Скачать книгу

Zbliżył się do stołu sekcyjnego i popatrzył na drugą ofiarę. Rzeczywiście znajdowała się w równie dobrym stanie jak pierwsza.

      – Te dziewczynki są martwe, ale w ich ciałach dalej kwitnie życie – powiedział.

      – W tej chwili to już raczej…

      – Przynajmniej na poziomie molekularnym.

      Bartosz niechętnie skinął głową, a Zaorski przysiadł na krańcu stołu, obrócił czapkę daszkiem do tyłu i spojrzał mu prosto w oczy.

      – Jakie badania zrobiliście? – spytał. – Test skriningowy?

      – Oczywiście. Nie wykryliśmy niczego, co świadczyłoby o przyczynie zgonu.

      – Nic dziwnego.

      – Słucham?

      Seweryn odwrócił się do Burzy, starając się zignorować szybsze bicie serca. Tym razem nie było spowodowane samą wizytą w prosektorium, ale towarzystwem. Wystarczyło, że spojrzał Kai w oczy, a natychmiast tracił wątek i potrzebował chwili, by poukładać myśli.

      – To podstawowe badanie – powiedział, siląc się na neutralny i wyważony ton. – Wykonuje się je praktycznie zawsze, bo po pierwsze jest tanie, po drugie szybkie, a po trzecie łatwe do zrobienia. Przy czym ten pierwszy argument ma największe znaczenie.

      Bartosz nie protestował. Każdy zajmujący się tym fachem wiedział, jak ważne są budżety jednostek organizacyjnych zlecających lub przeprowadzających badania przesiewowe i inne.

      – Niestety skrining nie daje zbyt wielu informacji – ciągnął Seweryn. – Wykryje podstawowe bzdety, jak narkotyki, ale nie da pojęcia nawet o tym, czym konkretnie zaćpał się denat. Z wyjątkiem amfy, ona jest akurat dość chara…

      – Zmierzasz do czegoś?

      – Do tego, że dokładniejsze badania zleca się dopiero, kiedy w podstawowym skriningu coś wyjdzie.

      Zaorski spojrzał na Sawickiego, czekając na wsparcie. Medyk skinął lekko głową.

      – Ponieważ tutaj nic nie wyszło, dalszych testów nie zrobiono – ciągnął Seweryn.

      – Bo trudno szukać pcheł na psie, jeśli nie ma psa…

      – Jest. Tylko go nie widzisz, bo schował się za kanapą. Jeśli już musimy trzymać się takich porównań.

      Burzyńska zbliżyła się do nich, jakby mogła przegapić coś istotnego.

      – Sprawdziliśmy ciało na obecność alkoholu, narkotyków, leków, środków znieczulających, uspokajających i innych – odparł Sawicki. – Dodatkowo zleciłem testy na arsen, selen i inne, bo ofiara mogła przecież zostać otruta.

      Zaorski pochwalił go w duchu.

      – Naturalne trucizny też wziąłeś pod uwagę?

      – Tak. I wszystko na zero – odparł ciężko medyk, a potem poprawił okulary. – Zresztą gdyby ktoś wstrzyknął truciznę, to widzielibyśmy ślad po iniekcji. Sam sprawdzał pan ciało.

      – Pierwsze. Drugiego nie miałem jeszcze przyjemności.

      Bartosz spojrzał na nagie zwłoki dziewczynki z pewną rezerwą. Wyraźnie nie chciał dopuścić Zaorskiego do czynności, mimo że na tym etapie właściwie nie mogło to spowodować żadnych komplikacji.

      – Jestem przekonany, że ofiary zostały otrute – rzucił w końcu Zaorski.

      – Dlaczego?

      – Bo mam specjalizację z patomorfologii, a ty z medycyny sądowej.

      Kaja była gotowa zainterweniować, ale kiedy zobaczyła, że dwóch lekarzy jednak nie idzie na zwarcie, odpuściła.

      – Ty zwracasz uwagę na to, do czego zostałeś przeszkolony, ja też. Ty pewnie lepiej czujesz się ze skalpelem, ja z mikroskopem.

      – Ale co to ma do rzeczy? – spytał Sawicki.

      – To, że tylko jednego z nas wybrał morderca.

      – Słucham?

      Zaorski zerknął na Burzę, szukając przyzwolenia. Od razu skinęła głową, pewnie wychodząc z założenia, że kiedy powie o wszystkim Korolewowi, ten i tak przekaże informacje Bartoszowi.

      – Zabójca się do mnie odezwał.

      – Żartuje pan?

      – Przysłał mi dwie wiadomości – kontynuował Seweryn. – Chce mnie z jakiegoś powodu wciągnąć w tę grę.

      Po prawdzie nie miał ani jednego dowodu na to, że nagrania są bezpośrednio związane z zabójstwami, ale było to w tej chwili nieistotne. Chciał tylko zacząć sprawdzać to, co mogło umknąć biegłemu.

      – Ale… jakie wiadomości?

      – To teraz nieistotne – rzucił Zaorski. – Liczy się to, że wiem już, w co gramy. On i ja.

      Zanim medyk zdążył jakoś to skwitować, Seweryn podszedł do narzędzi rozłożonych obok stołu sekcyjnego, szybko wybrał szczypce, a potem zbliżył się do ciała.

      Złapał mocno stopę dziewczynki, szczypcami chwycił paznokieć dużego palca u nogi, po czym z całej siły pociągnął. Kaja jęknęła, widząc, jak łatwo płytka zeszła z palca, a Sawicki jedynie otworzył usta.

      Zaorski przyjrzał się uważnie temu, co znajdowało się pod paznokciem.

      – Kurwa… – mruknął z niezadowoleniem i pokręcił głową.

      Złapał za drugą nogę i zanim którekolwiek z towarzyszy zdążyło zaoponować, wyrwał kolejny paznokieć. Tym razem trafił, zobaczył to niemal od razu. Odłożył szczypce i wskazał Bartoszowi niewielki czerwony punkcik na obnażonym łożysku.

      – Widzisz to?

      Kaja i medyk podeszli bliżej.

      – Ślad wkłucia – dodał Zaorski. – Szukaliście śladów iniekcji, ale nie zakładaliście, że skurwiel będzie wkłuwał się pod płytkę paznokcia. To potwierdza, że wstrzyknął tej ofierze jakąś toksynę.

      Sawicki pochylił się i przyjrzał śladowi. Właściwie nie musiał nawet przyznawać, że teza Seweryna się potwierdziła.

      – Wiesz, jakie badania zlecić? – spytał Zaorski.

      – Tak, ale…

      – Pierwsze to chromatografia gazowa. Dasz radę?

      – Oczywiście, tylko że…

      – Do tego spektrometria mas – nie dał mu dojść do słowa Seweryn. – Notujesz?

      – Nie muszę.

      – W takim razie dodaj do tego jeszcze spektroskopię w podczerwieni. I będziemy mieć już wszystko, czego potrzebuję.

      Medyk sądowy poszukał ratunku u Kai. Może sam wcześniej zleciłby te badania, gdyby nie miał nad sobą Korolewa. Koszt tego wszystkiego będzie tak duży, że z pewnością zainteresuje się nim administracja rządowa.

      – To naprawdę konieczne?

      – Tak – odparł Zaorski. – Dzięki temu będę miał na talerzu każdą molekułę tego, co jest w ofiarach. I zapewniam cię, że nic mi wtedy nie umknie.

      Seweryn opuszczał prosektorium niepewny, czy Sawicki faktycznie zleci wszystkie badania. Burza zapewniła jednak, że sama o to zadba. Tyle właściwie mu wystarczyło.

      – Odwieźć cię? – spytała.

      – Dzięki, przejdę się – odparł, a potem uniósł rękę na pożegnanie i bez słowa ruszył poboczem w kierunku domu.

      Akcja:

Скачать книгу