Скачать книгу

wyrytemu wzorowi. Na oryginalnych pieczęciach sumeryjskich znajdowano proste wizerunki postaci i pismo klinowe. Ten egzemplarz jednak był o wiele bardziej skomplikowany. Zdaniem Roberta wykonano go w średniowieczu. Co więcej, treść sceny miała zadziwiająco wiele wspólnego z halucynacjami, których doznawał.

      Sienna spojrzała na niego z niepokojem.

      – O co chodzi?

      – Powracający motyw… – rzekł Langdon z ponurą miną, wskazując pieczęć. – Widzisz tego trójgłowego pożerającego ludzi Szatana? W średniowieczu był to bardzo powszechny obrazek, symbol przypisany czarnej śmierci. Trzy zgrzytające zębami paszcze reprezentują wydajność, z jaką dżuma trzebiła ówczesną ludność.

      Jeszcze bardziej zaniepokojona Sienna zerknęła na znak ostrzegawczy wytrawiony na pojemniku.

      Aluzje do plagi pojawiały się tego ranka częściej, niż Langdon sobie życzył, dlatego wyjawiał resztę przemyśleń z ogromną niechęcią.

      – SALIGIA obejmuje wszystkie grzechy ludzkości, które zgodnie ze średniowieczną kościelną indoktrynacją…

      – …były głównym powodem ukarania świata czarną śmiercią – dokończyła jego myśl Sienna.

      – Tak. – Langdon zamilkł, tracąc wątek.

      Właśnie zauważył w pieczęci coś, co wydało mu się nader dziwne. Zazwyczaj dało się spojrzeć przez wydrążony otwór jak przez rurkę, lecz w tym wypadku coś przesłaniało widok.

      W środku coś jest… Coś zalśniło w promieniu światła.

      – W środku coś jest – powiedział Robert na głos. – Chyba coś szklanego.

      Przechylił pieczęć, by sprawdzić z drugiej strony, a wtedy miniaturowy przedmiot zagrzechotał, przetaczając się z jednego końca kości na drugi.

      Langdon zamarł. Sienna raptownie wstrzymała oddech.

      Cóż to u licha może być?

      – Słyszałeś? – zapytała.

      Skinął głową i ostrożnie obejrzał drugi koniec pieczęci.

      – Otwór został zablokowany kawałkiem metalu.

      Czy to aby nie zatyczka?

      Sienna cofnęła się.

      – Czy szklana zawartość wygląda na… stłuczoną?

      – Nie, nie wydaje mi się…

      Obrócił kość po raz kolejny i przy tym ruchu przedmiot w środku znów zagrzechotał. Chwilę później szkło wewnątrz cylindra zachowało się w bardzo nieoczekiwany sposób.

      Zaczęło świecić.

      Oczy Sienny zrobiły się okrągłe z przerażenia.

      – Robert, przestań! Nie ruszaj się!

      Rozdział 14

      Langdon zamarł w pół ruchu, z wysoko uniesioną ręką, starając się unieruchomić cylinder. Przez szkło na jednym z końców widział, że zawartość fiolki zaczęła lśnić, jakby coś znajdujące się w jej wnętrzu zostało właśnie obudzone.

      Po czym światło przygasło błyskawicznie.

      Sienna podeszła, oddychając szybko. Przechyliwszy głowę, zbadała wzrokiem końcówkę fiolki wystającą z kości.

      – Przechyl ją jeszcze raz – wyszeptała – ale bardzo powoli…

      Langdon obrócił kość. Znów usłyszał grzechot przetaczającego się przedmiotu, który dotarł na drugi koniec i tam się zatrzymał.

      – Jeszcze raz – powiedziała Sienna. – Tylko ostrożnie.

      Robert po raz kolejny obrócił kość z podobnym efektem. Tym razem wnętrze fiolki rozjarzyło się lekko, po czym zaraz ściemniało.

      – To chyba próbówka – wyjaśniła Sienna – z mieszadłem.

      Langdon słyszał o podobnych mieszadłach wykorzystywanych w pojemnikach z farbą w sprayu – poruszając się wewnątrz, kulki pomagały rozmieszać lakier, gdy potrząsało się opakowaniem.

      – W środku jest jakaś fosforescencyjna mieszanka – stwierdziła Sienna – albo bioluminescencyjny organizm, który zaczyna świecić, gdy jest pobudzany.

      Langdon miał inne zdanie na ten temat. Chociaż widywał wcześniej chemiczne latarki i bioluminescencyjny plankton, który świecił, gdy wpłynęło się w niego łodzią, teraz był niemal pewien, że ukryta w pieczęci fiolka nie zawiera niczego podobnego. Przekręcił wolno cylinder jeszcze kilka razy, przerywając, gdy pojawiało się światło, a potem zbliżał rozjarzony koniec do wnętrza dłoni. Zgodnie z oczekiwaniem zobaczył czerwonawy blask na skórze.

      Dobrze wiedzieć, że nawet osoba o IQ wyższym od dwustu może się czasem mylić.

      – Spójrz – powiedział i zaczął potrząsać gwałtownie pieczęcią. Zawartość zagrzechotała szaleńczo.

      Sienna odskoczyła.

      – Co ty wyprawiasz?

      Nie przestając potrząsać pieczęcią, Langdon podszedł do kontaktu i wyłączył światło, pogrążając kuchnię we względnych ciemnościach.

      – W środku nie ma żadnej próbówki – powiedział, wciąż machając ręką z całych sił. – To tylko wskaźnik Faradaya.

      Langdon dostał kiedyś podobne urządzenie od jednego ze studentów – idealny dar dla wykładowcy, który nie cierpi wymieniać baterii i któremu nie przeszkadza konieczność potrząsania wskaźnikiem co kilka sekund, aby przekształcić energię kinetyczną w elektryczność. Ilekroć poruszyło się tym urządzeniem, umieszczona w jego środku kulka potrącała kilka blaszek, generując w ten sposób prąd. Jak widać, ktoś wpadł na pomysł, by umieścić podobne urządzonko we wnętrzu ozdobionej rzeźbami kości – tworząc z niej starożytny pokrowiec dla nowoczesnej elektronicznej zabawki.

      Gdy wystająca końcówka rozjarzyła się wystarczająco mocno, Langdon uśmiechnął się do Sienny.

      – Czas na przedstawienie.

      Skierował ukryty wewnątrz kościanej pieczęci wskaźnik na jedyną wolną i płaską powierzchnię w kuchni. Kiedy ściana się rozświetliła, doktor Brooks wstrzymała oddech. Jednakże Robert był jeszcze bardziej zdziwiony niż ona.

      Na ścianie pojawiła się nie pojedyncza czerwona kropka lasera, lecz fotografia w wysokiej rozdzielczości, jak gdyby wskaźnik był czymś w rodzaju staromodnego rzutnika slajdów.

      Mój Boże! Nic dziwnego, że mam wizje śmierci…

      Ręka Robertowi zadrżała, gdy chłonął makabryczną scenę rzucaną na ścianę. Stojąca obok niego Sienna zasłoniła usta dłonią i zrobiła krok do przodu, wyraźnie zafascynowana widokiem.

      Scena rzucana na ścianę z rzeźbionej kości przedstawiała ponury olejny obraz ludzkiej męki – tysiące dusz cierpiało tortury w kolejnych kręgach piekieł. Piekło przedstawiono jako przekrój wydrążonego w ziemi leja, który nie miał dna. Podzielono go na tarasy reprezentujące coraz większe męki. Wszystkie poziomy wypełnione były cierpiącymi grzesznikami.

      Langdon bez trudu rozpoznał ten obraz.

      Arcydzieło znajdujące się przed jego oczami – La Mappa dell’Inferno – zostało namalowane przez jednego z największych mistrzów włoskiego renesansu, Sandra Botticellego. Mapa Piekieł – skomplikowany plan świata podziemnego – była jedną z najstraszliwszych wizji zaświatów, jaką kiedykolwiek stworzono. Mroczny, ponury i przerażający obraz potrafił poruszyć

Скачать книгу