Скачать книгу

rozłupaną czaszkę, pomyślałem.

      I widziałem twój pulsujący mózg.

      Charlie spojrzał na Jamesa i puścił do niego oko.

      Rozdział 5

      – Naprawdę mi się podobało.

      Podniosłem wzrok. Właśnie skończyły się wczesnopopołudniowe zajęcia z kreatywnego pisania i byłem zajęty pakowaniem swoich rzeczy do sportowej torby. Myślałem, że wszyscy już wyszli z sali. Okazało się, że jedna z koleżanek została dłużej i stała teraz w drzwiach, uważnie mi się przypatrując.

      – Mówię o twoim opowiadaniu – wyjaśniła powoli. – Naprawdę mi się podobało.

      – Aha, dziękuję.

      Komplement sprawił, że poczułem skrępowanie. Chodziło głównie o to, że chwaliła mnie dziewczyna. Była drobna i miała kruczoczarne włosy obcięte krótko i tak niedbale, jakby zrobiła to nożyczkami w kuchni. Pod szkolną bluzkę włożyła zwykły T-shirt.

      Jenny… Chambers?

      Znałem tylko jej imię i wcześniej prawie nie zwracałem na nią uwagi. Snuła się gdzieś na peryferiach szkolnego życia, tak samo jak ja i James.

      – Dziękuję – powtórzyłem, kończąc pakować torbę. – Wydawało mi się, że napisałem straszne gówno.

      – Świetna reakcja na komplement.

      Spojrzałem na nią, ale na szczęście nie wyglądała na obrażoną. Mój komentarz chyba ją rozbawił.

      – Przepraszam – powiedziałem. – Fajnie usłyszeć coś miłego, ale wiesz, jak jest. Człowiek nigdy nie jest zadowolony z efektów własnej pracy.

      – Tylko w ten sposób można się rozwijać i robić postępy.

      – Pewnie masz rację. Twoje opowiadanie też było niezłe.

      – Naprawdę?

      Zrobiła lekko sceptyczną minę. Musiało być dla niej oczywiste, że powiedziałem to z grzeczności, a tak naprawdę nie pamiętałem nawet, o czym było. Nasza ang­listka, pani Horobin, raz w tygodniu wczesnym popołudniem prowadziła półgodzinne zajęcia z kreatywnego pisania. Przygotowywaliśmy w domu krótkie opowiadania, a potem dwie osoby czytały je na głos. W zeszłym tygodniu padło na Jenny. A może to było dwa tygodnie temu?

      Na szczęście szybko przypomniałem sobie fabułę.

      – Pamiętam, że napisałaś o mężczyźnie i jego psie – dodałem. – Bardzo mi się podobało.

      – Dzięki. Chociaż głównym bohaterem było raczej zwierzę.

      – Tak, to prawda.

      Jenny przedstawiła historię faceta, który znęcał się nad swoim psem: ciągle go do czegoś zmuszał, bił i zapominał karmić. A pies, jak to pies, kochał swojego opiekuna. Wreszcie mężczyzna dostał zawału i umarł, a ponieważ z nikim się nie przyjaźnił, to nikt o tym nie wiedział i ciało bardzo długo leżało w domu. Zwierzak nie miał więc wyboru i zaczął w końcu zjadać trupa. Jenny opisała wszystko z punktu widzenia zwierzęcia i zatytułowała opowiadanie Dobra psina.

      Kiedy skończyła czytać, na kilka sekund zapadła cisza, a potem nauczycielka głośno zakaszlała i stwierdziła, że historia jest „nader sugestywna”.

      – Pani Horobin była chyba zaskoczona – powiedziałem.

      Jenny wybuchnęła śmiechem.

      – Takie reakcje są najlepsze. Lubię opowieści, które zdumiewają i wytrącają z równowagi.

      – Ja też.

      – Co więcej, to, co napisałam, było oparte na faktach.

      – Serio?

      – Tak. Bardzo podobna historia wydarzyła się niedaleko stąd. Oczywiście nie znałam szczegółów, więc musiałam dodać trochę od siebie, ale policja naprawdę znalazła w domu nadjedzone zwłoki.

      – O kurczę! Pierwszy raz o tym słyszę.

      – Dowiedziałam się od znajomej. – Jenny skinęła głową w stronę drzwi. – Zbierasz się stąd?

      – Uhm.

      Zapiąłem torbę na suwak i razem wyszliśmy z sali.

      – A ty, skąd wziąłeś pomysł na swoje opowiadanie? – zapytała.

      Znowu poczułem się zawstydzony. Napisałem o mężczyźnie, który po wielu latach wraca do rodzinnego miasteczka i idzie odwiedzić swój dom. Zamierzałem pokazać, że coś nie daje mu spokoju i postanowił raz jeszcze stawić czoło przeszłości. Chciał odwiedzić miejsca, które pamiętał z czasów, kiedy świat ciągle stał przed nim otworem i był pełen możliwości. Z mojego opowiadania nie wynikało, czy bohater wraca wreszcie do domu, czy nie. W ostatniej scenie skręca w swoją dawną ulicę, a z oddali dochodzi wycie syren. Udawałem sam przed sobą, że takie wieloznaczne zakończenie jest bardzo literackie i świadczy o inteligencji autora, ale tak naprawdę nie miałem lepszego pomysłu.

      – Czytałaś Bastion?

      Nie spodziewałem się twierdzącej odpowiedzi, ale Jenny spojrzała na mnie z błyskiem w oczach.

      – O Boże, jasne, że tak! Uwielbiam Stephena Kinga! Teraz zaczynam rozumieć. Zainspirowałeś się Wędrowcem, prawda?

      – Owszem. – Poczułem, że udziela mi się jej entuzjazm. – Ta postać wryła mi się głęboko w pamięć, chociaż później okazuje się, że to diabeł albo coś w tym rodzaju. Na początku on po prostu dokądś idzie, lecz nie wiadomo dlaczego. Bardzo mi się to spodobało.

      – Mnie też.

      – Czytałaś inne jego książki?

      – Wszystkie.

      – Wszystkie?

      – Pewnie. Co w tym dziwnego? – Spojrzała na mnie tak, jakby brakowało mi piątej klepki. – King to mój ulubiony pisarz. Większość jego powieści przeczytałam przynajmniej dwa albo trzy razy.

      – O kurczę!

      Później przekonałem się, że wcale nie ściemniała. Jenny była zapaloną czytelniczką, trochę dlatego że pochodziła z biednej rodziny i literatura była dla niej łatwą formą ucieczki od rzeczywistości, ale naprawdę kochała książki. Kiedy przyznała, że jest wielką fanką Stephena Kinga, byłem pod ogromnym wrażeniem – wreszcie spotkałem kogoś, kto pochłonął więcej jego książek niż ja.

      – Również go uwielbiam. Niektóre powieści czytałem kilka razy.

      – Twoja ulubiona?

      – Lśnienie. – Przez chwilę się zawahałem. – Ale nie tylko.

      – Zgadzam się: trudno wybrać jedną. Wszystkie są świetne.

      – A ty co lubisz najbardziej?

      – Smętarz dla zwierzaków.

      – O Boże, to straszna historia.

      – Wiem i właśnie dlatego tak bardzo przypadła mi do gustu. – Wyszczerzyła zęby w uśmiechu. – Ma cudowne zakończenie! Ponure jak cholera.

      – Właśnie to ci się podoba?

      – Jasne. To w końcu horror, prawda? Ale jest w tym coś więcej. Na przykład w Bastionie dzieje się mnóstwo przerażających rzeczy, a jednak na końcu dobrzy bohaterowie wygrywają. Lśnienie to strasznie smutna historia. Najgorsze jest chyba to, co dzieje się z ojcem, bo przecież dzieciak wychodzi z tego wszystkiego obronną ręką. Natomiast w Smętarzu

Скачать книгу