Скачать книгу

wizytę towarzyską było stanowczo za późno. Ktoś jednak do nich jedzie. Nieśpiesznie, ale jedzie starym niebieskim pikapem chevy.

      I jeszcze coś, coś bardzo niepokojącego. Na widok wysłużonego samochodu Richard – w końcu przecież nie histeryk! – poczuł ciarki na plecach.

      Chevy zatrzymał się obok dwóch pikapów zaparkowanych na podjeździe, po czym z kabiny wysiadł stary Indianin.

      – Dobry wieczór, panie Parker – powiedział, na co Richard odruchowo wyciągnął do niego rękę. Stary człowiek, spoglądając mu prosto w oczy, uścisnął podaną dłoń i przedstawił się: – Jestem John Łagodny Orzeł. Proszę wybaczyć, że zjawiam się tu o tak późnej porze.

      – Nic się nie stało. A co pana do nas sprowadza?

      – Rhiannon. Prosiła, bym ją tutaj przywiózł. Do domu.

      – Rhiannon?!

      Już bardziej zaskoczyć go nie mógł. Przecież od chwili, gdy Shannon przeniosła się z powrotem do tamtego świata, Rhiannon nie dawała znaku życia. Richard był pewien, że Shannon zabrała ją ze sobą, może i po to, by poniosła konsekwencje tchórzliwego i lekceważącego postępowania. Przecież uciekła z Partholonu, porzuciła święte obowiązki Wybranki Epony.

      A z tego, co powiedział stary John Łagodny Orzeł, wynikało, że Rhiannon jest tutaj. Mało tego, powiedziała mu, że tu właśnie jest jej dom.

      Jej dom?! Richard gwałtownie się wyprostował. Jej dom? Ta… komediantka ma czelność nazywać jego dom swoim domem?! O nie! Koniec z tą maskaradą. Co z tego, że są do siebie uderzająco podobne. Rhiannon to nie Shannon, a on nie ma najmniejszego zamiaru pozwolić, by dalej ją udawała! Oczywiście o tym nie będzie dyskutował z obcym człowiekiem, ale jak tylko stary Indianin stąd zniknie, Rhiannon usłyszy to i owo od Richarda, który po tej reprymendzie osobiście odwiezie ją do miasta lub na lotnisko, wszędzie, byle jak najdalej od Oklahomy.

      – A gdzie ona jest? – spytał, spoglądając na kabinę pikapa. Ktoś tam siedział, było jednak zbyt ciemno, by dojrzeć twarz.

      – Ona jest tutaj, panie Parker.

      Stary Indianin nie podszedł do kabiny, tylko skierował się na tył pikapa i jednym zdecydowanym ruchem otworzył tylne drzwi. Stare zawiasy jęknęły, a stary człowiek spojrzał na Richarda, który kiwnął głową, podszedł bliżej i zajrzał do samochodu.

      W pierwszej chwili pomyślał, że to jakieś złudzenie. Oczy go zawiodły, a poza tym naprawdę niewiele widać. W każdym razie to, co zdołał dojrzeć, wyglądało jak… ciało. Tak, nieruchome ciało zawinięte w indiański koc.

      John Łagodny Orzeł z zadziwiającą zręcznością wskoczył do środka, przykucnął i ostrożnie zsunął koc, odsłaniając twarz, na widok której Richard poczuł się tak, jakby ktoś rąbnął go prosto w żołądek.

      – Shannon! – I mimo zesztywniałych kolan błyskawicznie znalazł się w pikapie.

      – To Rhiannon, nie Shannon – powiedział cicho Łagodny Orzeł. – Jej ostatnim życzeniem było, bym przywiózł ją tutaj, do pana. I oddał panu pod opiekę jej dziecko.

      – Ale ona… ona nie żyje…

      – To prawda, panie Parker. – Łagodny Orzeł ze smutkiem pokiwał głową. – Umarła zaraz po wydaniu córki na świat, ale przedtem zdążyła uleczyć duszę, wygnać z niej ciemność. Sprawiła to miłość do dziecka.

      Richard z wielkim trudem oderwał wzrok od nieruchomej twarzy zmarłej, tak łudząco podobnej do jego córki.

      – Pan wie, kim ona jest naprawdę? Wie pan o Partholonie?

      – Tak, wiem. Byłem w Świętym Zagajniku, kiedy Biały Szaman pokonał zło i złożył siebie w ofierze, by Shannon mogła powrócić do tamtego świata. Byłem tam również i wtedy, kiedy zło uwolniło Rhiannon ze świętego drzewa, w którym była uwięziona.

      Zło!

      Spojrzenie Richarda bezwiednie przemknęło dookoła, natrafiając już tylko na ciemność.

      – Czy to zło przybyło tu za panem?

      – Nie. Razem z członkami starszyzny plemiennej wypędziliśmy Boga Ciemności ze Świętego Zagajnika, a Epona, która przybyła tam później, odegnała resztki czającej się jeszcze złej ciemności, a także zerwała więzy łączące duszę Rhiannon z Bogiem Ciemności i ożywiła nieśmiertelną nić łączącą ją z Rhiannon. Gdy więc umierała, jej Bogiem Jedynym na powrót była Epona.

      – Czy Epona jej wybaczyła?

      – Tak, panie Parker, wybaczyła. Byłem tego świadkiem – odparł Łagodny Orzeł i dokładnie zrelacjonował Richardowi, co wydarzyło się w Świętym Zagajniku.

      – Czyli w końcu odnalazła w sobie dobro – powiedział cicho Richard, muskając palcami biały, zimny policzek zmarłej.

      – Boże przenajświętszy! Shannon! – rozpaczliwie krzyknęła Patricia, która pojawiła się przy pikapie. Blada jak ściana zamarła, zasłaniając ręką usta.

      – Nie, nie, to nie ona – powiedział szybko Richard, wyskakując z pikapa. Objął żonę i tuląc ją do siebie, zmusił, by razem z nim przysiadła na otwartych tylnych drzwiach samochodu. – To nie Shannon, kochanie. Przysięgam. Nie płacz… – Tulił do siebie szlochającą żonę i głaskał ją po plecach całkowicie skupiony tylko na niej, dlatego nie zauważył, kiedy stary szaman wysiadł z pikapa i na moment zniknął.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAQEASABIAAD/2wBDAAMCAgMCAgMDAwMEAwMEBQgFBQQEBQoHBwYIDAoMDAsKCwsNDhIQDQ4RDgsLEBYQERMUFRUVDA8XGBYUGBIUFRT/2wBDAQMEBAUEBQkFBQkUDQsNFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBQUFBT/wgARCAeoBXgDAREAAhEBAxEB/8QAGwABAQEBAQEBAQAAAAAAAAAAAQIAAwYFBwT/xAAaAQEBAQEBAQEAAAAAAAAAAAAAAQIEBQMG/9oADAMBAAIQAxAAAAH1H5v95hgoGKlNBKCVjamlLA0MpqaNTLNlQGA1MIrjEpVujHOzpm41UaALMqTYkjElhaplqJg0Ia0mARWLGAxhoKNLRomtGqqmLjlqXGFcmtY1aALCG3JgCNSVLibGNWjBUiEFJUFJjGirRJLlDVpKt5pUuGDSoxqkY1CZSEaEk0UpZoKQigJqlJEmmJGsYYZdZI1pSy5RIpMYtaiaECpRFZspayixGWbNbMlVipZswhm6y10RZqqUgKqLKDNNKKgAqpydGIS1kuWUnUrNwVKdF0TowwCcrKUS7ZRiSlE6zUIVNlS6tFHOyoVETKGqU0atGqpZstYRi5YrGs6S6uaUqSiTCBdsImKWY6HKzFy0s2SJCXmzqVmtJNYmQKojpaZY2kSVagYC4ioS10CapMaVsChlixjo1FglSoVstUUpjElQVWa6JKSdZZibKtyMoVEamMK8kvKq1tRNmhXVJRCWpkaMVDRCBGjltMOW0hEc1NWApdJGpcsWC9IICdSpdEalQqhFGEnQhAawQpNMaWiredzWaVjU5RVJVsmITpmugSYESlhNE2XnVEalRl1mlyIW6NE6jLUGklkyBSgkWVmzYqoKJQ2uQTqBazJhVoS82KyK6UsiypUY2kmgsBlizrmyFmq5Sy861kCTZgOkugosyslSzZUqQJqYKK0VUpl2WOdlKp1ahAYLLlDGAaxiSonQjBYwrou0TnFBqVLB0lUgpZsqJpNGCgoAKA6SymCsXAY1TBqUoaMSFmMVCuKAKrKNS5SnKredlZuTaEJqmMTYy0QJiiLKzZ1FWGiCzZsanTN2mCKOaA0HSWauOaVWlEamO0oTTDUUSVLtCCkuIqIU7TUWc7JOq1lFVEm1Ji5TUmKJOks2Bq0VRGVNRFVokoomDUIxasc7G1ytedmKKlEkLCrzQTVojUC82NRlarIJ1FdIroKkupyQ1NLihgCwpKlInUqUq4iqgLlCbJsDrmzo5atQgMsWdFAkbZTGEwgAmXJoy4xibOkpWgsmGWtKyDBVROhJysuWlKoIwwWYKpQlMEagqKtmBKt0

Скачать книгу