Скачать книгу

się pod nosem, widząc, jak się złości. Po krótkiej chwili odwróciła się i odeszła. Wziąłem głęboki uspokajający oddech i opuściłem swoją kryjówkę.

      – Zostańcie w środku, dopóki nie powiem, że ma być inaczej – powiedziałem chłopakom przed zamknięciem drzwi.

      Oparłem się o samochód i obserwowałem dziewczynę. Wiedziałem już, że będę miał przez nią kłopoty. Z własnej woli wystawiałem się na zranienie.

      – Raz się żyje – wymamrotałem do siebie, odpychając się od auta. – Evo! – zawołałem, ale nie zareagowała. W przeciwieństwie do kilku innych kobiet, które słysząc mój głos, zerkały na mnie i posyłały mi powłóczyste spojrzenia. – Evo! – krzyknąłem ponownie, znacznie głośniej.

      Tym razem musiała usłyszeć, bo zatrzymała się i odwróciła w moim kierunku. Nie uciekła, co wziąłem za dobrą monetę. Ale gdy ku niej ruszyłem, prawie niezauważalnie się wzdrygnęła, patrząc na mnie podejrzliwym wzrokiem.

      Zamieniliśmy parę słów, przyglądając się sobie badawczo. Śledziłem każdy, nawet najmniejszy ruch jej źrenic. W pewnym momencie jej wzrok zogniskował się na moich ustach i pozostał tam znacznie dłużej, niż nakazują zasady savoir-vivre’u.

      – Chcesz mnie pocałować, prawda? – zapytałem z szelmowskim uśmiechem, przerywając pełną napięcia ciszę, która między nami zapanowała.

      Oblała się rumieńcem, co dodało jej twarzy promienistości i życia. Uciekła wzrokiem w bok i odsunęła się nieznacznie, speszona moimi słowami.

      – Ja… – zaczęła, wyraźnie usiłując zapanować nad zdenerwowaniem – powinnam już iść.

      Zaczęła szybko się cofać.

      – Zaczekaj, nie odchodź. – Chwyciłem ją za łokieć.

      Podskoczyła, przyciągając rękę bliżej ciała. Zmarszczyłem brwi, obserwując jej zaniepokojoną twarz.

      – Przepraszam. – Zabrałem dłoń. – Podwiozę cię. Nie ma sensu, żebyś tu stała i każdą zatrzymaną taksówkę oddawała komuś innemu.

      – Skąd o tym wiesz? – Spiorunowała mnie nieufnym spojrzeniem.

      – Nie jestem stalkerem ani żadnym zboczeńcem. Słowo harcerza. – Położyłem rękę na sercu w geście przysięgi.

      – Skąd zatem…

      – Aniele, to tylko podwózka. – Nie pozwoliłem jej dokończyć. – Nie musisz się niczego obawiać. Nie wyrządzę ci krzywdy. Po prostu chcę ci pomóc – wyjaśniłem, dostrzegłszy jej niepokój.

      – Dlaczego? – dopytywała, przechyliwszy nieznacznie głowę w prawo.

      – Zwyczajny ludzki gest. Nic wielkiego.

      – Wszystko ma znaczenie. Nikt bezinteresownie nie oferuje pomocy. Chyba że ma w tym jakiś ukryty cel – odparła, nieco zbijając mnie z tropu.

      Przyglądałem się jej z fascynacją. Było w niej coś cholernie bliskiego mojemu sercu. Targały mną emocje, których nie potrafiłem zidentyfikować, mimo wysiłku i chęci. Coś mnie z nią łączyło, to wiedziałem na pewno, i zdecydowanie musiałem dowiedzieć się, co to takiego.

      – Pozwól, proszę, że ci pomogę. Podwiozę cię do domu – nalegałem, nie tracąc spokoju.

      – Jaką mam pewność, że mówisz prawdę?

      Zastanowiłem się przez chwilę nad jej słowami. Towarzyszyła jej ciągła niepewność, lęk i ostrożność. Zwyczajnie się mnie bała.

      – Jeżeli się mnie obawiasz, to wiedz, że nie będziemy sami. Moja ochrona będzie nam towarzyszyć.

      Wskazałem na samochód, w którym mieli siedzieć George i Samuel, a którzy stali oparci o maskę, przyglądając się nam z ciekawością. Kiedy spojrzałem w ich stronę, unieśli dłonie w geście powitania. Będę musiał się z nimi rozmówić.

      – I to ma mnie przekonać? – prychnęła, przyglądając się chłopakom z podejrzliwością.

      – Ależ ze mnie idiota – zmitygowałem się, uderzając w czoło otwartą dłonią. – No jasne, że dziewczyna taka jak ty nie zechce wsiąść do samochodu z trzema rosłymi facetami. – Zaśmiałem się nerwowo. – Naprawdę nie pomyślałem, przepraszam.

      Kąciki jej ust uniosły się delikatnie. Przełożyła z ręki do ręki niewielką brązową torebkę, zacisnęła mocno dłonie na długim pasku.

      – Pozwól chociaż, że złapię ci taksówkę, bo do jutra się stąd nie wydostaniesz – zaproponowałem.

      Westchnęła, jakby dając za wygraną

      – W porządku, na to mogę się zgodzić.

      Odwróciłem się i stając przy krawężniku, uniosłem dłoń. Po dwóch nieudanych próbach w końcu udało mi się zatrzymać żółty samochód, który zaparkował metr ode mnie.

      – Gotowe – oznajmiłem, otwierając przed nią drzwi.

      Przyglądała mi się przez kilka sekund. Podchodząc powoli do auta, otarła się delikatnie o moje ramię. Już zamierzała wsiąść do samochodu, kiedy jej stopa wpadła do dziury pomiędzy płytami chodnikowymi, co sprawiło, że wpadła wprost na mnie. Objąłem ją po raz kolejny dzisiejszego dnia. Ponownie poczułem to samo co wcześniej. Drżąc, uniosła głowę. Spojrzeliśmy na siebie w tej samej chwili. Po kilku sekundach, które wydawały się wiecznością, cofnęła się prędko, po czym wsunęła na tylne siedzenie taksówki.

      – Zwykła ludzka uprzejmość. – Uśmiechnąłem się do niej, pragnąc rozładować powstałe między nami napięcie.

      Skinęła z powagą głową.

      – Dokąd jedziemy? – zapytał kierowca.

      – Decatur Street 115 poproszę.

      – Miło było cię poznać, Evo – powiedziałem.

      – Ciebie również, Aleksie – wymamrotała, trzaskając drzwiami.

      Odsunąłem się od auta, zawiedziony, że muszę pożegnać się z czymś, czego przecież nawet nie miałem.

      RUNDA 3

      Tak wiele lat minęło, a wciąż pamiętam,

      jak pozwoliłem mojemu sercu wierzyć,

      że nikt więcej nie da mi tak wiele.

      Dawno temu ta miłość była grzechem.

      I nie mogę zapomnieć, jak było

      i jak zmieniłaś dla mnie smak miłości.

Michael Bublé, Best of me

Eva

      W drodze do domu Jessie myślałam tylko o niebieskookim mężczyźnie, przez którego wszystkie włoski na moim ciele stawały dęba. Nie mogłam wyrzucić go z głowy. Po cichu cieszyłam się z ponownego spotkania. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego się tam znalazł. Przecież opuścił lotnisko dużo wcześniej. Czekał na mnie? Nie. Niemożliwe.

      Od pierwszej chwili, gdy go tylko zobaczyłam, wywoływał we mnie skrajne emocje. Sprawiał, że byłam zagubiona, ale i dziwnie szczęśliwa. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio czułam coś podobnego. Nawet John, w którym rzekomo byłam zakochana, nie wzbudzał we mnie tak sprzecznej gamy uczuć.

      Wszystko, co działo się w ostatnich tygodniach, stanowiło dla mnie nowość. Czułam przerażenie, a zarazem ekscytację na myśl, jak bardzo zmieni się moje życie. Jessie była jedyną rodziną, jaka mi pozostała, i już nie mogłam się doczekać spotkania z nią. Zdenerwowanie zaczynało coraz wyraźniej dawać o sobie znać. Sięgnęłam do prawego

Скачать книгу