Скачать книгу

wzrostu i być może zdołają choć trochę skorygować postawę. Wszystko inne nie miało znaczenia.

      – Nic podobnego. Ceremonia się odbędzie.

      Zaklaskał w dłonie. Zdziwione szepty umilkły, więc kontynuował w zapadłej ciszy.

      – Ślub odbędzie się za dwie godziny. Panną młodą będzie Niesha Zalwani, a wy wszyscy postaracie się, żeby moje życzenie zostało spełnione.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      „Powiedz swojemu bratu, że nie tylko uwiodłem jego narzeczoną, ale że chętnie ze mną uciekła. Powiedz mu, że odbieram mu jego królową tak samo, jak on odebrał prawa przysługujące mi z urodzenia”.

      Te słowa widniały na przeznaczonej dla Galili kartce, którą Niesha dostała dla niej w dniu, który miał być radosnym świętem, a zmienił się w ponurą farsę.

      Kiedy w sypialni swojej oblubienicy pojawił się szejk, nabrała nadziei, że wszystko się jeszcze ułoży. Niestety słowa, które wypowiedział król Zufar, były kompletnie pozbawione sensu. Pomyślała nawet, że zniknięcie Amiry pomieszało mu rozum.

      Stojący przed nią niezwykle atrakcyjny mężczyzna, rządzący swoim królestwem z niespotykaną charyzmą, powiedział właśnie…

      Nie, to niemożliwe, musiała się przesłyszeć…

      Jej przypuszczenia potwierdził Marwan, który aż pochylił się do przodu.

      – Wasza Wysokość? – bąknął z najwyższym niedowierzaniem.

      Król, jej król, bo przecież też była obywatelką Kalii, przysunął się niepokojąco blisko. Widziała stalowe błyski w jego oczach i czuła wibrujący w nim gniew. Bliska paniki Niesha bardzo żałowała, że nie ma w pobliżu księżnej Galili.

      Siostra króla przez większość czasu ledwo zauważała Nieshę, ale kiedy już to się stało, uśmiechała się do niej z dobrocią, tak bardzo różną od srogiego wyrazu twarzy jej brata. A teraz podobnie srogie miny mieli wszyscy obecni w pomieszczeniu, co, ku jej zgrozie, oznaczało, że dobrze zrozumiała słowa króla.

      Użył jej imienia i nazwiska w kontekście swojego ślubu, który miał się odbyć jeszcze tego samego dnia. Serce prawie stanęło jej z przerażenia.

      Musnęła palcami materiał sukni ślubnej, najpiękniejszej, jaką w życiu widziała. Kilka dni wcześniej wyobraziła sobie nawet, jak ją wkłada, by związać się z mężczyzną swojego życia…

      A teraz życzeniem króla było…

      – Przepraszam, Wasza Wysokość – wyszeptała, ale jej nie słuchał.

      – Czas jest najważniejszy – zagrzmiał. – Musimy rozpocząć przygotowania natychmiast.

      – Wasza Wysokość – ośmielił się wtrącić Marwan. – To byłoby coś bezprecedensowego.

      – Owszem, ale nie ma innego wyjścia. – Nawet nie spojrzał na starszego mężczyznę. – Ceremonia ślubna musi się odbyć. Ona – wskazał Nieshę – zastąpi Amirę.

      Strach dławił dziewczynę za gardło, ale wiedziała, że musi się jak najprędzej pozbierać. Pod wpływem tej świadomości i hipnotyzującego wzroku króla wyprostowała się i wysoko podniosła głowę.

      Zanim jednak zdołała się odezwać, zrobił to Marwan.

      – Wasza Wysokość, powinniśmy to przedyskutować…

      – Ostrzegam, że kwestionując moje polecenie, ryzykujesz niesubordynację. Temat nie podlega dyskusji. Sprowadź tu natychmiast druhny.

      Niesha uświadomiła sobie, że jej głowa porusza się jak wahadło, raz spoglądała na jednego z mężczyzn i zaraz potem na drugiego. Wciąż jeszcze była w szoku wywołanym widokiem Amiry i obcego mężczyzny opuszczających pałac przez okno. Jęknęła cicho i natychmiast spoczęło na niej spojrzenie płowych oczu.

      – Tylko nam tu nie zemdlej – rozkazał szorstko. – Dajcie szklankę wody – rzucił przez ramię.

      Kryształowa szklanka pojawiła się w okamgnieniu i Niesha upiła łyk. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Z całego serca pragnęła cofnąć się w czasie do chwili, kiedy jeszcze była najmniej ważną osobą na dworze, sierotą bez przeszłości, przygarniętą przez państwowy sierociniec noszący imię rodziny królewskiej.

      Używane ubrania, które nosiła, były dwa rozmiary za duże i dobrze skrywały jej sylwetkę. Wybrała je zresztą przez rozwagę, a nie ze względu na modę. W ten sposób przez jakiś czas nie będzie się musiała martwić o ubranie.

      Niestety w tej chwili, choć okryta od stóp do głów, czuła się bardziej odsłonięta niż kiedykolwiek w życiu.

      – Napij się jeszcze – polecił Zufar, a kiedy posłuchała, wyjął jej szklankę z ręki.

      Nie dając jej czasu na zastanowienie, tylko skinął i zza jego pleców wyłoniła się główna dama dworu, Halimah, która do tej pory ledwo Nieshę zauważała.

      – Przypominam, że liczę na twoją dyskrecję – zwrócił się do niej Zufar.

      – Oczywiście, Wasza Wysokość – odparła skwapliwie, a on kiwnął głową.

      – Wybrałem nową narzeczoną. Dopilnujesz, żeby była gotowa na wyznaczoną godzinę.

      Halimah popatrzyła na króla rozszerzonymi ze zdumienia oczami.

      – Czy to jakiś problem? – zapytał znacząco.

      Skarcona, szybko spuściła głowę.

      – Nie, Wasza Wysokość.

      – Doskonale. Ubierzesz ją i za godzinę zaprezentujesz przed Wielką Radą, gotową na królewską paradę – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.

      To się nie dzieje naprawdę, myślała rozedrgana Niesha. Była przecież tylko służącą, sierotą. Nikim. Niegodną nosić rzeczy po Amirze, a co dopiero jej suknię ślubną.

      – Proszę… – zaszemrała, ale znów nie usłyszał.

      Odkaszlnęła i spróbowała jeszcze raz.

      – Wasza Wysokość, przepraszam, ale ja nie mogę…

      Przeszył ją ostrym spojrzeniem spod zmarszczonych brwi.

      – Owszem, możesz. Chyba że wolisz ponieść konsekwencje sprzeciwienia się władcy.

      Niesha przyłożyła dłoń do bijącego mocno serca. Dawno temu złożyła przysięgę wierności jemu i jego rodzinie. To był warunek zamieszkania w pałacu i zrobiła to chętnie. I choć nie miał pojęcia, kim ona jest i jak drobną rolę odgrywa w pałacu, zrobiłaby dla niego wszystko.

      Lubiła myśleć, że darowuje mu coś od siebie, dbając, by jedzenie podawane w prywatnej jadalni miało właściwą temperaturę i by miał pod ręką ulubione wino, kiedy po dłuższej nieobecności wracał do pałacu. Któregoś razu, kiedy dostawa do pałacu się opóźniała, kupiła butelkę ze swoich skromnych oszczędności.

      A kiedy jego sprzątaczki rozłożyła grypa, zgłosiła się do pracy w jego apartamentach. Do dziś pamiętała zapach pościeli i aromat jego wody kolońskiej.

      To były drobne, ale jakże cenne wspomnienia.

      Podobnie jak inni w pałacu zrobiłaby dla szejka niemal wszystko. Ale nie to.

      – Z całym szacunkiem, ale Wasza Wysokość wcale mnie nie chce. Jestem nikim. Są inne osoby o wiele odpowiedniejsze do tej roli. Wasza Wysokość popełnia błąd.

      Była zadowolona, że głos jej się nie załamał. Jednak już

Скачать книгу