Скачать книгу

które policjantka przed chwilą zobaczyła na profilu zamordowanej dziewczyny. Hashtag Robota. To brzmiało obiecująco. Tym bardziej że im więcej teraz Strzałkowska o tym myślała, tym bardziej była przekonana, że ubranie, które Julia Szymańska miała na sobie, było przebraniem. Zupełnie nie pasowało do tego, w co ubierała się na co dzień dziewczyna. Torebka z dziwną zawartością wydawała się raczej dodatkiem, a nie czymś użytkowym. No i zmiana koloru włosów. Czyżby to była stylizacja do jakiejś sesji zdjęciowej? Może więcej powie na ten temat Oliwier Pietrzak albo Kalina Pietrzak?

      – Mogę zobaczyć dalej? – zapytała Emilia matkę ofiary delikatnie. Przecież dopiero zaczęły przeglądać profil Julii.

      – Oczywiście.

      Policjantka przewinęła ekran kawałek w dół. W poniedziałek, piątego lutego, Julia zmieniła swoje zdjęcie profilowe. Emilia spojrzała na uśmiechnięte, nieco zawadiackie spojrzenie przyszłej ofiary. Zupełnie inne niż makabryczne zdjęcia z sekcji, które policjantka dostała od naczelnika Urbańskiego. Twarz zniszczona ciosami siekiery nie przypominała roześmianej Julii.

      Strzałkowska przeglądała profil dziewczyny. Nie było tego wiele. Przynajmniej z rzeczy, które można było zobaczyć z poziomu profilu jej matki. Przecież Julia mogła zablokować niektóre treści, tak żeby Zofia ich nie widziała. Strzałkowska miała wrażenie, że jej syn tak robi i niektóre rzeczy, które wstawia, widzą tylko jego znajomi. Może tu było podobnie.

      Znalazła kilka fotografii Julii w towarzystwie Kaliny Pietrzak. Obie dziewczyny robiły dzióbki. Na jednym zdjęciu Julia stała w towarzystwie kobiety z różowymi włosami, której twarz wydawała się policjantce znajoma, ale nie mogła skojarzyć skąd.

      – Zna ją pani? – zapytała Zofię. – To jakaś koleżanka pani córki?

      – Nie wiem.

      Emilia przeglądała dalej profil. Niewiele to dało. Gdyby tylko mogli dostać się na Facebook dziewczyny przez jej login. Wtedy można by zobaczyć więcej. Chociażby jej korespondencję ze znajomymi. Może więcej postów. Jeżeli telefonu nie będzie w mieszkaniu ofiary, Strzałkowska porozmawia z informatykiem z komendy. Być może istnieje sposób, żeby włamać się na konto Szymańskiej.

      Oddała telefon Zofii Dąbrowskiej. Zastanawiała się, o co może jeszcze spytać matkę ofiary. Zanim zdążyła zebrać myśli, do biura wrócił Jakub Dąbrowski.

      – Wszystko w porządku? – zapytał.

      Zofia kiwnęła głową.

      – Będę już szła – powiedziała Emilia. – Gdyby państwo sobie coś przypomnieli, to proszę o wiadomość.

      Podyktowała im numer swojego telefonu. Pożegnała się i wyszła na dwór. Zimowe powietrze szczypało w twarz. Wydawało się, że temperatura spadła o kilka stopni. Może dlatego, że w biurze było dość ciepło.

      Rozejrzała się, ale Pawła Krupy nigdzie nie było. Szkoda. Zamieniłaby z nim jeszcze kilka słów. Ruszyła szybkim krokiem do samochodu. Wsiadła i od razu sięgnęła po telefon. Pora wreszcie przeczytać, co Daniel zaplanował dla nich na walentynki. Otworzyła z uśmiechem wiadomość od Podgórskiego.

      – Nie dam rady się wyrwać – przeczytała.

      Jej własny głos zabrzmiał obco i głucho. Daniel odwołał ich spotkanie. Strzałkowska poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Tak bardzo się nastawiła, że spędzą te walentynki razem. Ależ była głupia. Przecież od początku było jasne, że Podgórski będzie siedział w domu z Weroniką. A może nie w domu. Może pójdą na romantyczną kolację. Co z tego, że tylko udawał miłość do Weroniki w oczekiwaniu na odejście, jak to Emilia będzie dziś siedziała sama. Znowu.

      Nagle telefon zawibrował jej w dłoni. Dzwonił naczelnik Urbański. Miała ochotę odrzucić połączenie i po prostu się rozpłakać. Potem pomyślała o Fijałkowskiej, która tylko czyhała na jej miejsce w wydziale. Trzeba było się wziąć w garść.

      – Halo? – powiedziała, siląc się na lekki ton.

      – Emilio, zgłosił się ktoś, kto może mieć jakieś informacje o sprawie – powiedział bez żadnych wstępów Urbański. – Odesłałem ich do domu, żeby nam tu nie wisieli nad głową. Wysyłam ci adres esemesem. Pojedziesz tam.

      Strzałkowska zmarszczyła brwi. Naczelnik odesłał potencjalnych świadków do domu, „żeby nie wisieli im nad głową”? Zabrzmiało to co najmniej dziwnie. Policjantka nie wiedziała, czego się w związku z tym spodziewać.

      ROZDZIAŁ 20

      Zakład produkcyjny Dąbrowskich.

      Środa, 14 lutego 2018. Godzina 12.40.

      Jakub Dąbrowski

      O czym rozmawiałyście, jak wyszedłem? – zapytał Jakub, jak tylko zobaczył przez okno, że policjantka wsiada do samochodu. Nie silił się nawet na spokój w głosie. Chciał, żeby żona czuła jego irytację.

      – Mogłeś nie wychodzić, tobyś wiedział – ucięła Zofia.

      Poprawiła długie czarne włosy. Lubił patrzeć, jakie są gęste i lśniące, mimo że nie były prawdziwe. Wiedział, że fryzjer doczepia żonie pasma. Nie był to tani zabieg. O tym Jakub też wiedział. W końcu za to płacił. Trudno. Żona cieszyła się z tego i to było najważniejsze. Zwykle uległością odpłacała mu za jego hojność. Dlatego zdziwił go trochę jej ostry ton.

      – Masz pretensje, że wyszedłem? – spytał z pozornym spokojem. – Niektórych klientów nie mogę olewać. Wiesz, że konkurencja jest ostra. Po tym, jak ostatnio Sadowski zgarnął spory kontrakt, musimy się bardziej starać.

      – Nie, jasne, że nie mam pretensji – poprawiła się szybko Zofia. – Oczywiście, że nie.

      Podeszła do niego i objęła dłońmi jego twarz. Pocałowała go delikatnie w usta. Potem spróbowała zdjąć mu okulary. Z reguły to prowadziło do konkretnych dalszych czynności. Teraz Jakub nie miał czasu. Był naprawdę wściekły, że Sadowski podpisał umowę na budowę domu tej pisarki. Był pewien, że Sławomir Kwiatkowski też przeklina konkurenta. Każdy z nich trzech liczył na tę umowę z Malwiną Górską.

      – Jak poszła rozmowa? – zapytał, żeby zmienić temat. Spojrzał za okno. Policjantka właśnie wycofywała czerwone mini z podjazdu.

      – Powiedziałam jej, że nie mamy zapasowego klucza od mieszkania Julki.

      Jakub poczuł rosnącą irytację. Odetchnął, żeby się uspokoić.

      – Miałaś mówić policji prawdę. Przynajmniej w granicach rozsądku.

      Jak człowiek zapętli się w kłamstwach, to potem trudno jest się z tego wyplątać. Należało zawsze trzymać się najbliżej prawdy, jak się dało. To była podstawowa zasada w biznesie i w życiu. Wielopoziomowymi kłamstwami mogli posługiwać się tylko wytrawni gracze. Żonie nie ufał w tej kwestii. Jej kłamstwa mogły być co najwyżej dziecinne i grubymi nićmi szyte. Mimo że była od niego starsza, on lepiej potrafił żonglować nieprawdą. Do tego trzeba było spokoju i jeszcze raz spokoju. A z tym trzeba się było urodzić. To nie zależało od wieku.

      – Przepraszam – powiedziała Zofia.

      Wydawała się autentycznie skruszona. I nic dziwnego. Zupełnie spokojny głos Jakuba był ostrzejszy niż krzyk jakiegoś innego mężczyzny. Dąbrowski umiał nadać swoim słowom odpowiednią siłę.

      – Wiesz, że musimy teraz postępować ostrożnie. Pamiętaj o tym.

      ROZDZIAŁ 21

      Zakład produkcyjny Kwiatkowskich.

      Środa, 14 lutego 2018. Godzina 13.05.

      Młodszy aspirant Emilia Strzałkowska

      Emilia zatrzymała swoje mini za SUV-em Toyoty i większym

Скачать книгу