Скачать книгу

dam Mickiewicz

      BALADY I ROMANSE

      PIERWIOSNEK[1]

      (Primula veris).

      Z niebieskich najrańszą piosnek

      Ledwie zadzwonił skowronek,

      Najrańszy kwiatek, pierwiosnek,

      Błysnął ze złotych obsłonek.

      Ja.

      Zawcześnie, kwiatku, zawcześnie!

      Jeszcze północ mrozem dmucha,

      Z gór białe nie zeszły pleśnie,

      Dąbrowa jeszcze nie sucha.

      Przymruż złociste światełka,

      Ukryj się, pod matki rąbek,

      Nim cię zgubi szronu ząbek,

      Lub chłodnej rosy perełka.

      Kwiatek.

      Dni nasze jak dni motylka:

      Życiem wschód, śmiercią południe;

      Lepsza w kwietniu jedna chwilka.

      Niż w jesieni całe grudnie.

      Czy dla bogów szukasz datku,

      Czy dla druha lub kochanki,

      Upleć wianek z mego kwiatku,

      Wianek to będzie nad wianki.

      Ja.

      W podłej trawce, w dzikim lasku

      Urosłeś, o kwiatku luby!

      Mało wzrostu, mało blasku,

      Cóż ci daje tyle chluby?

      Ni to kolory jutrzenki,

      Ni zawoje tulipana.

      Ni lilijowe sukienki,

      Ni róży pierś malowana.

      Uplatam ciebie do wianka;

      Lecz zkądże ufności tyle?

      Przyjaciele i kochanka

      Czy cię powitają mile?

      Kwiatek.

      Powitają przyjaciele

      Mię, wiosny młodej aniołka;

      Przyjaźń ma blasku niewiele

      I cień lubi, jak me ziołka.

      Czym kochanki godzien rączek?

      Powiedz, niebieska Marylko!

      Za pierwszy miłości pączek

      Zyskam pierwszą – ach! łzę tylko…

      ROMANTYCZNOŚĆ

      Me thinks i see…

      – Where?

      In my mind‘s eyes.

Shakespeare

      Zdaje mi się, że widzę… Gdzie?

      Przed oczami mojej duszy.

      Słuchaj, dzieweczko!

      – Ona nie słucha.

      To dzień biały! to miasteczko!

      Przy tobie niema żywego ducha;

      Co tam wkoło siebie chwytasz?

      Kogo wołasz, z kim się witasz?

      – Ona nie słucha.

      To jak martwa opoka

      Nie zwróci w stronę oka,

      To strzela wkoło oczyma,

      To się łzami zaleje,

      Coś niby chwyta, coś niby trzyma,

      Rozpłacze się i zaśmieje.

      „Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku!

      Ach! i po śmierci kocha!

      Tutaj, tutaj, pomaleńku!

      Czasem usłyszy macocha?

      „Niech sobie słyszy – już niema ciebie!

      Już po twoim pogrzebie!

      Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!

      Czego się boję mego Jasieńka?

      Ach, to on! lica twoje! oczki twoje!

      Twoja biała sukienka!

      „I sam ty biały jak chusta,

      Zimny – jakie zimno dłonie!

      Tutaj połóż, tu na łonie, —

      Przyciśnij mnie – do ust usta!

      „Ach, jak tam zimno musi być w grobie!

      Umarłeś! tak, dwa lata!

      Weź mię, ja umrę przy tobie, —

      Nie lubię świata!

      „Źle mnie w złych ludzi tłumie,

      Płaczę, a oni szydzą;

      Mówię – nikt nie rozumie;

      Widzę – oni nie widzą.

      „Śród dnia przyjdź kiedy… To może we śnie?

      Nie, nie… trzymam ciebie w ręku.

      Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku!

      Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!

      „Mój Boże! kur się odzywa,

      Zorza błyska w okienku.

      Gdzie znikłeś! ach! stój, Jasieńku!

      Ja nieszczęśliwa!”

      Tak się dziewczyna z kochankiem pieści,

      Bieży za nim, krzyczy, pada…

      Na ten upadek, na głos boleści

      Skupia się ludzi gromada.

      „Mówcie pacierze! – krzyczy prostota,

      Tu jego dusza być musi.

      Jasio być musi przy swej Karusi —

      On ją kochał za żywota!”

      I ja to słyszę, i ja tak wierzę —

      Płaczę i mówię pacierze.

      „Słuchaj, dzieweczko! – krzyknie śród zgiełku

      Starzec, i na lud zawoła:

      Ufajcie memu oku i szkiełku —

      Nic tu nie widzę dokoła.

      „Duchy karczemnej tworem gawiedzi,

      W głupstwa wywarzone kuźni;

      Dziewczyna duby smalone bredzi,

      A gmin rozumowi bluźni.”

      „Dziewczyna czuje, odpowiadam skromnie,

      A gawiedź wierzy głęboko;

      Czucie i wiara silniej mówi do mnie,

      Niż mędrca szkiełko i oko.

      „Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,

      Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce;

      Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!

      Miej serce i patrzaj w serce!”

      ŚWITEŹ

(Do Michała Wereszczaki)

      Ktokolwiek będziesz w nowogrodzkiej stronie,

      Do Płużyn ciemnego boru

      Wjechawszy, pomnij zatrzymać twe konie,

      Byś się przypatrzył jezioru.

      Świteź tam jasne rozprzestrzenia łona,

      W wielkiego kształcie obwodu,

      Gęstą po bokach puszczą oczerniona,

      A gładka jak szyba lodu.

      Jeżeli nocną przybliżysz się dobą

      I

Скачать книгу


<p>1</p>

Ponieważ czas napisania balad i romansów w niektórych jedynie szczegółach jest niewątpliwy, umieszczamy je więc, aż do „Dudarza” włącznie, w takim porządku, w jakim podał je sam poeta w r. 1822.