Скачать книгу

czas to zmienić… kto wie, czy nasze spotkanie, to nie przypadek? Może wyjdzie z tego coś dobrego.

      – Dla mnie na pewno – Basia uśmiechnęła się z wdzięcznością. Zanim wyjechali Kaśka zdążyła jeszcze porozmawiać na temat rozwodu. Ustaliły, że w poniedziałek złoży odpowiednie dokumenty. Im szybciej to się skończy, tym lepiej.

      Pół godziny później Ania z koleżanką pojechały do cyrku, pozostali usadowili się wygodnie w jej samochodzie. Dla wszystkich ten wyjazd był wielką niespodzianką. W końcu zaparkowała przed małą, odnowioną dwupiętrową kamieniczką na Mokotowie. To, co przykuło uwagę wszystkich, to cisza i mnóstwo zieleni. Po przeciwnej stronie ulicy był nieduży park, wśród drzew widać było plac zabaw. Kasia spojrzała na dzieci. Widziała, że się im podoba, chociaż jeszcze nie wiedziały, o co chodzi. Basia rozglądała się po okolicy.

      – Gotowi na niespodziankę? – Kaśka wskazała ręką na duże masywne drewniane drzwi prowadzące do klatki.

      – Tak! – Wszyscy byli zgodni.

      – Pierwsze piętro. – Pchnęła drzwi, które cicho ustąpiły pod naporem. Chwilę później stanęli przed mieszkaniem numer siedem. Kasia wyjęła z kieszeni klucz i otworzyła drzwi. Sama była ciekawa, jak wygląda mieszkanie, ale znajoma mówiła, że jest po remoncie. Rodzina, która je dotychczas zajmowała wyprowadziła się do innego miasta. Do mieszkania weszła ostatnia i zamknęła drzwi. Rzuciła okiem na korytarz i odetchnęła z ulgą. Na podłodze ciemno brązowa terakota, ściany w kolorze brzoskwini dodawały przyjemnego ciepłego klimatu. Mieszkanie było trzypokojowe z dużą kuchnią i łazienką. W kuchni płytki na podłodze i na ścianach. Były też meble, może nie najnowsze, ale czyste i zadbane. Łazienka w kolorze starego złota, pokoje pomalowane na delikatny kremowy kolor. Wymagały odświeżenia, ale na upartego, można było się wprowadzić i mieszkać. Kaśka była zadowolona. Zdawała sobie sprawę, w jakim stanie bywają mieszkania komunalne. Zagrzybione, brudne, nie nadające się do zamieszkania bez gruntownego remontu.

      – Jak wam się podoba? – Kaśka oderwała się w końcu od swoich myśli.

      – Czemu pani pokazuje to mieszkanie? – Tomek spojrzał nieufnie.

      – Od dzisiaj to jest wasz nowy dom. – Uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę z kluczami. – Są trzy pokoje, więc będziecie mieli dużo miejsca, gdzie postawi się biurka, żebyście mogli odrabiać lekcje.

      – Ciekawe skąd weźmiemy te biurka!? – Tomek odwrócił twarz w drugą stronę, ale po tonie jego głosu domyśliła się, że walczy ze łzami.

      – Spójrz na mnie… – Wyciągnęła rękę i dotknęła jego ramienia, ale odsunął się gwałtownie.

      – Może łaskawie spojrzałbyś na panią Kasię, kiedy do ciebie mówi! – Baśka powiedziała stanowczym tonem. – Należy się jej wdzięczność za to, co zrobiła, a nie twoje prostackie zachowanie. Powinieneś podziękować, a nie zachowywać się jak ojciec! – To chyba poskutkowało, rękawem otarł oczy i odwrócił się.

      – Przepraszam i dziękuję. – Powiedział w końcu. Wciąż było widać jak walczy ze sobą.

      – W porządku. Rozumiem. – Kasia położyła mu dłoń na ramieniu – Teraz ty jesteś tutaj mężczyzną i będziesz musiał pomóc mamie. Za jakiś czas trzeba będzie odnowić mieszkanie. Pomogę wam zdobyć meble, ale chcę wiedzieć, że mama i rodzeństwo będą mogli na ciebie liczyć.

      – Eee… – widać było, że zaskoczyła go zupełnie – dobrze.

      – Cieszę się. – Kaśka odetchnęła z ulgą. – Teraz zobaczmy, kto zajmie, który pokój.

      W nowym mieszkaniu spędzili ponad godzinę. Tomek się rozluźnił, w końcu zaczął się uśmiechać. Rozmawiali o tym, co trzeba zrobić w pierwszej kolejności, co może poczekać. Najbardziej wszystkim podobał się duży balkon, który wychodził na ulicę i park. Kiedy już wychodzili, z mieszkania obok wyszła dziewczyna z dużym psem na smyczy. Tomek patrzył jak urzeczony. Młoda sąsiadka uśmiechnęła się do niego i zbiegła po schodach.

      – Coś mi się wydaje, że nasz buntownik będzie się tutaj dobrze czuł. – Kaśka cicho szepnęła puszczając Baśce porozumiewawcze spojrzenie.

      – Chyba tak.

      – Zapraszam teraz na ciastka do mojej ulubionej cukierni. Jedziemy? – Kaśka rzuciła kolejne hasło, które spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem. Pierwsza poszła do samochodu prowadząc wszystkich za sobą.

      ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

      Wróciła do domu kilka minut przed dwudziestą drugą. Była zmęczona, ale miała świadomość z dobrze spełnionego obowiązku. Grzesiek czekał w kuchni.

      – Jak minął dzień? – Uśmiechnął się.

      – Dobrze. Nowe mieszkanie jest super, – nastawiła wodę i sięgnęła po kubek i herbatę malinową – brakuje tylko mebli. Muszę to jakoś zorganizować.

      – Trzeba popytać wśród znajomych. – Podszedł i położył ręce na ramionach usiłując delikatnie rozmasować spięte mięśnie.

      – Ktoś ostatnio coś zmieniał? – Spojrzała zamyślona.

      – Chyba Ela mówiła o jakimś małym remoncie. Pamiętasz?

      – Tak, tylko nie wiem, czy już zabrała się za to. Muszę zadzwonić. – Sięgnęła po torebkę, ale jej przerwał.

      – Jest późno, pewnie śpi. Zadzwonisz jutro.

      – Zapomniałam która godzina. – Oparła się o blat i czekała aż woda się zagotuje, a Grzesiek wciąż delikatnie masował jej ramiona.

      – Ostatnio zaczyna brakować doby na załatwienie wszystkich spraw, co?

      – Chciałabym, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik, – westchnęła – a wciąż mam wrażenie, że coś przecieka przez palce.

      – Za dużo bierzesz na głowę. Sama nie dasz rady zająć się zbawianiem świata. – Posadził ją na krześle i zajął się herbatą. Chwilę później stała przed nią filiżanka, z której unosił się wspaniały malinowy aromat.

      – Mamy jeszcze nalewkę?

      – Masz ochotę na coś konkretnego? – Zajrzał do szafki. – Jest kilka, jeszcze nie zdążyłem ich wynieść do piwnicy.

      – Nie wiem… może tą jesienną ze śliwek i winogron?

      – Niezła jest. – Uśmiechnął się – Masz ochotę na mały kieliszeczek przed snem?

      – Pewnie. O ile uszczuplisz swoje zapasy.

      – Robię je tylko dla ciebie. Chłopaki wolą piwo, wódkę, a nalewki… no cóż. To chyba nie ich klimaty.

      – Ty lubisz… – wyciągnęła rękę po kieliszek. Piękny kolor nalewki mienił się w świetle lampy a niesamowity zapach drażnił zmysły. Umoczyła usta, chciała się przekonać, czy jest tak dobra jak mówił.

      – Próbowałeś?

      – Czemu pytasz?

      – Jest świetna.

      – Tak, – usiadł obok, – ale są lepsze jak trochę poleżą.

      – Wiem, wiem… – Podniosła kieliszek i przyglądał się rubinowym refleksom rzucanym na ścianę przez światło odbijające się w kryształowym kieliszku.

      Włączyli w salonie jakiś film. Kiedy pojawiły napisy końcowe było już dobrze po pierwszej, Kaśka spała wtulona w jego ramię. Grzesiek zaniósł ją do sypialni i położył się obok. Spała tak spokojnie, ale widział, że jest przemęczona, chociaż udawała twardą. Zdawał sobie

Скачать книгу