ТОП просматриваемых книг сайта:
Fear me. Broken love. Tom 1. B.b. Reid
Читать онлайн.Название Fear me. Broken love. Tom 1
Год выпуска 0
isbn 978-83-66654-64-8
Автор произведения B.b. Reid
Жанр Остросюжетные любовные романы
Издательство OSDW Azymut
– Lake, czy ty właśnie warknęłaś na Keirana? – zapytała. Nie, tak naprawdę warknęłam na ciebie. – Siadaj i nie bądź nieuprzejma. Masz dzisiaj urodziny. Keiran, wiedziałeś, że Lake ma dzisiaj urodziny?
– Jasne – wymamrotał z buzią pełną MOICH naleśników.
– Cóż, to może później jakoś razem je uczcicie. Mam wyrzuty sumienia przez to, że muszę dzisiaj wyjechać. Ale dotrzymasz jej towarzystwa w moim imieniu, prawda? – Mrugnęła do niego, a ja przewróciłam oczami.
– Będę mieć na nią oko – zgodził się. Ciocia się uśmiechnęła, zupełnie nieświadoma ukrytego znaczenia tych słów. Spojrzał na mnie znacząco, aż musiałam odwrócić wzrok.
– Oooch, muszę dokończyć pakowanie bagażu i jechać na lotnisko. Miło cię było poznać, Keiran. Nie zawiedź mnie.
Po tych słowach zniknęła na górze, znowu zostawiając mnie samą z Keiranem.
– Idziemy – zarządził.
Wzięłam swój plecak i podążyłam za nim. Szybko wysłałam Willow wiadomość mówiącą, że wychodzę wcześniej i później się wytłumaczę. Willow wiedziała, kiedy nie naciskać. Zazwyczaj.
– Po co tu przyszedłeś? Mogłeś zadzwonić, by dać mi znać, że tu będziesz.
Ignorował mnie, dopóki nie usiedliśmy w jego samochodzie, a potem wzruszył ramieniem.
– Chciałem poznać kobietę, której życie jest w twoich rękach.
– Naprawdę uważasz, że ten twój plan wypali? – zapytałam drwiąco. Jeśli pomyśli, że się go nie boję, to może zostawi mnie w spokoju. Mało prawdopodobne, ale warto spróbować.
Zacisnął szczęki, a potem przeciągnął mnie nad dźwignią zmiany biegów i posadził na swoich kolanach, łapiąc mnie za kucyk.
– Zrobię wszystko, by mój plan wypalił. Bo widzisz, ja już nie mam nic do stracenia… ale ty tak.
– Może masz, tylko po prostu cię to nie obchodzi – stwierdziłam.
– W takim razie robi to ze mnie bardzo niebezpiecznego człowieka.
Ignorowanie Keirana nie było łatwe, bo stał się częścią mojego życia – z przymusu i z przypadku. Wciąż byłam wściekła o to, co odstawił dzisiaj rano. Większa część dnia już minęła. Lunch i francuski też, a teraz zjawiłam się w sali od sztuki. Właśnie przygotowywałam swoje miejsce pracy, gdy do pomieszczenia weszli Keenan i Trevor Reynolds. Poczułam zimny dreszcz przebiegający mi po plecach, kiedy Trevor spojrzał mi w oczy. Pokazałam mu środkowy palec, on jednak dalej patrzył na mnie zadowolonym wzrokiem. Po chwili mina mu zrzedła i wtedy odwróciłam się usatysfakcjonowana. Co za ciul.
Nie przypominałam sobie, żeby wczoraj był na moich zajęciach, więc musiał pozamieniać sobie lekcje – chociaż nie uważałam ani jego, ani Keenana za uzdolnionych artystycznie. Kiedy Keenan zniknął w schowku, Trevor podszedł do mnie.
– Jak leci, Lake? – zapytał radośnie.
– Odpierdol się. – Nawet nie zaszczyciłam go spojrzeniem.
– Lepiej uważaj, co do mnie mówisz. – Nachylił się i wyszeptał mi do ucha: – W przeciwieństwie do Keirana nie bujam się w tobie sekretnie. I mogę cię wykończyć.
W końcu uniosłam głowę i zmierzyłam go wzrokiem.
– Nie wiem, o czym mówisz. Keiran nie buja się we mnie sekretnie, bo sekretnie to on pragnie mnie zabić.
– Może masz rację… – Wyszczerzył zęby w uśmiechu niczym Kot z Cheshire i wrócił na swoje miejsce.
Keenan wyszedł ze schowka, a za nim podążała chichocząca brunetka. Domyślałam się, co robili. Pokręciłam głową. Ten chłopak naprawdę nie miał wstydu. Prychnęłam i skupiłam wzrok na plakacie naprzeciwko, myśląc o zupełnie zbędnej groźbie Trevora.
Keiran i tak nigdy by mnie nie posłuchał. Miałam za dużo na sumieniu. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym zniknął i zostawił mnie w spokoju pierwszy raz w życiu…
• Rok temu •
– Jesteś pewna, że wszystko w porządku? Możemy się urwać, jeśli chcesz.
Uśmiechnęłam się do Willow, była naprawdę dobrą przyjaciółką. Dzień wcześniej Keiran upokorzył mnie przy całej stołówce, gdy poprosiłam go o rozmowę na osobności.
– Dzięki, Willow, ale nie wykorzystasz mnie, by wykręcić się od egzaminu z biologii.
– Uch, nawet mi nie przypominaj. Pani Thompson to taka zołza. Przysięgam, że celowo mnie oblewa.
– Willow, dostałaś piątkę z minusem z jednego testu, bo umknęło ci jedno pytanie.
– I co z tego, i tak jest wiedźmą. Hej, a znalazłaś już swój telefon?
– Nie, ale na pewno się znajdzie.
Zgubiłam komórkę tuż po scenie na stołówce.
– Może ktoś go ukradł.
Bardzo możliwe. Pamiętałam, że na trzeciej lekcji wysłałam Willow wiadomość, tuż przed pójściem do łazienki. Myślałam, że zostawiłam komórkę na ławce. Zorientowałam się, że jej nie mam, gdy na czwartej lekcji Willow zapytała mnie, dlaczego nie odpowiedziałam na jej esemesa. Sprawdziłam plecak, wróciłam do łazienki, a potem nawet zapytałam w dziale rzeczy znalezionych, ale się nie odnalazła.
– Może. Poszukam jeszcze raz, popytam, a dopiero potem zgłoszę zaginięcie.
Zaparkowałyśmy przed szkołą i od razu zauważyłyśmy błysk świateł. Niedaleko stało kilka samochodów, a wokół zebrali się uczniowie, którzy bacznie obserwowali szkołę.
– Wow, ktoś umarł? – zapytała Willow.
– Nie sądzę. Nie ma żadnej karetki.
Szybko podeszłyśmy do tłumu, żeby zobaczyć, co się dzieje. Nie byłam gotowa na to, co ujrzałam – policja prowadziła skutego kajdankami Keirana do policyjnego samochodu. Za nimi szedł kolejny policjant z woreczkiem strunowym. Zawartość przypominała marihuanę.
– To jakaś pieprzona pomyłka! – usłyszałam i zobaczyłam, jak wściekły Keenan wypada ze szkoły, a za nim podąża równie wkurzony Dash. Wyglądali, jakby chcieli kogoś zabić. Nigdy nie widziałam ich w takim stanie.
– Synu, lepiej się uspokój i cofnij, bo ciebie też aresztujemy – oznajmił spokojnie funkcjonariusz.
– Pieprz się, puść mojego kuzyna. To gówno zostało podłożone!
– Popełniacie poważny błąd, świnie. Zadbam o to, żeby jeszcze dzisiaj odebrano wam odznaki – odezwał się Dash, który stał niedaleko, pozornie spokojny.
– Panie Chambers, my tylko wykonujemy swoją pracę – oznajmił mężczyzna i wepchnął Keirana na tył wozu.
Pod wieczór, gdy odrabiałam lekcje w domu, rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zastałam tam Keenana i Dasha. Ich miny nie wróżyły nic dobrego, ale w ogóle nie byłam zaskoczona ich wizytą.
– Eee, cześć… – przywitałam się. Już chciałam zapytać, co