ТОП просматриваемых книг сайта:
Napraw mnie. Anna Langner
Читать онлайн.Название Napraw mnie
Год выпуска 0
isbn 978-83-66654-31-0
Автор произведения Anna Langner
Жанр Остросюжетные любовные романы
Издательство OSDW Azymut
– To nie flamingi. To tukany – odpowiada dobitnie Steve i mam wrażenie, że moja przyjaciółka trafiła w jego czuły punkt. Musi kochać tę koszulę.
Jeśli Becky nie przestanie gadać, to będzie mój ostatni dzień w pracy.
Ludzie zebrani dookoła znów wstrzymują oddech. Pewnie przez tydzień nie będą potrzebować kofeiny. To widowisko da im wystarczającego kopa.
– Jestem jej szefem. Jestem szefem tego wszystkiego. – Steve wypowiada słowa powoli, jakby bał się, że moja przyjaciółka nie zrozumie.
– A… No chyba że tak. – Becky jest zmieszana, co naprawdę rzadko się jej zdarza. – Jeśli to tukany, a nie flamingi, to jak najbardziej pasują. Flamingi byłyby nie na miejscu, ale tukany… Tukany pasują do… szefa. To klasyka, tak myślę. Mówił ktoś panu, że wygląda pan jak Freddie Mercury? Jest pan nawet przystojniejszy.
Zamykam oczy i mam ochotę się rozpłakać.
Jestem skończona. Już mogę się pakować.
Zerkam smętnie na Barry’ego, który spogląda gdzieś w przestrzeń i delikatnie się kiwa. To pewnie jego sposób na radzenie sobie ze stresem. Laura wpatruje się w pudełko z lazaniami jak zahipnotyzowana. Wychodzi na to, że moja przyjaciółka zrobiła na wszystkich piorunujące wrażenie. Z przerażeniem patrzę, jak zbliża się do Steve’a i mówi konspiracyjnym szeptem:
– Trochę głupio wyszło. – Bierze go pod ramię, na co on się wzdryga. – Możemy dalej robić ten cyrk i pozwolić pana pracownikom patrzeć, a potem plotkować o tym przez miesiąc. Może pan też zaprosić mnie do swojego gabinetu i porozmawiamy na spokojnie.
– Nie wiem, o czym pani chce ze mną rozmawiać – stwierdza niezadowolony, ale Becky używa całego swojego uroku i w końcu udaje jej się go przekonać.
– Wyjaśnimy sobie to małe nieporozumienie z tukanami. Uspokoi się pan trochę – dodaje, idąc za nim do gabinetu.
To moja ostatnia szansa. Jeśli będzie miła i go przeprosi, może ten dzień nie okaże się kompletną porażką.
– Co się tak gapicie? Chcecie jutro znowu zostać po godzinach?! – Steve rozgląda się po korytarzu i wszyscy ciekawscy znikają w swoich pokojach w okamgnieniu. – Proszę za mną. Ma pani pięć minut, potem mam ważne spotkanie.
Obserwuję, jak drzwi gabinetu się zamykają. Na korytarzu robi się cicho. Niestety tylko na chwilę.
– To kto chce lazanie? – pyta Laura. – Amy, zjedz trochę. Tylko potem już odpuść sobie kolację. – Mamusia rzuca wymowne spojrzenie w stronę mojego brzucha.
– Może idź i poczęstuj moich kolegów? Ta porcja jest tak wielka, że starczy dla wszystkich – proponuje nagle Barry i mam wrażenie, że ratuje mnie przed tym potworem, który go urodził.
Wskazuje matce dział techniczny, a ona rusza, choć wyraźnie się ociąga. Gdy w końcu znika w pokoju, Barry łapie mnie za ramię i pociąga za sobą. Idzie tak szybko, że ledwo jestem w stanie za nim nadążyć. Nie mam pojęcia, dokąd zmierzamy, ale podoba mi się sposób, w jaki mnie dotyka.
Gdy otwiera drzwi do pokoju z kserokopiarką, moje zmysły budzą się do życia.
To byłoby zbyt piękne, gdyby chciał uprawiać seks. Wprawdzie się nienawidzimy, ale nie wyklucza to popędu seksualnego, więc może jednak jest jakiś mały procent szansy na to, że posadzi mnie na tej kserokopiarce i…
– Co tutaj robi Becky?! – Zamyka z trzaskiem drzwi i rzuca mi rozwścieczone spojrzenie.
No to nici z seksu. Nie robiłam sobie nadziei. Wcale.
– A co tutaj robi twoja matka?! – odcinam się.
Nie będzie na mnie krzyczał. Nawet wtedy, kiedy tak dobrze pachnie i jeszcze lepiej wygląda.
– Napisałaś jej SMS-a? Serio? Podczas konferencji, gdy rozmawiamy o ważnej kampanii, ty SMS-ujesz z Becky?!
– Och, boli cię to, że miałam ciekawsze rzeczy do roboty niż słuchanie twojego pieprzenia?! – wybucham.
Brak jedzenia. Brak seksu. Każdemu puściłyby w końcu nerwy.
– Tak się składa, że przerwałaś moją prezentację i narzuciłaś zmiany w mojej koncepcji!
– Bo była seksistowska i do dupy!
– Do dupy?! A jednak na jej podstawie przedstawiłaś swój plan na reklamę! Nie stać cię na własne pomysły? – Barry przysuwa się do mnie i jest teraz niebezpiecznie blisko.
– Miałam pomysł, ale musiałam czekać na swoją kolej. A może sprowokowałeś mnie specjalnie, bo chcesz, żebym stąd wyleciała? Boisz się konkurencji? – mówię coraz szybciej i opieram ręce o jego tors, by go od siebie odsunąć.
Świadomość, że nie dotykałam go od tak dawna, boli. Wyczuwam szybkie uderzenia jego serca i mam ochotę poczuć to jeszcze wyraźniej. Chciałabym włożyć dłonie pod jego koszulkę i…
– Proszę cię! Nie muszę nic robić, i tak wylecisz. I to z pomocą twojej przyjaciółki, która najpierw gada, potem myśli. – Barry łapie mój podbródek i zmusza mnie, bym na niego spojrzała.
Patrzę w jego zimne, utkwione we mnie oczy. Nie potrafię z nich nic wyczytać. Nie mam pojęcia, czy ma ochotę mnie pocałować, czy może odepchnąć.
– Becky przynajmniej jest szczera i ma odwagę mówić to, co myśli. Ty nawet nie masz jaj, by wyjaśnić mi, dlaczego wyjechałeś… – mówię powoli. Chcę, by zrozumiał każde słowo i każdą aluzję, która się za nim kryje.
To działa na niego jak płachta na byka. Zaciska usta, jakby z trudem powstrzymywał się, by czegoś mi nie powiedzieć.
– Przypomnij sobie, co zrobiłaś, zanim wyjechałem, i co robiłaś po moim wyjeździe. Wtedy porozmawiamy sobie o szczerości – odpowiada po chwili ciszy.
Czuję jego gorący oddech blisko swoich ust. Mam ochotę wyć ze złości, bo kompletnie go nie rozumiem, a jednocześnie pragnę, by mnie pocałował. Mam wrażenie, że chce to zrobić.
– Nie wiem, o co ci chodzi… – zaczynam mówić, ale przerywam, bo zza drzwi dobiegają jakieś głosy.
– I co? Robią to? – Słyszę szept Yasminne.
– Nie. Znowu się kłócą. – Rozpoznaję zniecierpliwiony głos Olliego. – Wtedy na imprezie pewnie też tylko się kłócili.
– Są nudni. Jak stare małżeństwo – stwierdza Yasminne.
– Bzyknąłby ją i od razu byłoby po kłopocie. Najlepszy sposób na kłótnie to seks. – Poznaję głos Becky i obiecuję sobie ukarać ją za nielojalność.
– O ile zakład, że następnym razem to tutaj zrobią? Mówiłem im, że mają to załatwić po pracy, ale założę się, że wrócą tu i on ją przeleci. – Tym razem odzywa się Steve.
Co oni wszyscy robią pod drzwiami?!
– Ja się nie zakładam. Nie zrobią tego. Prędzej się pozabijają – zabiera głos Ollie.
Barry przeciska się obok mnie, otwiera drzwi i Becky omal nie wpada do pokoju.
– Koniec przedstawienia – zwraca się do tych, którzy nas podsłuchiwali. – Wracam do domu, jak tylko znajdę matkę. Kto wie, gdzie się podziewa z moją zapiekanką…