ТОП просматриваемых книг сайта:
Star Force. Tom 8. Szturm. B.V. Larson
Читать онлайн.Название Star Force. Tom 8. Szturm
Год выпуска 0
isbn 978-83-65661-67-8
Автор произведения B.V. Larson
Издательство OSDW Azymut
– Nasza, majorze – poprawiłem go. – To my stoimy na drodze Kerrowi i Crowowi. Nie tylko ja. I mam nadzieję, że gdy nadejdzie czas, nadal będziemy stać razem.
Gaines lekko się uśmiechnął, a ja wiedziałem, że go przekonałem. Uścisnęliśmy sobie dłonie. Wydawało się naturalne, że należy przypieczętować to drinkiem, co też uczyniliśmy. Kilka godzin później obudziłem się w swojej kajucie.
W myślach cały czas przeżywałem śmierć Sandry. Torturowałem się tym wspomnieniem. Widziałem różową pianę na jej ustach i gasnące oczy. Ta twarz ukazywała mi się każdej nocy, a dziś patrzyła na mnie z lustra, aż zimnym strumieniem doprowadziłem się do porządku.
To tego ranka podjąłem decyzję. Kerr, udając mojego umiarkowanego sojusznika w Imperium, wysyłał za mną kolejnych zabójców. Nie można było tego tolerować. Musiałem odpowiedzieć.
Od miesięcy budowałem flotę i dysponowałem sześcioma lotniskowcami. Jednak zbroić się to jedno, a zaatakować – zupełnie coś innego.
W końcu nadszedł czas. Siły Gwiezdne wracały na Ziemię.
Rozdział 2
Po pierwsze, zebrałem wszystkie butelki z alkoholem znajdujące się w mojej kajucie i biurze i wywaliłem je. Inteligentny metal wchłaniał je przez chwilę, jakby zaskoczony ilością płynu dostarczoną za jednym razem. Nanity szybko jednak odzyskały swoją sprawność i zutylizowały alkohol oraz szkło. Wyobrażałem sobie, jak płynie strumieniem wewnątrz ścian, a potem jest wyrzucany w przestrzeń. Trochę żałowałem butelek, sprowadzanych specjalnie dla mnie z Ziemi, ale należało to zrobić.
Od razu poczułem się lepiej. Obiecałem sobie, że dopóki Ziemia nie zostanie wyzwolona, nie wypiję więcej niż sześciopak piwa dziennie. Piwa i tylko piwa. Żaden mocniejszy alkohol nie wchodził w grę. Dla normalnego człowieka mogło to brzmieć jak poważna dawka alkoholu, ale marines Sił Gwiezdnych potrzebowali o wiele więcej, by stracić trzeźwość. Problem polegał na tym, że nanity w naszej krwi rozkładały alkohol, zanim dotarł do mózgu, a z piwem było właśnie najgorzej, ponieważ piło się je wolno i mikroskopijne robociki zawsze okazywały się szybsze.
O to jednak właśnie chodziło. Nie więcej niż sześciopak dziennie i mogłem mieć pewność, że będę prawie całkowicie trzeźwy i nie stanę się przyczyną plotek związanych z całkowitym porzuceniem napojów dla dorosłych. Jako lider znajdujący się pod ciągłą obserwacją, musiałem zachowywać się tak, by moi ludzie nadal wierzyli, że potrafię im przewodzić. Powinienem być stały i przewidywalny, jak skała, na której mogli wesprzeć się pozostali. Nie chciałem, aby moi ludzie mówili, że mam problem, nawet jeśli rzeczywiście go miałem. Nie chciałem ich zawieść.
Zmarszczyłem brwi i skierowałem się do sekcji medycznej. Może moja reputacja już ucierpiała przez ostatnie zachowania. Uznałem, że spytam o zdanie doktor Swanson.
Miałem ku temu dwa powody. Po pierwsze, chciałem, aby faktycznie doprowadziła mnie do jak najlepszego stanu. Po drugie, ostatnio spotykałem się z nią prywatnie i uznałem, że czas posunąć sprawy między nami nieco dalej.
Oboje nie byliśmy romantykami. Ona jednak jasno wyraziła swoje intencje. Z kolei ja uznałem ją za interesującą i atrakcyjną, a nawet wartą zaangażowania. Kiedy jednak dziś wszedłem do jej biura, była profesjonalistką.
– Cieszę się, że zdążyłeś na czas – powiedziała. – Proszę włóż rękę w tę taśmę i zaczniemy procedurę.
Mówiła raczej chłodnym tonem.
– Co? Spóźniłem się?
Spojrzała na mnie bez uśmiechu.
– Jestem osobą, która uważa, że wszyscy powinniśmy szanować cudzy czas.
Zmarszczyłem brwi, podczas gdy ona majstrowała coś przy dziwnych instrumentach. Gabinet współczesnego lekarza nie bardzo przypominał te, do których przyzwyczaiłem się w dzieciństwie. Różnicę powodowały oczywiście nanity. Zmieniły wszystko. To one wykonywały większość procedur leczniczych, a lekarze czuwali tylko nad prawidłowym przebiegiem tego procesu i co jakiś czas dorzucali coś od siebie. Czasem jednak małe roboty natrafiały na coś, z czym sobie nie radziły, na przykład zbyt małe wirusy. W takie rejony wstrzykiwano więc wyspecjalizowane nanity.
Doktor nic nie mówiła, więc również milczałem. Wesoły nastrój, który miałem, wchodząc do jej gabinetu, całkowicie wyparował. Przeszukiwałem wspomnienia, zastanawiając się, co zawaliłem. Jakieś spotkanie czy coś?
Nagle olśniło mnie i wróciła pamięć o tym, co najprawdopodobniej ją zdenerwowało. Jakiś tydzień temu mieliśmy randkę, ale coś mi wypadło i nie dotarłem do jej drzwi.
Westchnąłem. Wystawiłem ją, a co gorsza, nawet o tym nie pamiętałem. Zacząłem intensywnie myśleć. Jak mogłem się z tego teraz wyplątać?
W mojej głowie pojawił się plan. W chwilę później Kate wbiła w moje ramię igłę i pobrała niepokojąco dużo krwi. Wyraźnie była wściekła i wyładowywała to na moim ramieniu, ale ja ledwie mrugnąłem. Jeśli chodzi o znoszenie bólu, wszyscy w Siłach Gwiezdnych to twardziele, a ja miałem jeszcze więcej ulepszeń niż pozostali.
Postanowiłem jednak udawać, że mnie boli.
– Hej, co robisz? Szukasz ropy naftowej?
– Przepraszam – powiedziała cierpko, tonem wskazującym na coś zgoła przeciwnego.
– O co chodzi? O to, że nie pojawiłem się na ostatnim spotkaniu? Tak?
Spojrzała na mnie, a potem znów opuściła wzrok.
– Oczywiście, że nie. To byłoby całkowicie nieprofesjonalne.
– Miałem ważne powody…
– Słucham.
„Bingo!” – pomyślałem. Teraz, kiedy złapałem przyczółek, należało przeć do przodu. Długoletnie doświadczenie nauczyło mnie, że usprawiedliwienia należy opierać jak najbardziej na prawdzie. Jeśli historyjka zawiera choć ziarno prawdy, każdemu łatwiej jest ją strawić, także samemu kłamcy.
– W jakiś sposób tego wieczora się upiłem. Nie chciałem wyjść na durnia, więc odpuściłem.
– Mogłeś zadzwonić.
Miała oczywiście rację. Nawet bardziej, niż przypuszczała, bo upiłem się z Bjornem Gainesem kilka godzin później niż umówiona godzina spotkania. Ponadto wcale nie chodziło o wstyd, po prostu całkowicie zapomniałem. Żaden z tych faktów nie pomógłby mi teraz, tak więc je pominąłem.
– Tak, powinienem. Wiesz jednak, jak to jest. Wiedziałem, że mocno przesadziłem, nawet na telefon. Tak więc po prostu się nie pojawiłem.
– A co z wyjaśnieniem tego następnego dnia?
– Miałem kaca.
To była stuprocentowa prawda, ale widać nie przekonywała doktor Swanson ani nie poprawiała jej humoru. Po pobraniu próbek z mojego ramienia zostawiła mnie na kilka minut. Kiedy wróciła, na jej twarzy malowało się wielkie zatroskanie.
– Twoje wyniki są tragiczne. Nanity pracowały ponad normę, by usunąć z twojego organizmu toksyny. Większość z nich zabiłeś. Potrzebujesz pełnej dawki. Ostro chlałeś, prawda?
Kiwnąłem głową.
– Chyba tak. Za dużo.
Spojrzała na tablet i kilka razy w niego stuknęła, kiwając głową.
–