Скачать книгу

deorum terrenorum” – „sid, czyli bogowie zamieszkujący pod ziemią”.

      O tym niezwykłym podziale mitologicznej Irlandii na dwa światy, naziemny i podziemny, pisze P. Mac Cana: „To modus vivendi pozwala nam wytłumaczyć, jak Tuatha Dé Danann w sposób trwały zespolili się z irlandzkim krajobrazem, żyjąc w bliskim sąsiedztwie z jego ludzkimi mieszkańcami, którzy są zawsze i wszędzie świadomi ich obecności. Do nich należy inne, skryte oblicze Irlandii, które jednak ma tendencję do odbijania cech świata widzialnego. Mają swoich miejscowych władców, a ich cała organizacja społeczna przypomina tę, jaką mamy w społecznościach ludzkich. Mają te same lokalne powinności, te same wewnętrzne spory i przykre wojny, no i oczywiście, co z tego wynika – ich bóstwa nie przyznają im nietykalności ani nie czynią wyjątku wobec gwałtownej śmierci. Niemniej jednak, paradoksalnie, wartością, która w sposób jasny odróżnia ich (od ich ziemskich odpowiedników) jest nieśmiertelność, dzięki której żyją»bez smutku, bez przygnębienia, bez śmierci… bez starzenia się i bez ziemskich podłości«. I jeśli jest to sprzeczność, to nie trzeba jej wyjaśniać przez racjonalną argumentację. Jedną bowiem z cech charakterystycznych tego innego świata, z jakim wyobraźnia irlandzka i walijska bez przerwy prowadzi grę, jest relatywny stosunek czasu i przestrzeni (relativity of time and space); ich wzajemne punkty odniesienia (perspectives) są odwrócone i siła ciążenia staje się trwaniem, natomiast trwanie siłą ciążenia, gdy tylko ktoś przekracza granicę między światem naturalnym i pozanaturalnym. Bez wątpienia gwałtowna śmierć niektórych Tuatha Dé Danann powinna być widziana w takim właśnie świetle. We wszystkich wypadkach jest rzeczą oczywistą, że w tym mitycznym środowisku, gdzie przeciwieństwa łączą się i wymieniają funkcjami, irlandzki opowiadacz nie widział w okazjonalnej śmierci nieśmiertelnych bogów niczego niewłaściwego”88.

      Ten legendarny alternatywny świat przeżył potem o całe wieki okres powstania i szczytowego oddziaływania Leabhar Gabhála Éireann na wyobraźnię irlandzką. Jednocześnie odrywał się od „legendy-matki”, dostarczając tworzywa coraz to nowym pokoleniom i osiągając po wiekach poziom plebejski za sprawą ludowych opowiadaczy – seanchaithe, a w okresie jeszcze późniejszym – sgéalaighe. Zaludniony staroirlandzkimi mieszkańcami kopców, áes síde, w czasach późniejszych sluagh síde (gospodarze kopców ziemnych) i zupełnie już ludowymi bunadh na gcnoc – ludźmi wzgórz, wypełniał się nowymi opowieściami „apokryficznymi” wobec Księgi, niekoniecznie kojarzonymi z oryginałem, choć ten bez wątpienia stanowił najdawniejszą uchwytną genezę tego typu produkcji i w konsekwencji – popularnej wyobraźni. Pojawiały się tu nowe, nieznane Księdze typy bohaterów, podziemnych zjaw przybierających na Ziemi zwierzęce kształty i porywających ludzi na nocne galopady. Znalazła się tu wreszcie odmiana karzełków czyniących dobro (daoine maithe), które znajdowały miejsce pobytu nie w wielkich kopcach, ale w ich mniejszych odpowiednikach, przestrzeniach pod korzeniami drzew.

      Irlandzka tradycja ustna opowiadania tego typu historii przetrwała w niemal nietkniętym kształcie do połowy XIX w., kiedy to w latach 1845–1847 Wielki Głód zdziesiątkował wieś irlandzką, naturalną ostoję i audytorium opowiadaczy, zmuszając ponadto ogromne rzesze ludności do emigracji. Od tego też czasu stopniowo zanikała funkcja ludowego, karczemnego i często wędrownego opowiadacza – sgéalaighe, choć przedstawiciele tego gatunku gawędziarzy do dziś istnieją w Irlandii, szczególnie na zachodnim wybrzeżu, w pasie tworzonym przez hrabstwa Donegal, Galway, Kerry i Mayo, określanych łącznie mianem Gaeltacht, a więc terenu, gdzie tradycje celtyckie utrzymywały się najsilniej i najdłużej, i gdzie jeszcze współcześnie język gaelicki jest w użytku codziennym. Ten wyjątkowy teren nie zmienia jednak ogólnego obrazu zanikających tradycji. Zresztą nawet i tu sgéalaighe słuchany jest coraz rzadziej: „brak im słuchaczy i rzadko opowiadają swe historie, z wyjątkiem nagrywania na taśmę”89.

      Opowieści o podziemnym świecie Tuatha Dé Danann przeszły też do kultury walijskiej. Odnajdujemy je w niektórych pieśniach Mabinogionu, a więc zbioru dawnych opowieści epickich. Tu uległy oczywiście wpływom innej tradycji i języka. Lud bogini Danu staje się Ludem bogini Don, Lugh staje się Lleu, Nuadh – Nuddem itd. Jest to zarazem świadectwem wzajemnych zależności kultur i literatur celtyckich, utrzymujących się mimo licznych odmienności i odległości geograficznej.

      Rola sgéalaighe nie ograniczała się, rzecz jasna, tylko do tematu Tuatha Dé Danann. Już w czasach, gdy spisano po raz pierwszy Księgę podboju Irlandii, opowieści ustne filidów dzielone były na szereg typów. Najważniejsze dotyczyły wielkich wydarzeń mitologicznych i quasi-historycznych i określono je mianem primscela. Obok istniały opowieści oparte na wątkach mniejszych, foscéla. Według informacji zawartych w klasycznej i benedyktyńskiej pracy Early Irish Literature, przeciętny opowiadacz tamtej epoki znał ok. 350 historii literackich, z czego poważne primscele występowały w liczbie ok. 250, natomiast bardziej błahe foscela – ok. 100. Potrzeby opowiadaczy, a przede wszystkim wytrzymałość słuchaczy sprawiały, że ogromne, wielowątkowe opowieści epickie, „rzeki” w rodzaju Księgi podboju Irlandii, poczęły ulegać fragmentyzacji, a ich motywy rozwijały się w odrębne, jednowątkowe opowieści. Z drugiej strony, nie zapominajmy, że Księga została stworzona przez schrystianizowanych filidów z dawnych utworów epickich, które niezależnie od niej funkcjonowały przecież nadal. Na przykład jeden z centralnych wątków Księgi, kolejne bitwy pod Maige Tuiredh, podczas których Dananowie walczą z Fomorsami, zachował się w oddzielnej pieśni czy raczej pieśniach, jako że istnieją trzy zachowane wersje tego wątku: Cath Maige Tuiredh ocus Genemain Bres Meic Elathain ocus a Righe (Bitwa pod Maige Tuiredh i narodziny Bresa syna Elathana oraz jego panowanie); Do Mhuighe Tuireadh (O tym, co zdarzyło się podczas bitwy pod Maige Tuiredh) i Oidheadh Chloinne Tuireann (Śmierć tuiredzkich dzieci). Już sama pisownia tytułów utworów wykazuje trwałość tego wątku, wykorzystywanego w różnych epokach. Zmieniały się reguły języka i jego pisownia, a pieśń trwała nadal, i choć z punktu widzenia tradycji wielu krajów europejskich wydaje się to prawie niewiarygodne, te stare archaiczne pieśni, sięgające okresu sprzed naszej ery, od chwili pierwszego średniowiecznego zapisu kontynuowane były w formie powtarzanych kopii rękopiśmiennych aż po pierwsze dziesięciolecia wieku XIX!

      Ta niezwykła tradycja równoległych wątków i pieśni sprawia też, iż w wielu wypadkach trudno jest rozsądzić, skąd zapożyczał kolejny kopista czy opowiadacz swą wersję – czy z „nieprzetworzonej” kontynuacji niezależnych utworów, czy z wątków wchodzących w skład owej wspaniałej kompilacji, jaką jest Leabhar Gabhála Éireann.

      Podobne problemy w większym czy mniejszym stopniu można obserwować we wszystkich pozostałych wielkich cyklach literatury celtyckiej. Co więcej, istnieją liczne związki i wzajemne zapożyczenia nie tylko między poszczególnymi utworami czy większymi dziełami zaliczanymi do danego cyklu, lecz także między samymi cyklami. Mieć należy bowiem na uwadze, iż podział na cykle jest dziełem współczesnych filologów, nie zaś celtyckich poetów…

      Cykl ulsterski

      Drugi z wielkich cykli, zwany ulsterskim, zawiera legendy związane z czynami Ulsterczyków (Ulaidh), rządzonych przez króla Conchobara Mac Nessa. W anglojęzycznych opracowaniach znany jest również pod umownym tytułem Red Branch Champions (Wojownicy Czerwonego Znaku). Centralną postacią tego cyklu jest Cú Chulainn, zięć Conchobara, który prawdopodobnie żył w I w. n.e. Cykl ulsterski ma charakter arystokratyczny w przeciwieństwie do ludowego feniańskiego, o którym wkrótce.

      Pośród opowieści o czynach Ulsterczyków za najważniejszą i z wielu względów najciekawszą uchodzi Táin Bó Cuailnge (Wyprawa

Скачать книгу


<p>88</p>

P. Mac Cana, op. cit, s. 65.

<p>89</p>

S. Ó Súilleabháin, Storytelling in Irish Tradition, Cork 1973, s. 12. Tamże znajduje się znamienny opis występu jednego z ostatnich sgéalaighe, gdy zgromadzona publiczność wiejska zignorowała jego opowieść, nie dziękując mu nawet symbolicznie, a tylko spod pieca dał się słyszeć pojedynczy głos: „żyj nam długo, opowiadaczu”.