Скачать книгу

Zresztą wszystkie mury, słupy, i posadzki wyłożyli mosiądzem. I złote posągi postawili w środku, więc boga, który stał na wozie i powoził sześcioma końmi skrzydlatymi. Był taki duży, że głową pułapu dotykał, a naokoło setka Nereid na delfinach (…)”*

      Wiemy zatem, jak wyglądał posąg Posejdona. Naszym największym marzeniem jest go odnaleźć.

Bartek

      *(Tłumaczenie: Stanisław Witwicki)

      Platon:

      wielki grecki filozof, uczeń Sokratesa. Żył w latach 427-347 p.n.e. Jako arystokrata odebrał staranne wykształcenie i był wszechstronnie utalentowany. Pisał dialogi, w których zawarł swoje myśli oraz rozważania filozoficzne.

      Rozdział VIII

      Nowy pracowni

      Na Kretę Atena Papadopulis przypłynęła z profesorem Flemmingiem. Rejs jego wspaniałym jachtem był wyjątkowo przyjemny. Zawinęli do portu w Heraklionie, gdzie profesor miał się spotkać z archeologami z Zatoki Cieni. Pierwotnie zakładał, że osobiście przypłynie skontrolować stację badawczą, ale ważne sprawy pokrzyżowały mu plany. Grupa archeologów przypłynęła do Heraklionu katamaranem. W drodze powrotnej dołączyła do nich również Atena.

      Następnego dnia wkroczyła do jednej z drewnianych chat zbudowanych na palach. Nie spodziewała się, że przyjdzie jej mieszkać w tak spartańskich warunkach. Nie sądziła również, że będzie musiała pić wodę z beczki i że łazienkę zastąpi plastikowa miednica. „Jeśli jedzenie też jest spartańskie, to nie wiem, jak tu przetrwam” – pomyślała z obawą, bo Atena lubiła dobrze zjeść, co było zresztą widać.

      Postawiła swoją walizkę obok pryczy nakrytej śpiworem i kocem. Mimo upalnego lata, w nocy w domku smaganym wiatrem wcale nie było zbyt ciepło. Nie zdążyła się jeszcze rozpakować, gdy przyszedł po nią rudobrody Jens Larsen.

      – Zapraszam do naszej pracowni. Profesor dzwonił i chciał, by jak najszybciej obejrzała pani najnowsze zdjęcia dna morskiego i dokonała stosownej analizy – powiedział, uśmiechając się miło.

      „Całkiem sympatyczny ten wiking” – pomyślała Atena. – Oczywiście, chętnie pomogę – odpowiedziała głośno, po czym podążyła za Larsenem. Musiała trzymać się kurczowo poręczy, bo chodzenie po wąskich, drewnianych schodach, łączących całą bazę, wcale nie było takie proste. Kiedy tylko weszła do pracowni, od razu z wielkim zaangażowaniem poświęciła się pracy Aiko Kazumi, specjalistka od cyfrowej obróbki obrazu, pokazywała jej na ekranie monitora komputerowego doskonałe trójwymiarowe zdjęcia podwodnego stanowiska archeologicznego. Atena zabrała się za ich interpretację.

      – Wiecie co – w pewnej chwili odezwała się Aiko – mam wrażenie, że ktoś grzebał w moim komputerze – spojrzała na wszystkich obecnych w pomieszczeniu skonsternowanym wzrokiem.

      – To niemożliwe – Jens zaprzeczył. – W czasie naszej nieobecności Delgado pilnował bazy. Nikt nie mógł się tu wślizgnąć.

      – A jednak – upierała się Aiko. – Ktoś tu szperał! Jestem tego pewna! – oświadczyła dobitnie…

      Rozdział IX

      Profesor znikąd

      – Cześć! Jak leci? – Bartek witał nadchodzącą Klejto.

      Czekał na nią z Anią na plaży już od dobrych kilkunastu minut.

      Mary Jane, Jim i Martin popłynęli dzień wcześniej razem ze swoimi rodzicami na wycieczkę na Rodos.

      – Przepraszam za spóźnienie, musiałam pomóc babci w kuchni – Klejto jak zwykle tryskała dobrym humorem.

      Bartek poczuł szybsze bicie serca. Nie wiedział tylko, czy to na widok sympatycznej dziewczyny, czy tego, o czym mieli za chwilę rozmawiać.

      – Dowiedzieliście się czegoś o profesorze Flemmingu? – Klejto przysiadła obok przyjaciół.

      – Szkopuł w tym, że nie – Bartek westchnął zawiedziony.

      – Znamy wielu archeologów, ale o tym profesorze nic wcześniej nie słyszeliśmy – wtrąciła Ania. – Nie znają go ani nasi rodzice, ani nie ma o nim słowa w internecie – dodała z filuternym uśmieszkiem.

      – Tym dziwniejsze jest to wszystko – Klejto zmarszczyła brwi.

      – I podejrzane! – dorzuciła Ania.

      – Obawiam się, że ci poszukiwacze chcą wywieźć skarby z Grecji, tak żeby nikt się o nich nie dowiedział – powiedziała

      Klejto z troską. – Dlatego trzymają wszystko w wielkiej tajemnicy i nie pozwalają się zbliżać do stacji badawczej – westchnęła markotnie.

      – Tak czy siak, sami powinniśmy odnaleźć skarb. Nim się wszyscy zorientują – oświadczyła Ania.

      – Nie wiem, czy damy radę – w głosie Bartka zabrzmiała wątpliwość. – Ten skarb być może znajduje się na dnie morza. Napis na srebrnym medalionie i notatka Barry’ego Flemminga również na to wskazują – przypomniał.

      Dziewczyny nie wyglądały jednak na zniechęcone.

      – Ale oni mają łódź podwodną – podkreśliła Ania.

      – Coś sugerujesz? – Bartek spojrzał na siostrę uważnie. – Nie mam licencji na prowadzenie łodzi podwodnej – roześmiał się.

      – Możemy nurkować – podpowiedziała Klejto.

      – Pod warunkiem, że skarb nie spoczywa zbyt głęboko – Bartek zdawał sobie sprawę, że te poszukiwania mogą być wyjątkowo trudne.

      – Musimy zadzwonić do Mary Jane i chłopaków – zadecydowała Ania. – Niech mają oczy i uszy szeroko otwarte, może wpadną na jakiś ciekawy trop.

      – Racja, siostrzyczko. Zróbmy to od razu – Bartek rzekł i wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy.

      Ledwo wybrał właściwy numer, a w słuchawce rozległ się konspiracyjny szept:

      – Teraz nie mogę rozmawiać. Jestem w porcie Mandraki. Oddzwonię później!

      A potem usłyszał tylko przeciągłe piiii…

      Rozdział X

      Na wyspie słońca

      Kiedy zabrzęczał telefon, Mary Jane pochłonięta była akurat pewnymi arcyważnymi czynnościami śledczymi.

      Dzień wcześniej cała rodzina Gardnerów wypłynęła z miejscowości Hagios Nikolaos, położonej kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Heraklionu, i udała się promem w rejs na wyspę Rodos w archipelagu Dodekanezy

      Mary Jane stała właśnie nieopodal miejsca, gdzie niegdyś wznosił się słynny Kolos rodyjski, gdy ujrzała wpływający do portu Mandraki jacht. Na jego burcie dumnie lśniła złota nazwa Jazon.

      Martin dyskretnie odciągnął siostrę na bok.

      – Czy to nie ten sam, który przypływa do Zatoki Cieni? Klejto wspominała, że tamten też nazywał się Jazon – mówił szeptem, tak by stojący obok rodzice nic nie usłyszeli.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте

Скачать книгу