ТОП просматриваемых книг сайта:
Fear me. Broken love. Tom 1. B.b. Reid
Читать онлайн.Название Fear me. Broken love. Tom 1
Год выпуска 0
isbn 978-83-66654-64-8
Автор произведения B.b. Reid
Жанр Остросюжетные любовные романы
Издательство OSDW Azymut
Minęło kilka chwil, ale nikt nie otwierał. Nie chcąc dopuścić do tego, by moja jedyna przyjaźń się skończyła, złapałam za klamkę. O dziwo, drzwi się otworzyły, więc weszłam do środka, sprawdziłam salon i kuchnię, a następnie poszłam na górę.
– Willow? – zawołałam, kiedy dotarłam na piętro. Z jej pokoju dobiegały ciche dźwięki, więc ruszyłam w tamtą stronę. Kiedy nie odpowiedziała, zaczęłam się obawiać najgorszego i popchnęłam drzwi. – Willow?
Ledwie dostrzegałam Willow, która leżała na łóżku pod potężnym męskim ciałem i otaczała je nogami na wysokości bioder chłopaka. Głowę odrzuciła w tył, a powieki mocno zacisnęła. Trzymała faceta za umięśnione pośladki, a on przyciskał ją do łóżka. Jej piersi falowały w tym samym rytmie, co wezgłowie uderzało o ścianę. Jej namiętne okrzyki mieszały się z jego ochoczymi pomrukami, gdy pieprzył ją brutalnie. Dziwne, że wcześniej go nie rozpoznałam. Nagle obrócił głowę w stronę drzwi i od razu zauważył mnie w wejściu.
Dash Chambers. Najlepszy przyjaciel Keirana. Jego imię smakowało goryczą na moim języku.
Nie przestawał posuwać jej w furiackim tempie, nawet się nie zawahał, kiedy mnie zauważył, tylko uśmiechnął się arogancko. Willow jeszcze mnie nie widziała, więc gdy on dalej ją zaspokajał, cofnęłam się szybko i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Zbiegłam po schodach i wypadłam z domu, nie mogąc uwierzyć, że zastałam ich w takiej sytuacji.
A więc to prawda… ona naprawdę sypiała z wrogiem.
– Hej, Charlie – przywitałam się, kiedy weszłam na siłownię.
– Jeszcze raz dzięki za to, że wzięłaś tę zmianę. Wiem, że masz dzisiaj urodziny.
– Żaden problem. Przepraszam, że nie mogłam przyjechać szybciej.
– Proszę, powiedz mi, że to w końcu z powodu faceta.
– Nie do końca…
– Cóż, skarbie, to jeszcze nie jest zaprzeczenie. Gratulacje! – Charlie zaczął skakać i klaskać, przyciągając tym niepotrzebnie uwagę.
– Czy możemy już więcej tego nie robić?
– Wybacz mi, że martwię się twoim życiem miłosnym, bo ty nie martwisz się o nie wcale. Na chwilę obecną przewiduję w twojej przyszłości tylko pręgowane koty i problemy z jelitami. Czy ty wiesz, jak to może wpłynąć na człowieka?
Słuchałam paplaniny Charliego, a on podążył za mną za biurko recepcji, a potem aż do pomieszczenia dla pracowników. Kiedy ruszył za mną do łazienki, zagroziłam, że zrobię mu krzywdę. W końcu odpuścił, mamrocząc coś pod nosem o nieświadomych nastolatkach, a ja szybko przebrałam się w strój pracowniczy.
Dostałam pracę na siłowni w zeszłym roku, jakieś dwa miesiące po zniknięciu Keirana. Pamiętam, że wtedy czułam się tak, jakbym straciła ważną część mojego życia, więc na początku poświęciłam się swoim zainteresowaniom, ale mój zapał szybko opadł. Kilka tygodni później po drodze do miejscowej burgerowni zobaczyłam w oknie siłowni ogłoszenie, że poszukują pracowników, i się zgłosiłam. Charlie rzucił mi jedno spojrzenie i zaczął opłakiwać braki w moim życiu uczuciowym. Stwierdził, że albo nie doceniam mężczyzn, albo poczułam coś do kogoś, kto mnie nie zauważa. Gdyby tylko wiedział… Starałam się mu wyjaśnić, że mam tylko szesnaście lat i całe życie na znalezienie miłości, ale po tych słowach niemal się rozpłakał. „Biedaczyno. Jest gorzej, niż myślałem. Masz tę pracę. Muszę ci pomóc. To mój prawdziwy cel w życiu”, powiedział.
I od tamtego czasu tu pracowałam. To zajęcie pozwalało mi się na czymś skupić i odłożyć trochę pieniędzy na studia. Nie wiedziałam, co chcę robić po liceum, ale najważniejsze, że wyjadę gdzieś daleko od NIEGO, i wtedy przeżyję.
Przypięłam do spodni zestaw słuchawkowy, który kazali nam nosić, włączyłam go i zaczęłam obchód. Nie ma nic lepszego niż wdychanie zapachu potu i obserwowanie, jak samotne kury domowe napalają się na półnagich, spoconych osiłków. Siłownia miała swoje plusy.
Charlie wrócił do pracy i udawał, że wszystko nadzoruje, a tak naprawdę dyskretnie zerkał na ćwiczących. Był dumnym z siebie homoseksualistą. Miał wielkie serce i był dobrym mentorem w kwestii mężczyzn, chociaż uważał, że poniósł porażkę, bo nadal byłam sama, a on nie potrafił tego zmienić.
Zajęłam się kontami członkowskimi – przeglądałam i zaznaczałam te, których ważność już wygasła, gdy nagle poczułam zapach cytryn. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i spojrzałam na odpowiedzialną za to kobietę. Pani Fletcher często odwiedzała siłownię pomimo swoich sześćdziesięciu ośmiu lat, chociaż głównie chodziła na bieżni i schodach treningowych. I czasami przynosiła mi cytrynowe ciasteczka.
– Dzień dobry, kochana. Przyniosłam ci coś dobrego. – Położyła na blacie papierową torbę, a ja natychmiast ją przechwyciłam.
– Jak się pani miewa, pani Fletcher? – zapytałam, wpychając sobie do ust pyszne ciastko z miękkim środkiem i żałując, że nie mam do tego szklanki mleka.
– Wolniej, bo się zadławisz. W torbie jest ich więcej – zganiła mnie.
– Och, wiem, po prostu chcę zjeść jak najwięcej, zanim Charlie je wywęszy. Ostatnim razem pochłonął niemal całą moją porcję.
– A gdzie jest Charles? Jest mi potrzebny, musi wystawić dla mnie tę morderczą maszynę.
– Dzień dobry – odezwał się głęboki, jedwabisty głos.
Obie się odwróciłyśmy i zobaczyłyśmy atrakcyjnego mężczyznę w średnim wieku, który właśnie wszedł do siłowni. Często tu przychodził, chociaż nigdy nie widziałam, by rzeczywiście ćwiczył. Może on też przychodzi tu, by popatrzeć na facetów. Przez chwilę zastanawiałam się, czy Charlie lubi starszych. Właśnie skończył trzydzieści lat, a ten facet wyglądał na trzydzieści pięć–czterdzieści.
– Och, dzień dobry, panie Martin. Co tu pana dzisiaj sprowadza?
– Podejrzewam, że najtrafniejszą odpowiedzią będą ćwiczenia – odparł z lekkim uśmiechem.
Popatrzyłam przepraszająco, jednocześnie przyglądając się jego zadbanej aparycji i ciemnym, falowanym włosom. Był wysoki i umięśniony, ale nie przesadnie, a do tego zawsze uprzejmy i czarujący. Kiedyś się zastanawiałam, czy jest żonaty, ale nigdy go o to nie zapytałam. Jeśli nie był gejem, mogłabym rozważyć, czy nie przedstawić go mojej cioci. Ponadto musiałby być jednak fanem Star Treka, inaczej można zapomnieć o sprawie.
Uśmiechnął się wyrozumiale do pani Fletcher, która patrzyła na niego, zadzierając głowę.
– Witam, pani Fletcher. Jak się pani dzisiaj miewa?
– W porządku, dziękuję – odparła weselszym tonem, bo widocznie podobało jej się, że poświęcił jej uwagę. Przyglądałam się im, by ocenić ich zażyłość. Nie wiedziałam, że się znają.
– Jak zawsze miło panią widzieć.
– Przesadza