Скачать книгу

alt=""/>

      Kate będzie wspominała lato po ósmej klasie jako najlepszy czas w swoim życiu. Co weekend bez marudzenia spełniała poranne obowiązki i pilnowała brata do piętnastej, gdy jej mama wracała ze sprawunków i wolontariatu w radzie 4H. Wtedy Kate była wolna. Większą część weekendu miała dla siebie.

      Razem z Tully jeździły na rowerach po całej dolinie i spędzały mnóstwo czasu, spływając na dętkach z nurtem rzeki Pilchuck. Późnym popołudniem wyciągały się na małych ręczniczkach w kolorowych szydełkowych bikini, nasmarowane mieszanką oliwki dla dzieci z jodyną, i słuchały listy Top 40 na tranzystorowym radiu, bez którego nigdzie się nie ruszały. Rozmawiały o wszystkim: o modzie, muzyce, chłopakach, wojnie i tym, co tam się nadal działo, o tym, jak im się będzie pracować w reporterskim duecie, o filmach. Nie miały żadnych tabu, dozwolone były wszystkie pytania.

      Był koniec sierpnia, gdy w pokoju Kate pakowały kosmetyki przed wyprawą na festyn. Kate jak zwykle musiała zmienić ubranie i umalować się dopiero po wyjściu z domu. W każdym razie jeśli chciała wyglądać cool. Jej mama nadal uważała, że jest na wszystko za młoda.

      – Masz obcisły top bez ramiączek? – zapytała Tully.

      – Mam.

      Szczerząc zęby, zadowolone ze swojego genialnego planu, zbiegły na dół, gdzie tata siedział na sofie i oglądał telewizję.

      – Idziemy na festyn – powiedziała Kate, ciesząc się, że mamy nie ma w domu. Ona zauważyłaby bagaż za duży jak na taką okazję. Rentgenem, który miała w oczach, prześwietliłaby sznurkową torbę i dostrzegła ubranie, buty i kosmetyki.

      – Bądźcie ostrożne – odparł tata, nie podnosząc wzroku.

      Zawsze tak teraz mówił, odkąd w Seattle zaczęły znikać dziewczęta. Dziennikarze nazywali mordercę Tedem, bo jakiejś dziewczynie w parku stanowym nad jeziorem Sammamish udało się uciec i podała policji jego rysopis i imię. Dziewczyny w całym stanie były przerażone. Na widok żółtego volkswagena garbusa każda myślała, że to auto Teda.

      – Będziemy superostrożne – odpowiedziała Tully z uśmiechem.

      Uwielbiała, gdy rodzice Kate troszczyli się o nie obie.

      Kate podeszła do taty, żeby go pocałować na do widzenia. Objął ją ramieniem i wręczył jej dziesięciodolarowy banknot.

      – Bawcie się dobrze.

      – Dzięki, tato.

      Zeszły z Tully podjazdem, wymachując torbami.

      – Myślisz, że Kenny Markson będzie na festynie? – zapytała Kate.

      – Za bardzo się przejmujesz chłopakami.

      Kate trąciła przyjaciółkę biodrem.

      – Wpadłaś mu w oko.

      – Wielkie mi halo. Jest niższy ode mnie.

      Tully zatrzymała się tak gwałtownie, że Kate na nią wpadła.

      – Jezu, Tully, pogięło cię? Mało się nie wywaliłam…

      – O nie – szepnęła Tully.

      – O co chodzi?

      I wtedy Kate zobaczyła policyjny radiowóz zaparkowany na podjeździe przed domem przyjaciółki.

      Tully chwyciła Kate za rękę i pociągnęła ją za sobą w dół do ulicy, a potem na drugą stronę, pod drzwi, które stały otworem.

      W salonie czekał na nie policjant.

      Gdy je zobaczył, jego mięsista twarz pomarszczyła się niczym oblicze klauna.

      – Cześć, dziewczyny. Jestem posterunkowy Dan Myers.

      – Co tym razem zrobiła? – zapytała Tully.

      – Protest w obronie puszczyka plamistego nad jeziorem Quinault wymknął się wczoraj spod kontroli. Twoja matka i parę innych osób zorganizowali strajk okupacyjny, który kosztował firmę Weyerhaeusera cały dzień pracy. Co gorsza, ktoś rzucił niedopałek w lesie. – Po chwili policjant dodał: – Dopiero teraz udało się zapanować nad pożarem.

      – Niech zgadnę: idzie do więzienia.

      – Jej prawnik szuka miejsca, gdzie przyjęliby ją na odwyk. Jeśli będzie mieć szczęście, trafi na jakiś czas do szpitala. Jeśli nie… – Nie dokończył zdania.

      – Czy ktoś powiadomił moją babcię?

      Policjant skinął głową.

      – Spodziewa się ciebie. Pomóc ci się spakować?

      Kate nie rozumiała, co się dzieje. Zwróciła się do przyjaciółki:

      – Tully?

      W brązowych oczach Tully dostrzegła przerażającą pustkę, która powiedziała jej, że dzieje się coś niezwykle poważnego.

      – Muszę wrócić do babci – wyjaśniła Tully, a potem minęła Kate i poszła do swojego pokoju.

      Kate pobiegła za nią.

      – Nie możesz odejść!

      Tully wyciągnęła walizkę z szafy i otworzyła ją.

      – Nie mam wyboru.

      – Postaram się, żeby twoja mama wróciła. Powiem jej…

      Tully przerwała pakowanie i spojrzała na Kate.

      – Nic nie poradzisz – powiedziała łagodnie, zupełnie jak dorosła osoba, zmęczonym, przybitym tonem.

      Po raz pierwszy dotarł do Kate sens tych wszystkich opowieści o mamie Tully nawalającej w każdej sprawie. Śmiały się z Chmury, żartowały z tego, że ćpa, że dziwnie się ubiera i że mówi dziwne rzeczy, ale to nie było śmieszne. I Tully wiedziała, że tak się w końcu stanie.

      – Obiecaj mi – zaczęła Tully łamiącym się głosem – że zawsze będziemy najlepszymi przyjaciółkami.

      – Zawsze – tyle tylko zdołała odpowiedzieć Kate.

      Tully skończyła się pakować i zamknęła walizkę. Nic nie mówiąc, ruszyła z powrotem do salonu. W radiu leciało American Pie, a Kate pomyślała, że ta piosenka już zawsze będzie się jej kojarzyć z tą chwilą. The day the music died. „Dzień, w którym umarła muzyka”. Wyszły na podjazd. Tam przylgnęły do siebie, aż posterunkowy Dan delikatnie odciągnął Tully.

      Kate nie była w stanie nawet pomachać na pożegnanie. Stała na podjeździe, oniemiała, z łzami spływającymi po policzkach i patrzyła, jak jej najlepsza przyjaciółka odjeżdża.

      6

      Przez następne trzy lata wiernie pisały do siebie listy. To było coś więcej niż przyzwyczajenie – raczej niezbędny element życia. W każdą niedzielę wieczorem Tully siadała przy białym biurku w swojej lawendowo-różowej sypialni małej dziewczynki i przelewała marzenia, myśli, smutki i frustracje na kartkę papieru z zeszytu. Czasem pisała o rzeczach, które nie miały znaczenia – że obcięła się na Farrah Fawcett i wygląda seksy albo o sukience Gunne Sax, którą włożyła na szkolny bal – ale od czasu do czasu otwierała się i opowiadała Katie, że nie może spać albo że śni się jej, że matka wraca i mówi, że jest z niej dumna. Gdy umarł jej dziadek, Tully zwróciła się właśnie do Kate. Nie płakała po nim, dopóki nie odebrała telefonu od najlepszej przyjaciółki, która powiedziała: „Och, Tully, tak bardzo mi przykro”. Tully po raz pierwszy w życiu nie kłamała ani nie koloryzowała (no, może tylko trochę). Była zwykle po prostu sobą, a to Kate wystarczało.

      Nadeszło lato 1977 roku. Niedługo znajdą się w maturalnej klasie i będą rządzić w swoich szkołach.

      To był dzień, do którego Tully

Скачать книгу