ТОП просматриваемых книг сайта:
Cierpienia młodego Wertera. Иоганн Вольфганг фон Гёте
Читать онлайн.Название Cierpienia młodego Wertera
Год выпуска 0
isbn
Автор произведения Иоганн Вольфганг фон Гёте
Жанр Зарубежная классика
Издательство Public Domain
Dwaj panowie, Audran i niejaki N. N. – któż zdoła spamiętać tyle nazwisk – będący danserami Loty i kuzynki, przybiegli do powozu, porwali swoje damy, a ja również wprowadziłem do sali tę, która mi przypadła w udziale.
Sunęliśmy w skrętach menueta40 wokół siebie, ujmowałem dłonie jednej kobiety po drugiej, a zdarzało się, że właśnie najmniej powabne ociągały się, tak, że nie można było często dojść do ładu, by skończyć w porę figurę. Lota z danserem swoim rozpoczęła angleza41, a możesz sobie wyobrazić, jakie mną owładnęło uczucie, gdy w toku figury zbliżyła się z kolei do mnie. Niezrównanie wygląda w tańcu! Oddaje mu się całą duszą i całym sercem, ciało jej nabiera niewysłowionej harmonii, staje się beztroską, swobodną, jakby taniec był dla niej wszystkim, jakby nie myślała o niczym innym, niczego poza tym nie odczuwała i zaprawdę w tej chwili wszystko znika sprzed jej oczu.
Poprosiłem o drugiego kadryla, przyrzekła mi trzeciego i z powabną otwartością zapewniła mnie, że ponad wszystko przepada za walcem42. – Panuje tu zwyczaj – mówiła – że para, należąca do siebie, tańczy ze sobą walca. Ale mój kawaler walcuje nieszczególnie i bardzo wdzięcznym mi będzie, gdy go zwolnię z tego trudu. Pańska danserka również nie umie i nie lubi tego tańca, pan natomiast, jak to zauważyłam w anglezie, dobrze tańczy. Jeśli mamy tedy zatańczyć walca ze sobą, to proszę, niech pan idzie do mego dansera i poprosi go, by panu ustąpił, ja zaś udam się do pańskiej damy. Przyrzekłem, że tak uczynię i ułożyliśmy, że jej kawaler przez czas trwania walca będzie zabawiał moją danserkę.
Znowu zaczął się taniec i przez czas jakiś zabawialiśmy się splataniem i rozplataniem ramion. Z jakimże powabem, z jaką lekkością poruszała się! A gdy przyszło do walca i zaczęliśmy się toczyć dokoła siebie, niby dwie kule, szło nam zrazu nieskładnie, gdyż większość tańczących nie umiała tańczyć walca, z czego powstał pewien zamęt. Uczyniliśmy roztropnie i pozwoliliśmy się im wyhasać. Gdy najniezdarniejsi usunęli się z pola, zaczęliśmy wirować i wraz z drugą parą, Audranem i jego danserką, trzymaliśmy się mężnie. Nigdy mi dotąd nie szło tak dobrze. Nie czułem się istotą ludzką. Trzymałem w objęciach niezrównane stworzenie, szalałem niby burza, miotająca się wokół i oto… na uczciwość powiadam ci, uczyniłem ślub, że nie zezwolę pod żadnym warunkiem, choćby szło o me własne życie, by dziewczyna, którą będę kochał, do której będę miał prawo, tańczyła walca z kimś innym poza mną. Wszak mnie rozumiesz!
Obeszliśmy następnie kilka razy salę wkoło, by odetchnąć, potem usiadła, a pomarańcze, ostatnie, jakie mi się udało jeszcze zdobyć, orzeźwiły ją doskonale. Tylko za każdym kawałeczkiem, jakim częstowała z grzeczności swą natrętną sąsiadkę, uczuwałem ukłucie w sercu.
W trzecim kadrylu byliśmy drugą z rzędu parą. Podczas gdyśmy przebiegali szeregi tancerzy w jakiejś figurze, a ja, trzymając jej ramię, z oczyma w niej utkwionymi, z niewysłowioną rozkoszą poiłem się malującym się w całej jej postaci wyrazem najszczerszego i najczystszego rozradowania, zbliżyliśmy się do jednej z dam, która zwróciła mą uwagę ujmującymi rysami niemłodej już twarzy. Na widok Loty dama owa uśmiechnęła się i grożąc palcem, z naciskiem powtórzyła kilka razy imię Albert, co pochwyciłem uchem w przelocie.
– Któż to jest Albert, jeśli wolno spytać, nie dopuszczając się zuchwalstwa? – powiedziałem do Loty. Zamierzała mi odpowiedzieć, ale w tejże chwili musieliśmy się rozstać, by uformować wielką ósemkę43. Kiedyśmy się za chwilę na moment zetknęli, dostrzegłem jakby cień zamyślenia na jej czole. – Nie mam potrzeby kryć się z tym, – powiedziała, podając mi dłoń do promenady44. – Albert, jest to zacny człowiek, z którym jestem niemal po słowie. – Nie było to dla mnie nowością (wszakże poinformowały mię już o tym w drodze me towarzyszki), a jednak było to dla mnie niespodzianką, gdyż nie związałem dotąd w myśli tej wiadomości z istotą, która od chwil niewielu stała mi się tak bliską i drogą. Zmieszałem się do tego stopnia, że wszedłem w niewłaściwą parę. Z tego powstał istny chaos, który tylko przytomność umysłu Loty, lekkie popchnięcia i pociągnienia, jakich się jęła żywo, rozwikłać były zdolne.
Jeszcze się nie skończył taniec, gdy wzmogły się błyskawice, od dawna rozdzierające firmament, a przeze mnie tłumaczone jako przebłyski zorzy północnej, a grzmoty rozgłośne przygłuszyły muzykę. Trzy danserki ulotniły się z szeregów, a za nimi podążyli kawalerowie. Powstało zamieszanie, a muzyka grać przestała. Zwykła to rzecz, że jeśli coś niepomyślnego albo groźnego zdarzy nam się podczas zabawy, oddziaływa na nas silniej, niż zazwyczaj, już to przez kontrast, ujawniający się żywo, już to skutkiem tego, że zmysły nasze pobudzone są wówczas do sprawniejszego przyjmowania wrażeń. Przyczynom tym przypisać muszę różnorodne, przedziwne gesty, jakie zauważyłem u kobiet. Najroztropniejsza usiadła tyłem do okna i zatkała uszy. Inna klękła przy niej i ukryła twarz na jej kolanach. Trzecia wcisnęła się pomiędzy obie i objęła swe siostry, płacząc rzewnie. Kilka wybierało się na gwałt z powrotem do domu. Wreszcie niektóre do tego stopnia straciły świadomość tego, co czynią, że pozwalały obejmować się bez oporu młodym ludziom i całować w usta, szepcące błagalne modlitwy, które z tego powodu nie mogły ulatywać w niebiosy. Kilku mężczyzn udało się do przedsionka dla wypalenia w spokoju fajeczek, a całe towarzystwo przyklasnęło mądremu pomysłowi gospodyni, która ofiarowała się zaprowadzić nas do pokoju, opatrzonego w firanki i okiennice. Gdyśmy się tam znaleźli, Lota ustawiła co prędzej krzesła w krąg, a kiedy wszyscy na jej prośbę zajęli miejsca, zaproponowała grę towarzyską.
Spostrzegłem, że niejeden w oczekiwaniu ponętnego fantu nastawiał już usta i poruszał się z ożywieniem.
Zagramy w liczby! – powiedziała Lota. – Proszę uważać! Będę obchodzić wszystkich od prawej strony ku lewej, a państwo musicie „wymieniać tę liczbę, która na każdego przypadnie. Tak będzie szło w kółko, aż do tysiąca, ale prędko, piorunem. Kto się zawaha, albo zmyli, dostanie po buzi. Wszyscy się rozbawili. Szła prędko z wyciągniętą ręką. – Raz – zaczął pierwszy – dwa – podjął drugi – trzy – krzyknął trzeci i poczęły się sypać liczby coraz to prędzej. Nagle ktoś się pomylił… pac… dostał w twarz, zaczęto się śmiać i zaraz drugi otrzymał policzek. Liczby sypały się teraz z zawrotną chyżością, ja sam dostałem dwa policzki i zdawało mi się, ku wielkiemu memu zadowoleniu, że były o wiele silniejsze, niż te, którymi obdzielała innych. Ogólny śmiech i gwar zakończył grę, jeszcze zanim dosięgnięto tysiączki. Bliżsi znajomi porozchodzili się parami tu i owdzie, burza minęła, ja wraz z Lotą poszliśmy do sali tanecznej. – Zapomniałeś pan – powiedziała – o burzy i wszystkim skutkiem tych policzków, prawda? – Nie mogłem wyrzec ni słowa. – Bałam się – dodała Lota – bardziej od innych może, ale wzięłam na odwagę, chcąc dodać innym otuchy i przezwyciężyłam w ten sposób strach!
Zbliżyliśmy się do okna. Grzmiało jeszcze w oddali, cudny, rzęsisty deszczyk siekł pola, a orzeźwiający zapach, przepajający ciepłe powietrze, płynął ku nam falą. Oparła się na łokciu, zapatrzyła w krajobraz, potem spojrzała w niebo, na koniec na mnie. Ujrzałem łzy w jej oczach, dotknęła dłonią mej dłoni i szepnęła: – Pamiętasz pan Klopstocka45? – Przypomniałem sobie natychmiast przecudną Odę46, o której myślała i zatopiłem się we fali wrażeń, wywołanych onym hasłem. Nie mogąc się przezwyciężyć, pochyliłem się i ucałowałem gorąco jej rękę, oblewając ją łzami upojenia. Potem spojrzałem znowu w jej oczy… O, wielki poeto47, cóż bym
40
41
42
43
44
45
Klopstock, Fryderyk Gottlieb (1724–1803) – autor
46
47