Скачать книгу

sławę nie podnosi zasług i umiejętności przeciwnika: „miejsce znakomicie bronione przez naturę i ludzki wysiłek”40.

      Ponad półtora tysiąclecia później z nie mniejszym podziwem będzie pisał o innym grodzisku, wspomnianym już Old Sarum, Samuel Pepys, który odwiedził je w 1668 r.:

      …ujrzałem wielką twierdzę i wysiadłszy podszedłem ku niej, i wszedłem w mury tego zamku, i tak je znalazłem ogromnymi, aż się przelękłem, żem w nich sam tam po nocy, a było już dobrze ciemno41.

      Old Sarum uchodzi za największe znane grodzisko prehistoryczne Brytanii. Było zbudowane obwarowane nasypami ziemnymi i palisadami, a fundamenty obwałowań wzmacniane były kamieniami. Angielski pisarz Edward Rutherfurd wybrał Sarum za centrum wokół którego zlokalizował historię Brytanii, od prehistorycznych początków aż po wiek XX. Ta niezwykła powieść transhistoryczna, która szybko stała się w krajach anglojęzycznych międzynarodowym bestsellerem, otrzymała tytuł Sarum, tożsamy z nazwą twierdzy42.

      O ile jednak Old Sarum jest dziś powszechnie znane i odwiedzane przez turystów, to nie wiemy, gdzie leżał gród podziwiany i zdobyty przez Cezara. Przypuszczenia badaczy kierują się ku późniejszemu rzymskiemu Verulamium, nieopodal dzisiejszego St. Albans. Śmielsi uważają. nawet, iż mógł to być Londyn. W świetle badań hipoteza ta nie jest dotąd potwierdzona, a odwrotnie, jak dotąd wszystko ją wyklucza. „Przy braku jakichkolwiek dowodów historycznych i archeologicznych – pisze Ralph Merrifield – musimy przyjąć, sprzeciwiając się niewygasającej legendzie o przedrzymskim Londynie, że teren Londynu był zasiedlony przed podbojem rzymskim zaledwie rozproszoną ludnością rolniczą w osadach nie większych niż mała wioska, żyjąca głównie z rozmaitych odmian roślin uprawnych, uzupełnianych do pewnego stopnia przez rybołówstwo. Jest rzeczą wątpliwą, czy znajdowała się tam choćby mała społeczność tego typu, jaka później na miejscu rzymskiego Londinium stała się z czasem miastem Londyn”43.

      To, że archeologia nie odkryła do dziś śladów większej osady czy grodu na terenie Londynu, nie oznacza jednak, iż nie może to nastąpić w przyszłości. Wykopaliska w żywym mieście, gdzie w wielu miejscach nie można prowadzić stosownych prac, nie odkryły jeszcze wszystkich tajemnic.

      Jeśli nawet założyć, że nie było żadnego grodu na miejscu Londynu, to nie jest wykluczone, iż któraś ze znajdujących się tu małych osad, np. podobna do odkopanej niedawno na terenie lotniska Heathrow, mogła dać nazwę późniejszemu miastu rzymskiemu. Znana nam z łacińskiego zapisu nazwa Londinium, po raz pierwszy użyta została przez Tacyta w jego Rocznikach (Annales) w opisie wydarzeń roku 62 n.e. i ma być może celtycki substrat, będący od dziesięcioleci przedmiotem nierozwiązanych przypuszczeń i rekonstrukcji. Wśród wielu innych możliwości nazwa ta mogła się wywodzić z celtyckiego słowa, mającego obecny kształt „llon” lub „lon”, co oznacza do dziś w szkockim gaelic jedzenie, posiłek lub miejsce posiłku”. Co do drugiego członu nasuwają się dwie możliwe sugestie, zależne od tego, jaką wersję nazwy Londynu weźmiemy pod uwagę, czy najstarszą zachowaną łacińską, czyli Londinium, sugerującą, iż po odrzuceniu łacińskiej końcówki drugi z kolei człon oryginalnej nazwy mógł brzmieć -in, czy też założymy, iż łacina zniekształciła celtycką końcówkę, która mogła ewentualnie brzmieć -dun -dunon czy wreszcie -dunum.

      Wyraz din mógł oznaczać tyle co „miły, piękny, budzący uczucie akceptacji”. Taki sens ma do dziś w szkockim gaelic. Zestawiony z Lon dawałby jakiś teoretyczny odpowiednik Jadłomilu, co mimo zabawnych skojarzeń mogłoby być o tyle prawdopodobne, iż jeden z głównych bogów celtyckich – Dagda – o którym piszemy dalej, był właśnie bogiem jadła, obdarzając nim swój lud z ogromnego kotła, jaki nosił zawsze ze sobą. Londyn mógłby być zatem hipotetycznym miejscem bogatym w jadło, choćby w ryby, w jakie zawsze obfitują ujścia rzek, bądź inne zasoby leśne, zwierzynę itd. Druga z możliwości to końcówka dun, dunon czy dunum, a więc tyle, co wzgórze lub twierdza na wzgórzu. To mogłoby teoretycznie oznaczać „wzgórze obfitujące w jadło”, np. jakieś centrum kultowe Dagdy, do czego być może dodano określenie funkcji obronnej takiego miejsca. Warto sobie przy tym uświadomić, iż podczas wykopalisk na Heathrow odnaleziono we wspomnianej już osadzie właśnie ślady małego centrum religijnego…

      Wszystko to są jednak tylko przypuszczenia, na które nie ma żadnego przekonującego dowodu. Natomiast istniejące do dziś pozostałości dawnych grodzisk celtyckich są bezspornym faktem materialnym. Budzą szczery podziw swymi kształtami, precyzją wykonania, widoczną nawet po ponad dwóch tysiącleciach. Wiele z nich uderza niezwykłym rozmachem i ogromem. Mają różnorodne kształty – okrągłe, owalne, czworokątne, wielokątne o zaokrąglonych załamaniach umocnień. Częsty jest również kształt zbliżony do nerki. W większości budowane były na wzgórzach. Fortyfikacje składały się z wałów ziemnych zwieńczonych palisadami, jak we wspomnianym już opisie Cezara. Powierzchnia w obrębie umocnień wynosiła od ok. 200 metrów kwadratowych w wypadku małych fortów, szkockich czy irlandzkich siedzib rodowych aż do chyba największego Bindon Hill w hrabstwie Dorset, który mimo erozji gruntu utrzymał do dziś zarys wałów obejmujących 114 ha!

      Jeśli jednak liczyć nie tylko sam gród, ale i obwarowane palisadami i wałami podgrodzie, to największy okaże się gród w Stanwick, gdzie centralne fortyfikacje obejmują wprawdzie „tylko” 50 ha, ale łącznie z przyległym podgrodziem, którego obwarowania pospiesznie kończono tuż przed atakiem Rzymian w 69 n.e., cała konstrukcja ma blisko 300 ha! Co więcej, już w porzymskiej Brytanii z myślą o obronie przed Anglami powiększono te rozległe obwarowania o dalszych kilkadziesiąt hektarów!

      Do budowy fortów wykorzystywano nie tylko naturalne wzgórza, ale także zbocza i wierzchołki sporych gór. Najwyżej położony gród celtycki w dzisiejszym Ingleborough w hrabstwie York zbudowano 715 m ponad poziomem morza, przy 6 ha wewnętrznej powierzchni. Foel Fenlli w hrabstwie Denbigh w północnej Walii położony jest na wysokości 510 m na jednym ze wzgórz Clwydian, przy 10 ha wewnątrz obwarowań. Przeciętny jednak gród nizinny miał 30–150 m wysokości, przy 3–4 ha powierzchni wewnętrznej. Choć wykorzystywano naturalne wzgórza, to jednak niektóre z nich „poprawiano”, uzyskując potrzebny obrys bądź wysokość przez dodatkowe usypiska ziemne.

      Religia i mitologia

      Już u Juliusza Cezara znajdujemy krótką, ale za to bałamutną wzmiankę o celtyckich bogach. Bałamutną, bo Cezar, chcąc ułatwić zrozumienie celtyckiego panteonu rzymskiemu czytelnikowi, nadał bóstwom imiona łacińskie, nie przytaczając przy tym ich ewentualnych oryginalnych odpowiedników. Rezultatem jest wciąż nie wyjaśniony spór o to, jakie celtyckie bóstwa miał na myśli. Dotyczy to pięciu łacińskich nazw:

      Z bogów najbardziej czczą Merkurego i ma on najwięcej wizerunków… Dopiero po nim oddają cześć Apollinowi, Marsowi, Jowiszowi i Minerwie44.

      Polski tłumacz tekstu Cezara, Eugeniusz Konik uważa, iż Merkuremu odpowiada Teutates, Apollinowi – Belenos, Marsowi – Esus, a Jowiszowi – Taranis. Nie podaje ewentualnej odpowiedniczki Minerwy. By ukazać rozpiętość przypuszczeń poszczególnych badaczy, warto z powyższymi sugestiami zestawić inne, jakie znajdujemy u irlandzkiego celtologa Proinsiasa Mac Cany: Merkury – Lugh, Marsowi i Jowiszowi mogą w jednakowym stopniu odpowiadać Teutates albo Esus, ewentualnie Taranis. Apollinowi nie odpowiada, zdaniem Mac Cany, profil żadnego boga celtyckiego, natomiast poszczególne jego cechy można odnaleźć u Grannusa, Borvosa (zwanego także Bormanusem lub Bormem) lub Maponosa. Minerwie miałaby odpowiadać Birgit.

      Nie

Скачать книгу


<p>40</p>

Ibid.

<p>41</p>

Dziennik Samuela Pepysa, wybór i przekł. M. Dąbrowska, Warszawa MCMLIV, t. 2, s. 334. Zdaniem niektórych badaczy słowo „Sarum” wywodzi się ze skrótu nazwy „Salisbury”, stosowanego przez średn. skrybów, następnie przekręconym w języku kolokwialnym. „Old” odnosi się do osady przedanglosaskiej.

<p>42</p>

E. Rutherfurd, Sarum. The Novel of England, New York 1987. Powieść ta zyskała do 1992 aż 13 wydań! Wprowadzam tu pojęcie „powieści transhistorycznej”, nie ujmowane dotąd w żadnym znanym mi słowniku terminów literackich ani opracowaniu teoretycznoliterackim. Treść powieści transhistorycznej, w przeciwieństwie do „powieści rzeki”, ukazującej zwykle dzieje 2–4 generacji (np. Buddenbrokowie Tomasza Manna, czy Saga rodu Forsythe’ów Johna Galsworthy’ego), obejmuje dzieje wielu stuleci, często historię całego narodu ujętą w narrację literacką, gdzie każdy z rozdziałów obejmuje inną epokę, łączoną jednak losem tej samej grupy bohaterów, w tym tego rodu lub kilku rodów. Za twórcę powieści transhistorycznej, mimo że zrazu nie została ona tak nazwana, uważa się amerykańskiego pisarza Jamesa Michenera, który w ten sposób ukazał m.in. historię Polski, od legendarnych początków aż do wybuchu Ruchu Solidarności w powieści Poland (1983), wyd. pol. Polska (2006).

<p>43</p>

R. Merrifield, Roman London, London 1969, s. 13.

<p>44</p>

Commentarii…, op. cit, VI, 17; CBG, s. 187 i CWG, s. 221.