Скачать книгу

ale o tym, co widziałem, nie mogłem opowiedzieć nikomu.

      Dlatego gdy później ludzie rozpytywali: „Stefan, Stefan, i jak ci tam było?”, odpowiadałem: „No… całkiem nieźle. Ale wiecie, strasznie dużo tam much!”. Gdybym powiedział prawdę, że Grecja była dniem, a Albania nocą, miałbym wielkie kłopoty.

      Odkąd zobaczyłem Grecję, zdałem sobie sprawę, że kapitalizm jest lepszy niż komunizm. Tam każdy mógł mówić, co chciał, i nikt nie chodził z cieniem jak u nas. W Albanii nikomu nie przyszłoby do głowy usiąść przy kawie i dyskutować o polityce, na to mogli sobie pozwolić tylko więźniowie! Mówić Grekom cokolwiek o naszym kraju też byłoby samobójstwem. Kiedy pytali, jak nam się żyje, odpowiadałem zawsze: „Świetnie, jesteśmy bardzo szczęśliwi”.

      Przez lata powtarzaliśmy: „Albańczycy to najszczęśliwsi ludzie na świecie” i wierzyliśmy w to, bo skąd mieliśmy wiedzieć, że jest inaczej? Znaliśmy tylko komunizm, nic więcej, i przez lata nie mieliśmy do czego porównać naszego życia. Szczęście jest pojęciem względnym. W innych krajach żyli ludzie, którzy mieli więcej, którym było łatwiej, ale ja o tym nie wiedziałem. Nie miałem za czym tęsknić i nie miałem komu zazdrościć.

      Dopiero podróż do Grecji otworzyła mi oczy. I co z tego? Czasem naprawdę lepiej nie wiedzieć, nie zastanawiać się, nie zadawać pytań.

      Bo wcześniej wydawało mi się, że naprawdę jestem szczęśliwy.

      W moim sercu zawsze Enver

      Rosyjski poeta Majakowski napisał:

      Partia i Lenin – bliźnięta-bracia –

      kogo bardziej matka-historia ceni?

      Mówimy – Lenin, a w domyśle – partia,

      mówimy – partia, a w domyśle – Lenin.

      Dla mnie jest tak samo. Mówię – partia, myślę – Enver Hoxha.

      Nazywam się Nexhip Manga, jestem kamieniarzem i poetą i uważam, że wraz ze śmiercią Envera straciliśmy najwybitniejszego Albańczyka w historii naszego narodu.

      Kiedy on umarł – i jeśli kłamię, niech stracę wzrok! – przez dwa miesiące nie umiałem sobie znaleźć dziury, w której mógłbym się schować i płakać. Wstydziłem się ludzi, bo ciągle zbierało mi się na łzy. Czy ktoś by teraz zapłakał po Edim Ramie albo Salim Berishy? A wtedy płacz ludzi był tak głośny, że nawet ptaki w chmurach go słyszały.

      Enver Hoxha przez całe życie oddychał tym samym powietrzem co Albańczycy. Był też człowiekiem niezwykle jak na tamte czasy wykształconym. Najpierw skończył liceum w Korczy, najlepsze w kraju, a potem pojechał studiować do Francji, gdzie związał się z grupą francuskich komunistów i zobaczył na własne oczy, jak obmierzły jest kapitalizm i na czym polega zgnilizna Zachodu. Kiedy w czasie II wojny światowej Albania musiała zdecydować, czy opowiedzieć się po stronie kapitalistów, czy komunistów, Enver bez wahania wybrał komunistów, bo wiedział, przed czym musi uchronić kraj.

      Był najlepszym przywódcą na świecie, mądrym, zapobiegliwym i dalekowzrocznym. Gdy tylko zobaczył, że jakiś urzędnik szabruje, kombinuje, gra na swoją korzyść przeciwko obywatelom, zaraz zsyłał go na prowincję, żeby dać mu nauczkę. Był szczerym człowiekiem, sprawiedliwym i pełnym miłości do ludu.

      Nawet teraz chce mi się płakać, gdy myślę, że go nie ma. Ale on ciągle żyje w naszych sercach… O, tu jest Enver, w moim sercu. Nikt tak jak on nie kochał Albanii.

      Pyta mnie pani, dlaczego żal mi Envera, skoro teraz żyje mi się lepiej. Proszę wybaczyć, nie chcę pani obrazić, ale to pytanie jest głupie. Co z tego, że siedzimy na kanapie przed telewizorem i jemy ciastka, jeśli nie wiemy, co będzie jutro? Co z tego, że możemy podróżować po całym świecie, jeśli nie mamy spokoju w sercu?

      Kiedyś wstawałem rano, pracowałem osiem godzin, a potem zarzucałem kurtkę na plecy i wracałem do domu. Wiedziałem, że następnego dnia znowu pójdę do fabryki, spędzę miło czas z kolegami i wszystko będzie na swoim miejscu. Mój umysł był czysty, sny jasne, czoło bez trosk. A teraz codziennie wypruwam sobie żyły i głowię się, co ześle mi los. Mam siedemdziesiąt lat i nie mogę odpocząć, ciągle muszę pracować, a kraj osuwa się w przepaść.

      Przed śmiercią Hoxhy nie miałem w domu ani jednego jego zdjęcia, nie przeczytałem ani jednej jego książki. Dopiero gdy Enver zmarł i w Albanii rozpanoszył się kapitalizm, uświadomiłem sobie, w jakich miodowych latach żyliśmy.

      Dziennikarka zapytała raz Nexhmije Hoxhę, żonę Envera: „Dlaczego Albania była tak biedna?”. I Nexhmije odpowiedziała: „Byliśmy biedni, ale każdy miał to, co niezbędne do życia, i mógł spać spokojnie. Staraliśmy się, by wszyscy mieli tyle samo”.

      Dyrektor fabryki, w której pracowałem, zarabiał może dwa tysiące leków więcej ode mnie, nie mam pretensji, dyrektor to dyrektor. Ale nie było takich wielkich różnic jak teraz, że dyrektorzy zarabiają miliony i ciągle chcą więcej, że jedni wynoszą z banku walizki pełne pieniędzy, a drudzy szukają jedzenia na śmietniku. I nie było żadnych narkotyków, myśmy w ogóle nie wiedzieli, co to są narkotyki, a dziś marihuana rośnie od Sarandy aż po Theth.

      Teraz najwięksi milionerzy to szefowie partii, którzy wyprzedają kraj. I wszyscy się boją, że stracą to, co mają. Od początku lat dziewięćdziesiątych codziennie ktoś przychodzi nad strumień za moim domem i zbiera puszki, żeby je potem sprzedać. Na co ludziom takie życie, w którym nie ma godności, nie ma nic pewnego?

      Dziś są maszynerie, nowoczesne fabryki, piękne rzeczy. Jest tak, jak powiedział Marks: w kapitalizmie rozwój jest najważniejszy, ponieważ napędza zysk, a konkurencja pcha do tego, by zwiększać jakość, produkcję i dochód. Za komunizmu nie mieliśmy tych wszystkich maszyn. Pracowałem w fabryce butów, robiłem drewniane modele. W tym czasie ministerstwo odgórnie zarządzało produkcją w każdym zakładzie. Dzwonili towarzysze i oznajmiali: „Fabryka w Gjirokastrze musi wyprodukować tyle a tyle butów tego a tego rodzaju”, i wszystkie cztery fabryki butów w Albanii pracowały według planu, jak w klanie, w którym każdy ma swoje obowiązki i każdy szanuje głowę rodziny, bo to ona wydaje polecenia.

      Z powodu scentralizowania nie było ważne, jak robione są buty, dobrze czy źle. Przechodziły przez kontrolę jakości, tyle że kogo obchodziła jakość? Ale zawsze wystarczało butów dla wszystkich! To nieprawda, że za czasów Hoxhy dzieci ludzi ze złą biografią chodziły boso, kto to pani powiedział? System zaopatrywał każdego. Nawet jeśli jakość była niska, nie było jednej pary, która zostałaby w magazynie, bo wszyscy chcieli mieć buty i każdy brał, co dawali. Nie było alternatywy, ale nic się nie marnowało! A teraz jeśli jedna fabryka produkuje więcej i po niższych cenach, to druga bankrutuje i robotnicy idą na bruk. Czy ktokolwiek w dzisiejszych czasach myśli o robotnikach?

      Mieliśmy dziesięć fabryk wokół Gjirokastry, w tym taką, co robiła papierosy, z dwustoma pracownikami. W latach dziewięćdziesiątych minister Genc Ruli zamknął ją, a papierosy zaczął zwozić ciężarówkami z Grecji. A przecież nasze były tak samo dobre! Papierosy Partizani, które produkowali w Gjirokastrze, były najlepsze na świecie. Ale po upadku komunizmu wszyscy zgłupieli i ludzi uwodziły kolorowe zagraniczne opakowania. Nie liczyła się jakość, tylko to, że ktoś palił zachodnie papierosy. Fabrykę zamknięto, dwieście osób ruszyło za granicę po chleb.

      A kiedyś każdy szedł do szkoły i potem do pracy. Ktoś, kto wychodził z więzienia, musiał zaraz podjąć pracę i integrować się ze społeczeństwem. Nawet ludzie ze złą biografią mogli iść na studia. Pani mi nie wierzy? To opowiem historię Neritana Ceki, słynnego albańskiego archeologa, którą słyszałem z jego ust. Kiedy skończył

Скачать книгу