Скачать книгу

Służby Bezpieczeństwa, który działał pod pseudonimem „Nonparel”.

      W teczce są niejasności i luki – ale są też niezbite, wręcz miażdżące dowody agenturalnej działalności „Nonparela”. Ten sam oddział IPN-u przechowuje również akta sprawy lustracyjnej Roberta Jerzego Luśni (sygnatura V AL 13/03). Widziałem wymienione dokumenty i wielokrotnie je przeczytałem. Zawartość teczki Luśni posiadam w postaci elektronicznej.

      Podsumujmy: w 2006 r. sąd orzekł ostatecznie, że Luśnia był konfidentem. Mimo to dziesięć lat później – w roku 2016 – Macierewicz zasiadał razem z Luśnią we władzach tej samej fundacji Głos. Sprawdziłem tę informację w sposób wykluczający wątpliwości. Przede wszystkim potwierdziłem ją w archiwum Sądu Gospodarczego w Warszawie, a także w Krajowym Rejestrze Sądowym.

      Organizacje, które znajdują się w KRS-ie, zgłaszają w nim wszelkie oficjalne zmiany (np. w swoich władzach). Muszą to robić na bieżąco. Dlatego rejestr ten jest regularnie aktualizowany.

      W 2016 r. spędziłem kilka dni – łącznie kilkanaście godzin – w archiwum KRS-u. Przez cały ten czas czytałem i przepisywałem papierowe dokumenty dotyczące Macierewicza i Luśni, które są tam zgromadzone. Zachowałem notatki oraz zdjęcia owych dokumentów (w archiwum wolno je fotografować).

      Czego się z nich dowiedziałem?

      Okazało się, że Robert Jerzy Luśnia faktycznie figuruje jako prezes zarządu fundacji Głos. Pełni tę funkcję nieprzerwanie od roku 1998. Ostatnie dokumenty pochodziły z lat 2003–2004, więc nie były nowe. Ale nie znalazłem wśród nich żadnego, który by mówił o ustąpieniu czy choćby zawieszeniu prezesa Luśni.

      Pozwolę sobie wyliczyć ostatnie dokumenty znajdujące się w aktach fundacji:

       „Pismo o postępowaniu rejestrowym” z 2003 r., w którym zarząd prostuje dane członków władz i po raz kolejny potwierdza, że prezesem jest Robert Luśnia;

       dołączony do pisma „Protokół niezgodności” (2003 r.), w którym Luśnia znowu określony jest jako prezes zarządu;

       postanowienie sądu (2003 r.), które m.in. uznaje Luśnię za prezesa zarządu;

       prośba jednego z założycieli fundacji, Marcina Gugulskiego, o udostępnienie jej statutu (2004 r.);

       prośba o wydanie kopii akt rejestrowych fundacji podpisana: „Robert Luśnia – PREZES” (2003 r.).

      Wyliczam te dokumenty dla pewności i precyzji. Gdy bowiem ujawniłem sprawę, koledzy partyjni Macierewicza próbowali kwestionować daty.

      W czerwcu 2016 r. na łamach „Gazety Wyborczej” opublikowałem pierwszy tekst o zażyłości ministra i konfidenta (pt. „Antoni Macierewicz, jego firma i jego TW”, znany też jako „Tajny agent Macierewicza”23). Reagując na tę publikację, działacze i zwolennicy PiS-u występowali w mediach i próbowali bagatelizować sprawę. Oni również mówili: „To dawne dzieje”. Twierdzili, że historia jest nieaktualna, że fundacja została zlikwidowana lata temu…

      Słynny rzecznik Macierewicza, Bartłomiej Misiewicz, ogłosił światu jeszcze jedną wersję. 21 czerwca 2016 r. wystąpił w TVP Info i powiedział, że Luśnia od 11 lat nie jest prezesem fundacji Głos. Według Misiewicza po zdemaskowaniu – dokładnie w roku 2005 – Luśnia zrezygnował z tej funkcji24.

      To wszystko nieprawda. Fundacja nie została zlikwidowana. W 2016 r. wciąż istniała. Jej prezesem nadal był Luśnia. Każdy, kto chce, może to sprawdzić w Krajowym Rejestrze Sądowym.

      A jak jest teraz, gdy piszę te słowa? W maju 2017 r.? Minął prawie rok, odkąd związki Macierewicza z Luśnią zostały ujawnione. Były głośne publikacje na ten temat. Wobec tego wypadałoby się spodziewać, że minister obrony zachowa się przyzwoicie i wystąpi z władz fundacji Głos – choćby dla dobra swego wizerunku.

      Ale najwyraźniej tak się nie stało. 6 maja, gdy piszę te słowa, serwis Moje Państwo podaje, że Macierewicz wciąż zasiada w radzie fundacji Głos, a Luśnia jest jej prezesem.

      Serwis Moje Państwo – tak samo jak Krajowy Rejestr Sądowy – jest regularnie aktualizowany.

      Zwolennicy Macierewicza próbowali go usprawiedliwiać na różne sposoby. Sugerowali, że znalazł się w jednej organizacji z Luśnią… przypadkiem, bo rzekomo nie znał jego konfidenckiej przeszłości, gdy zakładał z nim fundację. Potem zaś miałby jakoś „zapomnieć”, że zasiada w jej władzach. Ta amnezja miałaby trwać nawet wtedy, gdy Luśnia został zdemaskowany! Bo gdyby Macierewicz sobie przypomniał, że jest w jednej fundacji z konfidentem, to przecież by z niej wystąpił…

      „Ja też mogę być w jakiejś fundacji i nawet o tym nie wiedzieć” – mówiła w TVN-ie posłanka Beata Kempa, szefowa kancelarii premier Beaty Szydło. To absurdalne usprawiedliwienie nie ma żadnego związku z rzeczywistością. Macierewicz jako poseł co roku składał oświadczenia majątkowe. I regularnie podawał w nich, że zasiada w radzie fundacji Głos. Tak było w latach 2011, 2012, 2013, 2014 i 2015. Poseł Macierewicz ani razu o tym nie zapomniał. Oświadczenia te może zobaczyć każdy na stronie internetowej Sejmu25. Formularze wypełniane są odręcznie. Nie można więc powiedzieć, że Macierewicz przez nieuwagę całymi latami kopiował i przeklejał jakiś zdezaktualizowany fragment tekstu.

      To znaczy, że Antoni Macierewicz przez wszystkie te lata pamiętał i o fundacji Głos, i o tym, że zasiada w jej władzach. Nie sądził, by była ona zlikwidowana czy „nieaktualna”.

      Nic dziwnego, że o niej pamiętał. Bo obecność Macierewicza w fundacji Głos nie była niczym przypadkowym.

      To prawda, że fundacja została założona dawno – w roku 1991. To znaczy jednak, że Macierewicz i Luśnia są w niej razem przez ostatnie ćwierć wieku. Obaj panowie zasiadają w jej władzach od samego początku. Luśnia został prezesem zarządu w roku 1998, ale wcześniej, w latach 1991–1997, był w radzie fundacji. To przede wszystkim jeden z jej założycieli. Każdy może się o tym przekonać w Krajowym Rejestrze Sądowym.

      Czytając znajdujące się tam akta, zdobyłem więcej istotnych informacji o fundacji Głos. Pełna jej nazwa brzmi Głos – Fundacja dla Zachowania Polskiego Dziedzictwa. Nazwa brzmi górnolotnie i propagandowo, ale stanowi cenną wskazówkę. Zwraca uwagę na ważne powiązania biznesowe i organizacyjne.

      Tak się składa, że Macierewicz jest udziałowcem firmy, której nazwa to… Dziedzictwo Polskie. Firma ta przez lata wydawała ultraprawicową gazetę o nazwie… „Głos”. Jej redaktorem naczelnym był… Antoni Macierewicz.

      Co więcej, w aktach fundacji Głos czytamy, że przez pewien czas obowiązywała w niej szczególna formalna zasada. Otóż we władzach fundacji musiał zasiadać redaktor naczelny pisma „Głos”! Niezależnie od tego, kto nim był. Z akt wynika ponadto, że rada fundacji miała prawo go mianować.

      Zatem Głos wygląda na ukochaną fundację Macierewicza – związaną z gazetą Macierewicza, z firmą Macierewicza i oczywiście z samym Macierewiczem zasiadającym we władzach fundacji! Współzałożycielem zaś, a od 19 lat prezesem ukochanej fundacji Macierewicza, jest były konfident SB – Robert Jerzy Luśnia.

      Badając tego rodzaju sprawy, zawsze trzeba rozważyć wszystkie racje i okoliczności. Zatem spytajmy: „Jakim konfidentem był Luśnia?”. Może był stosunkowo nieszkodliwy? Może działał pod przymusem lub pod przemożną presją SB?

      Z konfidencką przeszłością Luśni można się zapoznać w Instytucie Pamięci

Скачать книгу