Скачать книгу

powiedzieć, że…

      – Nie mów tego, jeśli naprawdę nie masz tego na myśli.

      – Ale mam! – uniosłam się. – Kocham cię i już. Wiem, że to, co zrobiłam ostatnio, mogło znaczyć coś zupełnie innego. Jednak jestem pewna, że cię kocham, i nic tego nie zmieni.

      Westchnął.

      – Mam nadzieję, że będziesz potrafił mi wybaczyć.

      – Widzisz, ja też cię kocham. Chcę z tobą być, ale muszę być pewien, że ty też tego chcesz.

      – Chcę. Ale Tristan…

      – Tristan jest moim bratem i rozumiem o wiele więcej, niż ci się wydaje. Nawet to, że jego też możesz kochać. Ja też w jakiś sposób go kocham.

      Zamarłam. Hadrian mnie rozumiał. I kochał mnie, wraz z moimi błędami i uczuciami, które czasem nawet dla mnie były niewytłumaczalne. Miał serce, które rozumiało.

      – Myślę, że potrafię z nim rozmawiać. Myślę… Nie, jestem pewna, że mogę przeciągnąć go na swoją stronę.

      Hadrian powoli skinął głową. Jego powieki robiły się ciężkie. Zebrał resztki sił i uniósł się na łokciach. Znalazł się kilka centymetrów od mojej twarzy i uśmiechnął się serdecznie, lecz w tym geście było coś triumfalnego, jakby właśnie wygrał długą bitwę.

      – Moja Alicja – wymruczał zmysłowo. Zachłannie mnie pocałował, jedną dłonią podtrzymując policzek. Objął mnie mocno i zdecydowanie, a iskry namiętności skrzyły się dokoła nas. Jego usta pieściły moje, aż w końcu pozwolił mi złapać oddech. Przez mgłę rozkoszy zobaczyłam jego stęsknione oczy. Było w nich wszystko: ulga, miłość, ból i nadzieja. Widziałam życie, którego nie przeżywał w pełni. Widziałam klątwę, która codziennie podążała za nim jak cień. Przypomniałam sobie jego smutne słowa: „Wszystko ma w życiu swoją cenę”. Bałam się pomyśleć, jak wysoka jest cena za miłość.

      7

      Nim ludzie poskromili świat, rządziły nim kłęby cieni i światła. Przeplatały się wśród drzew, oceanów, mórz, zalegały w głębokich kotlinach i podwodnych królestwach. Człowiek miał tylko skrawek wszechświata, wioski ukryte były w miejscach, gdzie blask gwiazd przedzierał się przez macki demonów. Zarówno siły ciemności, jak i siły blasku wciągały ludzi w wir swych potyczek; tak jak przy drzewie, na które pada promień słońca, tworzy się cień, tak i w duszy ścierają się dobro i zło. Gdy szamani odprawiali rytuał światła, cienie chowały się w podziemiu. Jeśli znalazły tam zabłąkane dusze, nawiedzały je i znów wznosiły się ponad nieboskłon. Wówczas z gwiazd zrodziła się rodzina – skóra jej członków utkana była ze światła, a serca, zszyte z promieni słońca, pulsowały razem z nim. Księżyc podarował ich oczom swą poświatę, a krew, srebrna, iskrząca i gęsta niczym stopione srebro, swoje źródło miała w gwiazdach, które z miłości do dobra roztopiły się w ich żyłach. Światło naznaczyło swym piętnem wyryte na ich skórze tatuaże, które na zawsze miały przypominać, że stanowią jedność z blaskiem. Gdy spojrzą w zwierciadło wody, będą pamiętać o niebiańskich korzeniach, a gdy oczy innych istot na nich spoczną, od razu rozpoznają blask gwiazd.

      Gdy tysiące lat później Eryn zawarła pakt z ciemnością, jej ciało utraciło przymioty światła. Wcześniej Proto nie odstępował jej na krok, a gdy cienie wyparły blask, jej serce stało się puste, pozbawione siły do bicia. Szybko się zorientowała, że gryf jest panaceum na śmierć. Nieśmiertelny, stanowił niewyczerpany zasób magicznej energii. Tej jednej nocy wraz z hordą demonów nawiedziła swoją wioskę. Wśród setki mieszkańców przeżyli tylko jeden człowiek i jeden stwór. Okulus i Proto. Choć Eryn nie zabiła ojca, udało jej się porwać gryfa. Skuła go magicznymi kajdanami, podała otępiającą truciznę, po czym wrzuciła do zimnego podziemia. Zbierała jego krew i wyrywała mu pióra. Gdy poddała się cieniom, z dnia na dzień widziała coraz gorzej. Dostrzegała jeszcze wiązki świata, jednak to Okulus przypieczętował jej ślepotę. Gdy kolejny raz przyszła odebrać mu życie, wyciągnął dłoń i dotknął jej twarzy. Eryn wbiła sztylet w jego pierś, ale na próżno – mag nawet się nie zachwiał. Jego dłoń zabłysła, a wzrok Eryn uciekał razem z jej wypływającym łzami. Okulus zamknął wzrok córki w perle i na zawsze wyrzucił Eryn z królestwa światła. Wówczas kobieta oszalała. Paliła pióra gryfa w każdą pełnię księżyca. Pocierała oczy popiołem i powoli odzyskiwała wzrok. Nie widziała już jednak światła – otaczały ją tylko cienie. Z jej ciała zniknęły świetliste wzory.

      Wraz z piórami zabierała Protonowi krew. Krew gryfa, jak mówił Okulus, to jeden z trzech legendarnych leków na śmierć. Eryn, pijąc ją codziennie, przeżyła tysiące lat. Wielką moc miały także łzy gryfa. Kiedy cienie atakowały Eryn niczym wataha wilków, łzy pomagały odpierać atak. Wypływają z serca samych gwiazd – gęste, obfite, czyste jak górska woda – palą demony żywym ogniem. W ten właśnie sposób Eryn poskromiła demony – pokazała, że może stanąć z nimi do boju, co więcej, może wygrać.

      Kolejne panaceum, terakotowa zbroja, zaginęło. Starożytne plemię ją schowało, tak by nikt nie zyskał dostępu do nieśmiertelności. Ten, kto założył zbroję, zamrażał swoje serce. Wraz z nieśmiertelnością otrzymywał jednak okrucieństwo. Stawał się żołnierzem, który przemierzał świat pozbawiony uczuć.

      Trzecim lekiem była woda z jeziora życia. Nikt nigdy go jednak nie znalazł. Ponoć znajdowało się na końcu świata.

      Gdy gryf uciekł, Eryn wpadła w szał. Straciła wszystko – swój wzrok, lekarstwo na śmierć i kontrolę nad cieniami. Próbowała go złapać, jednak ślepa, osłabiona, nie była w stanie walczyć ani z ojcem, ani z gryfem. Wydała rozkaz, by wszyscy jej podwładni polowali na stwora, jednak żaden z nich nie potrafił namierzyć gryfa, szczególnie gdy obdarowaliśmy go niewidzialnością. Z dnia na dzień Eryn popadała w coraz większy obłęd. Baliśmy się, że gdy furia ogarnie ją w całości, może wykorzystać Juliana. Prędko się domyśli, że on nie jest nam obojętny, że będziemy go chcieli ocalić za wszelką cenę, a wtedy ona posunie się do wszystkiego, by wymusić wymianę. Dlatego musieliśmy być pierwsi. Musieliśmy odzyskać naszego przyjaciela, w zamian oferując Eryn gryfa. Musieliśmy też zdobyć jego łzy do mikstury.

      Dzień odbicia Juliana zaczęłam… maturą. Tym razem zdawałam angielski i byłam bardziej zestresowana naszym planem niż egzaminem. Zastanawiałam się, czy znowu spotkam Eryn. Czy pojawi się w miejscu wymiany, czy wyśle kogoś ze swoich podwładnych…? Intrygowała mnie. Oczywiście, że wolałabym starcie z kimś, po kim wiedziałam, czego się spodziewać, jednak myśl o spojrzeniu w oczy legendarnego Księcia Cieni wzbudzała we mnie dreszcz ekscytacji. Wiedziałam, że prawdopodobnie pojawi się tam również Tristan, szukając okazji, by osłabić Hadriana. Istna mieszanka wybuchowa.

      Julian miał się coraz gorzej. Jego wzrok był nieobecny, ruchy powolne. Czasami po prostu znikał, a jego miejsce zajmowały demony. Poprzedniego wieczoru jeden z cieni otoczył go mackami niczym pająk. Otworzył paszczę i pożarł Juliana, owijając go sobą jak kokonem. Gdy Julian powrócił, głodny demon siedział już w jego otępionych oczach. Musieliśmy działać. I to jak najszybciej.

      Matura z angielskiego nie sprawiła mi problemów. Zarówno poziom podstawowy, jak i rozszerzony skończyłam przed czasem. Odłożyłam arkusz i rozkoszowałam się ciszą sali gimnastycznej. Demony oddaliły się, nie nawiedzały mnie w biały dzień. Widziałam ich ślepia w snach, budziłam się, przerażona, że mnie obejmują, widziałam je wychodzące zza szafy. Naciągałam kołdrę aż po szyję, przytulałam Pannę Ninę, której spokojna senność mnie uspokajała. Zasypiałam znowu, powtarzając niczym mantrę

Скачать книгу