Скачать книгу

ujrzała, że [chirurg] po moim wyjściu umieścił to ponownie w ciele [zmarłego] i zaszył59.

      Straszliwa martwica

      Opis przypadku opublikowany w 1762 roku na łamach „Philosophical Transactions” przypomina nam o świecie, który na szczęście już pożegnaliśmy – choroba mogła w nim błyskawicznie okaleczyć lub uśmiercić całe rodziny na oczach bezradnych lekarzy. Życie, że posłużę się słowami filozofa Thomasa Hobbesa, często było „samotne, biedne, paskudne, prymitywne i krótkie”. Hobbes pisał o wojnie, ale choroby w XVIII wieku też traktowano jak potężnych wrogów i trudno było zebrać siły, by się przed nimi bronić.

      LXXXIII. Wyimek z listu doktora Charltona Wollastona, członka Królewskiego Towarzystwa Chirurgów, do doktora Williama Heberdena, członka Królewskiego Towarzystwa Chirurgów, datowanego w Bury St. Edmund’s 13 kwietnia 1762 roku, relacjonującego przypadek martwienia kończyn w rodzinie z Wattisham w Suffolk.

      Doniesienie napisał dwudziestodziewięcioletni Charlton Wollaston, dopiero co mianowany lekarzem dworu królowej. Jego obiecującą karierę skróciła dwa lata później tragiczna śmierć z powodu choroby z gorączką. Córka medyka, Mary, przypisywała zgon ojca zakażeniu krwi nabytemu w wyniku „otwarcia mumii po uprzednim przypadkowym skaleczeniu się w palec”.

      John Downing, biedny robotnik mieszkający w Wattisham, małej wiosce leżącej około szesnastu mil od Bury, w styczniu zeszłego roku miał żonę i sześcioro dzieci: najstarsze, dziewczynę w wieku piętnastu lat, najmłodsze zaś mające około czterech miesięcy. Zapewniano mnie, że mężczyzna oraz jego sąsiedzi byli wtedy zdrowi. W niedzielę 10 stycznia najstarsza dziewczyna skarżyła się od rana na ból lewej nogi, a konkretnie łydki. Pod wieczór ból stał się niezmiernie silny. Tego samego wieczoru kolejna dziewczyna, lat około dziesięciu, zaczęła uskarżać się na taki sam gwałtowny ból nogi. W poniedziałek matka i kolejne dziecko, a we wtorek cała reszta rodziny, z wyjątkiem ojca, zachorowali w ten sam sposób. Ból był niezmiernie dotkliwy, do tego stopnia, że całe sąsiedztwo zostało zaalarmowane ich głośnymi krzykami.

      Opis mrozi krew w żyłach. Była to szybko postępująca i nad wyraz nieprzyjemna choroba o podstępnym początku. Doktor Wollaston odwiedził tę rodzinę i szczegółowo wypytał o rozwój objawów.

      W ciągu czterech, pięciu lub sześciu dni chora noga stawała się mniej obolała, ale zaczęła stopniowo czernieć; najpierw wyglądała jak pokryta plamami, jak gdyby została posiniaczona. W tym czasie choroba zaczynała obejmować drugą nogę, która sprawiała taki sam straszliwy ból, a w ciągu kilku dni również zaczynała martwieć.

      Słowo „martwieć” oznaczało zmiany martwicze; noga zmieniała barwę, a następnie czerniała w miarę obumierania tkanek.

      Zmartwiałe części ciała oddzielały się od zdrowych bez żadnej pomocy, a chirurgowi w większości przypadków pozostawało jedynie odciąć kość, co sprawiało pacjentowi tylko niewielki ból albo wręcz żadnego.

      Poniższe podsumowanie zostało spisane prostym językiem, lecz przejmuje brutalnością treści.

      Mary, czterdziestoletnia matka. Straciła prawą stopę na wysokości kostki; lewa noga zmartwiała na kość, lecz nie została odjęta.

      Mary, piętnastoletnia. Straciła jedną nogę poniżej kolana; druga całkowicie zmartwiała, lecz jeszcze nie została odjęta.

      Elizabeth, trzynastoletnia, straciła obie nogi poniżej kolan.

      Sarah, dziesięcioletnia, straciła jedną stopę na wysokości kostki.

      Robert, ośmioletni, stracił obie nogi poniżej kolan.

      Edward, czteroletni, stracił obie stopy na wysokości kostek.

      Czteromiesięczne niemowlę zmarło.

      Jedynie ojciec rodziny wyszedł stosunkowo bez szwanku – kilka palców u rąk zesztywniało w takim stopniu, że stały się bezużyteczne, lecz choroba nie dotknęła kończyn dolnych.

      To niezwykłe, ale przez cały czas tych katastrofalnych wydarzeń o członkach rodziny mówiło się, że pod każdym innym względem wyglądają dobrze. Byli serdeczni i dobrze sypiali, od kiedy ból zaczął ustępować. Kiedy ich zobaczyłem, nikt, jak się zdawało, nie gorączkował, z wyjątkiem jednej z dziewcząt – z ropniem na udzie. Matka wygląda na wychudzoną i ma niewiele pożytku z rąk. Wydawało się, że reszta rodziny ma się dobrze. Zwłaszcza jeden z chłopców, wyglądający na zdrowego i rumiany, jak to tylko możliwe, siedział na łóżku całkiem wesoły i bębnił po nim kikutami.

      Dołożyłem wszelkich starań, by poznać prawdopodobną przyczynę choroby, która dotknęła tę biedną rodzinę z mojej parafii. Obawiam się jednak, że nie odkryłem niczego, co mogłoby Pana zadowolić.

      Sam John Downing przypisywał nieszczęście swojej rodziny wpływom czarów, lecz duchowny naturalnie pominął tę sugestię. Doktor Wollaston był najbliższy rozwiązania tego problemu, kiedy zauważył:

      Zboże, z którego piekli chleb, na pewno było bardzo marne, to pszenica zżęta w deszczowym sezonie, która leżała na ziemi, aż wiele ziaren sczerniało i całkiem zgniło, lecz w tej samej wiosce wiele innych biednych rodzin używało tego samego zboża bez żadnej szkody.

      Redaktor „Philosophical Transactions” zasugerował wówczas związek, którego doktor Wollaston nie dostrzegł: prawie pół wieku wcześniej francuski chirurg zauważył uderzająco podobne zjawisko. W opublikowanym w 1719 roku artykule pan Noël, chirurg z Orleanu, napisał, że przyjął…

      …do szpitala ponad pięćdziesięciu pacjentów

Скачать книгу