpił niespotykany wcześniej spadek twoich zarobków.

      Jeśli jesteś kobietą, to nadal zarabiasz mniej niż mężczyźni i jesteś wystawiona na potężne dawki codziennego seksizmu.

      Jeśli jesteś mężczyzną, jesteś przedmiotem odwróconej dyskryminacji, będziesz żyć krócej i masz zdecydowanie większe szanse, by popełnić samobójstwo.

      Ani myślę naigrawać się z powyższych kwestii, zwłaszcza że wszystkie te stwierdzenia są prawdziwe i odzwierciedlają realne problemy. Rzecz w tym, że każda jednostka ma dziś tonę sensownych powodów, by czuć się pokrzywdzona, oburzona, uciemiężona i zagrożona, nawet jeśli w jej życiu wszystko gra. W niektórych ludziach, jako że są zasadniczo przyzwoici, wiedza ta wzbudza potężne poczucie solidarności wobec grupy, o której nigdy wcześniej nawet nie pomyśleli, dopóki nie zaczęli regularnie czytać o tym, jak bardzo jest ona uciśniona33.

      Od lat zamykamy się w plemiennych gronach, kierując się przy tym różnymi informacjami i wartościami, ale Internet zrodził nowe sposoby tworzenia i wyszukiwania coraz mniejszych plemion oraz dołączania do nich – choć wcześniej nie mieliśmy pojęcia, że tam jest nasze miejsce – a następnie faszerowania się wiedzą utwierdzającą nasze przekonania. Widzę to na okrągło. Jestem białym mężczyzną, dobijam do czterdziestki, chodziłem do państwowej szkoły średniej. Nic w tym nadzwyczajnego. Ale im więcej czytam w sieci o tym, jak to biali chłopcy z klasy pracującej są najgorszymi uczniami państwowych szkół i jak wysoki jest wśród nich poziom samobójstw, tym bardziej uważam się za członka tego plemienia. Postawa plemienna jest zrozumiała, lecz w ostatecznym rozrachunku zgubna dla demokracji, ponieważ pod jej wpływem małe różnice, które nas dzielą, ogromnieją, przeistaczając się w gigantyczne przepaści nie do przeskoczenia.

      System typu „System 1”

      McLuhan głosił teorię, że pismo, a w konsekwencji także człowiek pisma są spokojni, zimni i racjonalni. Człowiek pisma porządkował i kategoryzował zjawiska, a co za tym idzie miał czas, żeby je starannie analizować. Stanowił odzwierciedlenie medium, które dostarczało mu wiedzy (stąd inna słynna formuła McLuhana: „przekaźnik jest przekazem”). Natomiast informacja elektroniczna – uważał McLuhan – a zwłaszcza telewizja, czyli Internet jego czasów – jest słuchowa. Składają się na nią dźwięki i obrazy, dając tym samym pełniejsze przeżycie sensoryczne. O ile człowiek pisma był racjonalistą – twierdził badacz – o tyle człowiek elektroniczny miał być bardziej emocjonalny, bardziej polegać na słuchu i dotyku.

      Prorocze „śledztwa” (tak nazywał swoje dociekania) McLuhana sprzed pięćdziesięciu lat na temat wpływu technologii na ludzkie zachowanie wciąż górują przenikliwością nad niemal każdym „inspirującym” TED Talkiem. Ale McLuhan nie był naukowcem. Nie prowadził badań i nie falsyfikował teorii. Na szczęście robił to Daniel Kahneman, badacz akademicki najczęściej kojarzony ze studiami nad uwarunkowaniem ludzkich wyborów. Kahneman wspólnie z Amosem Tverskim przez dziesięciolecia prowadził pionierskie empiryczne badania poświęcone temu, jak podejmujemy decyzje, zwłaszcza irracjonalne. Nie zamierzam opisywać tu stanfordzkiego eksperymentu więziennego ani gry ultimatum. Główna teza Kahnemana głosi, że ludzkim zachowaniem rządzą dwa elementarne systemy. Myślenie Systemem 1 jest szybkie, instynktowne, emocjonalne. Kieruje nim gadzi mózg oparty na instynkcie. Tymczasem myślenie według Systemu 2 jest powolne, rozważne i logiczniejsze34. Czasem, choć nie zawsze, służy hamowaniu gwałtowniejszych porywów.

      Nowoczesne demokracje dążą do działania wedle logiki Systemu 2, a ich obywatelskim ideałem jest McLuhanowski człowiek pisma. Ich instytucje skonstruowano tak, by podejmowały decyzje logiczne, przemyślane i oparte na faktach. Za to Internet żywo przypomina System 1: tutaj wszystko jest natychmiastowe, instynktowne i emocjonalne.

      Internet zaszczepia nam nowe założenia co do tego, jak powinien działać świat – pod dwoma ważnymi względami. Po pierwsze, w sieci wszystko jest szybkie i spersonalizowane: mamy dostęp do wszystkiego i wszystkich, do milionów stron, do wszystkich celów i wszystkich zdjęć z dzidziusiami – za darmo. Zbliżamy, oddalamy, przesuwamy, klikamy i czatujemy z krewnym po drugiej stronie globu. Jak pisze Douglas Rushkoff w swojej niedawnej książce Present

Скачать книгу


<p>31</p>

Według niedawnej książki poświęconej stronniczości politycznej ludzie najbardziej zainteresowani polityką i najlepiej się na niej znający najczęściej dokonują selektywnego interpretowania informacji tak, by pasowały do ich przekonań.

<p>32</p>

Bruce Drake, Six new findings about Millennials, <www.pewresearch.org>, 7 marca 2014. Wyniki badania pokazują, że milenialsi mają mniej instytucjonalnych więzi niż ich rodzice, cechują się większą niezależnością polityczną, ale „dołączają” do ściśle sprofilowanych środowisk.

<p>33</p>

Zdumiewa mnie, że tak niewielu autorów dostrzega związek między polityką plemienną lub tożsamościową a Internetem. Wiele osób cierpko pisze o polityce tożsamościowej, lecz mało kto się zastanawia, czy Internet jej sprzyja. (Mam własną teorię głoszącą, że wielu krytyków polityki tożsamościowej to libertariańscy aktywiści na rzecz wolności słowa, którzy niechętnie obwiniają Internet z racji jego niepodważalnych zasług dla swobody wypowiedzi).

<p>34</p>

Daniel Kahneman, Pułapki myślenia: o myśleniu szybkim i wolnym, przeł. Piotr Szymczak, Media Rodzina, Poznań 2012.

S. Messing i S.J. Westwood (2014), Selective exposure in the age of social media: Endorsements trump partisan source affiliation when selecting news online, „Communication Research” 41 (8), 1042–1063.

E. Bakshy, S. Messing i L.A. Adamic (2015), Exposure to ideologically diverse news and opinion on Facebook, „Science”, 348 (6239), 1130–1132.