ТОП просматриваемых книг сайта:
Quo vadis. Генрик Сенкевич
Читать онлайн.Название Quo vadis
Год выпуска 0
isbn 978-83-7791-855-5
Автор произведения Генрик Сенкевич
Издательство OSDW Azymut
Lecz w tejże chwili jakaś straszna siła odwinęła jego ramiona z jej szyi z taką łatwością, jakby to były ramiona dziecka, jego zaś odsunęła na bok jak suchą gałązkę lub zwiędły liść. Co się stało? Winicjusz przetarł zdumione oczy i nagle ujrzał nad sobą olbrzymią postać Liga zwanego Ursusem, którego poznał w domu Aulusów.
Lig stał spokojny i tylko patrzył na Winicjusza błękitnymi oczyma tak dziwnie, iż młodemu człowiekowi krew ścięła się w żyłach, po czym wziął na ręce swą królewnę i krokiem równym, cichym wyszedł z triclinium.
Akte w tej chwili wyszła za nim.
Winicjusz siedział przez mgnienie oka jak skamieniały, po czym zerwał się i począł biec ku wyjściu:
– Ligio! Ligio!…
Lecz żądza, zdumienie, wściekłość i wino podcięły mu nogi. Zatoczył się raz i drugi, po czym chwycił za nagie ramiona jednej z bachantek i począł pytać mrugając oczyma:
– Co się stało?
A ona wziąwszy krużę z winem podała mu ją z uśmiechem w zamglonych oczach.
– Pij! – rzekła.
Winicjusz wypił i zwalił się z nóg.
Większa część gości leżała już pod stołem; inni chodzili chwiejnym krokiem po triclinium, inni spali na sofach stołowych, chrapiąc lub oddając przez sen zbytek wina, a na pijanych konsulów i senatorów, na pijanych rycerzy, poetów, filozofów, na pijane tancerki i patrycjuszki, na cały ten świat, wszechwładny jeszcze, ale już bezduszny, uwieńczony i rozpasany, ale już gasnący, ze złotego niewodu upiętego pod pułapem kapały i kapały wciąż róże.
Na dworze poczęło świtać.
VIII
Ursusa nikt nie zatrzymał, nikt nie zapytał nawet, co czyni. Ci z gości, którzy nie leżeli pod stołem, nie pilnowali już swych miejsc, więc służba, widząc olbrzyma niosącego na ręku biesiadniczkę, sądziła, że to jakiś niewolnik wynosi pijaną swoją panią. Zresztą Akte szła z nimi i obecność jej usuwała wszelkie podejrzenia.
W ten sposób wyszli z triclinium do przyległej komnaty, a stamtąd na galerię wiodącą do mieszkania Akte.
Ligię opuściły siły tak dalece, że ciężyła jak martwa na ramieniu Ursusa. Ale gdy oblało ją chłodne i czyste poranne powietrze, otworzyła oczy. Na świecie czyniło się coraz widniej. Po chwili, idąc kolumnadą, skręcili w boczny portyk wychodzący nie na dziedziniec, ale na pałacowe ogrody, w których wierzchołki pinij i cyprysów rumieniły się już od zorzy porannej. W tej części gmachu było pusto, a odgłosy muzyki i wrzaski biesiadne dochodziły ich coraz niewyraźniej. Ligii wydało się, że wyrwano ją z piekła i wyniesiono na jasny świat boży. Było jednak coś poza tym ohydnym triclinium. Było niebo, zorze, światło i cisza. Dziewczynę chwycił nagły płacz i tuląc się do ramienia olbrzyma, poczęła powtarzać ze łkaniem:
– Do domu, Ursusie, do domu, do Aulusów!
– Pójdziemy! – odrzekł Ursus.
Tymczasem jednak znaleźli się w małym atrium przynależnym do mieszkania Akte. Tam Ursus posadził Ligię na marmurowej ławce, opodal fontanny. Akte zaś poczęła ją uspokajać i zachęcać do spoczynku upewniając, że chwilowo nic jej nie grozi, gdyż pijani biesiadnicy będą po uczcie spali do wieczora. Lecz Ligia przez długi czas nie chciała się uspokoić i przycisnąwszy rękoma skronie powtarzała tylko jak dziecko:
– Do domu, do Aulusów!…
Ursus był gotów. Przy bramach stoją wprawdzie pretorianie, ale on i tak przejdzie. Żołnierze nie zatrzymują wychodzących. Przed łukiem mrowi się od lektyk. Ludzie poczną wychodzić całymi kupami. Nikt ich nie zatrzyma. Wyjdą razem z tłumem i pójdą prosto do domu. Zresztą, co mu tam! Jak królewna każe, tak musi być. Po to on tu jest.
A Ligia powtarzała:
– Tak, Ursusie, wyjdziemy.
Lecz Akte musiała mieć rozum za oboje. Wyjdą! Tak! Nikt ich nie zatrzyma. Ale z domu cezara uciekać nie wolno i kto to czyni, obraża jego majestat. Wyjdą, ale wieczorem centurion na czele żołnierzy przyniesie wyrok śmierci Aulusowi, Pomponii Grecynie, Ligię zaś zabierze na powrót do pałacu i wówczas już nie będzie dla niej ratunku. Jeśli Aulusowie przyjmą ją pod swój dach, śmierć czeka ich na pewno.
Ligii opadły ręce. Nie było rady. Musiała wybierać między zgubą Plaucjuszów a własną. Idąc na ucztę miała nadzieję, że Winicjusz i Petroniusz wyproszą ją od cezara i oddadzą Pomponii, teraz zaś wiedziała, że to oni właśnie namówili cezara, by ją odebrał Aulusom. Nie było rady. Cud chyba mógł ją wyrwać z tej przepaści. Cud i potęga Boża.
– Akte – rzekła z rozpaczą – czy słyszałaś, co mówił Winicjusz, że mu cezar mnie darował i że dziś wieczór przyśle po mnie niewolników i zabierze mnie do swego domu?
– Słyszałam – rzekła Akte.
I rozłożywszy ręce umilkła. Rozpacz, z jaką mówiła Ligia, nie znajdowała w niej echa. Ona sama była przecie kochanką Nerona. Serce jej, jakkolwiek dobre, nie umiało dość odczuć sromoty takiego stosunku. Jako dawna niewolnica, nadto zżyła się z prawem niewoli, a oprócz tego kochała dotąd Nerona. Gdyby chciał powrócić do niej, wyciągnęłaby do niego ręce jak do szczęścia. Rozumiejąc teraz jasno, że Ligia albo musi zostać kochanką młodego i pięknego Winicjusza, albo narazić siebie i Aulusów na zgubę, nie pojmowała po prostu, jak dziewczyna mogła się wahać.
– W domu cezara – rzekła po chwili – nie byłoby ci bezpieczniej niż w domu Winicjusza.
I nie przyszło jej na myśl, że jakkolwiek mówiła prawdę, słowa jej znaczyły: „Zgódź się z losem i zostań nałożnicą Winicjusza.” Lecz Ligii, która czuła jeszcze na ustach jego pełne zwierzęcej żądzy i palące jak węgiel pocałunki, krew napłynęła ze wstydu na samo wspomnienie o nich do twarzy.
– Nigdy! – zawołała z wybuchem. – Nie zostanę ani tu, ani u Winicjusza, nigdy!
Akte zadziwił ów wybuch.
– Zali – spytała – Winicjusz jest ci tak nienawistny?
Lecz Ligia nie mogła odpowiedzieć, gdyż porwał ją znów płacz. Akte przygarnęła ją do piersi i poczęła uspokajać. Ursus oddychał ciężko i zaciskał olbrzymie pięści, albowiem kochając z wiernością psa swą królewnę, nie mógł znieść widoku jej łez. W jego ligijskim, półdzikim sercu rodziła się chęć, by wrócić do sali, zdławić Winicjusza, a w razie potrzeby cezara, bał się jednak zaofiarować z tym swej pani, nie będąc pewnym, czy taki postępek, który zrazu wydał mu się nader prostym, byłby odpowiednim dla wyznawcy Ukrzyżowanego Baranka.
A Akte utuliwszy Ligię poczęła znów pytać:
– Zali on ci tak nienawistny?
– Nie – rzekła Ligia – nie wolno mi go nienawidzić, bo jestem chrześcijanką.
– Wiem, Ligio. Wiem także z listów Pawła z Tarsu, iż wam nie wolno ni się pohańbić, ni bać się więcej śmierci niż grzechu, ale powiedz mi, czy twoja nauka pozwala śmierć zadawać?
– Nie.
– Więc jakże możesz ściągać pomstę cezara na dom Aulusów?
Nastała chwila milczenia. Przepaść bez dna otworzyła się przed Ligią na nowo.
Zaś młoda wyzwolenica