ТОП просматриваемых книг сайта:
Schwytać szczęście. Dorota Milli
Читать онлайн.Название Schwytać szczęście
Год выпуска 0
isbn 978-83-8195-330-6
Автор произведения Dorota Milli
Жанр Любовно-фантастические романы
Издательство OSDW Azymut
– To kojarzy się tylko z jednym.
– Dobrze płacą. Nawet bardzo dobrze.
– Czyli prawidłowo kojarzę.
– Spotkanie jest jutro w jednym z wieżowców przy nabrzeżu i nie wieczorem, co już się tak nie kojarzy.
– Możesz to sprawdzić.
– Już przestało ci się kojarzyć? Mam iść na różowo? Nawet nie wiem, czy mam coś takiego w szafie? – Hana zmarszczyła brwi. – To już nieważne, jadę do Gdańska.
– Jeszcze tego nie wiesz.
– Jestem pewna, że się uda.
– A co z Grześkiem?
– Później, teraz muszę przygotować perfekcyjny życiorys, który spowoduje, że zatrudnią mnie z otwartymi ramionami, nie pogardzę czerwonym dywanem.
4
– Mam dobrą i złą wiadomość.
Hana wyskoczyła z łóżka, rozbudzona przez telefon od Liwii.
– Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności i zacznij oczywiście od dobrej. – Poszła szybko do kuchni, by przygotować herbatę, przeczuwając, że to będzie dobry dzień. Za oknem świeciło słońce, coraz odważniej wiosna wkraczała do miasta, obsypując drzewa pąkami, a trawie nadając intensywny odcień.
– Będą potrzebować kogoś do pracy, więc masz szansę się załapać.
– Wiedziałam! To będzie cudny dzień. – Cieszyła się, że będzie mogła już działać, zamiast rozmyślać nad swoim biednym losem.
– Ale za trzy miesiące.
– Dziś pierwszy kwietnia, nie żartujesz? – Hana szybko się zreflektowała, bo Liwia zasadniczo nie żartowała. – Dlaczego muszę czekać?
– Hana, masz szansę się tam zatrudnić, nie załatwiam ci pracy. Wiesz o tym, prawda?
– Jasne, ale skontaktujesz mnie ze swoją koleżanką, spotkam się z nią?
– Nie ma to sensu, prześlesz CV, gdy firma wystawi ogłoszenie o pracę.
– Porozmawiam z nią, może nie będę musiała czekać.
– Hano, stanowisko zwolni się, gdy jedna z pracownic odejdzie na urlop macierzyński.
– Z nią też porozmawiam. Może będzie chciała odejść za tydzień? Muszę trzymać rękę na pulsie. Podasz mi kontakt do koleżanki?
– Nie powstrzymam cię, prawda?
– Nikt mnie nie powstrzyma. – Hana zapisała numer, zamierzając jeszcze dziś wybrać się do Gdańska i spotkać ze znajomą Liwii.
– Nie bierzesz pod uwagę pracy asystentki? Tak zapobiegawczo, na te trzy miesiące? Mogłabyś przynajmniej sprawdzić.
– Ubrać się na różowo? Musiałabym być okropnie zdesperowana. Jestem pewna, że wszystko ułoży się po mojej myśli. Widzę cel, Liwia, a to już pierwszy krok do sukcesu.
– W takim razie powodzenia.
Hana wykonała telefon, bez trudu nawiązując więź z koleżanką Liwii. Umówiły się na czas jej przerwy, by mogła dopytać o szczegóły. Widziała świat w kolorowych barwach, zgadzając się z powiedzeniem, klin wybijaj klinem, pracę zajmuj pracą, w jej przypadku nową z lepszymi perspektywami.
Włożyła sukienkę przylegającą do jej ciała, a włosy upięła. Nałożyła delikatny makijaż. Musiała wyglądać profesjonalnie i przede wszystkim schludnie. Przejrzała się w lustrze, powoli rozpoznając dawną siebie. Przeoczyła wiele spraw, ale zamierzała wyciągnąć wnioski i rozłożyć odpowiednio siły.
– Trzeba wziąć się w garść i zabrać do pracy, a później dorwać Grześka i wyrwać mu to, co moje – powiedziała z mocą do swojego odbicia.
Nakarmiła Tancerza, prosząc, by trzymał za nią kciuki, mimo że ich nie miał, i włożyła płaszcz. Zanim chwyciła za klamkę, usłyszała pukanie do drzwi. Otworzyła i stanęła oko w oko z właścicielką mieszkania.
– Ptaszek wyfruwa z klatki? Nie tak szybko. W końcu cię mam. – Kobieta weszła do mieszkania i zamknęła drzwi, wręcz je barykadując swoją pokaźną posturą. Płaszcz miała zniszczony upływem czasu, płaskie buty zakurzone, a ubrania nie były z najnowszej kolekcji. Krótkie, mizerne włosy przylegały jej do głowy, a twarz nosiła wiele zmarszczek. – Najpierw pogadamy.
– Pani Zyto, miło panią wiedzieć. – Hana była zaskoczona, czego nawet nie ukryła. Patrzyła, jak kobieta wchodzi do salonu i się wszystkiemu przygląda.
– Przynajmniej czysto i nic niezniszczone.
– Co panią do mnie sprowadza? Spieszę się na spotkanie.
– Ma pani pracę? To był pierwszy warunek wynajęcia wam mieszkania.
– Oczywiście – skłamała przezornie, nie wiedząc, po co to przesłuchanie.
– Skoro tak, to myślicie, że będziecie żyć na mój koszt?! – grzmiała.
– Nie rozumiem. O czym właściwie rozmawiamy? Czynsz jest płacony w terminie i teraz też tak będzie.
– Nie jest płacony w terminie. Wiem, co kombinujesz, ale się nie nabiorę. Za stara jestem na taki numer. Wyjaśnijmy to sobie. Twój partner, bo przecież w tych czasach wstyd mieć męża, kolejny raz prosił o zwłokę.
– Kolejny raz?
– Zgodziłam się, drań ma dar przekonywania, nawet ja się nabrałam. – Zyta Janik kręciła głową z niedowierzania, coraz bardziej podnosząc głos. – Czynsz pobierałam z waszej zaliczki, ale się skończyła, i teraz ani zaliczki, ani niezapłacone za dwa miesiące wynajmowania!
– Niezapłacone?
– Unikaliście mnie, ale teraz koniec.
– Ja pracowałam od rana do wieczora, to nie tak, jak pani myśli. Ja płaciłam.
– Komu? Bo na pewno nie mnie, ale teraz zapłacisz. Tym lepiej, że zastałam ciebie, bo na ciebie jest umowa.
– Czy to pani chciała czynsz w gotówce?
– Co mi za różnica, wynajmuję jeszcze dwa inne mieszkania i wszyscy płacą przelewem, to twój partner wolał w gotówce. Właśnie. Gdzie on jest? Porozmawiam sobie z tym przyjemniaczkiem.
Hana przymknęła oczy, nie mogąc w to po prostu uwierzyć.
– Nie ma go – wydusiła.
– Nie ma teraz czy nie ma w ogóle? – Kobieta wpatrywała się natrętnie w dziewczynę, oczekując odpowiedzi.
– Nie ma… Pani Zyto rozumiem. – Hana zaśmiała się w głos. – Jest pani zabawna. Oczywiście pierwszy kwietnia, prima aprilis! – Spoważniała, gdy kobieta podeszła bliżej i na nią zawarczała.
– Ja nie żartuję i wcale nie jest mi do śmiechu.
– Zostawił mnie i oszukał…
– Mnie też, ale to twoje zmartwienie.
– To się nie dzieje naprawdę. Najpierw zegarek, a teraz to?
– Dzieje się i musisz zapłacić, przynajmniej za zaległości, czyli dwa miesiące. Jak chcesz zostać, musisz dać zaliczkę.
– Możemy to rozłożyć na raty? – Hana starała się sobie przypomnieć, ile ma odłożone na czarną godzinę, ale z nerwów nie potrafiła. Nie miała dużo, ale liczyła, że