Скачать книгу

Are For wspólnie z Gladys Knight, Steviem Wonderem oraz Dionne Warwick, z której zyski zasiliły konto American Foundation for AIDS Research i amfAR. Ale prawdą jest, że w latach 80. byłem gejem, który nie brał udziału w demonstracjach. Nie poświęciłem czasu i wysiłku, by walczyć z AIDS i wspierać tych, którzy się z nim zmagali.

      Zamiast tego byłem opętany przez kokainę, alkohol i kto wie, co jeszcze. Najwyraźniej nie dotarło do mnie, że „Moja” Dekada skończyła się w 1979 roku. Moje ego było w latach 80. zdrowo przerośnięte. Przez większość czasu pasywnie przyglądałem się ludzkiej tragedii, która rozgrywała się wokół mnie. Byłem dość świadomy AIDS. Wiedziałem, czym jest. Wiedziałem, że zabija moich przyjaciół. Po prostu nie byłem na tyle silny czy trzeźwy, by cokolwiek zdziałać w tej sprawie.

      Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem słowo „AIDS”. Być może jest to spowodowane faktem, że przez kilka pierwszych lat ta siejąca spustoszenie na całym świecie choroba nie miała nawet oficjalnej nazwy. Pamiętam jednak, jak już w 1982 roku zaczęły mnie dochodzić słuchy o gejach zapadających na jakąś dziwną chorobę. Na imprezach szeptano o tym po kątach, a wokół aż roiło się od plotek. W środowisku homoseksualnym silnie odczuwalny strach zakorzenił się na długo przed tym, jak ogarnął resztę społeczeństwa. Pamiętam także, że moje pierwsze zetknięcie z AIDS nastąpiło w Ameryce. Ameryka to kraj, w którym często mieszkałem i pracowałem. To tam ta choroba po raz pierwszy zyskała miano epidemii. To tam również przyszłość i los AIDS zostały przesądzone dzięki wpływowemu rządowi amerykańskiemu, mediom i instytucjom badawczym.

      Choć nikt nie zdawał sobie wówczas sprawy z powagi sytuacji, pierwsze oficjalne doniesienia o epidemii AIDS pojawiły się 5 czerwca 1981 roku, kiedy to cotygodniowy biuletyn wydawany przez Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom odnotował pięć przypadków rzadkiej formy zapalenia płuc wśród gejów z Los Angeles. Miesiąc później raporty doniosły o rzadkim nowotworze zwanym Kaposi’s sarcoma, czyli mięsak Kaposiego, który został zdiagnozowany u 41 homoseksualistów w Nowym Jorku i Kalifornii. Początkowo uważano, że te przypadki nie mają ze sobą nic wspólnego i nikt dokładnie nie wiedział, co jest ich przyczyną.

      Niebawem jednak badacze zdali sobie sprawę, że te rzadkie formy zapalenia płuc i nowotwory są ze sobą ściśle powiązane.

      Część onkologów i epidemiologów od samego początku wyczuwała, że jest to coś poważnego, lecz opinia publiczna, media i politycy zupełnie ignorowali owe wiadomości, które zdawały się dotyczyć wyłącznie gejów mieszkających w miastach na Zachodnim i Wschodnim Wybrzeżu.

      Gdy teraz czyta się doniesienia prasowe z roku 1981, zdają się one niezwykle dziwne. Z perspektywy czasu widać wyraźnie, że była to cisza przed burzą. 3 lipca 1981 roku „New York Times” opublikował artykuł na temat coraz częściej odnotowywanych przypadków zachorowania na mięsak Kaposiego, a redaktor Lawrence Altman zaznaczył, że większość z nich dotyczyła „homoseksualistów, którzy odbywali wiele przypadkowych stosunków płciowych z różnymi partnerami”. Większość zażywała także narkotyki. Altman stwierdził, że badacze dopuszczają możliwość, iż to jakiś wirus powoduje tę epidemię, lecz uważają to za mało prawdopodobne. Nowotwory nie są przecież zaraźliwe. Pod koniec swojego artykułu Altman zaznaczył jednak, że pacjenci z wyżej wymienionymi problemami zdają się mieć poważnie upośledzony układ odpornościowy, czego dowodem jest „nieprawidłowe działanie limfocytów T i B”.

      To, co opisał Altman – seks, narkotyki i, co najważniejsze, upośledzony układ odpornościowy oraz uszkodzenie limfocytów T – niebawem zostanie sklasyfikowane jako główne drogi zakażenia i charakterystyka AIDS. Do tego czasu jednak owe zagadkowe przypadki zachorowań były uważane za dziwaczne przypadłości społeczności gejowskiej. W momencie, gdy choroba pojawiała się w kolejnym mieście, często opisywano ją jako „gejowski nowotwór” czy „gejowskie zapalenie płuc”. Kiedy badacze w końcu zdali sobie sprawę, że te schorzenia i inne zakażenia oportunistyczne, które pojawiały się u dotychczas zupełnie zdrowych homoseksualistów, były ze sobą ściśle połączone, zaczęto nazywać to Gay-Related Immune Deficiency albo GRID (Niedobór Odporności Dotyczący Gejów).

      Nie trwało to jednak długo. W 1982 roku również używający strzykawek narkomani zaczęli chorować. Niebawem tajemnicza choroba dotknęła też nowo narodzone dzieci zakażonych matek. Znaczna grupa chorych powstała także pośród pochodzących z Haiti mieszkańców Miami i Nowego Jorku. Niektórzy lekarze nazywali to „chorobą 4H”, ze względu na cztery grupy najbardziej zagrożone infekcją: homoseksualistów, hemofilików, heroinistów i Haitańczyków. Potem, w sierpniu 1982 roku, Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom wymyśliło nazwę, która wkrótce miała powodować panikę w Ameryce i na całym świecie: Acquire Immune Deficiency Syndrome (Zespół Nabytego Niedoboru Odporności).

      Przez pewien czas, jeżeli w ogóle można uznać, że uświadamiano sobie epidemię, uważano to za schorzenie dotyczące „ich” – pedałów, ćpunów, imigrantów, ludzi, o których nie lubimy myśleć czy rozmawiać. Ale AIDS stało się chorobą dotyczącą „nas” w momencie, gdy pojawiły się doniesienia, że można się zarazić także podczas transfuzji krwi. Pierwszymi ofiarami stali się hemofilicy, tacy jak Ryan. Prawdziwa panika rozpętała się, gdy ludzie zaczęli się zarażać w szpitalach podczas operacji i choć liczba zakażonych w ten sposób ostatecznie okazała się stosunkowo niewielka, społeczeństwo zrozumiało, że zachorować może każdy. Strach przed AIDS opanował cały naród, grzmiał nagłówek „U.S. News & World Report” z tamtego czasu.

      Strach przed AIDS kryjącym się w krwi transfuzyjnej był w pełni zrozumiały; opierał się na faktach. Lecz najgorszą ogólnospołeczną obawą związaną z AIDS było to, że można zarazić się nim podczas zwyczajnych, codziennych kontaktów z zakażoną osobą. To był oczywiście zupełny nonsens. Nie można zarazić się wirusem HIV w toalecie albo na basenie, od komarów, przytulania chorego czy wdychania tego samego powietrza i przebywania w tym samym pomieszczeniu co ktoś HIV-pozytywny. Krew i kontakty seksualne są i zawsze były jedyną drogą transmisji wirusa HIV. Koniec, kropka.

      Tak jak mówiłem, dobrze wiedziano o tym już na samym początku epidemii. Do roku 1983 naukowcy nie odkryli jeszcze, jaki konkretnie wirus powoduje AIDS, ale nie mieli wątpliwości co do tego, że codzienne kontakty międzyludzkie nie stwarzają ryzyka zakażenia. Niektóre organizacje zdrowia publicznego, w tym Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom, robiły wszystko, co w ich mocy, by ustalić fakty, lecz utrudniał im to zalew błędnych informacji, często ze strony ludzi i organizacji, które powinny wiedzieć więcej. 6 maja 1983 roku „Journal of the American Medical Association” opublikował artykuł zatytułowany Są dowody na to, że każda forma kontaktów z chorym może być przyczyną zakażenia AIDS. Pod koniec roku 1985 prawnik Białego Domu, który obecnie jest prezesem amerykańskiego Sądu Najwyższego, wysłał do prezydenta Reagana wiadomość następującej treści: „Wiele wskazuje na to, że AIDS może być przenoszone podczas codziennych, rutynowych kontaktów”.

      Biorąc pod uwagę wszystkie te niejasne sygnały wysyłane przez polityków wysokiego szczebla i medyczny establishment, nie ma się co dziwić, że ludzie popadli w irracjonalny lęk. W Nowym Jorku stanowe Stowarzyszenie Przedsiębiorców Pogrzebowych zaleciło, by jego członkowie odmawiali balsamowania zwłok ludzi, którzy zmarli na AIDS. W Luizjanie stanowa izba reprezentantów przytłaczającą przewagą głosów uchwaliła prawo pozwalające na aresztowanie i obłożenie kwarantanną każdej osoby chorej na AIDS (to rozporządzenie na szczęście zostało wkrótce anulowane). W San Francisco, gdy lokalna stacja telewizyjna starała się wyemitować program mający na celu zwiększenie społecznej świadomości na temat AIDS, operatorzy nie pozwolili zaprosić do studia ludzi borykających się z tą chorobą.

      W całym kraju rozpoczęły się prześladowania i akty przemocy wobec

Скачать книгу