Скачать книгу

zastosowany do ostatnich wymagań mody, na ręce uderzające niezwykłą małością i ozdobione pierścionkami; na całą postać, tchnąca wdziękiem słabości, przyzwyczonej, jak się zdawało, widzieć spełnionymi natychmiast wszystkie zachcenia – patrzył i rozważał, nareszcie rzucił jej krótkie pytanie:

      – Cóż pani umiesz?

      Pytania tego, streszczającego kwestię w dwóch słowach, najmniej się spodziewała Helenka. Na twarzy jej odmalowało się zakłopotanie.

      – Uczono mnie wszystkiego po trosze – rzekła po chwili – umiem mówić dosyć biegle po francusku, po niemiecku, po angielsku, grać, śpiewać, rysować z natury.

      – Szkoda. Wolałbym, abyś pani umiała mniej, a dobrze. Czy przecież posiadasz pani choć jeden przedmiot gruntownie, to jest tak, że mogłabyś się podjąć go wykładać?

      – Niestety, nie, ale od czegóż są książki?

      – Metoda zadawania dzieciom lekcji z książek minęła już niepowrotnie – odparł pan Radlicz poważnie – pedagogika dzisiaj posługuje się innymi środkami. Nauczający przede wszystkim musi sam umieć dobrze to, czego chce uczyć.

      Helenka posmutniała.

      – Zdaje mi się, że znam nieźle muzykę – rzekła z mniejszą niż wprzód pewnością.

      – Nauczycieli muzyki mamy w Warszawie więcej, niż potrzeba, z uczennicami konserwatorium nie wytrzyma pani konkurencji. Ludzie oddadzą zawsze pierwszeństwo tym, którzy swojej umiejętności będą mogli dowieść patentem.

      – To może mogłabym dostać miejsce nauczycielki prywatnej? Tyle jest nauczycielek umiejących mniej ode mnie…

      Pan Radlicz popatrzył na nią z politowaniem.

      – Warszawa mało potrzebuje nauczycielek prywatnych – powiedział. – Przy wzrastającej drożyźnie mieszkań i artykułów spożywczych utrzymanie nauczycielki jest kosztownym zbytkiem. Zresztą najlepsza nawet nauczycielka nie może posiadać wszystkich przedmiotów ani zastąpić szkoły. Rodzice więc posyłają dzieci do którego z zakładów, gdzie nauka jest tańszą i lepszą. Ludzie bogaci wprawdzie pozwalają sobie zbytku utrzymywania kilku nauczycielek razem i dobrze im płacą, ale na to trzeba choć jeden przedmiot znać doskonale. Dlaczego pani jednakże szuka miejsca koniecznie w Warszawie? Czyż nie łatwiej bez porównania byłoby pani znaleźć je tutaj, jeżeli nie w samym mieście, to w okolicy, gdzie pani musisz mieć stosunki, znajomości?

      – O, nie! – przerwała z mocnym rumieńcem – za nic w świecie nie zgodziłabym się przyjąć obowiązku płatnego w domu, w którym mnie dotąd przyjmowano jako gościa i odpowiednimi względami otaczano. Różnica stanowiska wobec tych samych osób byłaby dla mnie nazbyt przykrą. Ciągła obawa, aby mi tego uczuć nie dano, zrobiłaby mnie drażliwą na każde słowo, każde spojrzenie i upatrywałabym chęć upokorzenia mnie tam nawet, gdzie by jej nie było. Nie, nie! Pragnę opuścić te strony i między obcymi ludźmi nowe rozpocząć życie.

      – Zdaniem moim jest to wstyd fałszywy – zauważył spokojnie – nikt nie powinien się wstydzić brać pieniędzy zarobionych uczciwie.

      Helenka nic nie odpowiedziała.

      – Dobrze władam obcymi językami, zwłaszcza francuskim – odezwała się po chwili – czy więc nie mogłabym dawać lekcji konwersacji?

      – Każdy woli rodowitą Francuzkę, łaskawa pani, na zasadzie, że nauka obcego języka pewniejsza jest z pierwszej ręki niż z drugiej. Polki za konwersację otrzymują bardzo nędzne wynagrodzenie, a i ono jeszcze niełatwe jest do zdobycia. Należy wprzód dać się poznać, wyrobić sobie stosunki, a na to potrzeba czasu.

      Ciężkie westchnienie wydobyło się z piersi Helenki.

      – Najkorzystniej byłoby nauczyć się jakiego rzemiosła, dostępnego dla kobiet, ale pani i do tego wydajesz mi się niezdolna; a szkoda, bo na tej drodze najprędzej można sobie zapewnić byt niezależny. Jestem ojcem trzech córek, każda z nich, oprócz wyższego naukowego wykształcenia, posiada jeszcze specjalne wykształcenie fachowe, dające zarobek; każda nie tylko utrzymuje się z własnej pracy, ale ma jeszcze po kilkaset rubli zaoszczędzonych.

      Uczucie zazdrości obudziło się w sercu Helenki. Gdyby ona miała kilkaset rubli, rodzice na kilka miesięcy mieliby zapewniony spokój!

      – Ta droga jest dla mnie niemożliwą – rzekła – dla nauczenia się rzemiosła trzeba czasu, a ja potrzebuję zaraz zarabiać. Mój ojciec wczoraj wziął ostatnią pensję!…

      „I mimo to daliście wystawną kolację – pomyślał pan Radlicz nie bez oburzenia. – Na Boga, ci ludzie nie mają najmniejszego pojęcia o rachunku!”

      – Słyszałam – mówiła dalej niepewnym głosem Helenka – że Polki, posiadające obce języki, bywają użyteczne na pensjach.

      – Ma pani słuszność: sądzę, że pani mogłaby robić tłumaczenia z uczennicami klas niższych i objaśniać im znaczenie wyrazów. Znam przełożoną, która wspominała mi właśnie, że takiej osoby potrzebuje.

      – Ach, panie! – zawołała z błyskiem nadziei w oczach – niech mi pan pomoże uzyskać to miejsce24.

      – Chętnie, ale czy pani jesteś mocna w języku rosyjskim?

      Helenka spojrzała na niego ze zdziwieniem.

      – Nie znam go wcale, ale cóż to ma do rzeczy?

      Z kolei pan Radlicz spojrzał ze zdziwieniem na Helenkę.

      – Więc pani nic o tym nie wiesz, że wykłady na pensjach muszą się odbywać po rosyjsku? – zapytał. – Że polski język może się używać25 tylko jako pomocniczy?26

      Helenka zbladła.

      – Jak to! – spytała głosem drżącym, w którym czuć było niedowierzanie – więc obcy język wykłada się w innym, obcym także dla dzieci języku?

      – Polski to język uważa się za obcy, łaskawa pani – odpowiedział z goryczą – i jako taki wykłada się po rosyjsku.

      Źrenice dziewczęcia rozszerzyły się dziwnie; na twarzy odmalował się przestrach.

      – Jakże sobie radzą z tym cudzoziemki? – pytała dalej.

      – Uczą się po rosyjsku.

      – A dzieci?

      – Z początku nic nie rozumieją… z czasem przyzwyczajają się.

      Zapanowało milczenie. Pan Radlicz rzucił nie dopalone cygaro, podniósł się i zaczął chodzić po pokoju z założonymi w tył rękami.

      – Nie powinniśmy jednakże dlatego rąk opuszczać – rzekł, zatrzymując się przed nią – przeciwnie, w tych właśnie warunkach, jakie są, pomimo wszelkich trudności, należy starać się spełnić obowiązek. Naucz się pani po rosyjsku tak, żebyś mogła zdać z tego języka egzamin, a postaram się wyrobić ci miejsce na pensji.

      – Ależ ja nie mogę czekać! – zawołała prawie z rozpaczą – nie mogę! Mówiłam już panu, że nie mam czasu do stracenia.

      – Nic więc pani nie mogę poradzić.

      Nastąpiło znowu milczenie. Helenka patrzyła przed siebie szklanym wzrokiem.

      – Może bym chociaż mogła uczyć kaligrafii i przy tym być użyteczną przełożonej pensji w jaki inny sposób? – wyszeptała głosem wychodzącym ze ściśniętego gardła, głosem, w którym czuć było, że ostatnia struna była wyprężona, jakby lada chwila miała pęknąć.

      Pan Radlicz roześmiał się przykrym, ostrym śmiechem.

      – O

Скачать книгу


<p>24</p>

miejsce (tu daw.) – posada, zatrudnienie. [przypis edytorski]

<p>25</p>

polski język może się używać – dziś: język polski może być używany. [przypis edytorski]

<p>26</p>

wykłady na pensjach muszą się odbywać po rosyjsku (…) polski język może się używać tylko jako pomocniczy – w zaborze rosyjskim w ramach represji po powstaniu styczniowym nasilono rusyfikację i zajęcia w szkołach nakazano prowadzić po rosyjsku, tak jak całą administrację. [przypis edytorski]