Скачать книгу

a już na pewno nie od kogoś pokroju Isaaca.

      Zdumiony wodził wzrokiem między nimi a mną. A potem na jego twarzy pojawiło się zrozumienie.

      – Im nie chodziło o ciebie, Sawyer.

      – Słucham? – Zdziwiłam się.

      Dopił piwo i odstawił butelkę na kontuar. Wbił wzrok w ciemne drewno.

      – Chodzę z nimi na te same zajęcia. One… nie są zbyt miłe.

      – Nie są zbyt miłe? Co to niby ma znaczyć? – dopytywałam. Nie podobał mi się wyraz jego twarzy, jakby się wstydził.

      – To bez sensu – mruknął. – Nieważne.

      – Isaacu Teodorze, powiedz mi natychmiast, co oznacza „nie są zbyt miłe” – powtórzyłam stanowczo.

      – Dobrze, już dobrze. – Pojednawczo rozłożył ręce i kolejny raz zerknął ukradkiem na dziewczyny. – To nic takiego. Od początku tego semestru one… uwzięły się na mnie.

      – Co to ma znaczyć?

      Isaac znowu poczerwieniał, ale tym razem mnie to nie ucieszyło.

      – Och, no wiesz, nabijają się z moich ciuchów… i innych rzeczy.

      – Innych rzeczy? – powtórzyłam powoli.

      Isaac zmieszany podrapał się w kark.

      – Zaśmiewają się, że nadal… że ich zdaniem nadal jestem prawiczkiem.

      – A jesteś?

      Spojrzał mi głęboko w oczy i potrząsnął głową.

      Aha.

      – Więc im to powiedz.

      – To nic nie da. Myślą, co chcą. W zeszłym tygodniu słyszałem, jak się zakładały, która…

      – Która…?

      Odchrząknął.

      – Która pierwsza…

      – Która pierwsza zaciągnie cię do łóżka? – dokończyłam zdenerwowana.

      Potwierdził ruchem głowy.

      – Skąd wiesz?

      – Siedzą tuż za mną. Nie sposób nie słyszeć wszystkiego, co mówią.

      Wkurzyłam się i chwilę trwało, zanim byłam w stanie mówić dalej.

      – To najbardziej beznadziejna rzecz, jaką od dawna słyszałam. A słyszę wiele bzdur. Przecież nawet gdyby to była prawda, nikogo nie powinno to obchodzić. Co one sobie myślały, wymyślając takie brednie?

      Isaac lekko rozchylił usta i patrzył na mnie z taką miną, jakby dopiero teraz widział mnie naprawdę.

      – Powiedziałeś im, że uważasz, że są żałosne i obrzydliwe i że mają natychmiast przestać? – zapytałam.

      Pokręcił przecząco głową.

      – Mam w nosie, co sobie myślą.

      – Ale moim zdaniem to nie jest w porządku – stwierdziłam i posłałam im swoje zabójcze spojrzenie. Niestety, nie zrobiłam na nich odpowiedniego wrażenia. Wręcz przeciwnie, roześmiały się jeszcze głośniej.

      Wstałam od kontuaru i zrobiłam krok w ich kierunku, ale wtedy Isaac złapał mnie za łokieć i przyciągnął z powrotem. Był ode mnie sporo wyższy i musiałam odchylić głowę, żeby spojrzeć mu w twarz.

      – To naprawdę nie ma znaczenia. I nic mnie to nie obchodzi. – Uśmiechnął się łagodnie i o dziwo, moja wściekłość odrobinę przygasła.

      – Naprawdę uważam, że to paskudne.

      Przechylił głowę na bok i przyglądał mi się badawczo.

      – Dlaczego?

      Spojrzałam w kierunku dziewcząt. Cały czas chichotały.

      Do diabła z nimi.

      Powoli odwróciłam się do Isaaca i położyłam mu ręce na piersi.

      Czułam, jak wstrzymuje oddech.

      – Dlatego że moim zdaniem jesteś naprawdę w porządku, Grancie, Isaacu Teodorze Grancie.

      A potem wspięłam się na palce i go pocałowałam.

      2

      Kiedy dotknęłam ustami jego warg, Isaac wydał stłumiony odgłos. Przechwyciłam go ustami. Zdecydowanie naparłam na niego całym ciałem, aż plecami oparł się o kontuar. Przesunęłam rękę na jego kark, wplotłam dłoń w jego włosy i przyciągnęłam go do siebie.

      No dawaj, Isaac. Nie psuj tego.

      Musnęłam językiem jego dolną wargę. Sapnął zaskoczony. Przesunął dłoń na moje pośladki i wreszcie, wreszcie odwzajemnił pocałunek. Nasze języki spotkały się krótko, jakby nieśmiało.

      A potem oderwałam się od niego i odrobinę odchyliłam.

      Odcień, który teraz przybrały jego policzki, podobał mi się o wiele bardziej niż ich barwa niecałą minutę temu, kiedy się wstydził.

      Przyglądał mi się spod na wpół opuszczonych powiek. Oczy mu nagle pociemniały. A potem gwałtownie przyciągnął mnie do siebie i przywarł do mnie ustami.

      Wow.

      Przesunął dłoń na moje plecy, drugą objął za szyję. Pogłębił pocałunek, chciwie penetrował językiem moje usta. Emanowała od niego potężna energia, zalewała mnie i na chwilę autentycznie zabrakło mi tchu. Ugięły się pode mną kolana.

      Ugięły się pode mną moje pieprzone kolana.

      Coś takiego jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło.

      Kurczowo wbiłam palce w materiał jego dżinsowej koszuli i jeszcze bardziej przyciągnęłam go do siebie. Między nas nie dałoby się nawet szpilki włożyć. Ssałam jego język i czułam, jak jego klatka piersiowa wibruje pod moimi dłońmi. Fala gorąca narastała we mnie, zalewała podbrzusze, kiedy Isaac chwycił moją dolną wargę zębami i ugryzł lekko.

      A niech to. Kto by pomyślał, że koleś potrafi tak całować?

      Tym razem to on się wycofał. Oparł swoje czoło o moje i dyszał ciężko.

      Ja też byłam bez tchu.

      – Gdzie się nauczyłeś tak całować, Isaacu Teodorze? – wymamrotałam, cały czas z dłońmi na jego klatce piersiowej.

      Już otwierał usta, żeby mi odpowiedzieć.

      – Co wy wyprawiacie, do jasnej cholery? – rozległo się nagle za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie.

      Dawn stała niecały metr od nas i przyglądała nam się z niedowierzaniem.

      W pierwszej chwili nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Co my właściwie wyprawialiśmy? A potem powiedziałam pierwsze, co przyszło mi na myśl:

      – Pomagam Isaacowi poprawić jego notowania.

      Poczułam, jak za moimi plecami wyprostował się gwałtownie.

      Dawn była rozczochrana, energicznie odgarnęła z czoła spoconą grzywkę. Podejrzliwie wodziła między nami wzrokiem.

      – Wracacie do stolika?

      Skinęłam głową i pozwoliłam, żeby wzięła mnie pod rękę. Kiedy kilka metrów dalej odwróciłam się do Isaaca, wbił wzrok w podłogę.

      Dziewczyny po drugiej stronie kontuaru przestały się śmiać.

* * *

      Poniedziałkowy ranek zaczął się jak zawsze od tego, że przed pierwszymi zajęciami poszłam po duże smoothie i z napojem w ręku powoli przemierzałam teren kampusu. Woodshill jest wspaniałe. Chociaż mieszkałam

Скачать книгу