ТОП просматриваемых книг сайта:
Sekret wyspy. Dorota Milli
Читать онлайн.Название Sekret wyspy
Год выпуска 0
isbn 978-83-8195-194-4
Автор произведения Dorota Milli
Жанр Любовно-фантастические романы
Издательство OSDW Azymut
Edwin usiadł na kanapie naprzeciwko niej, tradycyjnie po przeciwnej stronie, Łasuch do niej wrócił i położył się blisko stóp. Wiki odetchnęła i czekała na to, co się wydarzy.
***
– Miasto huczy od plotek – powiedział Natan. Nie uśmiechał się, brak humoru był analogiczny do tego, co go dziś czekało. Zdecydował się na konfrontację z faktami, z jedynym świadkiem tragedii, jaka spotkała jego ojca. Jednak okazało się, że szukał odpowiedzi na liczne pytania nie tam, gdzie powinien.
– Liczyłem, że będziemy mieli więcej czasu, ale fala niepokoju narosła. – Edwin wolał pracować w ciszy i skupieniu, wtedy ich tajne śledztwo nie przyciągało uwagi. Zmieniło się nagle, gdy kilkanaście dni temu po dziesięciu latach odnalazł się ważny dowód w sprawie, i czy Edwin tego chciał, czy nie, machina ruszyła. Komendant Ireneusz Gajda był dobry w swoim fachu, jego syn wciąż nie wiedział, czemu ojcu nie udało się rozwiązać sprawy, nad którą pracował wówczas dniami i nocami.
– Naprawdę, Gajda, chciałeś w niewielkiej społeczności utrzymać sekret? – Wiki wiedziała, że to niewykonalne, zwłaszcza ze wścibską mieszkanką Filipiakową, która węszyła po kątach, by ze wszystkim być na bieżąco. – Może w końcu powiesz, czy oficjalnie wszczynasz śledztwo? – Popatrzyła w jego oczy z oczekiwaniem. To był test, czy faktycznie chciał wyciągnąć do niej dłoń i pogodzić się. Przynajmniej dla dobra sprawy.
– Zostało wszczęte dochodzenie – odpowiedział, również patrząc Wiki w oczy. – Mam je poprowadzić. Będzie pod nadzorem prokuratora z Kamienia Pomorskiego. Cokolwiek odkryjemy, będzie zgłoszone i zapisane, zastrzegam, by nie było niedomówień i pretensji. To już nie jest nasza sprawa, tylko policji.
– Zabronisz nam dochodzić prawdy? – zapytała Lili. Zmartwiła się, bo to ona wszystko zaczęła i chciała skończyć. By kolejne pomówienia nie skrzywdziły niewinnych osób.
– Nie mam zamiaru, myślę, że dobrze nam się współpracuje. – Usta Edwina odrobinę się zakrzywiły, co mogło uchodzić za uśmiech. Popatrzył na Wiki, ale dziewczyna uciekła wzrokiem, teraz bardziej zainteresowana Łasuchem. Wiedział, że nie ma co liczyć na oklaski, Popławska miała własny, dość wyjątkowy styl wyrażania swoich opinii.
– Odetchnęłam. – Alwina podskoczyła z radości i ulgi. – W mieście na razie tylko szemrają z niedowierzania i jeszcze nikt nikogo nie oskarża – zaznaczyła. Podczas swoich spacerów lubiła witać ludzi, wsłuchiwać się w ich historie i problemy. Dziwnów był jej domem, z najwspanialszymi wspomnieniami, a teraz jeszcze wypełniał się nowymi. Przez wiele lat podróżowała, zawsze w biegu po kolejne niesamowite zdjęcia, teraz nie miała nawet kupionego biletu, żadnych planów na wyjazd. Musiała pomóc siostrom zamknąć przeszłość. – Justyna mówiła, że nie ma kogo podejrzewać. Poza tym sezon się kończy, więc mieszkańcy zajmują się swoimi sprawami, zmęczeni czekają na spokojną jesień. Zresztą ja również. Wiem, że poranne sesje krajobrazowe zbiorą obfite żniwa.
– Jaka Justyna? – zapytała Lili, przerywając przyjaciółce.
– Pani z warzywniaka. Pamiętacie, jak wracałyśmy ze szkoły do nory, zawsze dawała nam jakiś owoc. Cudowna kobieta.
– A Filipiakowa nic nie mówiła? – dopytywała Wiki, bo to opinia starszej kobiety najbardziej ją interesowała.
– Zaprosiła mnie na ciasto i sobie pogadałyśmy… Wciąż uważa, że powinniśmy przestać zajmować się przeszłością. Nie podoba jej się to.
– Jej się nic nie podoba – mruknęła Wiki. – Wiem, że coś ukrywa.
– W tej kwestii z Filipiakową możecie sobie podać dłonie – wtrącił Edwin. – Masz jakieś zastrzeżenia co do tego, że sprawa weszła na formalne tory?
– Pytasz mnie o zdanie, Gajda? To coś nowego.
– Rogaliki z nadzieniem truskawkowym pomogły – powiedział bez emocji.
– To ty je dostałeś? – powiedział Miron z żalem. – Mogłeś coś przynieść. Podzielić się z kumplami.
– Rozeszły się, zasmakowały nawet mojej mamie – usprawiedliwił się Edwin, choć większość wypieków zjadł sam. – Wracając do tematu…
– Edwin, powiedz, jestem gotowy – przerwał mu Miron, a temat rogalików szybko wyleciał mu z głowy. – Czy bierzecie pod uwagę mojego ojca? Czy sądzicie, że to on zabił, a zakrwawione dowody znalezione w domku ogrodowym należącym do naszej rodziny tylko to potwierdziły?
– Nie mamy pewności, czy to twój ojciec, czy ktoś nie podrzucił tej paczki. Mieczysław Nawrocki nie żyje i nie ma możliwości obrony, ale tak, Miron, jest na liście podejrzanych. Lista obejmuje wiele osób.
– Dzięki za szczerość, na szczęście ja będę walczyć o dobre imię ojca.
– A ja i moje siostry ci pomożemy – zapewniła Alwina, a przyjaciółki potwierdziły.
– Możemy zobaczyć tę listę? – Wiki popatrzyła na policjanta.
– Zaraz po tym, jak wszyscy odwiedzimy wyspę i każda z was powie, co zapamiętała z nocy zabójstwa proboszcza – zapewnił Edwin, czekając na jej ruch. Mógł się dzielić informacjami pod warunkiem, że będzie to handel wymienny.
– A tak dobrze się zapowiadało – rzuciła Wiki szyderczo.
– Wiki, obiecałaś – przypomniała Lili jak wymagająca nauczycielka.
– Dobrze, mamo, ale dziś chyba nie po to się zebraliśmy. – Wiki traktowała Lili jak starszą i mądrzejszą siostrę. Pochodziła z dobrego domu, oczytana, miała dobre wyniki w nauce i zawsze znajdowała niezbity argument.
– Jestem gotowy, możemy iść. Nadal chcecie mi towarzyszyć? – zapytał Natan, patrząc po twarzach przyjaciół.
– Oczywiście, będziemy tuż obok. Jadwiga czeka na nas z ciastem. Dzwoniła do mnie – wyjaśniła Alwina, która miała przyjacielski kontakt z doktorową.
– Dasz znać, jeśli będziesz mnie potrzebował. – Lili wyciągnęła do Natana dłoń, którą ujął.
– Dziękuję, że daliście mi czas na przyjęcie tej smutnej wiadomości.
– Potowarzyszę ci podczas rozmowy z doktorem. Będę robił tylko za słuchacza – zapewnił Edwin. Doktor Tabacki zataił prawdziwy powód śmierci ojca Natana nawet przed nim, obecnym komendantem miasta. Lekarz znał wiele osób, przez długie lata wykonywał swój zawód, ludzie mu ufali, on też, ale po tym kłamstwie zwątpił. Nie chciał stracić obiektywizmu, więc zaczął wszystkich mierzyć tą samą miarą, teraz i doktora.
– To ja poczekam na was na zewnątrz, spacer z Łasuchem dobrze mi zrobi – postanowił Miron.
– Towarzystwo samych pań ci nie służy, Miron? – zagadnęła rozbawiona Wiki, chcąc rozluźnić napiętą atmosferę.
– Słyszałem, że pani doktorowa ma tyle do powiedzenia, co Alwina, więc nawet nie będę miał szansy wtrącić słowa – wytłumaczył Miron, czym wywołał ogólny wybuch śmiechu.
– Nieprawda, ja mówię więcej, w tej dziedzinie nikt mnie nie pokona. – Alwina mrugnęła do Mirona, znając swoje zalety, ale i wady. Nie potrafiła zatrzymać słów, nawet nie chciała.
– A co z notatkami prokuratora, Natan? Wyczytałeś coś ciekawego? – zapytała Wiki.
– Wiki, prosiłam. – Lili popatrzyła na siostrę karcącym wzrokiem.
– Tylko