Скачать книгу

Krupa. Czy w takim razie dziewczyna tak po prostu poszłaby pracować do konkurencji?

      – No tak. Jednorazowa robota – uściślił Krupa. – Wszystkie dziewczyny od Oliwiera tam pracowały. Może Julka nie mogła odmówić. No i zastanawiam się, czy Sadowski tam… No czy on za bardzo się z Julką nie zbliżył… Tak jak to było kiedyś ze mną.

      Ostatnie zdanie wypowiedział bardzo cicho, ale zdawało się bardziej wymowne niż krzyk. Najwyraźniej Franciszek Sadowski wykorzystał go seksualnie.

      – Mówiła coś panu na ten temat? Zwierzyła się?

      – Nie. Po prostu teraz pomyślałem, że może… Bo Sadowski nigdy nie umiał trzymać rąk przy sobie.

      Zanim Emilia zdążyła zapytać o coś więcej, drzwi drewnianego budynku otworzyły się. Stał w nich mężczyzna w kwadratowych okularach. Tuż za nim widać było szczupłą, czarnowłosą kobietę. Najpewniej byli to ojczym i matka ofiary.

      – Przepraszam – mruknął Krupa i ruszył do sterty drewna, którą był zajęty, kiedy Emilia tu przyjechała. Mimo swojej postury wyglądał teraz jak mały zraniony chłopiec.

      ROZDZIAŁ 16

      Zajazd Franciszka Sadowskiego.

      Środa, 14 lutego 2018. Godzina 11.35.

      Izabela Pietrzak

      Panie Franiu – powiedziała Izabela Pietrzak. – Oj, panie Franiu. Pan się nie gniewa na mnie. Byłam u starego. No smutno mi było. Panie Franiu. Niewiele się spóźniłam.

      Widziała w oczach Franciszka Sadowskiego, że skłonny jest jej wybaczyć spóźnienie. Gorzej, że znów kręcił się wokół niego ten szczyl z blizną. Nie miała siły użerać się jeszcze z Robercikiem. Wystarczyło jej humorów Kaliny i Oliwiera.

      – Panie Franciszku – wtrącił się gówniarz. – Mamy określone pory dnia, kiedy powinniśmy dyżurować w recepcji. Sam pan mówił. A jej nie było. Siedziałem za nią.

      – Nie pyskuj starszym – mruknęła Izabela.

      Franciszek Sadowski patrzył na nich uważnie. Jak zwykle stanął na piątym stopniu schodów, żeby dodać sobie wzrostu. Inaczej musiał zadzierać głowę. Chyba tego nie lubił. Był niski i miał z tego powodu kompleksy. Izabela nie zamierzała mu tego wytykać. Miała inne plany w związku z tym, że Rysiek może długo posiedzieć. Trzeba jakoś sobie zapewnić byt.

      – Powinnaś być o określonej porze w recepcji – oznajmił w końcu szef. – Ostatnio też za ciebie siedziałem. Pomagam wam, ale wy też musicie być w porządku wobec mnie.

      Szczyl z blizną zrobił minę zbitego psa. Izabela widziała w oczach Sadowskiego, że to działa. Musiała interweniować, żeby Robert nie przejął kontroli.

      – Teraz sprawę mojego starego przejęła inna policjantka – oznajmiła.

      Sadowski spojrzał na nią zainteresowany. Wydawał się teraz skupiony tylko na niej. Tego się nie spodziewała.

      – Jo – dodała szybko zachęcona sukcesem. Chciała, żeby zapomniał o Robercie Janiku. – Panie Franiu, ja panu mówię. Ona mi wygląda na taką, co będzie węszyć, aż wywęszy. Niech się boi ten, kto to zrobił. Mówię panu, panie Franiu, ta babka to wyciągnie mojego Rycha z pierdla w mgnieniu oka.

      ROZDZIAŁ 17

      Zakład produkcyjny Dąbrowskich.

      Środa, 14 lutego 2018. Godzina 11.45.

      Młodszy aspirant Emilia Strzałkowska

      Usiedli przy drewnianym, a jakże, stole w biurze firmy Dąbrowskich. Zofia Dąbrowska raz po raz pociągała nosem i wycierała oczy chusteczką. Makijaż nieco jej się rozmazał, ale i tak była piękna. Emilia nigdy by nie pomyślała, że matka ofiary dobiega sześćdziesiątki. Wyglądała na co najmniej dwadzieścia lat mniej. Choć widać oczywiście było, że jest starsza od swojego męża. Jakub Dąbrowski nosił duże kwadratowe okulary. Niewykluczone, że w ten sposób on z kolei chciał dodać sobie lat. Być może nie chciał, żeby żona źle się czuła z dzielącą ich różnicą wieku.

      – Pojechaliśmy wczoraj na komendę od razu, jak tylko zobaczyliśmy tę rekonstrukcję twarzy w Internecie – tłumaczył właśnie Dąbrowski.

      W naturalny sposób przejął inicjatywę w rozmowie, mimo że Julia nie była jego biologiczną córką. Emilia czuła z tego powodu ulgę. Kiedy witali się przed chwilą, głos Zofii drżał tak bardzo, że policjantka sama o mało się nie rozpłakała.

      Ból matki zamordowanej dziewczyny sprawiał, że Strzałkowska znów myślała o tym, co by zrobiła, gdyby to ona dowiedziała się, że Łukasz nie żyje. Syn był już prawie dorosły, a z postury i wzrostu przypominał Daniela, ale dla niej na zawsze pozostanie małym chłopcem. Nic tego nie zmieni. Pomyślała też o maleńkiej córeczce, którą pochowali z Podgórskim. Z tym chyba nigdy nie będzie mogła się pogodzić.

      – To było straszne – dodał Jakub Dąbrowski, wyrywając Strzałkowską z ponurych rozważań. – No ale wiemy, że konieczne. Słyszeliśmy oczywiście wcześniej o zamordowanej dziewczynie. I to tak bestialsko zamordowanej. Przecież o niczym innym się ostatnio nie mówiło. Ale nie przyszło nam do głowy, że to może być Julka. No ale ta identyfikacja ciała. To na pewno ona…

      Policjantka odetchnęła głębiej i upiła łyk herbaty, którą podał jej gospodarz. Musi się wziąć w garść, skupić na sprawie, a przede wszystkim myśleć pozytywnie. Jak skończy rozmowę z nimi, przeczyta sobie wiadomości od Daniela. Spędzą razem walentynki. A wkrótce przestaną się ukrywać. Wszystko się ułoży. Byle ta cholerna Weronika nie była w ciąży. Będzie tak, jak od początku miało być. Daniel powie Weronice, że odchodzi. Będą mieszkali we trójkę z Łukaszem. Przynajmniej póki syn nie stwierdzi, że ma ich dosyć, i się nie wyprowadzi, uśmiechnęła się. Będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze.

      Spojrzała na Dąbrowskiego. No właśnie.

      – Państwa córka niedawno się wyprowadziła, prawda?

      Nie zamierzała mówić, że zdradził jej to przed chwilą Paweł Krupa. Może Dąbrowscy nie byliby zadowoleni, że ich pracownik rozmawiał z nią tak otwarcie. A nie chciała tracić ewentualnego świadka.

      – Tak. Julka zamieszkała w Rypinie – wyjaśnił Jakub Dąbrowski, poprawiając kwadratowe okulary. – Mieszkanie wynajmowała od swojego szefa, Oliwiera Pietrzaka. Z tego, co wiem, Pietrzak ma tam dwa mieszkania obok siebie. Po jakiejś babce czy ciotce. Julka poznała go przez koleżankę, która też dla niego pracuje. Dawną dziewczynę naszego Pawła.

      Emilia skinęła głową. Na razie wszystko zgadzało się z tym, co mówił przed chwilą Krupa. Uznała, że czas sprawdzić jej wcześniejsze wątpliwości. To była szczęśliwa rodzinka czy jednak były tu jakieś zgrzyty?

      – Zgłosili się państwo na komendę wczoraj po zobaczeniu rekonstrukcji twarzy. Wspomniał pan, że nie przyszło państwu do głowy, że zamordowana dziewczyna to może być Julia. Nie martwili się państwo wcześniej, że córka się nie odzywa? Zabito ją szóstego lutego. Wczoraj był trzynasty. To jest tydzień bez kontaktu.

      Zofia Dąbrowska zaszlochała. Jakub pogładził żonę delikatnie po ramieniu. Odwrócił się w stronę Emilii i spojrzał na nią znad okularów, jakby chciał powiedzieć, że przesadziła. Wyglądał teraz jak profesor strofujący niesfornego studenta. Albo nauczyciel rozmawiający z niegrzecznym uczniem. Strzałkowska czekała spokojnie. Poranek spędziła w Starych Świątkach, więc taki wyraz oczu nie robił na niej szczególnego wrażenia.

      – Pokłóciliśmy się trochę – przyznał w końcu gospodarz.

      Czyli bingo.

      – O co? – zapytała spokojnie.

      – Nie wiem, co w nią ostatnio wstąpiło – odezwała się tym razem

Скачать книгу