Скачать книгу

Było już późno, dlatego wysłała do Baśki smsa, że chciałaby się z nią spotkać o dziesiątej rano.

      Czekała przed kamienicą, chciała zabrać Baśkę do nowego mieszkania. Miała też gotowe dokumenty do urzędu, które wystarczyło tylko podpisać. Trójka dzieci była w szkole, najmłodsza Ania została u dziadków. Miały trzy godziny na załatwienie wszystkich spraw. Kiedy weszły na górę, Kaśka oddała klucze.

      – Ty przodem. – Uśmiechnęła się tajemniczo. – Mam niespodziankę.

      – Kolejną? Dopiero załatwiłaś nowe mieszkanie…

      – Chciałabym być konsekwentna.

      Basia przekręciła klucz w zamku i nieufnie zajrzała do środka. Nie bardzo wiedziała, czego może się spodziewać.

      – Wejdź, – Kasia otworzyła szerzej drzwi – myślę, że nic nam na głowę nie spadnie.

      – Zamach? – Kobieta zaczęła się śmiać, ale weszła do środka. Kiedy zajrzała do pokoi zupełnie odebrało jej mowę. Były tutaj meble, łóżka, kartony z książkami dla starszych dzieci i z bajkami dla młodszych. W innych workach były ubrania, nowa pościel, garnki, szklanki, talerze. Usiadła na brzegu wersalki i ukryła twarz w dłoniach.

      – Basiu wszystko w porządku?

      – Tak… – spojrzała na nią z oczami pełnymi łez – tyle już zrobiłaś, ale dzięki temu dzisiaj po południu możemy się wprowadzić. Dzieci będą miały własne łóżka, meble…

      – Jeśli chcesz mogę ci pomóc poukładać wszystko, ale sądzę, że dzieci będą zadowolone, jeśli zobaczą co dostały.

      – Wiesz, że dzisiaj nie jest Wigilia? – Wciąż przyglądała się nowym meblom, jakby nie mogła uwierzyć w to, co widzi.

      – Tak, czemu pytasz?

      – To jest najpiękniejszy prezent, jaki mogliśmy dostać. I nie wiem, w jaki sposób dam radę odwdzięczyć ci się za to wszystko.

      – OK. Umówmy się tak. Kiedy staniesz na nogi a na twojej drodze pojawi się ktoś potrzebujący pomocy, wtedy zrobisz wszystko, żeby pomóc.

      – W porządku. Obiecuję. – Basia odetchnęła z ulgą. Była zaskoczona, że Kaśka zrobiła to wszystko bezinteresownie. – Muszę tylko pomyśleć o jakiejś pracy.

      – No właśnie. Jaką skończyłaś szkołę? Może udałoby się coś załatwić… no i jeszcze musiałybyśmy pomyśleć, co z dziećmi, kiedy będziesz pracowała.

      – Nie mówiłam ci, ale moja mama jest taka szczęśliwa, że rozstałam się z Bogdanem. Byłam z dziećmi u rodziców kilka dni temu. Tata wypomina mi, że mnie ostrzegali, ale widzę, że wnuki podbiły ich serca.

      – Budowanie relacji między dziadkami a wnukami przypomina tworzenie symfonii. – Kasia uśmiechnęła się. Cieszyła się, że rodzice stanęli teraz po jej stronie.

      – Nie znam się na symfoniach, ale widzę, że wszystkie lgną do mojego ojca i do mamy. Dziadkowie poświęcają im sporo czasu. Zupełnie jakby chcieli narobić stracony czas. – Basia zamyśliła się.

      – Przecież nie utrzymywaliście kontaktów przez te lata, a Tomek wcale nie znał dziadków.

      – Świetnie dogaduje się z moim ojcem, – uśmiechnęła się – znaleźli nawet wspólną pasję.

      – Nie żartuj? – Kaśka pomagała przenosić naczynia do kuchni

      – Mój ojciec odkąd pamiętam uwielbiał składać modele i pokazał je Tomkowi. Wciągnęło go to na dobre.

      – On potrzebuje męskiego autorytetu, – pokiwała głową, – na ojca w tej kwestii nie mógł liczyć.

      – Właśnie o to chodzi, ale widzę, że teraz rodzice będą skłonni bardziej mi pomagać.

      – No właśnie, powiesz, co byś chciała robić? Nawet nie wiem, jaki masz zawód.

      – Chyba cię zdziwię… – Baśka uśmiechnęła się nieśmiało – po liceum dostałam się na studia, tylko po ślubie Bogdan zmusił mnie, żebym z nich zrezygnowała, ale zawsze chciałam być…

      – Lekarzem?

      – Studiowałam… prawo. – Powiedziała cicho ciekawa, jaką reakcję wywołają jej słowa.

      – Nie żartuj?

      – Poważnie. Zawsze chciałam być prawnikiem, gdyby się dało wróciłabym na studia… nie wiem tylko, czy nie jest już za późno.

      – Na to nigdy nie jest za późno. Mam nadzieję, że zdecydujesz się wrócić na studia.

      – Ojciec się cieszył, że zostanę prawnikiem. Był zawiedziony, kiedy wyszłam za mąż i rzuciłam studia. Byłam młoda, głupia i zakochana…

      – Miłość nie jest głupia, – Kasia uśmiechnęła się, – jeśli trafi się na odpowiedniego człowieka.

      – Ja trafiłam na najbardziej toksycznego, jaki w ogóle istniał. – Baśka skrzywiła się.

      – Został już zneutralizowany. Teraz musisz zrobić coś dla siebie i właśnie dlatego powinnaś wziąć rozwód i wrócić na studia.

      – Może dam radę…

      –Jeśli się czegoś bardzo chce… mama zawsze to powtarza. I wiesz co? Ma rację. – Kaśka mrugnęła porozumiewawczo.

      – Moja mama też to powtarza, ale przez te wszystkie lata zapomniałam o tym.

      – Pora ponownie uwierzyć, – Kaśka odstawiła ostatni karton na stół i rozejrzała się wokół – teraz macie masę roboty. Minie kilka dni zanim wszystko znajdzie się na właściwym miejscu.

      – Nie ważne. – Baśka uśmiechnęła się. – Dziękuję za to, co zrobiłaś. Nigdy nawet nie sądziłam, że są tacy ludzie, bezinteresowni i serdeczni.

      – Nie przesadzaj. Nie jestem ideałem. Mam takie same wady, jak każdy. – Kaśka poprawiła okulary, które nieznacznie się przekrzywiły.

      – Jesteś za skromna. Mało jest takich osób.

      – Możemy skończyć ten temat? – Kaśka czuła się nieswojo w takich sytuacjach.

      – Chciałam, żebyś wiedziała. – Basia spojrzała uśmiechnięta na zagracone pomieszczenie.

      – Jeszcze trochę rzeczy brakuje, ale na szybko, udało mi się załatwić tylko to.

      – Żartujesz? To nie jest „tylko”, ja nie załatwiłabym nawet setnej części z tego, co tutaj przywiozłaś… zresztą, co ja mówię, nie załatwiłabym mieszkania.

      – Czasem układy na coś się przydają, ale nie często z nich korzystam. – Kaśka wzruszyła ramionami. Zdawała sobie jednak sprawę, że Baśka ma rację.

      – Tym bardziej dziękuję. A skoro już tutaj jesteśmy, może byśmy się czegoś napiły?

      – Dzisiaj muszę już lecieć. – Spojrzała na zegarek. – Chciałam jeszcze wpaść do urzędu zawieźć twoje dokumenty, ale obiecuję, że odrobimy tą kawę, jak się już urządzicie.

      – W porządku. Też wrócę do domu, zrobię obiad i po południu przyjadę z dziećmi. Będą zachwycone.

      – Zagoń Tomka do pracy. Niech poczuje się ważny i odpowiedzialny za młodsze rodzeństwo.

      – Usłyszał ostatnio parę słów do słuchu i chyba głupio mu się zrobiło.

      – Rozumiem go. To okres buntu i pokazywania starszym, że ma się własne zdanie. Ale to dobry dzieciak.

      – Wiem, bardzo mi pomaga. Jego dzieciństwo dawno się

Скачать книгу