Скачать книгу

      Nie odpowiedział.

      Ava nachyliła się i spojrzała mu prosto w oczy.

      – Nie jestem sama – szepnęła.

      No tak, teraz już rozumiał.

      Jej twarz złagodniała.

      – Och, Wilde – szepnęła nieco zbyt czule. – Dlaczego akurat dzisiaj?

      Może nie powinien był tu przychodzić. Może należało to zostawić Hester.

      – Chodzi o Naomi Pine – powiedział.

      To przykuło jej uwagę. Obejrzała się, wyszła na ganek i zamknęła za sobą drzwi.

      – Co z nią? – zapytała. – Nic jej się nie stało?

      – Zaginęła.

      – Co to znaczy „zaginęła”?

      – Jest jedną z twoich uczennic, tak?

      – Tak jakby.

      – Co to znaczy „tak jakby”?

      – Co to znaczy „zaginęła”?

      – Wiesz, że od tygodnia nie chodzi do szkoły?

      – Myślałam, że jest chora. – Ava owinęła się ciaśniej szlafrokiem. – Nie rozumiem. Dlaczego się tym interesujesz?

      – Próbuję ją odnaleźć.

      – Dlaczego? – Wilde milczał. – Rozmawiałeś z jej ojcem? – zapytała.

      – Rozmawiała z nim moja znajoma. – Łatwiej było mu tak to określić, niż tłumaczyć, co wiąże go z Hester.

      – I co?

      – Ojciec twierdzi, że Naomi jest u swojej matki.

      – Tak powiedział?

      – Tak.

      To najwyraźniej zaniepokoiło Avę.

      – Matka Naomi od bardzo dawna w ogóle się nią nie interesuje.

      – Tak też nam powiedziano.

      – A dlaczego zwracasz się z tym akurat do mnie?

      – Wiemy z dobrze poinformowanego źródła – znów łatwiej było mu tak to określić – że była z tobą zżyta.

      – Nadal nic z tego nie rozumiem. Dlaczego szukasz Naomi? Ktoś cię wynajął?

      – Nie, robię to w ramach przysługi.

      – Dla kogo?

      – Nie mogę ci tego zdradzić. Domyślasz się, gdzie mogłaby przebywać?

      Drzwi za nią się uchyliły i stanął w nich wielki mężczyzna z bardzo długą brodą. Spojrzał na Avę, a potem na Wilde’a.

      – Cześć – powiedział.

      – Cześć – rzucił Wilde.

      Brodacz znów popatrzył na Avę.

      – Chyba już pójdę – mruknął.

      – Nie ma potrzeby – zapewnił go Wilde. – To nie potrwa długo.

      Brodacz jeszcze przez chwilę spoglądał na Avę i jakby znajdując w jej twarzy odpowiedź, kiwnął głową.

      – Przekładamy to na kiedy indziej? – zapytał.

      – Jasne.

      Pocałował ją w policzek, klepnął Wilde’a po plecach i zbiegł ze schodków. Wsiadł do swojego terenowego GMC, wyjechał na wstecznym z podjazdu i pomachał na pożegnanie. Wilde odwrócił się do Avy, zastanawiając się, czy nie powinien jej przeprosić. Zbyła to machnięciem ręki.

      – Wchodź – powiedziała.

      • • •

      Usiadł na tej samej czerwonej kanapie, na której on i Ava po raz pierwszy się pocałowali. Szybko zlustrował wzrokiem pokój. Niewiele się w nim zmieniło od tamtych trzech dni, które z nią tutaj spędził. Na jednej ze ścian wisiały trochę krzywo dwa nowe obrazy – akwarela przedstawiająca coś, co wyglądało jak udręczona twarz, i obraz olejny, na którym widniała pobliska góra Houvenkopf.

      – Ty to namalowałaś? – zapytał.

      – Nie. Uczniowie.

      Mógł się tego domyślić. Nie lubiła pokazywać własnych prac. „Są zbyt osobiste – wyjaśniła, kiedy zapytał. – Zbyt skupione na mnie samej. Łatwo zobaczyć wszystkie moje niedoskonałości”.

      – Czy któryś z nich jest autorstwa Naomi?

      – Nie – odparła Ava. – Ale śmiało, nie krępuj się.

      – W czym mam się nie krępować?

      Wskazała dłonią ścianę.

      – Wyprostuj je. Wiem, jak to cię denerwuje.

      W nocy, gdy Ava spała, Wilde obchodził cały dom, czasami z poziomnicą, i upewniał się, czy wszystkie obrazy wiszą idealnie prosto. Dlatego między innymi cieszył się, że nic nie wisi na ścianach w jego lokum.

      Kiedy zaczął je teraz poprawiać, Ava siadła w fotelu stojącym jak najdalej od niego.

      – Musisz mi powiedzieć, dlaczego jej szukasz – oświadczyła.

      – Nie, nie muszę.

      – Słucham?

      Wilde skończył prostować obraz z górą Houvenkopf.

      – Nie mamy czasu na wyjaśnienia. Ufasz mi?

      – A powinnam? – Odgarnęła włosy z twarzy.

      W jej tonie być może brzmiała irytacja, ale nie był tego pewny.

      – Tak, ufam ci – dodała po chwili.

      – Opowiedz mi o Naomi.

      – Nie mam pojęcia, gdzie jest, jeśli o to pytasz.

      – Ale jest jedną z twoich uczennic.

      – Będzie.

      – Co to znaczy?

      – Zachęciłam ją, żeby zapisała się w przyszłym semestrze na kurs akwareli.

      – Ale znasz ją już teraz?

      – Tak.

      – Skąd?

      – Trzy razy w tygodniu mam dyżur w kafeterii. Po ostatnich cięciach stale brakuje im personelu. – Ava pochyliła się do przodu. – Ty też chodziłeś do tego liceum, prawda?

      – Tak.

      – Pewnie w to nie uwierzysz, ale kiedy my oboje… – Podniosła wzrok, jakby szukała odpowiedniego słowa, po czym wzruszyła ramionami. – Kiedy byliśmy ze sobą, nie miałam pojęcia, kim jesteś. To znaczy nie wiedziałam nic o twojej przeszłości.

      – Wiem.

      – Skąd?

      – Zawsze to wyczuwam.

      – Ludzie traktują cię inaczej, tak? Nieważne. To nie ma znaczenia. Domyślam się, że w szkole byłeś outsiderem, prawda?

      – Do pewnego stopnia.

      – Do pewnego stopnia – powtórzyła. – Bo byłeś silny, atrakcyjny i atletycznie zbudowany. Naomi nie ma żadnego z tych atutów. Jest wyśmiewaną, prześladowaną przez wszystkich parszywą owcą. To, co powiem, zabrzmi pewnie okrutnie… ale jest w niej coś, co ułatwia ludziom takie zachowanie. To ta część ludzkiej natury, o której nikt nie chce mówić. W jakiejś mierze podoba nam się to, co się dzieje. Tak jakby dziewczyna na to zasługiwała.

Скачать книгу