ТОП просматриваемых книг сайта:
Pozory mylą. Diana Palmer
Читать онлайн.Название Pozory mylą
Год выпуска 0
isbn 978-83-276-5234-8
Автор произведения Diana Palmer
Жанр Остросюжетные любовные романы
Издательство OSDW Azymut
Cort uspokoił się, dopiero gdy dotarło do niego, jak bardzo ją przeraził. Nigdy dotąd nie widział, by jakaś kobieta reagowała w taki sposób. Zachodził w głowę, co to za jedna. Nadal jej nie rozpoznawał, gdy stała przed nim z pochyloną głową i ramionami skrzyżowanymi na piersi. Nie miał pojęcia, kim jest i skąd wzięła się na ranczu kuzyna.
– Już dobrze – powiedział, a w jego głosie pojawiła się miękkość, której Mina jeszcze nigdy u niego nie słyszała. Nieco zbliżył się do niej i dodał łagodnie: – Nigdy nie uderzyłem i nie uderzę żadnej kobiety.
Odetchnęła głęboko i opuściła ramiona. Niby coś się zmieniało, ale ten mężczyzna nadal budził w niej lęk, a ona nie potrafiła tego ukryć.
– Nie ma się czego obawiać – powiedział cicho.
Dopiero wtedy uniosła głowę i spojrzała na niego spod ronda kapelusza. Nadal była blada jak ściana, a z dużych piwnych oczu wyzierał strach.
Cort zmarszczył brwi, gdy uświadomił sobie, z kim ma do czynienia. Przecież to przyjaciółka Barta, kobieta z miasta, która nadepnęła mu na stopę. Ta sama, która zjawiła się na wczorajszej imprezie ubrana w kieckę z lumpeksu. Teraz miała na sobie buty do konnej jazdy i najwyraźniej wybrała się na przejażdżkę. Wszystko wskazywało na to, że ten piękny koń maści palomino należy do niej.
– Jesteś przyjaciółką Barta – powiedział, nie podchodząc do niej zbyt blisko.
Nadal sprawiała wrażenie, jakby panicznie się go bała. Skinęła powoli głową. Właśnie okazała słabość swojemu największemu wrogowi. Czuła się zawstydzona i zażenowana.
Przyglądał się jej w milczeniu, w jednej ręce trzymając wodze.
– Co ty tu robisz? – spytał wreszcie.
Gardło miała tak ściśnięte, że nie od razu zdołała coś powiedzieć, ale wreszcie wydusiła z siebie:
– Zobaczyłam cielaka leżącego w śniegu i chciałam sprawdzić, czy nie jest pogryziony. Po okolicy snują się watahy wilków i jeśli nie upolują nic innego, czasami napadają na nasze bydło.
– Cielak oddzielił się od matki, gdy stado się rozproszyło – wyjaśnił.
Mina popatrzyła mu śmielej w oczy. Nadal była blada, ale z wolna wracał jej animusz.
– Dobrze wiedzieć.
Cort zrobił krok w jej stronę. Nie odsunęła się, ale popatrywała nerwowo, a z wysypującymi się spod kowbojskiego kapelusza długimi, kasztanowymi włosami, w których pobłyskiwały jaśniejsze pasemka, wyglądała na kruchą i bezbronną. Cort zauważył, że kapelusz jest wysłużony, tak samo zresztą jak brudne i znoszone buty.
– Znasz się na bydle – zauważył po chwili.
– Sąsiednie ranczo należy do mnie – odparła. – Tak jak Bart hoduję byki czystej krwi i razem organizujemy aukcję. Jechałam do niego omówić tę sprawę.
Cort nadal był zszokowany jej dziwną reakcją na jego krzyki. Czuł się winny. Przydarzyło się jej coś bardzo złego, i nie chodzi tylko o to, że boi się podniesionego głosu. Była pewna, że po krzykach nastąpią rękoczyny.
– Nie widziałaś krowy, która na ciebie szarżowała – powiedział spokojnie. – Bałem się, że nie zdążę zajechać jej drogi, i poniosło mnie. Przepraszam.
Nie spodziewała się przeprosin z ust tego faceta. Już nie była tak spięta.
– To prawda, nie widziałam jej, choć powinnam się domyślić, że cielę odłączyło się od matki, i rozejrzeć się wokół. Ale założyłam, że jest ranne.
Uśmiechnął się do niej. Był to szczery uśmiech, a nie ten sarkastyczny grymas, którym poczęstował ją podczas pierwszego spotkania.
– A zatem nie tylko robisz na drutach, ale też hodujesz bydło.
– Tak, i noszę ciuchy z lumpeksu. – Rzuciła mu gniewne spojrzenie. – Nie lubię się stroić.
– W sumie ja też. – Cort wzruszył ramionami. – Swobodniej się czuję z bydłem niż z ludźmi.
– Mam tak samo – przyznała z nikłym uśmiechem. – Ogólnie rzecz biorąc, bydło jest milsze od ludzi.
– Aha, czyli subtelna aluzja do mojej skromnej osoby – podsumował rozbawiony Cort.
– Nie – zaprzeczyła speszona. – Myślałam o… o innych ludziach.
Cort uniósł delikatnie rondo jej kapelusza, by widzieć całą jej twarz.
– Kiedyś ktoś wyzywał cię i bił – stwierdził bez ogródek, a gdy wzdrygnęła się i nerwowo przygryzła dolną wargę, dodał cicho: – To był mężczyzna.
– Stare dzieje. – Odsunęła się od niego. – Muszę pogadać z Bartem.
Cort miał ochotę pociągnąć wątek przemocy, bo coś w tej kobiecie nie dawało mu spokoju, ale powiedział tylko:
– Dobra.
Mina podeszła do Sanda, chwyciła wodze, pogłaskała zwierzę po karku i z taką łatwością wskoczyła na siodło, że Cort z aprobatą kiwnął głową, a potem powiedział:
– Piękny koń.
– I bardzo kochany – odparła z uśmiechem. – Kiedy go dostałam, cierpiał po śmierci poprzedniego właściciela. Wyparzyłam go na targu zwierząt, a on, gdy tylko mnie zobaczył, podbiegł do ogrodzenia i pochylił przede mną głowę. Było oczywiste, że jesteśmy sobie pisani, więc mój kuzyn kupił mi go na urodziny.
– Kuzyn?
– Rogan Michaels. Hoduje bydło w Australii do spółki z Jakiem McGuire’em. Jake ma również ranczo niedaleko Catelow. – Uśmiechnęła się. – W porównaniu z ich posiadłościami moje i Barta rancza wyglądają jak ogródki działkowe.
Cort znał Rogana Michaelsa. Łączyły ich wspólne interesy, bo obaj posiadali udziały w firmie zajmującej się wydobyciem ropy naftowej w Oklahomie.
– Rogan jest w okolicy?
– Nie. Nigdy nie potrafi dłużej usiedzieć na miejscu, a ponieważ nienawidzi śniegu, więc wrócił do Australii. Wraz z Jakiem McGuire’em ma tam ranczo, które graniczy z pustynią, a to dla piecucha prawdziwy raj.
– A ja lubię zimę – wyznał Cort, wodząc wzrokiem po pobielonych pastwiskach. – Tam, skąd pochodzę, przez większość roku okolica wygląda jak pustynia. Czasami trochę pokropi z nieba, a nawet poprószy, ale nigdy za dużo.
– Pracujesz tam na ranczu?
– Tak… Opiekuję się bydłem czystej krwi rasy santa gertrudis na ranczu w zachodnim Teksasie.
– Bart ma jeszcze jednego kuzyna, który jest szeryfem w naszym hrabstwie.
– Pewnie chodzi ci o Cody’ego Banksa.
– Mój pradziadek był zastępcą szeryfa federalnego – powiedziała Mina. – Kiedy byłam mała, ojciec pracował jako policjant w Catelow.
Cort zauważył, że spochmurniała, dlatego spytał:
– Żyje?
– Kto go tam wie… – odparła jakby nieobecnym tonem. – Kiedy widziałam go ostatni raz, miałam dziewięć lat. Uciekł z inną kobietą. Nawet nie wiem, czy matka zauważyła, że zniknął.
– Nie przepadasz za matką – zauważył ostrożnie.
– Umarła w tym samym roku, w którym skończyłam liceum.