Скачать книгу

się uczepi.

      „Ho-hop, Nebabo!” – dokoła huknęła

      I jak tu spadła, tak stąd i zniknęła.

      12

      Już to zamkowi lękać się potrzeba,

      Gdy ją zesłało, ciężkiej kary nieba.

      Dziwna istota! co z pewnego czasu

      Ciągle przebiega miasto z końca w koniec

      Z hukiem26 wędrowca, gdy błądzi śród lasu.

      Kto wie, czyli27 to nie złej wróżby goniec?

      Bo cera u niej od śmiertelnej bledsza;

      Jak myśl rozpaczy, tak się zjawia, znika;

      Dziwna jej żywość, jak radość puszczyka;

      Głos jak psa wycie, kiedy trupy zwietrza.

      „Niech Bóg odwróci diablicę przebrzydłą!

      Niech Bóg ustrzeże od niej atamana!” —

      Przebąkiwała drużyna zmieszana,

      Zmieszana jeszcze, choć znikło straszydło.

      13

      Gdzież jest ataman, że w gronie mołojców28

      Na wieczornicę dotąd nie przybywa?

      Gdzie jest ataman? – każdy zapytywa29.

      Ataman: stary w kole starych ojców;

      Jak sam pan polski, przed panem tak hardy;

      Prędki jak połysk, co biegnie żelazem,

      Lecz w swojej zemście jak żelazo twardy;

      Czczony od swoich zarówno z obrazem:

      Duszą jest dziewcząt i wieczornic razem!

      Ten czamy wąsik, co w drobnym pierścieniu

      Nad różowymi ustami się zwija,

      Ten wzrok, co przy brwiach ciemnych tak odbija

      Jak blask południa przy północy cieniu,

      Ten kształt postawy, co, burką opięty,

      Tak się wydaje w wspaniałym pochodzie

      Jak maszt bajdaku30, gdy żagiel rozdęty

      Mknie go z wiatrami po dnieprowej wodzie.

      Szczęśliwa, którą zaczepi uprzejmie;

      Szczęśliwsza, którą uściskiem obejmie;

      Szczęśliwsza jeszcze, najszczęśliwsza w świecie,

      Czyją wstążeczkę w sełedec31 zaplecie!

      14

      Gdzież jest, co robi ataman Nebaba,

      Pierwszy z Kozaków starosty nadwornych?

      Siedzi on, cichy, w ciemnościach wieczornych,

      Gdzie wrzawa miasta dolatuje słaba,

      Gdzie na dnie jaru, ścian zamkowych spodem,

      Cicha krynica drzymie pod osiką —

      Tam przyszedł czekać jeszcze przed zachodem,

      Jak się umówił ze swoją Orliką.

      Jakkolwiek sercem unosisz się dzikiem,

      Wlecze cię miłość piękną rzęsą jedną,

      Jednym westchnieniem, jednym ócz32 promykiem.

      Już słońce zaszło, zmierzchłe nieba bledną,

      Ziemia ciemnieje, a Orliki nié ma,

      A zakochany, w oku, w uchu wszystek,

      Tak w okrąg strzela okiem i uszyma,

      Czy wiatr przeleci, czy upadnie listek.

      Kochane widmo marzy jego dusza!

      I wiatr przelata, i liść się przerusza,

      Orliki jednak jak nié ma, tak nié ma.

      Już po sto razy wzrokiem wypatrzonym

      Witał wstające nad wzgórzem obłoki,

      Już po sto razy rozeznał jej kroki

      W bliskiego zamku zgiełku przytłumionym:

      I zawsze błądził; aż błądząc wokoło,

      Nad ciche źródło schylił ciemne czoło.

      I tak głęboko myśli w nim zanurzy,

      Jakby w zwierciedle serca swego burzy.

      A tam błękity maluje odbicie

      I obraz jego w odbitym błękicie,

      Jakby go ręka stworzyła malarza.

      Łuno33 tam słońca w zachodzie się mieni;

      Obłędnym blaskiem gasnących płomieni

      Mierzchnące nieba gasi, to rozżarza.

      A kochankowi tak czas jakoś idzie,

      Jakby się patrzył na lubą we wstydzie.

      W górze liść zwiędły nagiej osiczyny

      Sam na gałęzi posępnie szeleści;

      Tak odumarły od lubej rodziny

      Sędziwy ojciec, bez pociech, w boleści,

      Podobnie zwiędły, samotny podobnie,

      Do grobu dziatek utęsknia żałobnie.

      Gęściejszym zmierzchem już się niebo mroczy,

      Mroczy się niebo i na dnie przezroczy

      W bledszym zachodzie zorza zaigrała;

      I przez gałęzie bezlistnej osiki

      Zadrżały w wodzie żywe jej promyki:

      Ach, jakie żywe! To oko Orliki!

      Otóż się jawi i postać jej cała:

      Widzi, jak z góry krok przyspiesza skory,

      A od pośpiechu lica żywiej płoną,

      A od radości częściej bije łono,

      A od powiewu, co plącze kędziory

      I kraśne wstęgi po plecach rozwija,

      Z cienkiego stroju stan smukły przebija.

      Już staje obok, już ją oto ściska,

      Aż nagle zorza chowa się w obłoku;

      Widmo zniknęło, ciemność na dnie stoku34:

      I o wiek cały szczęśliwość tak bliska!

      A u Kozaka taka myśl ponura,

      Jakby mu w duszy osiadła ta chmura.

      Nie wie dlaczego. Odsunął się w stronę.

      Oparł na ręku czoło zamyślone;

      Znowu się rzucił, jakby w nagłym gniewie,

      I razem35 ostygł; czemu wszystko? – nie wie.

      A potem dobył kinżału36 zza pasa,

      Obracał w ręku, igrał z blaskiem jego,

      Próbował ostrza: nie wiedzieć dlaczego.

      15

      „Ho-hop,

Скачать книгу


<p>26</p>

huk – tu: wołanie, pohukiwanie. [przypis edytorski]

<p>27</p>

czyli (tu daw.) – czy, czyż. [przypis edytorski]

<p>28</p>

mołojec (z ukr.) – młody, dzielny mężczyzna; Kozak. [przypis edytorski]

<p>29</p>

zapytywa – dziś popr. forma: zapytuje; pyta. [przypis edytorski]

<p>30</p>

bajdak – gatunek łodzi używanej na Dnieprze. [przypis autorski]

<p>31</p>

sełedec a. osełedec – Kozacy ukraińscy noszą krótko strzyżoną głowę z długim na boku kosmykiem włosów, który zwykli uplatać w wstążki, miłosne upominki swych dziewic. [przypis autorski]

<p>32</p>

ócz – dziś popr. forma D. lm: oczu. [przypis edytorski]

<p>33</p>

łuno (daw. reg., r.n.) – dziś popr.: łuna (r.ż.). [przypis edytorski]

<p>34</p>

stok – źródło. [przypis edytorski]

<p>35</p>

razem – tu: nagle. [przypis edytorski]

<p>36</p>

kinżał – dziś: kindżał. [przypis edytorski]