Скачать книгу

nasłuchując wszelkich dźwięków, które mogłyby świadczyć o tym, czy nadal jest sam w budynku i jeśli nie, to czy nagłe towarzystwo mogło oznaczać niebezpieczeństwo. Usłyszał odgłos delikatnie zamykanych drzwi, a potem znajome szuranie, gdy ktoś zdjął buty i postawił je przy wejściu. Caleb uznał te prozaiczne dźwięki za dobry znak, bowiem żaden potencjalny włamywacz nie zdejmowałby butów.

      Caleb chciał wyjść z pokoju, chciał sprawdzić, kto przyszedł, ale w dalszym ciągu nie opuszczał go strach. Rafiq był mu obcy, więc nie potrafił w pełni przewidzieć jego reakcji. Chłopiec doskonale pamiętał, jak został wrzucony do wanny i przytrzymywany przez silne ręce Rafiqa. Zadrżał na tę myśl.

      Kroki zbliżyły się do jego drzwi. Caleb spiął się jeszcze bardziej, mięśnie zabolały od wysiłku. Drzwi otworzyły się powoli, a Caleb mocno zacisnął powieki. Jeśli Rafiq spróbuje go zgwałcić, nie podda się tak łatwo. Gdzieś w głowie odezwał się głos, że powinien po prostu robić wszystko, o co go poproszą. Przeżyje. Będzie chciał umrzeć, ale znowu przeżyje.

      – Caleb? – W ciemności rozległ się szept Rafiqa.

      Chłopiec wstrzymał oddech i nie odpowiedział.

      – Śpisz? – zapytał jeszcze raz Rafiq i wydawał się spokojny; nie zagniewany czy skory do przemocy.

      Mimo to Caleb nadal nie chciał odpowiedzieć. W dalszym ciągu zaciskał powieki i próbował oddychać tak płytko i równo, jak tylko potrafił, aż w końcu drzwi się zamknęły i Rafiq odszedł. Caleb natychmiast poczuł ulgę, ale też żal. Znowu został sam. Sam ze swoim strachem w obcym, spowitym w mroku pomieszczeniu.

      Czym było teraz jego życie? Zabił kogoś. Zamordował. Nie dręczyły go z tego powodu wyrzuty sumienia – powtórzyłby to, gdyby miał ku temu okazję – ale co miał teraz począć ze swoim życiem? Kim zostać? Kim był Caleb? Zawsze sobie powtarzał, że pewnego dnia będzie wolny, ale nie zdawał sobie sprawy, że wolność może się wydawać taka… ogromna, zbyt niepewna. Teraz, gdy wreszcie ją zyskał, poczuł brak celu, a bez celu do czego sprowadzało się jego życie? Pozostał mu dług wobec Rafiqa i spłaci go, ale kiedy wypełni to zadanie, wątpliwości i pytania powrócą.

      Caleb przełknął strach i odrzucił koc, gotowy znaleźć odpowiedzi u jedynej osoby w jego życiu, która mogła je posiadać. Powoli otworzył drzwi i na palcach udał się do pokoju Rafiqa. Zawahał się przed wejściem, ale wreszcie zapukał.

      – Nie ma mnie tam – oznajmił Rafiq zza jego pleców.

      Caleb obrócił się i natknął na przenikliwe spojrzenie mężczyzny.

      – Prze-przepraszam – powiedział, jąkając się. – Nie spałem, kiedy wszedłeś, ale… – Wbił wzrok w gołe stopy. – Nie byłem pewien, po co przyszedłeś. – Caleb przełknął ślinę.

      Rafiq uśmiechnął się pod nosem.

      – I co postanowiłeś zrobić?

      Caleb wzruszył ramionami.

      – Nie wiem. Myślałem… że będę miał to z głowy, jeśli po prostu zapytam.

      Rafiq westchnął głośno, a Caleb cały się spiął, ale nie odsunął się od mężczyzny.

      – To bardzo odważne z twojej strony, chab, ale nie musisz się mnie obawiać. Nic ci nie zrobię.

      – A co zrobisz? – Caleb obruszył się, gdy nazwano go chłopcem.

      – Wątpię, bym zdążył zasłużyć sobie na twoją lojalność. Chciałem po prostu zobaczyć, czy wszystko w porządku. Wyszedłem z domu bardzo wcześnie i obawiałem się, że moja nieobecność mogła być dla ciebie… stresująca.

      Caleb zmusił się do wzruszenia ramion, ale w duchu miał ochotę płakać z wdzięczności. Nikt obdarzony władzą nie przejmował się jego losem. Nikt nigdy nie wszedł do jego pokoju tylko po to, by sprawdzić, jak się czuje. Caleb wziął głęboki oddech i zdusił w sobie wszelkie emocje. Nie zamierzał okazywać słabości przed jedynym człowiekiem, który obiecywał uczynić go silnym.

      – Dziwnie było zostać samemu. Wcześniej, u Narweha, zawsze ktoś się kręcił, ale… nie wiem, co powiedzieć. Zjadłem wszystkie gulab jamun – wyznał nieśmiało. – Poszedłem też do biblioteki. Nigdy wcześniej nie widziałem tylu książek! Musisz wiedzieć wiele różnych rzeczy. Ale nie martw się! – Nagle się zdenerwował. – Nie potrafię czytać. Nie wtykam nosa w nie swoje sprawy. Oglądałem tylko obrazki. Przepraszam.

      Rafig zaśmiał się, a ten dźwięk nieco uspokoił chłopca. Całkiem się rozluźnił, kiedy dłoń mężczyzny wylądowała na jego głowie i poczochrała długie, jasne włosy.

      – Nic się nie stało, Caleb. Teraz to także twój dom. Jedzenie zostawiam dla ciebie, a książki możesz czytać, kiedy chcesz. Nauczę cię alfabetu.

      Caleb zamknął oczy, żeby nie wypuścić łez. Bez ostrzeżenia rzucił się w stronę Rafiqa i oplótł go chudymi rękami. Chciał wyrazić swoją wdzięczność. Chciał, żeby Rafiq przekonał się, jak wiele chłopiec mu zawdzięczał.

      Powoli, drżącymi rękoma, Caleb sięgnął do góry i przysunął twarz mężczyzny do siebie, by pocałować go w usta. Rafiq zamarł, ale nie powstrzymał chłopca, gdy jego język wsunął się między rozchylone wargi. Caleb w przeszłości wiele razy robił to z ludźmi, których nienawidził; z pewnością nie będzie miał problemu teraz, z kimś przez niego szanowanym.

      Młode ciało Caleba zareagowało na pocałunek i chłopiec naparł mocniej, w pogoni za ustami Rafiqa, jego smakiem. Mężczyzna go odepchnął.

      Caleb spanikował. Jeśli zostanie odrzucony, czeka go śmierć. Umrze ze wstydu, ponieważ był dziwką i nie znał innego życia.

      – Caleb, nie.

      – Nie będę walczył. Zrobię, co zechcesz – wyszeptał chłopiec drżącym ze strachu głosem.

      – W takim razie posłuchaj mnie teraz i przestań. – W głosie Rafiqa dało się słyszeć nutę pogardy.

      Caleb odsunął się i próbował wyminąć szybko Rafiqa, ale ten zastąpił mu drogę i złapał za rękę.

      – Przepraszam! Nie chciałem. Więcej tego nie zrobię. – Tym razem mówił rozpaczliwie, nie mogąc ukryć wstydu.

      Rafiq przyciągnął go do piersi i przycisnął mocno.

      – Nie jesteś już Kélebem. Nie jesteś psem i niczyją dziwką. Nie jesteś mi tego winien. Nie jesteś nikomu tego winien.

      Caleb rozpłakał się i przysunął bliżej. Nie potrafił nic z siebie wykrztusić.

      – Byłeś kiedyś z kobietą, Caleb? – wyszeptał Rafiq gdzieś wyżej.

      Chłopiec pokręcił głową. Widział je, oczywiście – Narweh trzymał też dziwki płci żeńskiej, ale odseparował je od chłopców. Kilka razy miał okazję zerknąć na ich ciała i zastanawiał się, jak by to było, gdyby ich dotknął, jednak nigdy tej przyjemności nie zaznał.

      Rafiq zaprowadził Caleba do jego pokoju i otworzył drzwi. Powoli wypuścił chłopca i nakazał mu wejść do środka. Caleb niechętnie rozluźnił uścisk i potulnie ruszył w stronę posłania, które przygotował sobie na podłodze.

      – Do jutra – powiedział Rafiq swobodnym tonem. – Jutro zaczniesz się uczyć, by kiedyś zająć miejsce obok mnie. Będziesz mógł przebierać w kobietach. – Uśmiechnął się do zszokowanego chłopca, a potem zamknął drzwi.

      Caleb wciąż nie mógł zasnąć, ale teraz z zupełnie innych powodów. Pierwszy raz, odkąd pamiętał, ekscytowała go myśl o tym, co może

Скачать книгу