Скачать книгу

słowa jakby z worka lecą,

      Ale sensu w nich – no! – tego tam nie ma. —

      A teraz idź spać, już mrugasz oczyma.

      GUSTAW

      Pójdę się przebrać.

      Całuje go w rękę.

      RADOST

      całując go

      Pamiętaj, Gustawie…

      GUSTAW

      Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię.

      Odchodzi w lewe drzwi boczne.

      RADOST

      patrząc za nim, serio

      Poprawię! Zawsze jedno co godzina,

      Zadziwisz się! tak!/ przechodząc nagle w uczucia

      Kochany chłopczyna!

      SCENA V

      Radost, Albin (chustka w ręku, tragicznym tonem).

      RADOST

      Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie?

      ALBIN

      Niestety!

      RADOST

      Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie.

      ALBIN

      Ach! jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę;

      Kiedy nocne minuty łzami przeliczone!

      RADOST

      A ja ci radzę, wypogódź twe czoło,

      Nie bądź Gustawem – lecz kochaj wesoło:

      Te elegije i miłosne żale

      Młodej dziewczyny nie podbiją wcale;

      A zwłaszcza Klarę, co jak iskra żywa,

      Jeżeli westchnie, to wtedy gdy ziéwa;

      Klara, co spocząć, rzadziej milczeć zdoła,

      Sprzeczna z układu, z natury wesoła,

      Lęka się smutku, któregoś obrazem.

      ALBIN

      Ach! możnaż kochać i nie płakać razem?

      po krótkiem milczeniu

      Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary

      Wznieciła moją miłość bez granic, bez miary.

      Nie ma dnia, bym nie błagał najczulszem wejrzeniem;

      Samem już tylko teraz oddycham westchnieniem;

      Łzami skrapiam jej ślady, skrapiam całą drogę:

      I kamień już bym zmiękczył, jej zmiękczyć nie mogę.

      RADOST

      Żebyś i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy.

      ALBIN

      Ach!

      RADOST

      Cóż dalej chcesz robić?

      ALBIN

      Co? – Umrę z rozpaczy.

      RADOST

      Może cię kocha.

      ALBIN

      Kocha? – Umarłbym z radości.

      RADOST

      Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności.

      ALBIN

      Ja płaczę, ty się śmiejesz.

      RADOST

      Śmiej się i ty razem.

      ALBIN

      Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem.

      Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni

      Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,

      Ową nienawiść mężczyzn powziętą z rachuby,

      Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.

      Ach, błędna myśl, niestety! zwodnicze nadzieje!

      Jej serce coraz stygnie, a moje goreje!

      RADOST

      tymże tonem

      Bywaj zdrów!

      ALBIN

      Ach, gdzie idziesz?

      RADOST

      jak wprzódy

      Ach, idę do siebie.

      ALBIN

      Nie litujesz się żalu, opuszczasz w potrzebie.

      RADOST

      Chciałbym jeszcze do domu pojechać na chwilę.

      dobywając zegarka

      Tylko że już podobno… jeśli się nie mylę…

      Oho! tak to już późno! Wdaj się tylko z trzpiotem:

      U niego jak rozsądek, tak wszystko na potem.

      ALBIN

      chwytając go za rękę

      Czekaj, zwierzyć ci muszę straszną tajemnicę.

      RADOST

      przestraszony

      Dla Boga, co to będzie!

      ALBIN

      Rzecz całą oświécę.

      RADOST

      Albinie; ja truchleję!

      ALBIN

      Zachowasz ją święcie?

      RADOST

      Mów!

      ALBIN

      Klara i Aniela mają przedsięwzięcie…

      Słuchaj i zapłacz, nigdy – nie iść za mąż.

      RADOST

      zadziwiony i wstrzymując się od śmiechu

      Szczerze?

      Na znak potakujący Albina Radost parska śmiechem.

      Albin.

      Co? – Ty się śmiejesz z tego?

      RADOST

      Śmieję, bo nie wierzę.

      ALBIN

      Ja

Скачать книгу