Скачать книгу

miasto Dijon (Diżą).

      – Kiedy tak, to nie będę nic robił. Po co mnie tu przysłali? Co mnie obchodzi ta szkoła? Nie chcę być nauczycielem.

      Powiedziałby tak kto inny na miejscu Pasteura, ale nie Ludwik Pasteur.

      Pasteur napisał do Karola:

      – Chcę uczyć dobrze, żeby chłopcy dobrze rozumieli. Muszę każdą lekcję przygotowywać. To zajmuje dużo czasu. Jeżeli nie przygotuję wykładu, źle objaśniam i klasa nie słucha.

      Pisze znów:

      – Moi chłopcy rozumnie pracują. Ale mam 80 uczniów w klasie. To za dużo, to bardzo przeszkadza. Na ostatniej godzinie są zmęczeni, nie uważają. Ja wtedy robię doświadczenia.

      Pamięta Ludwik swoich dobrych i złych nauczycieli. Pamięta, jak aptekarz tłumaczył mu, kiedy nie rozumiał. Pamięta pana Darlay i pana Daunas.

      A w Paryżu stary Biot i profesor Balard15, i hrabia Tenard starają się, żeby Pasteur wrócił do swoich kryształów.

      Bo w Dijon jest wprawdzie potrzebny nauczyciel, ale we Francji potrzebny jest taki uczony, jak Pasteur.

      Tymczasem w ministerstwie inaczej zrobili. Posłali Pasteura nie do Paryża, tylko do miasta Strasburga.

      Nie wie młody, co go czeka w życiu. Nie wie Pasteur, że pozna tam pannę Laurent, że się z nią ożeni.

      Pokochał pannę Laurent (Lorę).

      Napisał do jej ojca:

      – Nie mam majątku. Ojciec mój jest garbarzem. Jestem zdrów. Mam dobre serce i lubię pracować. Moje prace o kryształach uczeni chwalili. Mam lat 26.

      A do Marii Laurent napisał:

      – Nie jestem taki, żeby się podobać młodej pannie. Ale kto mnie dobrze pozna, ten mnie lubi. Jestem nieśmiały, nie umiem rozmawiać z pannami. Mam dla pani wiele życzliwości.

      Ożenił się Pasteur z Marią, córką profesora Laurent.

      Na ślub przyjechali ojciec i siostra.

      Ludwik napisał do Karola:

      – Maria podoba się ojcu i siostrze. Wierzę, że będę szczęśliwy.

      I tak się stało. Pani Maria Pasteur była wierną towarzyszką Ludwika przez całe życie.

      12

      Niespokojne były czasy. Mówili ludzie, że będzie wojna.

      Niedobrze było uczonym. Trudno było pracować, bo rząd nie miał pieniędzy. A uczonemu potrzebne są drogie maszyny, drogie szkła, lampy, piece do gotowania, stoły i szafy do butelek i słojów, drogie proszki. Trzeba kupować różne naczynia, lupy, rurki, klatki, kadzie.

      Były wtedy bogate fabryki, ale szkoły były biedne. Jeżeli uczony miał bogatego ojca, sam wszystko kupował za własne pieniądze.

      Gdy Ludwik Pasteur dostał nagrodę za swoje prace, także wydał połowę pieniędzy na pracownię. Ale to było za mało.

      Niedobrze było uczonym. Szkoły były ciasne. Jeżeli uczony chciał mieć pracownię, musiał szukać miejsca w piwnicy albo na strychu.

      Trudno pracować, gdy ludzie się kłócą, i nikt nie wie, czy będzie za rok tam, gdzie teraz mieszka i pracuje.

      Ojciec Marii, żony Ludwika, też przenosił się z miasta do miasta. Z Orleanu posłali go do Angoulême (Angulem). Potem do Douai (Due). Z Douai do Tuluzy. Z Tuluzy do Cahors, z Cahors do Strasburga.

      I Pasteur musi wyjechać.

      Kłócili się wtedy ludzie. Ten, kto wczoraj był przyjacielem, dziś robił się wrogiem. Kłócili się naczelnicy.

      Zawsze tak jest, gdy czasy są niespokojne.

      Ale Pasteur się nie zmienił. Karol był i został jego przyjacielem. Tak samo profesor Biot.

      Biot ma już lat 80. Smutno staremu uczonemu, że jego młody przyjaciel Pasteur jest daleko. Biot przez całe życie poszukiwał prawdy o kryształach, a Pasteur przez cztery lata pracy lepiej od niego poznał kryształy. Cóż z tego, że Biot ma ordery, ma kolegów ministrów? Potrzebny mu jest Pasteur. Chce, żeby Ludwik był w Paryżu.

      – Napisz, drogi przyjacielu, jak pracujesz. Chcę żyć jeszcze, żeby wiedzieć, co robią młodzi dla nauki francuskiej. Przyjedź do mnie na wakacje. Niech ojciec twój też przyjedzie.

      Jedzie stary garbarz do Paryża i wiezie podarek: owoce ze swojego ogrodu w koszyku.

      Jedzie Ludwik i też wiezie podarek: pudełko, w którym ułożył starannie ciekawe i mało znane kryształy. Gościnnie przyjął ich Biot.

      Napisał potem do ojca Ludwika list:

      – Szanowny Panie! Raz jeszcze dziękujemy Panu, ja i moja żona, za smaczne owoce. Radzi jesteśmy, że siedzieliśmy przy jednym stole z naszym przyjacielem i jego rozumnym i poważanym ojcem.

      Gdy Pasteur dostał później order za swoje odkrycia, Biot powiedział:

      – Za co innego dostał ojciec krzyż Legii Honorowej od Napoleona. Za co innego dostał syn order. Ale jeden i drugi zasłużyli na swoje ordery.

      I powiedział jeszcze:

      – Jeśli Ludwik postawi na swoim stole fotografie ojca i moją, to będą to fotografie dwóch ludzi, którzy go tak samo kochali.

      13

      Ludwik Pasteur ma dobrą żonę i dwie miłe córeczki. Jednej dali imię Cecylka, a drugiej Janina; bo tak nazywała się matka Ludwika.

      Ma Pasteur wygodne mieszkanie i blisko pracownię.

      Jest profesorem, ale ma pięć dni w tygodniu wolnych, kiedy może robić, co chce.

      Ma przyjaciół. Nie ma wrogów; dopiero będzie ich miał.

      Może żyć wygodnie i spokojnie.

      Ale ten wielki uczony nie zna spokoju.

      Kto inny zrobi jeden wynalazek, powie ludziom jedną nową prawdę, i już jest sławny, i to mu wystarcza. Odpoczywa. Ale Pasteur nie zna odpoczynku.

      Pisze do Karola:

      – Tak mało wiem. Wszystko dopiero zaczynam. Tak mało czasu. Dlaczego trzeba spać? Szkoda, że nie jesteśmy razem. Razem zmienilibyśmy świat. Źle idzie mi praca. Rok się kończy, a mało zrobiłem. Żona gniewa się, że cały dzień siedzę w pracowni. Biot też radzi, żebym przestał, bo mi się nie uda.

      Pasteur jest uparty. Kupuje drogie maszyny. Znów próbuje.

      Kiedy był dzieckiem i rysował, też mu się nie zawsze udawało. Miał trudności. Kiedy uczył się w szkole, też bywało trudno.

      Pisze tak:

      – Trzeba być szalonym, żeby robić to, co zacząłem. Ale nie tracę nadziei.

      Bo Pasteur chce zamieniać nie tylko kryształy, ale i rośliny.

      Chce zrobić tak, żeby drzewa były takie, jakie są nam potrzebne, jakie chcemy, żeby były.

      Wierzy, że można zrobić tak, aby zwierzęta stały się inne; aby słońce tak świeciło, jak chce człowiek; aby nie było ludzi chorych ani głupich.

      Są w wodzie i w powietrzu małe żywe istoty, które zmieniają kryształy. Jest nieznana elektryczność. Jest tyle wielkich tajemnic, nieznanych mocy.

      Pasteur wymyśla jakieś zegary, lustra i magnesy. Próbuje i szuka.

      O wielkich uczonych piszą, że zrobili to i owo, że zrobili takie i takie odkrycia.

      Ale uczony szuka, więc błądzi. Chce, ale mu się nie udaje. Zaczyna i przestaje, odchodzi i wraca. Myli się i poprawia.

      Конец

Скачать книгу


<p>15</p>

Balard, Antoine Jérôme (1802–1876) – chemik, profesor Sorbony (Uniwersytetu Paryskiego) i Collége de France (słynnej paryskiej szkoły wyższej). [przypis edytorski]