Скачать книгу

      – Jestem sierżant von der Flue, odpowiadam za transport. Ruszamy za kilka minut.

      Mężczyźni milczeli niechętnie. Pewnie nie mogli się już doczekać kilku dni, a może i kilku tygodni próżnowania w podbitym mieście i wcale im się nie podobało, że teraz przez dłuższy czas będą musieli dźwigać ciężkie nosze.

      Uli zmrużył oczy. Do marszu na Logrono mogło pozostać jeszcze kilka dni, jeśli faktycznie de Foix zamierzał zrealizować ten pomysł. Tymczasem Garroux i jego ludzie mieli wolną rękę. Nawet jeszcze tego wieczoru mogli wyeliminować jedynego świadka, który im zagrażał.

      Przez chwilę Uli zastanawiał się, czy ich nie poszukać i nie przemówić im do rozumu, ale zaniechał tej myśli. Pewnie wcale by mu nie uwierzyli, a zresztą w ten sposób sam mógł podsunąć im ten pomysł. Garroux był podejrzliwym draniem.

      Uli oparł się o włócznię i zaczął zastanawiać.

      Nagle przyszło paru ludzi Breveux z noszami i sześciu mężczyzn odetchnęło z ulgą. Człowiek, którego mieli transportować, był smukłej budowy.

      – Ostrożnie – powiedział Uli. – W porządku. Tak panie kapitanie? – spytał, kiedy ranny przywołał go gestem ręki.

      – Znasz drogę? – spytał Hiszpan cicho.

      – Nie, ale pan zna, panie kapitanie – odparł Uli.

      – Pójdziecie przełęczą z Val de Ollo do Gone. Potem miniecie wyżynę Lizarragi. Stamtąd skierujecie się do Urbasy, Olazgutii, Ozaety. Ominiecie port San Juan. Przez pasmo górskie Elguea dotrzecie do Onate i Azpeitii. Tam jest zamek. Możesz to powtórzyć?

      Uli posłusznie powtórzył.

      – Dziękuję – powiedział oficer grzecznie i oparł się na poduszkach.

      Znakomicie, pomyślał Uli. Uśmiechnął się szeroko. Dobry sposób na sprawdzenie kondycji umysłowej człowieka odpowiedzialnego za transport. Ten Hiszpan nie był w ciemię bity. Udawanie przy nim durnia nie miało najmniejszego sensu.

      – Czterech ludzi wystąp – zakomenderował. – Lektyka w górę. Za mną.

      Znał drogę do przełęczy w Val de Ollo. Armia przywędrowała właśnie tamtędy.

      Nagle wiedział już, co robić.

      Kiedy dotarli na róg Calle Valladolid, poczekał aż lektyka się z nim zrówna.

      – Poczekacie tu przez kwadrans – zlecił najbliżej stojącemu żołnierzowi. – Pewnie do tego czasu wrócę. Jeśli nie, idźcie tędy, tamtą ulicą, a potem następną, aż wyjdziecie z miasta, i czekajcie na mnie przy ostatniej grupie domów.

      Po tych słowach skręcili w lewo.

      Dom, w którym wszystko się zaczęło, stał zaledwie kilkaset metrów dalej.

      Nawet nie zadał sobie trudu, żeby zadzwonić, powędrował prosto do domu sąsiadów. Dziewczyna mówiła mu, że mieli na nazwisko... Padilla? Jakoś podobnie. Gdy podchodził do domu, ujrzał w pobliskiej bramie mężczyznę. Podszedł pośpiesznie i chwycił go za ramię. Był to człowiek, którego Garroux nazywał Bernac.

      – Co ty tu robisz? – spytał Uli złowieszczym tonem. – Gdzie Garroux? Mów, człowieku, bo porachuję ci wszystkie kości.

      – Ja... Ja... Ja... Chciałem tylko... Nie zamierzałem zrobić nic złego...

      – Gdzie Garroux?

      – Nie ma go tu. Kazał... Kazał mi... chciał...

      – Gadaj. Co ci kazał?

      – Dowiedzieć się, czy...

      – Czy będzie świadek przeciwko niemu, a także tobie i twoim kompanom. Wracaj i powiedz mu, że on i ja nie potrzebujemy żadnych świadków. Jeśli znajdę go, a także każdego z was, ścierwa, przy tym domu, skończę, co wczoraj zacząłem. A teraz się odwróć.

      Kiedy Bernac posłusznie się odwrócił, Uli bardzo mocno kopnął go w pośladki. Bernac niemal sfrunął z tuzina schodków i padł na twarz.

      – Wstawaj i won! – wrzasnął Uli.

      Bernac posłuchał. Nawet nie obejrzał się za siebie.

      Czy to wystarczy? Być może tak, być może nie. Gar­roux uzna za bardzo podejrzane, że Bernac spotkał „szwajcarskiego muła” tuż przed domem, w którym mieszkała dziewczyna. Może sobie pomyśleć, że Uli przyszedł po nagrodę za wczorajsze zwycięstwo.

      Prychnął. Jednego był pewien: nie zapomnieli o dziew­czynie.

      Bernac już zdążył zniknąć mu z pola widzenia.

      Uli przeszedł na drugą stronę ulicy i zapukał do domu rodziny Padilla. Może Bernac kłamał. Może Gar­roux połapał się, gdzie się ukrywa dziewczyna i był teraz w domu.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAAAAAQABAAD//gBBSlBFRyBFbmNvZGVyIENvcHlyaWdodCAxOTk4LCBKYW1l cyBSLiBXZWVrcyBhbmQgQmlvRWxlY3Ryb01lY2gu/9sAhAACAQEBAQECAQEBAgICAgIEAwICAgIF BAQDBAYFBgYGBQYGBgcJCAYHCQcGBggLCAkKCgoKCgYICwwLCgwJCgoKAQICAgICAgUDAwUKBwYH CgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgr/wAARCASE AuIDASIAAhEBAxEB/8QBogAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgcICQoLEAACAQMDAgQDBQUE BAAAAX0BAgMABBEFEiExQQYTUWEHInEUMoGRoQgjQrHBFVLR8CQzYnKCCQoWFxgZGiUmJygpKjQ1 Njc4OTpDREVGR0hJSlNUVVZXWFlaY2RlZmdoaWpzdHV2d3h5eoOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOk paanqKmqsrO0tba3uLm6wsPExcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4eLj5OXm5+jp6vHy8/T19vf4+foBAAMB AQEBAQEBAQEAAAAAAAABAgMEBQYHCAkKCxEAAgECBAQDBAcFBAQAAQJ3AAECAxEEBSExBhJBUQdh cRMiMoEIFEKRobHBCSMzUvAVYnLRChYkNOEl8RcYGRomJygpKjU2Nzg5OkNERUZHSElKU1RVVldY WVpjZGVmZ2hpanN0dXZ3eHl6goOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOkpaanqKmqsrO0tba3uLm6wsPE xcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4uPk5ebn6Onq8vP09fb3+Pn6/9oADAMBAAIRAxEAPwD92bpN7lmQ42/K BWbMiZ3xL82eCe1abFmQZweOKzZXPnvkjhq9SmccnoJHtYBmUjt83UUpUHJc89BjtTWYbN6kkgjG aYXYqfmweoNa2JbHsD5HlyjI3c4NPcLJuHm4K9eKgWXc7Jt5XuafH+8GdvYj60WC4+MhUO/1ycnp SN8pCjjnrQVc5BGCKYZUTEZOCG6k/rxQhCysyY+bnIGaUokDkK3Kr0/vVG8zMyRDBw2Sc+maHcS4 MzAcYH+NOwaEksqqN0Sc4IrJ1JWmYC3BADcj271dbzUVgrKwUfKOx7UxRGjqhTJIzgHqeauHu6il qZlwZxtK/eA6nsKpzO8ku2NyQQN+4da09QsJdjKshyfzrOtdGvGnPnEnnjjpXVCUeW5zzTvZFq2t ri6QNAhZum3NSnSLt5VypwpPTp6Vq2MKWcYjcAAjDA9fzqaHyySxYntnNc7qu+hqoKxVt4FtwI5V 64GN1Ks+PmkbByduR27UkplAeMffXoQeoPemGPhFKglGJ49e1TvuMcEjmYkD5QMDjvT1t/MUkADp 07//AFjUUlwtlayzRo0pT5yueT7Cq+leIdP1y1+02koDlRvib70Zx0x24quWbV1sTePNZ7j7dYJ2 LSZZWXI2Hp9Pap/s6xRFlfIOQSRVeC7tpJ2giuVLqxygf061PGZJk8vzFIXBI/u/WiV0CsyYRuNw bCruOAp4+tRCWQg+YApDEKQe2etSPIzRtHGvOeee1RMYrfBIzwAoJ5J/yalDFBkjIbYBz8xz95aG jJkyp+4cjHfPrTd6gKGXPzf981OIo0Qyhshh19qNh2I0t15Ax7D+dTJAAmFGQetREuNhQE7yASOc ZIqQHGN78bD8uOh9aTuNIW5twSFAIJOee+OaZKhTDRpnK8j1pSVudhnzxIGUBvQ5H/6qknkWNV2T DLNnFLXYdipNbyKTuGRn5VA6UNCGbeCBkdR9KefMYpKz8E/MfTikD+W4I6FjiqTZNkJGUgIZlwo2 qc+pq0gt2hFxEcqV+8O2KIHiknCNIdx+ZM9AcdPzp2Y0Rl5RifnHHHHapbuNaEMiKoMKTZDEtz1r O0jwroWjQf6Bp6R5ySsY+XJ749cYq/dyRRuTCFKkBk498HFR/adieVIh4GORVxc1Gye5DjFu7WxU 1RLVzskTDq23JHXisUxkEqZQFwc+w5xW/c+XMAkjL16+owawr+NI5Gg/g2nOfpXRSeljKotbj4rm TeqooKjHzd/rR9qYXDM7HaM7cc5PcVmRb7RtyP8AKDg5ODjgZ/DmrX2xiTA8ZPzEDBxkdj9a3c

Скачать книгу